Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Skrywa nie jedną tajemnicę

Witam serdecznie wszystkich w maratonowym rozdziale!!!
Jak tam po nocnym?
Jak wyspani?
Ja wczoraj byłam na bezrobociu o boże nienawidzę tych papierologi itp nie lubiem :c
Jednak mam stażyk do którego muszę się zgłosić więc zobaczymy co z tego wyjdzie!
Miłego dzionka wszystkim życzę!

Perspektywa Tilii

Jak zawsze mafia Fenixa przyjechała spóźniona, ale gdy zobaczyłam Matyldę od razu się uśmiechnęłam. Dawno jej nie widziałam gdyż kobieta dużo ostatnim razem chorowała, ale na szczęście wyzdrowiała.

-Tilia patrz na moje oczko w głowie - z auta wysiadła w czerwonej sukience młoda kobieta i córka mej przyjaciółki.

-Felicja jak urosłaś!

-Dzień dobry ciociu - przywitała się ze mną, a ja przytuliłam ją do siebie. Panowie gdzieś zniknęli i mogłam usłyszeć głos swego męża jak woła syna.

-Jak podróż minęła? Trochę musieliście przejechać - stwierdziłam z uśmiechem.

-Kawałek jest drogi - zaśmiała się Matylda - nasi mężczyźni gdzieś znikli.

-Wołał syna chyba - odparłam - możemy zobaczyć gdzie ich wcięło.

-Oczywiście - odparła ma przyjaciółka. Po chwili przeszliśmy w stronę ogrodu gdzie stali nasi chłopcy i mój syn. Felicja chyba niedowierzała w to co widzi, ale nie dziwię się jej. Sama nie uwierzyła bym w to gdybym pierwszy raz zobaczyła go.

-To Grzesiu? - spytała z wymalowanym szokiem na twarzy.

-Tak to mój syn wrócił do domu - potwierdziłam.

-To cud - stwierdziła Matylda.

-Można tak to nazwać - odparłam cicho - Tu jesteście - zwróciłam się do mężczyzn, którzy spojrzeli na nas.

-Pamiętasz Felicję? - zapytał się Gregorego, Duarte.

-Grzesiek? - powiedziała Felicja i wpadła w ramiona mego syna na co on się zaśmiał.

-Fela jak żeś ty się zmieniła! - powiedział i odstawił dziewczynę na trawę. Widać było różnice w ich wzroście, ale chyba nie przeszkadzało im to.

-Czyli pamięta - zaśmiał się Felix, a następnie był toast i oficjalne otwarcie bankietu mimo iż niektórzy nieoficjalnie zaczęli już pić. Słońce mimo ciepła nie dokuczało sobą i było po prostu przyjemnie siedzieć w słońcu. Bankiet był spokojny i każdy bawił się bardzo dobrze. Mój najstarszy syn tańczył na parkiecie i widać było, że uwielbia to robić gdyż kto z nim tańczył dobrze się bawił. Widziałam jak Gregory zaciągnął brata na parkiet więc i on zatracił się w końcu w zabawie gdyż trochę siedział przy stoliku, który mimo ludzi opróżnił się, ponieważ każdy rozszedł się w własną stronę. Jednak kątem oka pilnowałam syna.

-Jak w ogóle to się stało, że przeżył? - spytał Felix.

-Jak widać nie jest straszne mu rozstrzelanie - oznajmił mój mąż.

-Był martwy gdy padł, ale ożył więc staraliśmy pomóc mu jak się da - powiedziałam i spojrzałam na Duarte, który złapał mnie za dłoń.

-Lekarze nie dawali mu szans, ale wybudził się z śpiączki - wyjaśnił brązowowłosy mężczyzna.

-No to ma po tobie, że nie da się złamać - zaśmiał się Felix.

-Cud, że żyje.

-Jak widać przeznaczony był do czegoś innego niż śmierć - powiedziałam i spojrzałam na męża.

-Wasza córka wyrosła na piękną kobietę - zaczął mój mąż i czułam, że coś wykombinował - na dodatek bez męża.

-Do czego dążymy? - spytała żona lidera Fenixa.

-Połączmy nasze mafię poprzez śluby małżeńskie - oznajmił - nasz syn i wasza córka. Widać, że się dogadują nawet po takim czasie rozłąki. To idealny pomysł.

-Nie wiemy czy nasza córka będzie chciała - odezwała się kobieta - to będzie jej decyzja jeśli wasz chłopak zgodzi się również na to.

-Czyli obydwoje muszą się zgodzić! Poinformujemy ich w czasie nocy co wy na to?

-Duarte nie wiem czy Gregi będzie chciał się wiązać z kimkolwiek - odezwałam się. Rozumiałam z jednej strony to iż chciał wnuków i co najważniejsze ustatkowanego chłopaka, który nie ucieknie z byle jakiego powodu. Chciał go zatrzymać na siłę w domu. Problem jest taki iż on nie chciał tu być i raczej nie będzie zadowolony.

-Ma już tyle lat iż powinien już dawno być z kimś - rzekł i wstał z krzesła - Felix porozmawiajmy o czymś między sobą - dodał i przeszli kawałek aby nie przeszkadzać im.

-Nie wiem czy to dobry pomysł - odezwała się rudowłosa.

-Też tak uważam - poparłam ją - Gregory jeszcze nie pogodził się z kilkoma rzeczami i nadal potrzebuje czasu - wyjaśniłam i popatrzyłam za chłopakiem, ale nigdzie nie mogłam go zauważyć.

-Aż tak źle?

-Podupadł na zdrowiu, ale jest coraz lepiej - odpowiedziałam.

-Pewnie te rozstrzelanie bardzo musiało na niego wpłynąć? - powiedziała rudowłosa.

-Tak raczej tak - zauważyłam jak mój syn idzie w naszą stronę i uśmiechnęłam się samoistnie gdyż wydawał się szczęśliwy. Dawno go takiego radosnego nie widziałam. Tak jak sądziłam mój syn porwał mnie do tańca i naprawdę świetnie poprowadził. Nie sądziłam, że aż tak dobrze umie tańczyć. Jednak mój mąż chyba zrobił się zazdrosny i w końcu pociągnął mnie do tańca.

-No i gdzie moja ukochana zniknęła?

-Z naszym synem tańczyłam - odparłam z uśmiechem - przynajmniej on zaproponował mi taniec.

-Chciałem cię zaprosić, ale musiałem omówić coś z Felixem - wyszeptał i pocałował mnie w policzek - wybacz, że czekałaś na mnie. Kocham cię.

-Ja ciebie też - wyszeptałam, a jego usta złączyły się z moimi wargami. Odwzajemniłam pocałunek i przymknęłam powieki. Brakowało mi jego i to bardzo, ale moja mama potrzebowała mojej pomocy. Z uśmiechem na ustach dałam się prowadzić swojemu mężowi. Kochałam go z całego serca i życie przy jego boku było najpewniejszą przygodą mego życia. Zatańczyliśmy do kilku piosenek nim została puszczona jakąś powolna piosenka. Objąłam jego szyję, a on objął mnie w pasie. Cudowne uczucie gdy okazywał mi tyle czułości. Jednak zawsze jest jakiś haczyk. Tym haczykiem było gdy zawołał syna, który przyszedł w towarzystwie Felicji. Tak więc mój syn dowiedział się o zaręczynach. W jego oczach widziałam strach i ukryte niezadowolenie. Jednak gdy ojciec powiedział mu, że ma się ożenić. Wkurzył się i odszedł od nas, a raczej uciekł.

-Nosz kurwa - warknął Duarte.

-No nic może się jeszcze przekonają do siebie - stwierdził Felix i wraz z żoną i córką poszli do stolika.

-Duarte on nie jest jeszcze w stanie - powiedziałam cicho - porozmawiam z nim tylko nie rób mu krzywdy - pogłaskałam jego policzek i podniosłam się aby go pocałować, ale musiał się troszkę zniżyć abym mogła złączyć nasze usta razem.

-Wkurwia mnie to, że ma rację nie mam prawa mu już dyktować z kim ma się ożenić - westchnął i przytulił mnie - za bardzo nasze prawo przeciwstawia przeciwko mnie.

-Daj mu szansę - mruknęłam i wysunęłam się z jego ciepłych ramion - jest jeszcze pogubiony, ale jeśli nie chce to może ma jakiś powód!

-Powodem jest to aby mi uprzykrzyć życie i utrudnić wszystko!

-Porozmawiam z nim - powiedziałam i ruszyłam w stronę w którą uciekł mój syn. Martwiłam się o niego, ale gdy zobaczyłam go siedzącego na trawie i płaczącego, zrobiło mi się naprawdę przykro widzący go w takim stanie. Niewiele myśląc usiadłam na kolanach i wtuliłam go w siebie. Chłopak wydawał się taki kruchy gdy nie radził sobie z emocjami. Nie rozumiałam dlaczego mówi, że nie może, bo to bez sensu było. Jednak starałam się go wesprzeć w jakiś sposób, ale wiedziałam, że póki nie wyrzuci z siebie tego co go męczy to nie będę w stanie mu pomóc. Westchnąłam cicho gdy rozmowa nie szła zbyt dobrze.

-Chodź przejdziemy się - oznajmiłam i podniosłam się na równe nogi. Wstał za mną więc ruszyłam przed siebie.

-Mamo - powiedział cicho więc spojrzałam na niego z zaciekawieniem.

-Tak synu?

-Jja - wziął wdech i spuścił wzrok  - nie mogę wyjść za Felicję, ponieważ w moim sercu już ktoś jest - nie mogłam uwierzyć w to co słyszałam. Mój syn miał partnerkę, którą kochał. Teraz zrozumiałam dlaczego tak bardzo był gotowy zaryzykować wszystko. By po prostu chronić swoją połówkę. Jednak gdy wyznał mi, że jest z mężczyzną to nie mogłem uwierzyć.

-Mężczyzna? - spytałam po chwili ciszy, a mój syn odpowiedział mi niepewnie kiwnięciem głowy lecz w jego oczach widziałam strach oraz obawę. Bał się tego, że nie zaakceptuje tego.

-Jestem biseksualny - wyznał po chwili i widziałam po nim, że ciężko mu jest mówić o swojej orientacji.

-Czyli twoją miłością jest mężczyzna? - zapytałam dla pewności, a on zaczął mówić o tym co siedzi mu na sercu. Dopiero teraz zauważyłam jego zakochany tęskny wzrok, który kierował ku niebu. Widać było, że bardzo kocha Erwina i nie chciał mówić o tym i tamtym. Bał się, że każda informacja sprawdzi cierpienie dla chłopaka i nie tylko. Mokotów to wyjaśniało jego takie zachowanie i upartość wobec tego aby zdradzić informacje. Serce mi się krajało widząc go w takim stanie.

-Nie masz czego się wstydzić Gregory - powiedziałam cicho aby go wesprzeć - miłość nie wybiera i jeśli preferujesz mężczyzn to nic złego - delikatnie podniosłam się aby być troszkę wyższa w swoich butach i pogłaskałam go po policzku - najważniejsze jest aby być szczęśliwym. Nie mogę wyobraźić sobie jaką wielką krzywdę wam wyrządził ojciec rozdzielając was - nie spodziewałam się jednak takich słów ze strony syna, który rozpłakał się więc opatuliłam go swoimi ramionami w których się schował.

Cierpiał i to mocno, ale teraz widziałam czego to była wina. Ból rozrywający jego serce było spowodowane miłością do mężczyzny, który był zagrożeniem dla Duarte, a wyzwoleniem dla Gregorego. Mój syn umierał z tęsknoty do chłopaka, który musiał mocno ucierpieć psychicznie wiedząc rozstrzelanie Grzesia. Cierpieli przez chęć władzy mego męża. Jeśli pozwoliła bym mu wrócić do jego miłości to by tylko ich naraził. Mokotów to odwieczny wróg i zawsze tak zostanie. Tak bardzo było mi przykro, bo mój syn nie tylko musiał porzucić to co znał, pracę, przyjaciół oraz życie i na dodatek osobę, którą darzył czymś więcej niż tylko przyjaźń. Również musi tak dużo ryzykować tutaj i im dłużej tu będzie tym ciężej będzie mu wybrać to kogo chronić powinien, gdzie przynależeć powinien. Zrobiliśmy mu potężną krzywdę i żałuję naprawdę żałuję, bo mojego kochanego syna czeka samotność i cierpienie. Ojciec nie da mu być sobą i nie pozwoli mu na miłość do mężczyzny. Tu musiałam przyznać rację Gregoremu. Jego ojciec nienawidził odmienności w rodzinie i każdy miał być tak jak on chciał. Po godzinie Gregory uspokoił się w moich ramionach. Chłopak był wyniszczony i widziałam to, ale nie sądziłam, że aż tak jest pozbawiony chęci do egzystowania. Pocałowałam go w czółko, a on odsunął się ode mnie.

-Chodź przejdziemy się.

-Nie mam ochoty.

-To chcesz wrócić na bankiet? Dobrze wiesz, że jako solenizant nie powinieneś pierwszy odpaść - powiedziałam, a on westchnął.

-Przejdźmy się - odpowiedział cicho i ruszył przed siebie. Nie mogłam pozwolić mu się teraz zamknąć gdy się otworzył przede mną. Zrobi sobie więcej krzywdy w ten sposób.

-Gregi wiesz, że twój ojciec też początkowo nie widział się w mafii? - powiedziałam gdy szliśmy w stronę pól pszenicy.

-Na prawdę? - spojrzał na mnie zdziwiony.

-Tak wiesz on początkowo też nie przeszedł swojej inicjacji na osiemnaste urodziny - uśmiechnęłam się do niego aby miał lżej na duszy iż nie jest sam z tym.

-Nie? To dlaczego tak ode mnie tego wymagał? - spytał, a w jego oczach widziałam niezrozumienie.

-Nie chciał aby powtórzyło się z tobą dlatego od ciebie tyle wymagał. Jednak nie wiedział w tobie tego co ja. Jesteś zbyt dobry i łaskawy aby być kimś złym - wyjaśniłam - teraz ubierasz tylko maski, które cię niszczą od środka, bo tłumisz w sobie ból, ból rozstania i samotności oraz tego, że nie chcesz być mafiozą. Ranisz się synu.

-Nie mam wyboru mamo i dobrze o tym wiesz. Ojciec pragnie coraz więcej i więcej. Dziadek mieszkał na 5city. W każdej chwili może zadecydować o tym aby tam wyruszyć i zdobyć kolejne miasto. Póki robię to co każe wszyscy są bezpieczni.

-Jednak robisz coś na przekór swoim ideą i zmuszasz się do tego.

-Nienawidzę się - wyszeptał - nienawidzę tego, że jestem za słaby, że nie potrafię sobie poradzić, że rozłąka z Erwinem tak boli, bo pokłóciliśmy się i w negatywnych emocjach rozeszliśmy. Zostawiłem go i powiedziałem tak wiele złych rzeczy aby Marco go nie zabił żeby był tylko bezpieczny. Tyle krzywdy każdemu wyrządziłem! Ja nie powinienem żyć... Nie po tym co zrobiłem swoim przyjaciołom i rodzinie. Nawet wam przez to iż zniknąłem bez słowa. Ja po prostu czasami żałuję, że w ogóle się urodziłem iż uciekłem. Tak bardzo cię przepraszam mamo.

-Synu nic nie jest twoją winą - wyrzucał z siebie wszystkie myśli wszystko co sądzi, co czuje, ale im dłużej to słuchałam tym bardziej czułam, że mój syn jest na skraju i nie może tak dłużej być.

-Jest, bo przeze mnie on cierpi i ja cierpię oraz moi przyjaciele! Zrobiłem tak wiele błędów... - przerwałam mu.

-Gdyby nie one nie poznał byś ich. Byłbyś tutaj i co? Zapewne poślubił byś Felicję i przejął władzę. Jednak w głębi sobie dalej czuł byś do siebie nienawiść, bo nie spróbowałeś niczego innego w życiu! - wzięłam głęboki wdech - Gregory to było ci pisane nawet jeśli nie chciałeś tego to jednak nadal było ci pisane. Podążyłeś taką, a nie inną ścieżką. Nauczyłeś się tak wiele rzeczy i stałeś się prawdziwym mężczyzną, którego nie da się przestraszyć byle czym. Jeśli przeżyłeś to świat ma według ciebie jeszcze plany i musisz po prostu dać im dojść do skutku.

-Nie widzę sensu mamo - rzekł - jedynie widzę mrok w przyszłości nic więcej. Nie widzę jej albo po prostu jest pustką, miejscem gdzie nie ma prawa bytu moje życie. Chciałbym widzieć to co ty mamo, ale nie jestem tobą i to się nie zmieni - westchnął ciężko.

Tej nocy poznałam skrywaną prawdę przez mojego pierworodnego, który tak jak się obawiałam nie pasował tutaj. Nie potrafił się dopasować przez to cierpiał i nie mógł znaleźć dla siebie miejsca w domu gdyż był sercem gdzie indziej. Pragnął miłości i szczęścia mimo, że nie dla siebie, a dla wszystkich otaczających go ludzi. Był zbyt dobry na bycie kimś złym. Wróciliśmy na bankiet. Mój syn ubrał na siebie niewidzialną maskę uśmiechu, ale ja widziałam to iż ten uśmiech nie jest prawdziwy. Wróciłam do mojego męża, który pił alkohol z znajomymi z branży.

-I jak? - zapytał się mnie.

-Nie wyjdzie za nikogo kogo przedstawisz mu i popieram jego - oznajmiłam - nasz syn sam musi kogoś znaleźć, a nie że ty wybierzesz za kogoś. W końcu my wybraliśmy wspólnie siebie nawzajem więc pozwól i mu.

-Dobrze niech będzie, ale tylko dlatego, że ty to mówisz - pocałował mnie w policzek, ale spojrzałam w stronę Gregorego. Udawał kogoś kim nie jest aby tylko zadowolić ojca, żeby ten nie zrobił krzywdy jego przyjaciołom. 

Czy Tilia utrzyma w tajemnicy prawdę?
Czy Gregory poradzi sobie z emocjami czy skrzywdzi się bardziej?

2260 słów

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro