Prawa mafii
Witam wszystkich serdecznie w czwartkowym rozdziale!
Jak tam u was! Jakieś plany na dziś?
Czy tylko u mnie jest zmiana wyglądu komentarzy i wygląda to katastroficznie według mnie i te zmiany są na gorsze, bo kompletnie nie da się zrobić entera :c
Ale że 120 rozdział już?
Miłego dnionka życzę wszystkim
Zrobiłem z nim piruet wokół swojej osi i postawiłem go na ziemi, ale on wtulił się we mnie. Byłem szczęśliwy mogąc mieć go przy sobie i chyba mój brat w końcu zaczął rozumieć, dlaczego tak uparcie walczyłem o swoje. W końcu on też jest zakochany jednak w domu stara się tego nie pokazywać dla bezpieczeństwa Mileny.
-Jak coś to wiesz gdzie nas szukać bracie. Może wpadniemy do pani Zofii pomóc w czymś jej - uśmiechnąłem się i pocałowałem Erwina w czółko.
-Jasne jak coś będę się kręcić gdzieś po terenie - oznajmił wstając od stołu i biorąc pusty talerz po kanapkach.
-Okey - mruknąłem i zacząłem ciągnąć za sobą Erwina do wyjścia.
-Umiem chodzić! - krzyknął śmiejąc się, a ja tylko uśmiechnąłem się do niego wychodząc z kuchni na taras. Postawiłem go na nim i przeczesałem jego włosy.
-Erwin, Aldero to główny radny jeśli podpadniesz mu bądź spowodujesz iż coś mu się nie spodoba nie poprze mnie nawet jeśli będę miał twarde dowody.
-Mam zachowywać się jak ideał?
-Nie wymagam od ciebie tego diabełku - wsunąłem swą dłoń w jego, splatając nasze palce razem.
-To co w takim razie wymagasz? - spytał mrużąc powieki.
-Chce abyś po prostu nie był wulgarny i z szacunkiem do niego się zwracał.
-Ma aż takie ego iż trzeba je nakarmić? - prychnął gdy prowadziłem nas w stronę domków.
-Po prostu wie iż jest ważny nawet jeśli to Morte sprawuje władzę to jak ktoś powoła radę to rada decyduje, a wtedy lider mafii musi zatwierdzić decyzję.
-Co jeśli nie zatwierdzi? - spytał delikatnie ściskając moją dłoń.
-Wtedy rada ma prawo kazać mu wykonać pewną rzecz.
-Czy twój ojciec nie chciał abyś poszedł na rozstrzelanie? - nie zdziwiło mnie te pytanie z jego ust w końcu musiał kiedyś je zadać.
-Bardzo nie chciał jednak rada postanowiła, że jak nie zmienię zdania do wieczora to zostanę stracony gdy słońce będzie chyliło się ku zachodowi.
-Nnie zmieniłeś i jak to potem wyglądało? - zerknąłem na niego, a w jego oczach zobaczyłem strach i zmartwienie.
-Tortury aby wyciągnąć informacje i ściana śmierci.
-Gdzie ona jest? - zapytał, a ja wskazałem palcem w stronę domu. - Nie rozumiem.
-Ściana śmieci to jest garaż - oznajmiłem - a raczej stary garaż co z niego zostało niedaleko nowego co wybudowali.
-Monte - mruknął cicho.
-Tak diabełku? - spytałem się go i spojrzałem ponownie.
-Czy śmierć boli?
-Skąd takie pytanie w twojej głowie?
-Bo tyle razy byłeś tak blisko i ocierałeś się o nią tyle razy. Czy to boli?
-Gdy umierasz nie czujesz niczego - powiedziałem cicho spuszczając głowę w dół - nie czujesz radości ani bólu czy miłości jest to pustka. Dobra pustka, ale zarazem zła gdy wiesz, że masz dla kogo żyć - wziąłem głęboki wdech i wydech. Nie lubiłem wspominać tego uczucia gdyż to było takie nieludzkie, a zarazem normalne. Jednak ja zbyt często znajdowałem się w sytuacjach gdzie byłem o krok poddania się i przejścia na drugi świat. Jednak gdzieś w głębi siebie zawsze coś bądź ktoś był co mówił mi abym walczył iż to nie jest jeszcze mój czas, że nie mogę się poddać. Wy walcze swoje szczęście do końca choćbym musiał poświęcić wiele czasu oraz cierpliwości, ale nie poddam się, bo Montanha nigdy się nie poddaje.
-Czyli beznadziejne jest umierać? - zaśmiał się i pociągnął mnie delikatnie za dłoń.
-Tak - potwierdziłem i prowadziłem nas do altany aby przejść obok niej w dalszą ścieżkę poradzącą do domków jednorodzinnych.
-Do którego idziemy? - zapytał gdyż przed nami powoli pokazywały się domki o różnych kolorach.
-Do ostatniego brązowego jeśli się nie mylę. Tak powinien być Aldero wraz z tym czego poszukujemy.
-Czy to dobrze, że się wypraszamy? - widać iż się martwił tym czy dobrze robimy.
-Nie ma zakazu aby przychodzić do wszystkich - oznajmiłem i zerkałem na Erwina - jestem Herdeiro ja mam prawo wszystko.
-Naprawdę? - mruknął zdziwiony, a idąc przez małe osiedle domków widziałem ludzi, którzy patrzyli się na nas zainteresowaniem. Każdy wiedział iż wśród nas jest ktoś obcy, ale nie wszyscy widzieli go. Więc był ciekawą osobą dla Lordowskich ludzi, ponieważ odważył się zrobić coś co nikt inny nie był w stanie wykonać przez kilkanaście lat.
-Grzesiu! - podbiegła do mnie Kate, której trochę czasu nie widziałem. Puściłem Erwina dłoń i podniosłem małą blondynkę na swoje ręce.
-Jak tam u ciebie Kate? - pogłaskałem ją po plecach.
-Ciocia Vida jest u nas - pokazała swoje białe ząbki.
-Wiem wiem o tym mały potworku - odwzajemniłem jej uśmiech gdy jej małe dłonie objęły mnie wokół szyi. - Dlaczego nie bawisz się z dzieciakami?
-Mama prosiła abym została w domu.
-To dlaczego jesteś tutaj? - podniosłem zdziwiony brwi i patrzyłem się w jej niebieskie oczy.
-Wymknęłam się!! - pisnęła radośnie, a ja pokręciłem głową na boki.
-Wracaj do domu. Mama cię pewnie potrzebuje i powiedz cioci iż jesteśmy.
-Jesteście? - mruknęła gdy odłożyłem ją na ziemię - A pan to kto?
-To jest Erwin - przedstawiłem go jej, a ona uśmiechnęła się zakładając ręce z tyłu pleców.
-Dzień dobry prze pana - uśmiechnęła się do Erwinka bujając się delikatnie do przodu i do tyłu.
-Cześć - mruknął do dziewczynki.
-Kate dom Aldero jest tam gdzie zawsze? - spytałem się jej gdyż wiedziałem iż z pewnością będzie pamiętać.
-Tak Grzesiu! - uśmiechnęła się do mnie i pobiegła w stronę domu.
-Kto to? - zapytał patrząc się na mnie, a ja złapałem go za dłoń ciągnąć go do domu radnego.
-To Kate córka Zofii - wytłumaczyłem mu i powoli zbliżaliśmy się do brązowego domku.
-Dużo mi to nie mówi - odparł i nie dziwiłem się gdyż nie znał kobiety ani tutejszych mieszkańców. Nie przedstawiłem go ani nie wyjaśniłem wszystkiego.
-Wiem... - Nie wiem, dlaczego może przez to iż było to stanowczo za dużo dla mnie i zbyt wiele naraz się działo. Jednak jeśli będzie jakiś większy huczny bankiet to wtedy oficjalnie zostanie przedstawiony innym. Mam nadzieję, że do tego czasu damy radę mnie uwolnić. - To tutaj - mruknąłem i zapukałem do drzwi puszczając dłoń Erwina.
-Herdeiro - mruknął starszy mężczyzna gdy otworzył drzwi i widocznie był zaskoczony iż przyszedłem do niego w odwiedziny i to nie sam.
-Witam panie Aldero możemy się wprosić na herbatkę? - zapytałem, a on uśmiechnął się słabo jednak otworzył szerzej drzwi.
-Więc ty jesteś młodym liderem Mokotowa?
-Tak to ja - powiedział cicho i poszedł za mną do saloniku, który był pełen książek. Pierwszy raz byłem w sumie w domu radnego i nie widziałem większość książek, które widziałem.
-Co was sprowadza? - spytał idąc do kuchni połączonej z salonem oraz przedpokojem.
-Chciałbym zobaczyć główną księgę naszych praw - powiedziałem prosto z mostu.
-Jaką wam herbatę zrobić? - spytał mężczyzna i zerknął na nas. Erwin usiadł na skórzanym fotelu zakładając nogę na nogę.
-Obojętne panie radny - odpowiedziałem i palcami sunąłem po okładkach książek.
-Wstarczy Aldero - odparł - znam twego ojca bardzo dobrze, a ciebie jeszcze bardziej, a raczej tak myślę.
-Wiem - odpowiedziałem i nie minęła chwila wrócił do pomieszczenia z trzema szklankami herbaty jak się okazało z kostkami lodu oraz limonką.
-To po co chcesz zobaczyć prawa mafii? - spytał mężczyzna i spojrzał na mnie to na Erwina.
-Chce się upewnić w czymś jednak potrzebuje zobaczyć do księgi - odpowiedziałem uśmiechając do mężczyzny.
-Masz pozwolenie od ojca? - spytał mężczyzna na co zmrużyłem oczy - Czyli jednak nie? Więc co takiego szukacie w księdze iż nie chcesz informować swego ojca?
-Coś co potrzebuję zobaczyć - rzekłem biorąc w dłoń szklankę z schłodzonym napojem. Gdy Erwin już pił herbatę zaś ja wpatrywałem się w starszego siwowłosego mężczyznę.
-Nie rozumiem co takiego szukasz. Zastanawia mnie to, dlaczego twój ojciec zamiótł sprawę odnośnie jego! - wskazał na Erwina.
-Jakim sensie zamiótł? - spytał Erwin wyprzedzając mnie w tym i zacząłem zastanawiać się w co pogrywa ojciec.
-Oznajmił, że to był atak i oznajmił iż ktoś zostaje wśród nas, ale nie powiedział kto i trzeba było samemu się domyśleć - odparł spokojnie widziałem w jego oczach opanowanie i mądrość.
-Rozumiem iż zataił to. Sam nie był zadowolony z towarzystwa Erwina w domu głównym.
-Raczej był wściekły - stwierdził Erwin poprawiając mnie, a ja kwinąłem potwierdzając głową.
-Skoro zataił co powinien zrobić?
-Powinien zwołać radę aby omówić to wszystko i zaistniałą sytuację, a on po prostu to olał, zostawiając nas w decyzji postawionej.
-To niezbyt zgodne z prawem.
-Tak samo to iż postanowił sam o karze dla Erwina, a raczej twojej.
-Wiecie? - zmrużyłem powieki nie wiedząc co jest grane.
-Wiemy gdyż każdy dowiedział się po tym jak nie byłeś zdolny do poruszania się - oznajmił wstając z fotela kierując się do regału.
-Niestety tak się stało - mruknąłem nie za bardzo szczęśliwy przypominając sobie o tym dniu.
-Sam wymierzył ci karę, a raczej cię skatował. Jednak gdyby nie to iż ty zapewne, nie za dobrze wyszło by dla twojego partnera - uśmiechnął się do nas, a Erwin zaczął się krztusić. Szybko poklepałem go po plecach gdy spojrzał na mnie zszokowany. - To, że jestem stary nie oznacza, że ślepy.
-Nikt tak nie twierdzi - odparłem, a on wyciągnął z regału grubą książkę.
-Jako jedyny chyba masz jeszcze szacunek dla starszych gdyż te młodsze pokolenia są coraz bardziej rozpuszczone - rzekł i podał mi książkę.
-Świat idzie w przód panie Aldero - rzekłem z uśmiechem i przejechałem dłonią po okładce. Dawno nie widziałem jej ani nie miałem w dłoniach. Najczęściej ojciec miał ją w dłoniach ja mogłem tylko patrzeć z daleka. Otworzyłem okładkę i spojrzałem na spis. Wiedziałem iż muszę przeczytać bardzo dużo, ale czułem iż może znajdę odpowiedź.
-Idzie, ale nie wszystko tak jakby niektórzy chcieli - odparł - więc czego poszukujesz? Jesteś mądrym chłopakiem. Masz całą wiedzę w małym paluszku, a jednak poszukujesz czegoś wytrwale, ty i Erwin - dodał z zadowoleniem wymalowanym na twarzy. Nie wiem skąd on to wiedział, ale czułem, że nie jest wrogiem.
-Poszukujemy aby go uwolnić - oznajmił Erwin, a Aldero zaśmiał się kręcąc głową na boki.
-Jeszcze nie słyszałem aby ktoś uwolnił się z mafii dobrowolnie! Duarte, twój ojciec na to nie pozwoli jeśli znajdziesz jakiś uchyłek, który pozwoli ci uciec.
-Nie działam sam w przeciwieństwie do ojca. Może i ma ludzi wokół jednak nie słucha ich rad co jest błędem - odparłem uśmiechając się i przeglądając linijka po linijce tekstu.
-Jak zawsze sprytniejszy od wszystkich - zaśmiał się mężczyzna na którego spojrzałem - Mokotów ci pomaga czyż nie?
-Oczywiście iż pomaga nie bez powodu tu jestem - oburzył się Erwin na słowa mężczyzny.
-Spokojnie Erwiś nie trzeba nerwów do tego - odparłem czytając prawa o rodzinie, miłości i nie tylko. Starałem się coś znaleźć, ale chwilowo nic nie potrafiłem. Miałem nadzieję, że Kui znajdzie coś i porównamy swoją wiedzę aby może coś wymyśleć wspólnie. Byłem zły na niego, ale wiedziałem, że sam nie jestem w stanie pokonać muru, który piętrzy się w górę powodując iż ucieczka jest trudniejsza. Erwin mocno mnie wspierał swoją obecnością jednak on nie ogarniał mafijnych przepisów tak bardzo jak mąciciel. Zerknąłem na Erwina znad tekstu i spojrzałem na Aldero.
-Nie kwestionuje twojej przynależność - odparł mężczyzna i uśmiechnął się do nas. - Znalazłeś coś? - spytał, a ja pokręciłem sprzecznie głową.
-Nie znasz jakiegoś sposobu? - zapytał złotooki - Nie można jakoś postawić się przeciwko temu?
-Lider mafii musiałby zgodzić się na to aby Gregory mógł opuścić mafię, ale jest on najstarszym z synów więc mafia oraz wszystkie obowiązki są na jego barkach. Nie ułatwia to sprawy aby odszedł - oznajmił mężczyzna co interesowało mnie poniekąd z tego co mówi.
-Czy to oznacza, że nic nie da się nic? - spytał Erwin zawiedziony i kończąc herbatę. Wyciągnąłem telefon i zrobiłem zdjęcie tego co mnie interesowało najbardziej oraz mogło się przydać.
-Do czego masz zamiar wykorzystać te zdjęcia? - napił się herbaty i lustrował mnie podejrzanym wzrokiem.
-Do niczego złego panie Aldero - powiedziałem z uśmiechem - nie mam zamiaru do niczego złego. Nie chcę skrzywdzić rodziny. Chciałbym tylko uwolnić się pod tego!
-Rozumiem jak najbardziej iż musi to być frustrujące, że będąc policjantem nie podoba ci się bycie w mafii.
-Wychowałem się w mafii - oznajmiłem spokojnym głosem - nie mam nic przeciwko temu wszystkiemu, ale nie mogę pozwolić aby ojciec mi dyktował jak ma wyglądać moje życie! - rzekłem z uśmiechem i pokręciłem głową.
-Racja - kiwnął głową i wypił zawartość kubka gdy ja przeglądałem książkę.
-Nie wszyscy mają dostęp do książek z prawami? - zapytałem mrużąc powieki wpatrując się w słowa "ma obowiązek".
-Nikt oprócz twojej rodziny - odparł na moje pytanie i chyba zainteresowało go to.
-Dlaczego kary nie zostały zmienione przez ten czas w takim razie? Nie żyjemy w tamtych czasach gdzie prawo i policja była niezbyt ogarnięta.
-Był poruszany ten temat - oznajmił mężczyzna - jednak twój ojciec.
-Uparł się aby nie zmieniać niczego? - wtrąciłem się w jego słowa.
-Tak - kiwnął głową - taki niestety jest twój ojciec i to się zgadza iż nie chcę zmienić czegoś. Zmiany przydały by się nam.
-Ja ich nie wprowadzę, bo nie chce tego całego ciężaru na sobie - pokręciłem głową na boki - nie po to szukam odpowiedzi aby ratować się.
-Potrzebujemy uwolnić się - powiedział Erwin.
-Nie przeszkadza ci to, że on jest Lordem? Twój lider umarł z rąk jego ojca! - zmrużyłem powieki gdy mężczyzna powiedział to, a moje dłonie zacisnąłem na okładce.
-Nie mimo iż żywię nienawiść do Morte to wiem iż Grzesiu nie jest winien błędów, które popełnił ktoś inny - gdy to powiedział i delikatnie pogłaskał mnie po dłoni, uspokoiłem się znaczniej. Nie lubiłem gdy był poruszany ten temat. Bałem się iż Erwin wpadnie w szał agresji bądź bólu. Spojrzałem na niego kątem oka i zamknąłem książkę odkładając ją na stolik.
-Jesteś bardzo mądry - mruknął mężczyzna, który uśmiechnął się do nas.
-Dziękuję - na ustach Erwina pojawił się szeroki uśmiech.
-Znalazłeś to co chciałeś? - spytał mnie gdy wziąłem szklankę aby się napić i opróżnić szklankę z herbaty.
-Nie szczególnie - odparłem - jednak na pewno coś wyciągnę z tego tylko potrzebuje czasu.
-Obawiam się iż czas ci się kończy - oznajmił, a ja zmrużyłem powieki nie rozumiejąc tego co mówi do mnie. - Radzę ci się pospieszyć jeśli chcesz uwolnić się tylko to ci mogę powiedzieć.
-Czyli czas nam się kończy? - odezwał się Erwin, a on potwierdził skinięciem głowy.
-To nie traćmy go dłużej - podnosiłem się na równe nogi z fotela. - dziękuję za pomoc i jeśli będzie potrzebować czegoś to będę mógł przyjść?
-Drzwi są otwarte przed tobą Herdeiro zawsze możesz przyjść. Z przyjemnością cię u goszczę!
Dlaczego kończy się czas?
Dlaczego Kate wymknęła się z domu?
2290 słów
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro