Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Problematyczna sprawa

Witam wszystkich serdecznie!!!
Co tam u was?
Przegłosowaliście by dodatkowe nocne rozdziały pojawiały się w owocowe piątki o 21 więc prawdopodobnie w tym tygodniu bądź kolejnym będziemy ruszać z tym!
Jakieś plany na dziś?
Już jutro kolejny rozdział z HSW
Życzę wszystkim miłego dzionka ❤️

Perspektywa Grzesia

Od momentu gdy wróciliśmy późno po imprezie na plaży ojciec był mocno wkurzony nie tylko na mnie, ale na całą grupę łącznie z Marco. Siedzieliśmy w tym salonie chyba przez godzinę słuchając tego jak to było nieodpowiedzialne i głupie, a że ja jako jedyna trzeźwa osoba wraz z Jasonem słuchaliśmy tego potoku słów gdy reszta wydawała się mieć wywalone. Erwin to nawet zasnął oparty o moje ramię nie robiąc sobie nic z tego iż ojciec właśnie nas wszystkich opierdala za nie poinformowanie go o tym i przybycie stanowczo za późno. Mama natomiast opierała się o framugę do kuchni popijając herbatę. Na szczęście to było tydzień temu, ale nadal gdzieś z tyłu głowy miałem wrażenie iż po prostu martwił się i rozumiałem to poniekąd. Podniosłem się z łóżka i przetarłem twarz dłonią. Byłem padnięty gdyż ojciec wymagał abym wraz z nim ogarniał papiery żebym nauczył się co do czego. Czułem jak mam coraz mniej czasu aby załatwić swoją wolność gdyż ojciec stara się wymagać ode mnie coraz więcej. Nawet już do krów mi nie wolno się zbliżać gdyż to zajęcie Tonego, ale ja też lubię pracować ze zwierzakami. Wziąłem głęboki wdech i wydech rozciągając za stałe kości przez długie siedzenie. Spojrzałem na siwowłosego, który spał w moim łóżku tak uroczo. Znów spaliśmy ze sobą choć trzy dni w sumie cztery dni samotnego spania nie było wygodne. Jak organizm szybko może przyzwyczaić się do czyjegoś ciała to jest zadziwiające i cudowne.

Nie wiem jak mogłem wytrzymać bez niego samotnie te dwa miesiące, ale kochałem gdy jego plecy tak bardzo pragnęły czuć moje ciepło więc napierał na mnie nimi aż nie znalazł odpowiedniej pozycji idealnej do spania. Z uśmiechem na ustach widziałem jak jego usta są otwarte i oddycha przez nie. Miałem taką ochotę je pocałować, ale wolałem go nie budzić jeszcze. Czytał do późna książkę o mafijnych miłościach i na co może pozwolić sobie przyszły lider mafii. Chciałabym to przeczytać, ale nie byłem w stanie, a teraz nawet nie mam ochoty aby zerkać do tej książki. Nie pamiętam jej oprócz działu gdzie Lider swemu synowi może wybrać partnerkę do trzydziestego roku życia.
Potem nie może ingerować w sprawy sercowe swego potomka. Też jest absurdalny podpunkt iż kobieta nie może być liderem, ponieważ nie jest wystarczająco dobra by objąć tak ciężką rolę na swoje barki. Więc jakbym był kobietą to od razu gdy urodził się Marco prawo najstarszego dziecka nie działa w tym przypadku gdyż córka lidera nie może być głową rodziny. Chyba, że musi być to wtedy idzie za mąż za osobę, która wzmocni sobą mafię i przyjmie na siebie nazwisko damy. Jednak od pokoleń Montanhą rodził się syn nigdy córka, a jeśli tak było to drugie dziecko. Niestety kobiety w drzewie genealogicznym nie miały nigdy łatwo.

Wyciągnąłem z szafy świeże ciuchy do ubrania i zacząłem się w nie ubierać bardzo niechętnie, ale musiałem niestety jak chciałem coś załatwić z Marco, który prosił mnie o poradę. Tak więc ubrany w czarne dżinsowe spodnie oraz białą koszulę zauważyłem iż wróciłem powoli do swojej wagi gdyż nie było widać mi tak kości. Gdy tylko mogłem robiłem ćwiczenia aby nie spaść z formy. W sumie najbardziej chyba uwielbiałem pompki z Erwinem na moich plecach gdy jego dłoń tak przyjemnie jeździła po moim karku oraz barkach. Poprawiłem kołnierz i podszedłem do łóżka, a następnie schyliłem się nad Erwisiem delikatnie całując go w czółko.

-Śpij kochanie jeszcze - mruknąłem do niego i poprawiłem na nim jego szary kocyk. Mama widziała go już kilka razy, ale zastanawiało mnie, dlaczego jeszcze nie skomentowała tego. Może czeka na odpowiednią chwilę. Urodziny ojca nie były świętowane więc pewnie jakaś większa huczna impreza się szykuje z tego powodu. W końcu 59 urodziny to już kawał czasu biorąc pod uwagę iż włada całym miastem od przeszła trzydziestu siedmiu lat. Wyszedłem z pokoju bardzo powoli i po cichu aby nie obudzić mojego diabełka. Dziś był spokojniejszy dzień dla wszystkich i można dłużej odpocząć w łóżkach. Jednak nie dla mnie i Marco.

-Dzięki, że chcesz mi pomóc - powiedział stojąc przy schodach więc podszedłem do niego i zeszliśmy wspólnie.

-Od tego jest starszy brat co nie? - poklepałem go po plecach i skierowaliśmy się do głównego wyjścia z domu. Mój brat wziął swoje kluczyki do samochodu, które było białe z czarnymi detalami. W sumie podobny był do bufalki ojca jednak może to był jakiś młodszy rocznik. Wsiadłem na miejsce pasażera i spojrzałem na brata zapinając pas bezpieczeństwa. - To co chcesz dla niej kupić?

-No właśnie nie wiem co będzie odpowiednie na pierwszą randkę - mruknął cicho wyjeżdżając z terenu Lordów.

-No taka pierwsza to to nie będzie - stwierdziłem - ja zwykle Erwinowi dawałem małe rzeczy bądź coś co mu się podobało, ale jawnie tego nie mówił.

-Nie wiem czekoladki się roztopią, a kwiaty już jej dawałem - oznajmił jadąc w stronę miasta.

-Może jakiś wisiorek? - spytałem - Nie widziałem na jej szyi żadnej ozdoby.

-To jest dobry pomysł! - na ustach mego brata pojawił się szeroki uśmiech. Tak więc pojechaliśmy do jubilera gdzie wybraliśmy wspólnie coś dla Mileny. Przy okazji popatrzyłem na biżuterię na dłonie z zainteresowaniem zastanawiając się który powinien być najlepszy. Jednak nie wybrałem jeszcze niczego konkretnego. Doradziłem bratu co najlepiej wziąć i jak to zrobić mimo iż nie byłem jakiś ekspertem to jednak coś umiałem. W sumie miałem dobry gust więc w większości przypadków to wystarczało.

-Bracie?

-Tak Grzesiek? - zerknął na mnie gdyż szliśmy do auta, które było zaparkowane kawałek dalej.

-Czy chciałbyś zostać Liderem?

-W sensie?

-Herdeiro - odparłem, a on zmrużył powieki.

-Przecież ty nim jesteś.

-Dobrze wiesz, że tego nie chcę, ale też nie chcę zawalać na ciebie czegoś co ty nie chcesz - odpowiedziałem i spojrzałem w niebo.

-Od zawsze w sumie ci zazdrościłem tej roli i gdy zniknąłeś myślałem, że to idealna okazja aby przypodobać się ojcu, ale... - westchnął ciężko.

-Nie jesteś pierwszym synem więc nie traktował cię poważnie - do powiedziałem za niego, a on kiwnął potwierdzająco głową.

-Zawsze patrzył na to iż ty masz być następcą w końcu po to się urodziłeś, a ja byłem dodatkiem.

-Nie waż mi się myśleć w ten sposób! - warknąłem i przyciągnąłem go do siebie - Nigdy nie byłeś dodatkiem tylko moim bratem! 

-Co planujesz - odsunął się ode mnie wysuwając z mojego uścisku.

-Uwolnić się, ale nie mam niczego co mogło by mi to pomóc. Czy prawo mafijne Lordów ma Aldero?

-Tak u siebie w domku ma wraz z niektórymi książkami praw, które były w bibliotece, ale nie do końca tam mogły być. Więc są u niego.

-Da się tam wejść tak po prostu? Czy nie za bardzo?

-Możesz iść w odwiedziny jeśli tego oczekujesz, ale czy znajdziesz coś w prawach nie wiem. Tam są w końcu tylko skrótowo, a rozszerzenia masz osobno.

-Wiem Marco wiem, ale czuję, że coś pomijam i może, dlatego nie mogę znaleźć, bo jest to w głównej księdze? - przeczesałem włosy nerwowo do tyłu.

-Szukasz sam na własną rękę, tego? - zapytał zdziwiony tym co robię.

-Oczywiście, że nie pomaga mocno w tym Chack, ale jego prawa są inne od naszych. Jednak szukamy jakiegoś powiązania bądź małego druczku.

-Szukacie w dwóch innych prawach? Jeśli masz się uwolnić to powinieneś skupić się na naszym.

-Wszystkie prawa są poniekąd połączone ze sobą. Jeśli znajdziemy jakiś uszczerbek bądź luke - westchnąłem ciężko w sumie nie wiedziałem co mówię. Rozumiałem prawa, ale to było zbyt ciężkie do zrozumienia nawet dla mnie.

-Nie wiesz czego szukasz?

-Nie do końca jestem świadomy - odparłem - Chack wie co tak naprawdę mam szukać i poniekąd wiem co mam znaleźć, ale nie jestem pewny.

-Moge pomóc jeśli chcesz - zaproponował na co się uśmiechnąłem do niego.

-Dziękuję, ale ty zajmij się swoimi sprawami sercowymi, a jak mi się uda to ty będziesz Herdeiro.

-Mam nadzieję, że uda ci się, bo chce abyś był szczęśliwy jako policjant - słowa brata mnie ucieszyły iż nie patrzy na władze, a tylko aby każdy był szczęśliwy. Będzie dobrym liderem i będzie mógł zapewnić przedłużenie krwi Montanhy, bo ja nie będę w stanie. Jednak nie interesowało mnie to tak bardzo teraz. Przyjechaliśmy do domu około siódmej i widziałem siedzącego na schodach Erwina w towarzystwie Johna. Wyglądało na to, że rozmawiaj ze sobą o czymś. Może byłbym zazdrosny o niego, ale jakoś nie jestem gdyż wiem iż John preferuje kobiety. Brat zaparkował samochód obok garażu gdyż nie opłacało mu się go chować. Wysiadłem z wozu i zamknąłem drzwi za sobą delikatnie, od razu kierując się w stronę Erwina.

-Monte! - uśmiechnął się szeroko do mnie - Gdzie byliście? Wasza mama się zaczęła martwić!

-Pojechaliśmy się przejechać i porozmawiać o czymś - oznajmiłem gdy wstał, a ja pocałowałem go w czółko na dzień dobry.

-Rozumiem! Śniadanie czeka na was w kuchni!

-A co jest Erwin? - zapytał Marco.

-Kanapki - uśmiechnął się radośnie i pocałował mnie w policzek.

-No dobra zjemy i może pójdziemy gdzieś na spacer? - zaproponowałem i weszliśmy przez drzwi.

-To ja lecę do brata pomóc! - odezwał się John.

-Do później John! - uśmiechnąłem się do mężczyzny, który tylko mi kiwnął głową i poszedł znikając mi z oczu.
Na spokojnie weszliśmy do kuchni i na stole widzieliśmy kanapki zostawione na talerzu. Nie powiem, ale byłem głodny więc usiadłem przy stole oraz mój brat też zrobił to samo co ja. Zabraliśmy się do jedzenia, a Erwin usiadł obok mnie opierając się o moje ramię. Delikatnie objąłem go ramieniem i głaskałem po biodrze.

-To gdzie byliście?

-To sprawy braci - oznajmił za mnie brat na co się cicho zaśmiałem, ale i tak Erwinowi później powiem lecz nie w domu. Ojciec mógł mieć uszy, a Marco chciał aby to zostało narazie bez informowania go. Nie było to takie pewne, ale wolał brat zostawić to tajemnicy, dlatego też jej dotrzymam.

-Ja chce wiedzieć!

-Później ci powiem kochanie - mruknąłem do jego ucha - bądź cierpliwy.

-No dobrze - westchnął patrząc się na mnie gdy pochłaniałem kanapki.

-Gdzie mama w ogóle? - zapytałem się go, a on zmrużył powieki zastanawiając się więc zapewne wiedział jednak nie zapamiętał tego.

-Do kogoś na z poszła aby coś sprawdzić. Nie pamiętam nie wychwyciłem tego - podrapał się po karku i po chwili oprzytomniałem.

-Zapewne do pani Zofii poszła - rzekł brat i zgodziłem się z nim, bo miałoby to sens. Kobiecie zbliżał się termin porodu więc mama pilnowała aby było dobrze. Gdy nagle sobie coś przypomniałem skoro widział się z mamą to i nim.

-Byłeś sam na sam z moimi rodzicami?! - spojrzałem na niego przestraszony gdyż ojciec mógł mu coś zrobić.

-Tak twój ojciec był niezbyt zadowolony, że was nie ma i nie wiemy gdzie jesteście, ale mimo tego nie był jakoś bardzo uciążliwy. Może przez waszą mamę - uśmiechnął się, a ja odwzajemniłem ten uśmiech gdyż mama kontrolowała sytuację jak widać.

-Całe szczęście - mruknąłem - myślałem iż poczekasz na mnie, a sam zrobiłeś samowolkę - dodałem niezbyt zadowolony z tego, ale mogłem to przewidzieć iż zrobi co chce.

-Nie jestem bezbronny Grzesiu umiem się bronić.

-Gdzie w takim razie jest ojciec? - spytał Marco i w sumie też mnie to też zaczęło zastanawiać.

-No nareszcie jesteście! - o wilku mowa, który przeszedł przez drzwi i nie był zadowolony, a jak zobaczył jak trzymam Erwina bardziej mu się to nie spodobało gdyż zauważyłem ten błysk w jego oku.

-Co chciałeś tato? - spytał Marco i uśmiechnął się do starszego mężczyzny.

-Chciałem was na chwilę do porozmawiania, ale no nie było was więc Leon ogarnął to za was.

-Wybacz, ale musieliśmy coś załatwić - uświadomiłem mu, a on prychnął przewracając oczami.

-Macie informować mnie jak gdzieś wybywacie! Ile razy mam to wam mówić?

-Nikt nie zagraża Lordom od lat to czego mamy się bać? - zapytał Marco i musiałem mu przyznać rację. Nie było szans o to aby ktoś mógł nam zagrozić tym bardziej nikt z Mokotowa gdyż nie powiem wiedziałem co robili i nie byli żadnym zagrożeniem gdyż Erwinka miałem przy sobie.

-Wszystkiego co nie związane z naszym miastem - odparł mężczyzna patrząc się na Erwina.

-Wypraszam sobie mieszkałem tutaj kawałek czasu i należę do tego miasta! - burknął i pokręcił głową na boki.

-Według mnie nie należysz - rzekł i ruszył do wyjścia z kuchni - macie mnie informować jak gdzieś macie zamiar dziś się wybrać!

-Dobrze tato! - odparł mój brat.

-Gregory?

-Zrozumiałem...tato - mruknąłem w jego stronę, a on zadowolony opuścił kuchnie. Spojrzałem na Erwina i zamknąłem na chwilę oczy aby spotkać się z tymi jego złotymi tęczówkami.

-Co teraz będziemy robić?

-My idziemy do Aldero - oznajmiłem mu na co zmrużył powieki nie rozumiejąc co chyba do niego mówię.

-Kogo?

-Idziemy do radnego Erwin, on ma zbiór praw, które może potrzebujemy - wytłumaczyłem i pocałowałem go w czółko - im szybciej pójdziemy i załatwimy to może będziemy wiedzieć co dalej chyba, że nie ma szans na ratunek. To wtedy nie wiem co będzie dalej, ale jeśli nie pokojowo to będzie trzeba zrobić to siłowo. Tylko nie chce aby tak to się działo, bo wojny nie chciałem gdyż nienawiść nigdy nie była rozwiązaniem jak i agresja wobec tych co są mi bliscy. Mam jednak nadzieję, że życie będzie lepsze i będzie mi sprzyjał los. Wstałem z krzesła, złapałem Erwina pod pachami i podniosłem z niego zadowolony. Gdy usłyszałem jego śmiech uśmiech sam wszedł mi na usta.

Czy znajdą odpowiedź?
Czy Duarte będzie kombinował?

2146 słów

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro