Okazja
N OOOO CNY właśnie tak!!!
Witam wszystkich serdecznie
Jak tam u was minął dzionek?
Dziś bardzo ciekawy rozdział się szykuję i malutki wątek poboczny :3
Jutro to będzie się działo w rozdziale oj zobaczcie co się będzie tam odwalać!
Mogę się opóźnić z odpisywaniem bo gram w grę :3
Życzę wszystkim dobrej nocy, a tym co będą z rana czytać miłego dzionka
Perspektywa Speedo
Jak zawsze obudziłem się w swoim pokoju jeśli można nazwać pokojem miejsce gdzie mieści się łóżko na które jestem już za duży oraz małą szafę na moje rzeczy, których nie miałem szczególnie dużo, ale niestety nie miałem co liczyć na więcej w kremowym pokoju. Kilka osób mieszka w naszym domu jak to w każdym gangu bywa gdyż swój rewir mieliśmy na ośce w ślepym zaułku. Niby to dobry teren wychodzący na plus, a jednak nie do końca według mnie, bo nie da się za bardzo bronić na takim terenie. Rozciągnąłem się, a następnie wyciągnąłem ciuchy z szafy i zacząłem ubierać się w nie, a dokładniej w czarną bluzę bez rękawów oraz czarne spodenki. Od razu związałem czarną chustę na szyi gdyż mój brat Kai, a raczej nie taki brat, bo byłem adoptowany. Było między nami dużo różnic i nawet wiekowo byliśmy oddaleni. Jako młodszy brat nie miałem dużo do powiedzenia gdyż rodzice już nie żyli od kilku lat i to właśnie Kai ogarnął swój gang w domu rodzinnym, który został zatwierdzony przez Wielkiego Morte. Nie chciałem w tym brać udziału, ale nie miałam wyboru gdyż zostałem postawiony w decyzji podstawionej i nie mogłem odrzucić tego, bo żyłem na jego terenie choć miałem prawo w końcu wychowałem się tu.
Dom należał do mnie jak i do brata, ale mieliśmy dwa różne punkty widzenia na naszą przyszłość.
Jedyne co nas tak naprawdę łączyło to oczy, które były tego samego koloru więc można było twierdzić, że mogliśmy być tej samej krwi, ale nie byliśmy. On był wyższy ode mnie o cztery centymetry, a jego włosy były czarne gdy moje były białe. Było to dziwne, ale były one naturalne choć delikatna broda czy brwi są czarne. Wszyscy myślą, że jednak farbuję, ale nie przeszkadza mi, że tak myślą. Wyszedłem z pokoju biorąc ze sobą wszystkie rzeczy czyli portfel, telefon czy kluczyki. Od razu wyszedłem z pokoju i ruszyłem do drzwi, bo musiałem ubrać buty. Nie chciałem natrafić na brata, który nie za bardzo za mną przepadał. Ja zaś nie przepadałem za pracą, którą mi dawał. Nie lubiłem kraść i to było bardzo męczące, bo wolałem wyścigi. Wyszedłem przez skórzane drzwi i ruszyłem do swojego samochodu, mojej perełki, która była dla mnie najważniejsza. Zaczynałem od zera aż zorganizowałem całe wyścigi po mieście. Zrobiłem aplikacje z znajomym, który bawił się w technologii. Wszystko było wyśmienicie aż do momentu gdy policja zrobiła łapankę na Black Riders, a mój brat zapożyczył się u Lordów co było jednoznacznie dla nas karą śmierci, choć błagałem aby tego nie robił.
-Albert! - krzyk mego brata był aż za bardzo słyszalny.
-Czego!?
-Dokąd ty? - spytał i chyba nie był zadowolony, że uciekam.
-Jak najdalej! - odrzekłem.
-Praca jest! - słyszałem jak krzyczy z drzwi, ale ja tego nie chciałem i otworzyłem drzwi do szarego Audi R8 Spyder. Moje cudowne auto z spojlerem na bagażniku, było dla mnie jak dziecko i starałem się dbać o nie jak tylko mogłem.
-Trzeba było się nie zapożyczać na 70 tysięcy! - krzyknąłem w jego stronę i wsiadłem do swojego auta zamykając drzwi za sobą. Od razu wyjechałem z ośki z piskiem opon. Nie chciałem zbliżać się nawet do rabunków, bo to nie moja robota. Pomogę na swój sposób i wykorzystam do tego co stworzyłem. Było już popołudnie, ale przez to iż w nocy wróciłem w sumie nad ranem, bo miałem długą ucieczkę przed policją gdyż uparli się by mnie ścigać, ale dałem radę im uciec. Oczywiście spędziłem cały dzień w aucie siedząc sobie na jakiej górce i patrząc się na miasto. Wszystko się zmienia, ale to nie było moje miejsce już. Nie widziałem się jako złodziej i to aut, bo czułem, że mogę sięgnąć wyżej. Jednak lęk powodował iż nie potrafiłem ruszyć w przód. Jazda mnie uspokajała, ale nie czułem się w domu jak w domu od kiedy państwo Speed umarli. Wychowali mnie na dobrego chłopaka, ale z Kaiem nigdy jakoś nie miałem dobrego kontaktu. Zwykle to on był ten ważniejszy dla niego i mam robić to co on. Lecz chciałem czegoś innego od życia.
Jak zawsze ustawione było miejsce na aplikacji gdzie mamy wyścig, ale wszystkich zaskoczyło to iż podjechał jakiś stary grat na nasze miejsce i zaskoczyłem się widząc wysokiego mężczyznę, dobrze zbudowanego i z niebieskim oczami. Hipnotyzującymi oczami, które mnie zafascynowały, ale nie widział tego przez moje oczy oraz chustę na ustach. Ukrywałem swoje charakterystyczne cechy wyglądu, by nie namierzono mnie za tworzenie nielegalnych wyścigów. Nie mogłem się powstrzymać aby zobaczyć co takiego umie iż przyjechał tutaj takim rupieciem. Nie spodziewałem się, że moje R8 będzie na przegranym miejscu i zaskoczyłem się iż wygrał przecież to ja miałem to zrobić w końcu miałem lepsze auto. Naprawdę zainteresował mnie i jak dotąd wygranymi były różne osoby, a gdy on się pojawił ze swoim kolegą. Wszystkie wyścigi praktycznie wygrywali oni, a ja nie mogłem przez to zarobić potrzebnej sumy pieniędzy, a czasu było coraz mniej. Więc niestety zacząłem kraść fury, by zarobić na wyścigi gdyż zaczęło mi brakować pieniędzy, by je organizować. Brat był wkurzony, że tracę tak wiele pieniędzy, ale to była moja sprawa jak zarabiam, bo to były dla mnie pieniądze.
Oczywiście Sinda szukał o mnie informacji, ale nie był w tym sam, bo również starałem się dowiedzieć coś więcej o nim, ale całe miasto milczało na tego mężczyznę. Jakby totalnie z nikąd się pojawił i zaczął tu żyć więc może był z innego miasta, ale co go tu przyciągnęło i skąd tak umiejętnie kierował samochodem. To wszystko było takie niewiadome i interesujące co ciągnęło mnie do tego, bo to mogło zmienić coś w moim życiu. Na każdym wyścigu starał się czegoś dowiedzieć o mnie, a ja starałem się wywnioskować z jego zachowania cokolwiek. Nie byłem jakoś śmiałym mężczyzną, który lubił odpowiadać na pytania w końcu nie znałem go, a to, że nikt nie wiedział nic o nim nie powodowały iż powinienem mu ufać. Jednak coś mówiło mi iż choć trochę powinienem mu udostępnić rąbka informacji o sobie. Lecz niepewność mnie paraliżowała przez to nie potrafiłem. Każdy wie, że ludzie potrafią być zdradliwi i niebezpieczni, ale zależy też na kogo się trafi. Choć jest mało ludzi tych dobrych to gdzieś w wszystkich jest dobro jak i zło. Minęło trochę czasu od ostatniego widzenia bruneta. Szedłem na spokojnie sobie do sklepu gdyż nie miałem co zjeść gdyż moje zapasy zostały zjedzone przez Charliego. Westchnąłem cicho gdyż trochę drogi przed sobą miałem i zacząłem powoli żałować, że nie pojechałem samochodem. Nagle zajechało mi drogę auto z którego wyszła trójka mężczyzn z bronią w dłoniach.
-Ręce! - warknął mężczyzna w różowych włosach i wiedziałem iż mam już problem gdyż nie rozpoznawałem w ogóle tej grupy. Nie spodziewałem się tak naprawdę tego, co się potem stało, gdyż znalazłem się na banku, a byłem notowany i jeśli policja mnie teraz złapie to źle się skończy, a brat nie wyciągnie mnie za kaucję. Jednak gdy wymienili się na innych zdziwiłem się gdy rozpoznałem Sinda, a on mnie. Potem to tylko było jak film, który mi się trochę urwał w pewnym momencie. Za dużo się tego wszystkiego działo w jednej chwili i adrenaliny definitywnie było za wiele. Wszystko zlało mi się, ale torba z pieniędzmi, którą miałem na ramieniu mówiła o tym iż naprawdę uczestniczyłem w napadzie na bank. Najgorsze jest to, że mi się podobało to, te wspaniałe uczucie adrenaliny czy ta cudowna ucieczka te niesamowite płynne ruchy czy spokój jakim emanował Vasquez. Właśnie ma na imię Vasquez był ciekawym człowiekiem i fascynowała mnie ich grupa, bo była całkowicie inna od wszystkich, których znam. Oczywiście otrzymałem od nich cały łup choć nie chciałem pieniędzy brać, ale trochę mnie przymusili do tego.
Brat nie pytał skąd mam tyle pieniędzy od razu je wziął aby dodać do tego co mamy już i wiedziałem, że jeszcze tydzień bądź dwa i będziemy czyści bez tego wstrętnego długu. Czas uciekał tak szybko, jakby pędził przez sose i nie dało się go zatrzymać. Dlatego też nim się obejrzałem byłem ofiarą dla brata, który wziął mnie na tą akcję by jeśli były jakieś komplikacje to żebym ja ucierpiał. Nie spodziewałem się jednak Herdeiro, który był sam. Tak zarzekał się iż nie chcę być jak ojciec, a okazuje się iż zastępuje go w robocie. Jednak miałem w tym swój własny biznes aby dać Vasquezowi swój numer telefonu. Oczywiście czekałem trochę czasu nim otrzymałem wiadomość nadaną przez obcy numer. Poczułem jak szczęście emanuje z mego serduszka, bo naprawdę polubiłem tego mężczyznę i poznałem nawet lidera ich mafii. Może przy małej namowie jakoś się im odwdzięczę za pomoc mojej ala rodzinie.
#Cześć Quickness :3 tu Sinda#
#Cieszę się, że mój numer telefonu dotarł do ciebie!#
Odpisałem mu i uśmiechałem się jak głupi do telefonu mimo iż raczej chyba nie powinienem tak się zachowywać.
#To co chcesz w takim razie ode mnie Speedo skoro mam już numer tel do ciebie?#
Czekałem tylko aż zada to pytanie gdyż nie lubiłem wychodzić z pytaniami jako pierwszy za bardzo jestem chyba nieśmiały, by wychodzić z inicjatywą sam.
#Coś robisz ciekawego jutro?#
#Jutro czwartek więc chyba nic, a co chcesz się spotkać?#
#Tak czemu nie z tobą z chęcią #
Podskoczyłem z radości na łóżku i spojrzałem w stronę szafy zastanawiając się już co się ubrać.
#No to jutro będę pod twoją ośką o 10 pasuje?#
#Pasuje!#
W ten sposób czekałem na jutrzejszy dzień i godzinę na szczęście czas uciekał mi przez palce. Cały w skowronkach wstałem dzisiejszego dnia, bo za dwie godziny będzie po mnie Vasquez. Moja nadzieja na lepszą przyszłość tak myślę. Na spokojnie ubrałem się w białe spodenki oraz czerwoną koszulę w czarną kratę. Przeczesałem włosy do tyłu i uśmiechnąłem się. Szybko przeszedłem do łazienki aby umyć zęby i przemyć twarz oraz sprawdzić włosy czy dobrze są poprawione. Gdy byłem gotowy, a czas pokazywał iż za niedługo powinien być Sinda. Wybiegłem z domu zadowolony nie przejmując się tym iż brat stał w oknie. Chciałem sam decydować o swoim losie. Na ośkę podjechał wóz wyścigowy należący do Vasqueza więc od razu wsiadłem do wnętrza auta i uśmiechnąłem się do bruneta.
-Hej Speedo co tam? - uśmiechnął się do mnie więc odwzajemniłem jego uśmiech czując się dobrze w jego otoczeniu.
-Teraz jest lepiej! - rzekłem z zadowoleniem - Długo zostajecie w mieście?
-Wiesz chyba nie, bo mają zamiar coś tam zrobić szybciej i będziemy zapewne niedługo wracać do domu, a co?
-Tak pytam tylko - kiwnąłem głową na jego słowa i zastanawiałem się czy da się abym mógł zabrać z nimi.
-A teraz tak z ciekawości, dlaczego się odważyłeś by się ze mną spotkać i przede wszystkim co z tym chcesz wskórać?
-Wiesz myślałem nad tym aby wyrwać się z tego miasta i wszystkiego związane z tym - westchnąłem cicho patrząc przez okno, bo nie wiedziałem nawet gdzie jedziemy, ale nie przejmowałem się tym. Gdyby chciał mi zrobić krzywdę to zrobiły to już dawno, a nie zrobił tego.
-Chcesz jechać do 5city? - spytał zdziwiony, ale i w jakiś sposób zadowolony z tego co powiedziałem.
-Myślę nad tym - odparłem szczerze i uśmiechnąłem się do niego - tylko nie wiem co będzie mnie tam czekać, a tu przynajmniej wiem co i jak - westchnąłem szczerze mówiąc mu swoje myśli.
-Mogę ci pomóc ze wszystkim - rzekł uśmiechając się tak uroczo - wprowadzimy cię i Erwin polubił cię więc może dołączysz do nas!
-Naprawdę? - zaskoczony wpatrywałem się w jego niebieskie oczy.
-Jasne z przyjemnością wprowadzę cię w nasz świat!
-Ooo miło by było - uśmiechnąłem się do mężczyzny i chyba naprawdę się cieszyłem, bo nie trzymało mnie tu nic.
-To porozmawiamy z Erwinem gdy będzie okazja, a nawet jeśli się nie zgodzi to trudno ogarniemy coś, bo mamy wejścia wszędzie! - słuchałem go uważnie i niedowierzaniem, że chce mi pomóc. Naprawdę daje mi szansę na to aby z nim iść by uwolnić się z tego miejsca.
Wziął mnie na kawę i ciastko i nigdy nie spędziłem tak miłego dnia w czyimś towarzystwie. Byłem zadowolony mogąc go bardziej poznać. Był bardzo towarzyskim mężczyzną, spokojnym i mieliśmy dużo tematów do rozmowy. Nie mogłem uwierzyć, że poznałem kogoś takiego kto jest jak moje lustrzane odbicie, ale inny trochę jak bratnia dusza. Byłem zafascynowany nim i chciałem poznać go bardziej, a przede wszystkim nauczyć się znacznie więcej o życiu przestępczym oraz o samochodach czy wyścigach. Spędziłem z nim pół dnia nim wróciłem do domu, a w drzwiach przywitał mnie brat.
-Kto to był? - warknął, a jego szare oczy spotkały się z moimi.
-Nie powinno cię to obchodzić! - odparłem, ale złapał mnie za koszulę.
-Masz mi mówić!
-Nie masz nade mną kontroli nie masz prawa mi rozkazywać!
-Jestem twoim bratem!
-Przyszywanym, a teraz mnie puść! - krzyknąłem na niego, a on niechętnie mnie puścił.
-Puki żyjesz pod moim dachem robisz co ci każe! - krzyknął za mną gdy ja szedłem do góry.
-Żebyś się nie zdziwił, że zniknę stąd szybciej niż ci się wydaje! - odparłem.
-Droga wolna ty miernoto!
Jego słowa bolały, ale miałem nadzieję, że przyszłość przyniesie dla mnie lepsze życie z którego będę dumny.
Czy Speedo ucieknie z Zakshotem?
Czy Vasquez coś czuję do niego?
2128 słów
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro