Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Uczucia?

Witam serdecznie wszystkich w czwartkowym rozdziale!
Co tam u was? Jakieś plany na dziś?

Mój lisi potworek ma dziś urodziny więc wszystkiego najlepszego dla ciebie! Z tej okazji pojawi się coś :3 na moim koncie

Co mogę powiedzieć więcej! Miłego czytania 80 części i lecimy powoli do 100!
Miłego dzionka wszystkim życzę!

Perspektywa Dante

Nie sądziłem iż kiedykolwiek w życiu obudzę się w czyiś ramionach, a tym bardziej męskich ramionach. Jednak byłem wdzięczny Carbo za to iż pomógł mi i co najważniejsze został ze mną. Mimo zażenowania sytuacją w której się znaleźliśmy to jego ciepło było takie kojące moje szarganie nerwy. Nie było to sensowne to co robiliśmy, ale umysł walczył z sercem, które chciało się poddać, ponieważ ufało mężczyźnie. Jednak serce wygrało i nawet nie wiem kiedy usnąłem przy nim. Poranek był bardzo zestresowany, ponieważ pozycja w której się obudziliśmy była dosyć dwuznaczna i czułem się bardzo nie pewnie w towarzystwie Carbo siedząc na nim okrakiem. Na szczęście dzień minął bardzo szybko i starałem się trochę omijać Carbo, ale im dłużej zastanawiałem się to widziałem coś czego wcześniej nie byłem w stanie dostrzec. Jednakże nie chciałem w sumie tego w tej chwili widzieć, ponieważ najważniejszy był atak na teren Lordów. Oby wszystko szło zgodnie z planem. Szok, który pojawił się u nas gdy przed nami był Grzesiek. Cały i zdrowy no nie do końca zdrowy, ale żywy. To było coś co uleczyło nasze małe rany, które spowodowała śmierć naszego terminatora.

Akcja potem działa się dosyć szybko i plan układaliśmy co zrobić aby wycofać się bezpiecznie z terenu. Czułem jak Carbo cały czas jest tuż obok mnie i w sumie nawet porwał mnie do siebie do auta gdy chciałem jechać z tatą. W aucie nie było w sumie napiętej atmosfery, ale widziałem po Carbo, że martwi się i to mocno martwi o Erwina. Chciałem go jakoś wesprzeć na sercu i duszy. Położyłem dłoń na jego, a jego wzrok spojrzał na nasze dłonie zaś on delikatnie ścisnął nasze dłonie razem. Moje serce biło nieskazitelnie szybkim tempem co nie rozumiałem, ale z drugiej strony ciekawiło mnie, dlaczego tak szybko bije przy mężczyźnie. Nie powiem, ale byłem delikatnie zawstydzony tym jak i zdziwiony. Gdy wjechaliśmy na teren Mokotowa wypuścił moją dłoń i uśmiechnął się na co przygryzłem wargę wiedząc te czekoladowe oczy patrzące na mnie z tym błyskiem. Jednak szybko to minęło więc ruszyłem do siebie do pokoju aby się przebrać z stroju bojowego. Z cichym westchnięciem rozbierałem się aż ktoś nie wszedł mi do pokoju.

-Nunuś wybacz, że przeszkadzam, ale za pół godziny mamy naradę - powiedział Sonny więc kiwnąłem głową i zacząłem ubierać koszulkę.

-Tato?

-Hm?

-Dlaczego zostajemy do poniedziałku?

-Ponieważ teraz jest za późno aby jechać, a skoro i tak mamy wolne to czemu z niego nie skorzystać?

-W sumie słusznie - mruknąłem i poprawiłem koszulę na sobie, ale tata podszedł do mnie. Poczułem jak poprawia mi kołnierz od koszuli na co się uśmiechnąłem do mężczyzny, który był dla mnie wzorem i opiekunem, chociaż byłem już dawno pełnoletni.

-Wiem - odwzajemnił mój uśmiech i odsunął się ode mnie - co cię łączy z Carbonarą?

-Co? - spytałem zszokowany jego zapytaniem.

-No z Carbonarą.

-Nie rozumiem - odpowiedziałem gdyż naprawdę nie wiedziałem do czego to prowadzi.

-Spaliście ze sobą, on się do ciebie tuli i jeszcze porwał cię do ich samochodu. Te trzymane ręce. Nie jestem ślepy Nunuś - oznajmił przez to spuściłem głowę w dół czując jak policzki zaczynają mnie piec. Zapewne oblały się szkarłatem więc tym bardziej chciałem je ukryć.

-Jja nic nie wiem - wyszeptałem, ale ojciec mnie przytulił do siebie więc wtuliłem się w niego.

-Jeśli coś jest na rzeczy to może powinniście dać sobie szansę? Od dłuższego czasu przyglądam się tobie i Carbonarze. W sumie przez to też jest Pola zazdrosna i zła na ciebie iż więcej czasu z kryminalistą spędzasz.

-Spędzam, bo mam taki obowiązek jak coś zrobi przeciwko prawu muszę go skazać! - prychnąłem oburzony. Więc winą mojego związku z Polą, a raczej rozpadu jest głupia zazdrość o pewnego idiotę, który w sumie był dosyć uroczym idiotą. O czym ja myślę w ogóle. Przecież to idiota. Z cichym westchnięciem zamknąłem powieki i wtuliłem się bardziej w ojca. Nie wiedziałem już co jest sensowne, a co nie i to mnie martwiło najbardziej.

-Chodź idziemy na dół. Kolację zjemy, omówimy wszystko i kładziemy się spać - oznajmił więc zgodziłem się z nim. Schodząc na dół wszyscy rozmawiali ze sobą i dosyć dobrze się bawili będąc w pokojowym nastroju do siebie. W sumie nigdy nie widziałem abyśmy tak normalnie rozmawiali z drugą stroną medalu. PD i crime razem. Zauważyłem Carbo siedzącego obok Laboranta, ale jego wzrok był nie obecny.

-Wszyscy? - spytał Kui, a Sonny potwierdził więc usiadłem na dywanie aby nie stać w miejscu. -Tak więc jak już wiecie bądź nie my zostajemy tutaj tak długo jak będzie trzeba aby pomóc Gregoremu z prawem mafijnym.

-Natomiast my jedziemy do domu - oznajmił mój ojciec więc oznacza to iż oni zostają, a my wracamy do życia w naszym mieście. Nagle Hank wstał z fotela.

-Szefie, ja również zostaję - oznajmił co nas wszystkich zszokowało, ponieważ raczej nie miał już po co tutaj zostawać. Wykonał swoje zadanie.

-Co dlaczego!? - powiedział Pisi.

-Właśnie! - poparł go Franek.

-Chcę pomóc do końca zakshotowi - oznajmił - oraz chcę z Grzesiem być bliżej.

-Rozumiem - kiwnął głową ojciec - skoro tak to wygląda to niech będzie.

-Dziękujemy wam za pomoc - oznajmił Kui - dużo dla Erwina to znaczyło i zapewne dla Gregorego również. Postaramy się jak najszybciej wrócić do domu abyście się nie nudzili w mieście.

-Damy radę jakoś bez was - rzekł Alex - będzie spokojniej.

-Dzięki - prychnął Dia, ale wszyscy się roześmiali. To było jakieś takie dziwne, ale zarazem dobre, chyba zacząłem rozumieć dlaczego Grzesiu wolał przebywać z nimi czas. Gdyż może i kłócili się lecz zawsze robili to w taki sposób, że nie było jadu między nimi, a u nas zawsze był o cokolwiek by nie poszło.

-Kolacje jemy i możecie robić co chcecie! Tylko nie oddalajcie się!

-IMPREZE!!! - wydarł się Dorian i o zgrozo wszyscy byli chętni więc szybko zjedli kolację gdy ja jadłem na spokojnie. Dla mnie impreza była momentem w którym mogłem iść spać, ponieważ nie piłem, nie paliłem byłem abstynentem. Wolałem siedzieć z daleka od takich zabaw gdyż po prostu ja często pilnowałem całego towarzystwa w owocowe piątki. Co nie było takie proste, a nas tu było około pięćdziesięciu. Ja odpadam od pilnowania tego ambarasu. Po zjedzeniu kolacji kilka osób pojechało do sklepu po smakołyki i alkohol.

-To na pewno dobry pomysł? - spytałem cicho Rightwilla gdyż obawiałem się o to iż rozniosą cały dom.

-Przyda nam się chwila rozluźnienia. Zajmę się z Kuiem ich pilnowaniem więc możesz robić co chcesz - powiedział i pogłaskał mnie po głowie. Lubiłem gdy to robił tak delikatnie.

-Dobrze - odparłem. W ten sposób impreza się zaczęła, a ja siedziałem na patio słuchając jak puszczają z głośników piosenki. Siedziałem na drewnianym patio i patrzyłem się w niebo. Rzadko bywałem gdzieś dalej niż w pracy, którą była częścią mego życia.

-Nie za samotnie jest ci tutaj sam na sam siedzieć? - usłyszałem głos Carbo, który dosiadł się do mnie i przysunął w moją stronę kubek.

-Nie piję alkoholu - odpowiedziałem od razu.

-Wiem to jest sok limonkowy - odparł i zdziwił mnie tymi słowami. Wziąłem więc od niego kubek i powąchałem go. W sumie pachniało to jak cytrus, dlatego spojrzałem na Carbo zdziwiony.

-Co piłeś?

-Nic w sumie. Nie byłbym w stanie dziś nic z alkoholu się napić wiedząc iż mój brat jest tam na Lordowskim terytorium - odpowiedział z cichym westchnięciem.

-Będzie dobrze - powiedziałem cicho i napiłem się soku. Noc tutaj była chłodniejsza niż w 5city, ale nie była również też tak zimna.

-Yhym - mruknął i przysunął się do mnie tak iż stykaliśmy się ciałami. Chwilę biłem się ze swoimi myślami, ale oparłem głowę o jego ramię, a w dłoniach bawiłem się kubkiem. Po chwili poczułem jak jego głowa opiera się o moją głowę, a serce biło mi niemiłosiernie szybko - Dantuś?

-Hmm? - mruknąłem cicho w odpowiedzi.

-Dlaczego masz te napady? - spytał - Nie powiem, ale wczoraj mocno mnie zmartwiłeś nim. Co by było gdybym nie zdążył?

-Zapewne umarłbym - odpowiedziałem szczerze.

-Dlaczego więc śpisz sam? Przecież to niebezpieczne dla ciebie!

-Nie chce być traktowany jak dziecko - burknąłem i wziąłem łyka soku.

-Martwienie się o ciebie to nie jest traktowanie jak dziecko - oznajmił, a jego dłoń znalazła się na moim biodrze, które zaczął delikatnie głaskać. Moje ciało spięło się, ale dosyć szybko nagle rozluźniło. Nie powiem, ale to było przyjemne uczucie. Oparłem się wygodniej o Carbo i przymknąłem powieki. Jeszcze takiego ukojenia mojej depresji nie było i mimo iż zastanawiałem się, dlaczego tak mężczyzna jest taki kojący. Wziąłem głęboki wdech i wydech czując ciekawy zapach słodkiego perfumu. Nagle poczułem dłoń na moim kubku - Dantuś nie idziemy jeszcze spać - powiedział mężczyzna więc otworzyłem powieki.

-Hm? - mruknąłem zdezorientowany.

-Prawie rozlałeś sok - oznajmił i położył kubek obok mnie.

-Przepraszam po prostu jestem trochę otępiały po lekach.

-Na akcji wyglądało inaczej.

-Byłem pod działaniem adrenaliny to inaczej działa organizm - powiedziałem i uśmiechnąłem się do Carbo, który patrzył na mnie się swoimi brązowymi oczami. Widziałem w jego oczach iskrę i nagle przybliżył się do mnie iż nasze nosy stykały się ze sobą.

-Chodź zaprowadzę cię do pokoju skoro jesteś zmęczony - zaproponował więc zgodziłem się na to bez słów obserwując jego oczy. Pomógł mi się podnieść gdyż nawet nie wiem kiedy moje ciało stało się takie ciężkie. Może miał rację abym poszedł spać. -Dasz radę?

-Powinienem, chociaż nie czuję nóg - stwierdziłem od razu, a on nagle złapał mnie pod kolanami i podniósł jak pannę młodą. Oparłem głowę o pierś Nico i przymknąłem powieki. Poczułem jak kładzie mnie na łóżku i zaskoczyło mnie jak jego ręce zaczęły rozpinać mi koszulkę.

-Spokojnie - mruknął do mojego ucha - ściągnę abyś nie spał w koszuli i spodniach.

-Yhym - mruknąłem i pozwoliłem na to aby mnie rozebrał - zzostaniesz? - spytałem niepewnie gdy przykrył mnie kocem. Nie czułem się w sumie najlepiej, ale miałem nadzieję iż towarzysko białowłosego pomoże mi.

-Dobrze zostanę - powiedział i po chwili poczułem jak kładzie się przy mnie, a następnie przyciąga do swojej klatki piersiowej. Wtuliłem się w niego i szybko odpłynąłem czując ciepło drugiego ciała. - Dobranoc limoneczko.

Obudziłem się przez wpadające do pomieszczenia promyki słońca, które oświetlały moją twarz. Po chwili zrozumiałem, że jestem w ramionach Carbo. Chyba za bardzo pozwoliłem mu się do mnie zbliżyć, ale w sumie nie przeszkadzała mi bliskość jego nagiego ciała. W sumie nie tak bardzo nagiego, ale byliśmy w samych bokserkach. Oparłem głowę o ramię Carbo i przymknąłem ponownie powieki. Nie powiem, ale przyjemnie było w jego ramionach.

-Dzień doberek - usłyszałem przy uchu, a po moim karku przeszły ciarki -wyspałeś się?

-Yhym - mruknąłem cicho i zarumieniłem się chyba przez niego, ponieważ policzki zaczęły mnie piec.

-Nie sądziłem, że tak na ciebie oddziałuje - mruknął i poczułem jego usta przy mojej szyi. Ciężko przełknąłem ślinę nie z tego, że nie chciałem, bo o dziwo chciałem tego, ale zaskakiwało mnie to jak on na mnie działa. Poczułem jego usta na mojej szyi i nie wiem dlaczego obróciłem głowę tak aby miał lepszy dostęp - wstajemy.

-Na dole będzie burdel po imprezie - stwierdziłem do niego.

-No możliwe, ale trzeba sprawdzić czy nic nie zrobili sobie i co najważniejsze zjeść śniadanie aby być silniejszym.

-Po co? Leniwa niedziela w końcu.

-Nie chciałbym aby twój ojciec znowu nas przyłapał wspólnie w łóżku - zaśmiał się cicho.

-Przecież nic nam nie zrobi.

-Tym razem nie mam sensownej wymówki - stwierdził - leniwą niedzielę możemy przeleżeć na podwórku pod cieniami drzew.

-Pasuje mi w sumie - odparłem gdyż lubiłem wsłuchiwać się w ciszę, a na radiu zawsze było pełno hałasu. Cisza była błogosławieństwem. Tak więc przy namowie Carbo wstaliśmy z łóżka jak się okazało byliśmy w jego pokoju. Przeszedłem do swojego i ubrałem się w czyste ciuchy. Dziś bałem się zejść na dół co będzie się działo tam ma dole. Jednak przy Carbo zeszliśmy wspólnie na dół i tak jak się spodziewaliśmy były zgony w postaci śpiochów na ziemi. Jednak nie wyglądał tak źle dół. Na szczęście nie było dużo do sprzątania dlatego skupiliśmy się na śniadaniu dla wszystkich i dosyć brutalnie ich obudziliśmy no, ale powinni coś zjeść i napić się oraz wziąć tabelki przeciwbólowe na kaca. W sumie Pisicela, Frank i Hank nie mieli kaca. Pierwsza dwójka to przez to iż za mało pewnie wypili, a Hank pewnie nie pił dużo w końcu chyba jutro ma do pracy. Po późnym śniadaniu w domu rozległ się dzwonek oznajmiający iż ktoś wjechał na posesję.

-Ktoś zdradzał naszą kryjówkę? - spytał Kui.

-Nie sądzę - odparłem - może to Erwin? - nie wiem skąd w dłoniach moich przyjaciół pojawiły się pistolety, a drzwi frontowe się otworzyły. Przez nie przeszedł Erwin.

-Dzień doberek! Przyszliśmy w odwiedziny!

-Montanha!!! - wszyscy rzucili się na bruneta chowając w grupowym uścisku.

-Co was sprowadza? - spytałem zdziwiony.

-Chciałem upewnić moją rodzinę, że jest ze mną dobrze - odparł i Erwina przytulił Carbo.

-Braciszku!

-Jest dobrze Carbo! - zaśmiał się i uśmiechnął życzliwie do niego. Zaczęło mnie zastanawiać jak Erwin został chłopakiem Grześka i jak się zaczęło to między nimi.

-Erwin możemy porozmawiać w cztery oczy? - zapytałem niepewnie, ponieważ wiedziałem, że jeśli teraz nie spytam się tego to już nie będę miał kiedy i jak.

-Jasne puść mnie pieczara!

-Proszę bardzo! - odsunął się od niego i po chwili wyszliśmy przez drzwi tarasowe na patio.

-O co chodzi Dante?

-Mam niespotykane pytanie i może brzmieć ono głupio, ale jak odnalazłeś w sobie geja?

-Chodzi ci o to jak pokochałem Grzesia? - zaśmiał się - Po prostu zacząłem widzieć iż inaczej patrzymy na siebie, a nasz dotyk był kojący na siebie. Uwielbiałem być w jego ramionach gdyż czułem się bezpiecznie i długo zastanawiałem się czy czuję coś do niego, ale to uświadomili mi moi przyjaciele. Po prostu zbliżyliśmy się do siebie aż w końcu między naszymi pojawiło się to uczucie tylko ja za późno je zauważyłem. Jednak Grzesiu zawsze o mnie dbał bez względu na to jaki byłem i potrafił zrobić dla mnie wszystko, a ja dla niego.

-A jak się upewniłeś w swoich uczuciach? - spytałem, bo naprawdę było to urocze jak Erwin opowiadał to z tyloma emocjami.

-Nasz pierwszy pocałunek powiedział nam o tym iż chcemy tego samego i tak jakoś wyszło, że potem było między nami coraz więcej czułości aż w końcu wyznaliśmy sobie uczucia.

-Chyba rozumiem - mruknąłem cicho i uśmiechnąłem się słabo. Może powinienem spróbować, bo raczej nie wrócę do Poli, a Carbo wysyła mi mylne gęsty, ale co jeśli on sam nie jest pewny.

Czy znajdą w sobie emocje?
Czy Grzesiu i Erwin tak po prostu przyjechali?

2321 słów

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro