Poznać swoje uczucia
Witam wszystkich serdecznie!!!
Czyżby ostatnia Carberla nam się szykowała?
Co tam u was, jakieś plany?
Dziś bardzo ciekawy rozdział!
Szkoda, że zbliżamy się ku końcowi :c
Nie zatrzymuje was dłużej!
Życzę wszystkim miłego dzionka
Perspektywa Dante
Obudziłem się w swoim pokoju wtulony w ciepłą klatkę piersiową Carbo, który wczoraj zabrał mnie na przejażdżkę po "mieście" i tłumaczył jak lepiej prowadzić oraz jak wyczuć bardziej samochód. Nie sądziłem, że będzie mi kiedykolwiek ktoś tłumaczyć co i jak, ale bardzo mi się podobała jazda off road. Sądziłem, że weźmie mnie w jakieś proste uliczki i drogę gdy on w teren pustynny mnie wziął, ale to był cudowny prezent. Nadal czułem na swoich wargach ten delikatny pocałunek jego ust i te słowa iż poczeka aż sam zdecyduję czy chcę być z nim czy nie. Jednak uroczo starał się uszczęśliwiać mnie i co najdziwniejsze wszystkie jego próby były owocne gdyż uśmiech gościł na mych ustach coraz częściej.
-Daaa...- usłyszałem głos taty i zapomniałem wspomnieć iż późno wrócił więc nawet nie zwrócił uwagi na to, że Nico jest u mnie w pokoju - ...ntee? No japierdole zostawić dziecko w domu samo, a ono sprowadzą chłopów do domu.
-Cicho bądź - wymamrotałem na jego słowa gdyż obudził mnie wchodząc do domu, bo gdzieś wyszedł.
-Ale że do ojca tak mówić? Mam nadzieję, że do niczego nie doszło i nie ob... - szybko mu przerwałem czując się zażenowany.
-Tato! Przestań idź stąd daj spać! - burknąłem niezadowolony iż zaczyna z rana droczenie się ze mną.
-Proszę pana poprosimy o jeszcze pół godziny drzemki - głos Carbo rozbrzmiał z jego gardła, ale jego klatka piersiowa tak przyjemnie wibrowała gdy mówił. Mruknąłem cicho i wtuliem się w niego bardziej. Był już prawie wrzesień no jeszcze dwa tygodnie do niego, ale czas naprawę uciekał gdy nie pracowałem cały czas, a ten tu mężczyzna porywał mnie na różne rzeczy, których bym nie odważył się zrobić sam.
-Dobra, ale śniadanie to sobie będziecie jeść chłodne! - odpuścił co mnie zdziwiło, ale wiedział, że jakby umawiam się z Nico na różne rzeczy i nie przeszkadzało mu to. Jak on to stwierdził dzieci z tego nie będzie więc mogę szaleć. Gdy usłyszałem te słowa załamałem się, ale co powiedzieć miałem na zaczepkę słowną mego ojca skoro nie da się go przegadać.
-Długo nie śpisz? - spytał cicho Carbo i przeczesał moje włosy co było takie przyjemne gdyż miał takie ciepłe dłonie.
-Nie - mruknąłem i wtuliłem się w niego bardziej. Trochę wstydziłem się bliskości z nim, ale jednak była na swój sposób tak przyjemna iż po chwili już mogłem cały czas się tulić. Nie sądziłem nawet, że potrafię być taką przylepą i nie chcieć przestać się tulić. W jego ramionach czułem się podobnie jak w taty, ale w te były inne. Trochę tak bardziej czulsze i cieplejsze.
-Będziemy musieli iść na te śniadanie co nie? - mruknął i pocałował mnie w czoło przez to zarumieniłem się soczyście. Nie sądziłem nigdy w życiu iż o me względy będzie walczyć mężczyzna i mi się to będzie podobać.
-No niestety chyba, że chcesz zobaczyć rzucającego Rightwilla papierkami - odparłem, a on zszedł dłonią na moje plecy, która delikatnie sunęła po moim kręgosłupie.
-Rzuca papierkami? - spytał niedowierzając.
-Czasami ma głupie pomysły, ale raz tak zrobił - zaśmiałem się i pogłaskałem go po klatce piersiowej.
-Wierzę na słowo - odparł, a po chwili wstaliśmy z łóżka, chociaż było mi dobrze pod ciepłym kocem. Uśmiechnąłem się idąc do szafy by ubrać się co również zrobił Carbo gdyż zdołał do mojej szafy już włożyć sobie zapasowe ciuchy na taką sytuację i nawet nie wiem kiedy to zrobił.
-Miło, że jednak postanowiliście wstać na ciepłą jajecznicę.
-Wolimy zjeść ciepłe - odparłem i usiadłem przy stole.
-Skoro Carbonara się tu już mentalnie wprowadza u ciebie to może od razu powiedzcie kto jest u góry kto na dole?
-Tato! - burknąłem i przetarłem dłonią oczy.
-No co jestem ciekawy czy mój syn nie jest już prawiczkiem.
-Panie Rightwill prosimy o inne traktowanie - oznajmił Nico - te nie jest zbyt komfortowe.
-Wiesz trzeba przekraczać swoje granice komfortu - zaśmiał się i położył talerze przed nami. Mruknąłem cicho na jego słowa i westchnąłem - przecież żartuje synuś - dosiadł się do nas z talerzem.
-Ma pan specyficzny humor - zaczął Nico.
-Zaś ty masz specyficzną pracę!
-Ja wiem, że jestem przestępcą czy gangusem oraz łamie dużo praw, ale taki już jestem, ale to podobno łobuz kocha najbardziej - gdy usłyszałem co powiedział zacząłem kasłać, ale Carbo oklepał mnie pomagając mi. Wziąłem głęboki wdech i przetarłem dłonią oczy w których były łzy.
-W porządku? - spytał zmartwiony tata, a ja kiwnąłem głową na tak gdyż nie byłem w stanie nic powiedzieć.
Cisza, która zapanowała między nami była coś przyjemna, ale czułem ten wzrok Nicollo na sobie i chyba domyślałem się o co może mu chodzić. Z ojcem nie widzieliśmy się za często gdyż mijaliśmy się większość czasu jednak nie byłem pewny tego co planował Carbo.
-Mogę zadać panu pytanie? - zaczął rozmowę mężczyzna obok mnie.
-Jakie młodzieńcze? - spytał mrużąc powieki, a ja zebrałem talerze do mycia.
-Myślałem o tym aby wraz z Dante wyjechać na jakiś czas z miasta.
-CO?! - widziałem jak ojcu oczy się powiększają - Jak wyjechać?!
-Myśleliśmy o tym aby zwiedzić trochę naszego państwa i odwiedzić niezwykle miejsca.
-Dante?!
-To co mówi Nicoś, jest prawdą tato - odpowiedziałem chcąc upewnić go w postanowieniu Carbo, które mi złożył iż pokaże mi świat jakiego jeszcze nie widziałem. Było to na swój sposób urocze, że jest gotowy zrezygnować ze wszystkiego dla mnie.
-Na ile i gdzie? - widziałem kątem oka iż nie za bardzo podoba mu się ten pomysł.
-Na tydzień może dwa góra trzy - oznajmił - nie chcę go porwać na zawsze tylko chce byśmy zrobili sobie wakacje od wszystkiego!
-Po co?
-Nie sądzi pan iż Dante wystarczająco siedział długo w jednym miejscu?
-Może - mruknął cicho i oparł podbródek o dłonie - jednak nie zabraniałem mu by robił sobie wolne!
-Nie o to chodzi tato - podszedłem do niego i przytuliłem się gdyż umyłem naczynia po śniadaniu.
-To o co chodzi w takim razie?
-Po prostu chcemy wyjechać na jakiś czas wiesz w ostatnich miesiącach wydarzyło się wiele i Nicoś ma rację odnośnie tego wyjazdu. Chcemy się wyciszyć i poznać nowe rzeczy, miejsca, ludzi - wyjaśniłem czując jak delikatnie mnie głaszcze dłonią po ramieniu.
-No nie jestem przekonany do twojego wyjazdu, ale jeśli tego chcesz i pragniesz to jedźcie lecz pisz do mnie co jakiś czas dobrze?
-Zawsze - odparłem uśmiechając się radośnie gdyż moje wątpiliwości wobec wyjazdu zniknęły jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Mając pozwolenie od niego wystarczyło tylko ustalić nasz wyjazd z Carbo, który był szczęśliwy iż dostaliśmy pozwolenie.
-Muszę załatwić kilka spraw w których miałem pomóc Pisiceli więc bądźcie grzeczni - powiedział tata i choć wydawał się, że się cieszy to jednak nie do końca to widziałem. Może nie spodziewał się tego po mnie iż będę w stanie wyjechać, bo zawsze podróżowanie mnie przerażało, ale patrząc w te brązowe oczy białowłosego musiałem przyznać, że mogłem wpatrywać się w nie cały czas. Były hipnotyzujące i biło od nich tyle emocji, które przyciągały oraz powodowały iż ufałem mu aż za bardzo. Czy to oznacza, że to jest miłość czy jednak nie do końca. Nie byłem zbyt dobry w emocjach, dlatego było to dla mnie dziwne gdyż z Polą było inaczej i od czasu do czasu spędzaliśmy czas ze sobą, a tu jest całkiem inaczej.
-Będziemy! - odpowiedziałem i uśmiechnąłem się do ojca, który był już przy korytarzu i spojrzał się na mnie.
-Cieszy mnie to iż na twoich ustach gości ten cudowny uśmiech, którego brakowało u ciebie - zaskoczyły mnie te słowa z jego ust, ale w jego niebieskich oczach podobnych niczym moje, widziałem dumę i szczęście. Po chwili zniknął z mieszkania, a Nico spojrzał na mnie.
-Tego się nie spodziewałem - mruknął wstając od stołu więc podszedłem do niego niepewnie i wtuliłem w jego klatkę piersiową. Poczułem jak obejmuje mnie swoimi silnymi ramionami i wtula w siebie bardziej.
-Może jest zimny i cyniczny, ale w środku jest czuły oraz wyrozumiały - wyjaśniłem, a po chwili poczułem usta na swoim policzku przez to schowałem twarz w jego klatce piersiowej cały czerwony. Zawstydzał mnie tym. Jednak to co dobre szybko mija, a Carbo był skupiony na szukaniu z resztą rzeczy do galerii sztuki. Zaś ja uzupełniałem papiery w sumie był już czwarty września i Carbo mówił iż za niedługo wyjeżdżamy więc chciałem zrobić całą pracę, która do mnie należała by wpisać sobie urlop i nie przejmować się papierami. W biurze szefa policji siedziałem i robiłem to co trzeba na spokojnie podpisując wszystkie formalności aż do biura ktoś zapukał. - Proszę wejść!
-O cześć Dante w sumie dobrze, że jesteś, bo potrzebuje wolnego na te dni - oznajmił podając mi kartkę z wypisanymi datami.
-Co takiego szykujesz, że musisz mieć na te dni wolne?
-Rodzice przyjeżdżają i wiesz nie do końca wiem co mają w planach, a trzeba byłoby ich zapoznać z terenem, rodziną Erwina bardziej i różnymi atrakcjami miasta - oznajmił uśmiechając się do mnie i widziałem, że stresuje się gdyż przepracował miesiąc dopiero.
-Jasne dam ci te wolne i korzystaj z wizyty rodziny!
-Dzięki Dante! Lecę na służbę!
-Miłego dnia - uśmiechnąłem się i wpisałem w system wolne dla Grzesia oraz przy okazji sobie. Nie mogłem się już doczekać tej wycieczki gdyż Carbo nie chciał dokładnie mi powiedzieć gdzie jedziemy, ale wiedziałem, że z pewnością odwiedzimy tereny Lordów i ten wiśniowy raj gdyż jest tylko do września z tego co wiem. Gdy już wszystko ogarnąłem mogłem iść do mieszkania i odpocząć bądź pojechać na patrol. Jednak wybrałem patrol by samotnie nie siedzieć w domu. Nawet nie wiem kiedy był siódmy września i dziś mieliśmy wyjechać. Byłem spakowany Nico wynajął kamper więc będzie bardzo ciekawie.
-Macie uważać na siebie - powiedział tata, który tulił się do mnie od dłuższej chwili i nie chciał mnie wypuścić z ramion.
-Będziemy tato spokojnie.
-Niech się pan nie martwi włos mu z głowy nie spadnie!
-Mam nadzieję - odsunął się ode mnie i poprawił mi włosy - dobrej zabawy.
-Dzięki tato - uśmiechnąłem się i podszedłem do kampera siadając na miejscu pasażera. Pomachałem do taty i nim się obejrzałem ruszyliśmy w stronę autostrady - na pewno to dobry pomysł?
-Nie masz co się martwić Dantuś - uśmiechnął się do mnie co mnie uspokoiło, a ja patrzyłem na widoki. Nie sądziłem, że wyjadę kiedyś z tego miasta na jakiś dłuższy okres. Droga była dość wolna mimo iż Carbo nie żałował gazu, ale gdy on prowadził ja przeszedłem na tyły, by zobaczyć co mamy. Od razu zauważyłem ładną zamykaną toaletę. Kuchenkę z szafkami dwa miejsca do spania u góry i na dole nie powiem kamper naprawdę był przestronny i przyjemny dla oka. Usiadłem sobie na kanapie i nie sądziłem, że będzie tak wygodna. - I jak ci się podoba nasz kamper?
-Jest niesamowity! Pierwszy raz jestem w czymś takim!
-Serio nie byłeś nigdy w kamperze?
-Nie - odpowiedziałem na spokojnie. Nie wiem nawet kiedy stanęliśmy na zjeździe i Carbo pokazywał mi lodówkę gdzie dokładnie są rzeczy, a nawet zrobiliśmy wspólnie obiad gdyż od rana nic nie jedliśmy. Przy jego boku czułem się spokojny. Na wieczór wjechaliśmy na teren Lordów i nie miałem okazji zwiedzić bardziej miasta, które było na swój sposób niesamowite.
#Jesteśmy w Coco #
Napisałem do taty i po chwili byliśmy gdzieś wyżej gdzie był wielki budynek.
-Gdzie jesteśmy?! - spytałem zainteresowany gdy wysiedliśmy z wozu.
-To Dante jest Mansão Cereja tak zwany wiśniowy dwór - przedstawił mi miejsce i po chwili byliśmy już w wiśniowym raju. Zafascynowany patrzyłem się na wiśnie, które tu rosły i słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Szliśmy obok siebie przez alejki i czułem się naprawdę dobrze tutaj. Nagle poczułem silniejszy podmuch chłodnego wiatru co było dziwne gdyż było ciepło. Płatki kwiatów zaczęły opadać co mnie zaskoczyło i sunęły po niebie za wiatrem. Poczułem ciepłe ramiona wokół brzucha i wtuliłem się w klatkę piersiową Carbo, rumieniąc się mocno. Zafascynowany widokiem sunących po niebie płatków nawet nie wiedziałem kiedy w moje włosy włożył kwiat wiśni. - Wyglądasz cudownie wśród płatków wiśni.
-Ddziękuje - zająknąłem się widząc te cudowne oczy wpatrzone we mnie. Niepewnie wsunąłem dłoń w jego włosy i zacząłem wyciągać z nich płatki wiśni - czy to normalne iż nagle one opadają?
-Tak większość dziś zrzuci kwiaty niektóre trochę później - jego usta delikatnie musnęły me czoło przez to schowałem twarz w jego klatce piersiowej - uwielbiam gdy się rumienisz wyglądasz tak uroczo.
-Nnie - mruknąłem, ale złapał mnie delikatnie za podbródek i podniósł głowę bym patrzył w jego oczy.
-Czy mogę? - zadał pytanie, ale widziałem gdzie pada jego wzrok. Zagryzłem wargę wpatrując się w jego oczy. Nie mogłem z siebie nic wydusić więc kiwnąłem niepewnie głową, a po chwili poczułem te ciepłe usta na swoich. To był delikatny pocałunek, który powodował iż w moim brzuchu chyba latały motylki. Oparł czoło o moje i wpatrywał się w moje oczy, a ja w jego. Nagle czas zatrzymał się dla mnie i uśmiechnąłem się do niego. Ten mrok wewnątrz mnie zanikał w jego towarzystwie. Był jak słońce, a ja jak księżyc, który był otoczony ciemnymi chmurami, które nie pozwalały bym i ja zaświecił jasno na niebie niczym słońce. Jednak w jego towarzystwie te chmury zanikały, a ja przebijałem się powoli wśród mroku. Czułem, że on pomoże mi z mymi problemami i będzie strzegł mnie jak oka gdy przyjdą ciemne chmury. Spędziliśmy w tym miejscu z dwie może trzy godziny by następnie wrócić do kampera. Byliśmy cali w różowych płatkach, ale śmialiśmy się z tego gdyż naprawdę świetnie się bawiłem w jego towarzystwie. Po tym jak zrobił dla mnie kolację siedzieliśmy przy stoliku i jedliśmy.
-To gdzie następie jedziemy? - spytałem zainteresowany tym co zaplanował na te dwa tygodnie.
-W planach są najpiękniejsze miejsca w całym naszym stanie Monument Valley, Dolina Yosemite, Park Parodowy Yellowstone, Wodospad Niagara, Wielki Kanion!
-To sporo miejsc czy zdążymy? - spytałem zainteresowany, ale on uśmiechnął się tylko i wyciągnął aparat polaroida z nerki wraz z kilkoma zdjęciami, które przykleił do lodówki magnesami.
-Zdążymy mamy dużo czasu! - odpowiedział - Jutro z rana wyjdziemy na miasto, a potem ruszymy w dalszą drogę.
-Dobrze - odpowiedziałem z uśmiechem nie dowierzając w to, że jestem tu z nim. Daleko od domu i pracy dla której żyłem, ale może pora żyć by żyć dla siebie. Przebrałem się w piżamę składającą się z spodenek i podkoszulki na ramionach. Leżałem u góry na wygodnym materacu, ale nie potrafiłem zasnąć. Niepewnie zsunąłem się na dół i spojrzałem na śpiącego Nicosia. Po cichu wdrapałem się na jego łóżko i wsunąłem pod kocyk od razu wtulając się w jego klatkę piersiową. Od razu zamknąłem oczy zadowolony czując ciepło od jego ciała. Poczułem jak jego dłoń obejmuje mnie w pasie i przysuwa bliżej mnie. Nic nie powiedział na to przez to byłem mu wdzięczny, że nie komentował, a po chwili usnąłem w jego ramionach.
Kolejne dni to sama była przyjemności i naprawdę dobrze mi się spędzało czas w towarzystwie Nico. Nie wymagał ode mnie dużo, ale im dłużej się mu przyglądałem moje serce biło szybciej na jego widok czy dotyk. Pisałem do taty również wysłałem mu zdjęcia z naszej wyprawy, a Carbo prosił mnie o uśmiech gdy byliśmy w urokliwym miejscu. Przez to lodówka była w naszych zdjęciach i wszystkich moich gdzie powoli uśmiechałem się coraz więcej. Siedzieliśmy razem na ławce oglądając niesamowity krajobraz i opierałem głowę o ramię Carbo. Musiałem chyba przyznać, że praktycznie te dwa tygodnie zbliżyły nas do siebie i chyba czułem znaczniej więcej do niego niż do wcześniejszej sympatii, ale tu było to coś magicznego. Pocałowałem Carbo w policzek, a na jego ustach widniał uśmiech zaś jego wzrok skupił się na mnie.
-Wiesz co Nicoś - powiedziałem cicho, a on patrzył na mnie zainteresowanym wzrokiem - lubię cię.
-Oł ja ciebie też - mruknął smutny.
-Nie głuptasie ja lubię cię, że lubię i to bardzo lubię - oczy mu się powiększyły, ale uśmiechnął się tak cudownie, a jego usta delikatnie musnęły mój policzek.
-Też cię kocham - mruknął, a ja zarumieniłem się soczyście na jego słowa, ale cieszyłem się na jego słowa.
Czy to oznacza, że są razem?
Czy teraz dla Dante będzie tylko lepiej?
2572 słów
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro