Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Nie spodziewałem się tego

Witam wszystkich serdecznie!!!
Czyżby ktoś powiedział?
Marat OOOO n!!!
Właśnie taaak!
Startujemy przez najbliższe dni z maratonem!
Więc spodziewajcie się niespodziewanego w nadchodzące dni bo o 9:00 bądź 21:00 będą rozdziały!!!
Co tam u was? Jakie plany?
Życzę wszystkim miłego dzionka!

Perspektywa Monte

Gdy zobaczyłem swoją paczkę, a raczej jej część przy schodach, nie zrozumiałem na początku o co chodzi, ale gdy zrozumiałem iż mam otwartą drogę do zabawy bez żadnych obowiązków tylko zabawa. Ruszyłem za Jessicą, która zaczęła mnie ciągnąć w stronę ogrodu, a za nami szli chłopacy. Nie miałem wyboru jak iść z nimi więc spokojnym krokiem opuściliśmy kuchnię, a z tarasu już widziałem okrągłe stoliki przystrojone zastawą białych talerzy. Oczywiście podest ułożony z drewnianych desek i z drzew, które rosły po czterech krańcach parkietu ciągnęły się czarne wstęgi z lampkami. Nie powiem, ale zaskoczyło mnie to i przez chwilę nie mogłem uwierzyć, że to na pewno jest nasz ogród.

-Chodź weźmiemy i napijemy się shota! - zaproponował John co reszta mu za wtórowała zgadzając się z tym.

-Nie mogę odmówić?

-Chłopie ten bankiet jest na twoją cześć! Musisz się napić!

-No dobrze John - zgodziłem się więc podeszliśmy do stołu z alkoholem, a oni otworzyli wódkę i każdy wziął kieliszek, który też został mi podany zaś po chwili mieliśmy wszyscy napełnione kieliszki.

-To co zdrowie solenizanta! - powiedziała Jessica.

-Zdrowie Węża! - podniósł kieliszek w górę Jason.

-Najlepszego stary! - dodał John.

-Dziękuję wam - uśmiechnąłem się do nich i stukliśmy kieliszkami, a następnie opróżniliśmy je.

-To my dziękujemy - powiedzieli razem chłopacy jak na bliźniaków przystało gdyż czasami potrafili razem wspólnie po sobie dokończyć zdania, ale to w sumie świadczyło o ich więzi.

-Jak w ogóle się czujesz? - spytał Jason - Wiesz po tym postrzale.

-Jest dobrze mama pomogła mi z raną - odpowiedziałem szczerze z uśmiechem na ustach. Rozejrzałem się wokół widząc jak dzieciaki biegały bawiąc się, dorośli rozmawiali ze sobą, a osoby w moim wieku bądź podobnym siedzieli ze sobą śmiejąc się z czegoś. Było to coś co zawsze chciałem tutaj zaznać tego szczęścia gdy wszyscy są szczęśliwi i nikt nikogo nie rani, a traktuje się równo. Z cichym westchnięciem poczułem się trochę jak w domu i mimo tego skarciłem się, bo mój dom był tam przy Erwinie. Zaczynam mieć problemy z przynależnością i to widać aż za bardzo. Nagle zauważyłem iż w moją stronę idzie Aron, a przy jego boku idzie Monica i Daniel. Odłączyli się od jakieś grupki więc zapewne zajmowali się oni konwojami. Przy czarnowłosym szła brunetka około metra siedemdziesiąt więc była troszkę niższa od mojego Erwinka obok szedł Daniel najmłodszy i najbardziej opanowany chłopak również czarnowłosy jak Aron.

-O co chodzi? - spytała Jessica.

-Nie denerwuj się Jess - odezwała się Monica.

-Monia mamy prawo - odezwał się Jason.

-Dobra dosyć - wtrąciłem się w to nim wyjdzie z tego jeszcze jakaś większa kłótnia - co was sprowadza do nas?

-Chciałem przeprosić - odezwał się Aron, ale w jego oczach widziałem dalej złość lecz i szczerość.

-Przyjmuje - odpowiedziałem na co się zdziwił i to potężnie, bo chyba nie spodziewał się tego - sam nie byłem ideałem i zrobiłem źle - dodałem - za co również was wszystkich przepraszam.

-Jesteśmy gangiem węża w końcu od czegoś to się wzięło! - stwierdził Daniel.

-Niby tak - kiwnąłem głową, a wszyscy zrobili kółko i zgarnęli mnie do grupowego misiaczka. -Jednak to Aron się wami zajmował, nie ja. Przepraszam Ar.

-Nie myśl, że od razu cię będę wielbić! Jesteś moim rywalem!

-Wiem - mimo chłodu w jego oczach, uśmiechnąłem się do niego z wdzięcznością. Chłopaki wybaczyli sobie wszystkie złe sytuacje między sobą więc pierwszy raz byłem w całym gronie moich byłych przyjaciół.

-To co robimy? - zaśmiał się Jason.

-Pijemy! - zaśmiały się dziewczyny na co uśmiechem się do wszystkich. Zasiadaliśmy wszyscy przy jedynym stole. Oczywiście zaczęli pić, ale ja odmówiłem dwóch kolejek. Ludzi było coraz więcej, a spokojna muzyka brzmiała z stanowiska DJ-skiego. Jeszcze chyba jeszcze tak nie byłem rozluźniony od długiego czasu jednak akceptacja moich przyjaciół pomogła mi trochę uspokoić się i chyba pozwolić na zabawę, chociaż dopiero zacznie się ona gdy wszyscy przybędą goście.

-Gregory jakim cudem tyś przeżył? - spytał Daniel patrząc się na mnie.

-Kilka razy już mnie próbowano zabić, ale nie udawało się różnym ludziom - powiedziałem szczerze - może przez to też rozstrzelanie nie zrobiło na mnie żadnego wrażenia.

-Naprawdę? - odezwał się Aron.

-Tak to dlatego nie ruszały mnie twoje tortury - odpowiedziałem i napiłem się drinka, którego sobie sam zrobiłem.

-Ile razy cię torturowano? - spytała Monica.

-Hmm może dwanaście może dwadzieścia razy - odparłem - nie pamiętam w sumie. Zbyt dużo razy byłem to raniony czy blisko śmierci - wzruszyłem ramionami.

-Jak możesz o tym tak po prostu mówić jakby nie było to nic poważnego?

-Ponieważ John nie rusza mnie śmierć - odparłem - dlaczego wy się podzieliście?

-Wszyscy przeszliśmy na etap napadów, ale po tym jak wpadliśmy to - zaczęła tłumaczyć Monica.

-To połowa się zniechęciła innym się spodobało - rzekł Aron - my zostaliśmy na konwojach, a do nas dołączyli młodsi, a niektórzy dołączyli do napadów.

-Czyli podzieliliście się, ale nadal trzymaliście razem - stwierdziłem, a oni kiwnęli głowami.

-W końcu wychowaliśmy się wspólnie - stwierdził Jason - jesteśmy przyjaciółmi na dobre i na złe.

-No chyba, że ktoś kogoś ponosi i stara się ciebie zabić - odezwał się John.

-Poniosło mnie - westchnął Aron - nie chciałem.

-Na szczęście nie stało się nic poważnego - rzekłem - nie rozdrapujmy tego - dodałem.

-Dobra - zgodzili się ze mną. Zaczęli rozmawiać na temat napadów konwojów i chociaż nie interesowało mnie to, to jednak słuchałem ich uważnie. Pijąc drinka nagle usłyszałem głos ojca.

-Muszę na chwilę iść - odparłem - Marco z wami pogada - gdy usłyszałem brata obok zgarnąłem go na moje miejsce - po pilnuj mego drinka bracie - szepnąłem mu do ucha i ruszyłem w stronę ojca, który stał tuż przy domu. Trochę muszę przejść aby dojść do niego. Od razu zauważyłem obok niego trochę niższego mężczyznę o blond włosach.

-Dzień dobry - przywitałem się stając obok ojca.

-Gregory pamiętasz Felixa z mafii Fenixa? - zapytał się ojciec na co kiwnąłem głową na tak.

-No Gregory dorosły z ciebie chłopak!

-Dziękuję - odparłem na komplement mężczyzny i świtało mi coś z tą mafią.

-Tu jesteście - usłyszałem głos mamy więc wszyscy spojrzeliśmy na trzy kobiety idące w naszym kierunku. Czarnowłosa mama w swojej sukni, rudowłosa starsza kobieta zapewnie żona blondyna oraz z mocno rudymi podchodzącymi w czerwień włosów, a powiewna sukienka w odcieni czerwieni pasowała do jej włosów. Nie powiem przeżyłem wewnętrzny szok widząc dziewczynę tutaj.

-Pamiętasz Felicję? - usłyszałem głos ojca.

-Grzesiek? - usłyszałem jej aksamitny głos, a po chwili dziewczyna wpadła w moje ramiona na co się zaśmiałem.

-Fela jak żeś ty się zmieniła! - powiedziałem i odstawiłem ją na ziemię. Była wysokości mojej mamy więc musiała patrzeć na mnie z dołu.

-Czyli pamięta - zaśmiał się ojciec dziewczyny.

-Możemy zaczynać bankiet! - stwierdził ojciec, a po chwili byliśmy wśród wszystkich gości. -Proszę o ciszę!!! - powiedział donośnym głosem ojciec, a w dłoni trzymał kieliszek z szampanem. -Cieszę się, że możemy tego wieczoru wszyscy spotkać się z okazji, której tutaj jesteśmy! Mój najstarszy syn Herdeiro miał urodziny, dlatego dziś świętujemy je jak i również to, że niedługo przejmie władzę! - ojciec wzniósł toast i wszyscy wznieśli do góry swoje kieliszki i jako ostatni wzniosłem swój kieliszek.

-Niech żyje solenizant!!! - krzyknął ktoś.

-Niech żyje Herdeiro!!! - dodał następny i zrobiło mi się trochę cieplej na sercu, chociaż nie chciałem być w mafii. Napisaliśmy się wszyscy szampana, a muzyka została puszczona na nowo.

-Grześ idziemy się przejść? - spytała Fela, a ja zerknąłem na ojca.

-To twój dzień! Możesz robić wszystko co chcesz! - oznajmił - Chodź Felix obgadamy coś!

-To gdzie chcesz się przejść? - zapytałem uśmiechając się do niej, a ona ruszyła do przodu przed siebie więc ruszyłem za nią. Wyrosła na piękną kobietę z urokiem osobistym. - Dawno się nie widzieliśmy - odezwałem się gdy zrównałem z nią korku.

-Minęło dużo lat - oznajmiła - gdy ostatni raz się widzieliśmy byliśmy jeszcze dzieciakami.

-Tak - poparłem ją widząc jej uśmiech.

-Zmieniłeś się - rzekła i stanęła przede mną więc stanąłem też. Jej dłoń znalazła się na moim policzku oraz delikatnej brodzie.

-Zmieniliśmy się - poprawiłem ją i widziałem w jej piwnych oczach tą iskierkę ciekawości oraz radości.

-Gdzieś ty się podziewał? Wszyscy sądzili, że nie żyjesz! Cała mafia poszukiwała cię po wszystkich miastach.

-Zaszyłem się jak najdalej - odpowiedziałem - wyszło mi to na dobre.

-Właśnie widzę jak dobrze skoro jesteś pełen blizn - powiedziała, a jej opuszki palców dotknęły blizny tuż obok mych ust - oszpecają cię.

-Nie sądzę - odparłem wiedząc iż w tym się nie zgodzimy. Blizny kreowały mnie, a nie szpeciły.

-Ale ja sądzę - odpowiedziała i odsunęła się idąc prosto - Grzesiek to było nieodpowiedzialne co zrobiłeś.

-Nie wiesz co mnie kierowało - westchnąłem cicho - Fela co się takiego stało gdy mnie nie było?

-Dużo się wydarzyło wiesz niedługo przejmę rolę swego ojca - uśmiechnęła się - dużo zajęła nauka, studia skończyłam i potem uczyłam się na zostanie głową rodziny.

-To gratuluję, że widzisz się w tym - odparłem.

-Pamiętasz gdy byliśmy dzieciakami?

-Nie można tego zapomnieć. Często bywałaś u nas w domu.

-Wraz z Aronem byliśmy najlepszymi przyjaciółmi i spędzaliśmy czas przez całe dnie. Kiedyś nie było tutaj tego jeziora.

-Był nasz domek - dokończyłem pamiętając bardzo dobrze te wspomnienie, a Fela wtuliła się w mój bok.

-Piękne wspomnienia nie sądzisz? Mogły potrwać dużej, a nie że uciekłeś zostawiając nas samych.

-Nie mogłem nie uciec Fela. Musiałem to zrobić - objąłem ją ramieniem i w sumie może dlatego lubiłem z dzieciakami przebywać na tej wysepce.

-Fela chodź! - krzyknąłem biegnąc w stronę dużego drzewa gdzie z tatą oraz Aronem jeszcze wczoraj kończyliśmy domek specjalnie aby skończyć na ten dzień. Dopiero co przyjechała z mamą, a ja chciałem już skierować się z nią w stronę ogrodu.

-Gregi dlaczego tak bardzo chcesz Felicję pociągnąć w stronę ogrodu?

-Do domku mamo! - uśmiechnąłem się do niej.

-No dobrze, ale uważajcie - powiedziała mama na co kiwnąłem głową i złapałem za rączkę rudowłosą aby pokazać jej domek.

-Gdzie idziemy Grzesiu? - spytała cicho na co się uśmiechnąłem.

-Muszę ci coś pokazać! - powiedziałem i razem biegliśmy przez ogród aż nie dobiegliśmy do drzewa gdzie był zbudowany domek. -Patrz to nasz domek!

-Nasz?

-Mój, twój i Arona! - odparłem ciągnąc ją do drabinki aby po niej wejść do góry.

-Wooo jaki ładny! - powiedziała.

-Będziemy tu nocować! - oznajmiłem, a ona wtuliła się we mnie.

-Superowy pomysł!

Noc w domku była najpiękniejsza gdyż w trójkę bawiliśmy się w środku i oglądaliśmy wspólnie gwiazdy. Był to dzień po moich urodzinach gdyż w dniu urodzin tata pomógł mi właśnie robić ten dom przez cały dzień. Razem leżeliśmy na tarasie domku i oglądaliśmy wspaniałe nocne niebo, które mieniło się milionem gwiazd.

-Patrzcie spadająca gwiazda - powiedziała - pomyślmy życzenie!

-Tamtej nocy życzyliśmy sobie coś pamiętasz to co było twoimi marzeniem gdy spadła pierwsza z gwiazd? - zapytała, zadziwiając mnie tym pytaniem.

-Pamiętam - odparłem cicho.

-Co to było?

-Życzyłem sobie aby znaleźć miejsce gdzie będę mógł być sobą - wyszeptałem i poniekąd spełniło się gdy zostałem przyjęty do rodziny Erwina - a ty?

-Abyśmy wszyscy byli zawsze ze sobą - powiedziała - nie udało się, bo ty zniknąłeś.

-Przepraszam Fela - mruknąłem i oparłem głowę o jej lekko zakręcone włosy - nie myślałem wtedy jak wiele tracę, ale zyskałem naprawdę dużo tą zmianą.

-Stałeś się policjantem - mruknęła - dlaczego właśnie bycie psem?

-Fela bycie policjantem nie jest złe.

-Jest nie widzisz, że przez policję tracimy członków rodziny i ważnych dla nas ludzi? - odsunęła się ode mnie - Skazują na śmierć nie mają litości.

-Jeśli ktoś przez lata robił coś nielegalnego i nazbiera się coś za dużo to jest możliwość kary śmierci - odpowiedziałem, a ona złapała mnie za policzki przez to musiałem się schylić.

-Chcę swojego Grzesia! - powiedziała - Nie jakiegoś policjanta!

-Ale to nadal jestem ja - mruknąłem.

-Mojego Grzesia, który jest Wężem nie gada mi po policyjnemu i nie jest policjantem tylko mafiozą!

-Nie potrafię się zmienić, bo taki już byłem Fela od dziecka.

-Chociaż spróbuj.

-Nie rozmawiajmy o tym - rzekłem - możemy wrócić do stolika? Czy chcesz się jeszcze przejść?

-Możemy iść do twojej skarpy - zaproponowała.

-Nie mam ochoty iść gdzieś dalej - oznajmiłem gdyż nie powiem tęskniłem za nią, ale nie była tą samą nastolatką tylko dorosłą kobietą z misją aby przejść władze po ojcu i ona była moim przeciwieństwem gdyż ja nie chciałem tego. - Wracajmy - zaproponowałem gdyż nie powiem chciałem z chłopakami się napić i z bratem. W ten sposób wróciliśmy do centrum bankietu i widziałem wzrok ojca na sobie gdyż Felicja trzymała mnie za dłoń ciągnąc za rękę w stronę Arona.

-Pilnowałem twojego drinka - zaśmiał się Marco - i przez przypadek wypiłem go całego.

-Luz - powiedziałem.

-Fela! - Aron wtulił się w dziewczynę i nie powiem, ale pasowali do siebie. Z uśmiechem nalałem sobie wódki i zrobiłem drinka.

-Wąż tańczysz? - spytała Jessica podnosząc się z krzesła.

-Z tobą z przyjemnością - odpowiedziałem i odłożyłem drinka na stolik, a dłoń wyciągnąłem w stronę dziewczyny. Przyjęła ją z uśmiechem na ustach więc zgarnąłem ją w stronę parkietu. Jedne co uwielbiam bardziej od alkoholu to taniec do muzyki. Brakuje aby puszczono weselny klimat i dano mi pałeczki, a rozkręcił bym tą imprezę. Może nie będzie tak źle. Fela zrozumie, zawsze rozumiała więcej niż Aron. Po prostu potrzebuje ona więcej czasu, a teraz skoro to był mój dzień to pora się w końcu zabawić.

O czym Duarte chce rozmawiać z Felixem?
Kim jest Felicja i czy będzie zagrożeniem?

2101 słów

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro