Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Kruchy niż mi się wydawało

Witam wszystkich serdecznie w czwartkowym rozdziale!
Oj dziś się będzie działo w rozdziale i to bardzo chyba doczekaliśmy się carberli?!
Jak tam u was?
Jakieś plany na dziś czy może brak?
117 rozdział lecymy coraz wyżej!
Życzę wszystkim miłego dzionka ❤️

Perspektywa Carbo

Po słowach Grzesia i Erwina zastanawiałem się trochę nad tym czy nie mają racji. Tylko jeśli miałbym pojechać bądź polecieć to trochę zajmie czasu. Jednak jedno mieli rację trochę mi zależało na tym policjancie i mimo tego, że nie preferowałem mężczyzn nie chciałem aby też był smutny. Ruszyłem do Kuia, który siedział w pokoju narad i coś studiował jak co dzień aby znaleźć jakąś podpowiedź w tym co powinno pomóc Grześkowi.

-Hej wuja - powiedziałem cicho, a mężczyzna spojrzał na mnie nieobecnym wzrokiem. Chyba był zmęczony tym co się dzieje i nie dziwię się.

-O co chodzi Nicollo? - zapytał i popatrzył na mnie swoimi oczami.

-Mam pytanie - zacząłem niepewnie gdyż nie byłem w stu procentach pewny czy dobrze robię, ale w sumie chciałem zaryzykować.

-Jakie to pytanie?

-Czy mógłbym pojechać do naszego miasta? - zapytałem, a on zmrużył powieki słysząc moje zapytanie. Chyba nie spodziewał się tego po mnie.

-Po co? - zapytał zainteresowany nagłą chęcią wyjazdu.

-Ja... To sprawa osobista wuja.

-Jedź do niego jak chcesz - odrzekł wpatrując się w książkę - tylko wróć prędko.

-Dziękuję wuja! - uśmiechnąłem się do niego z szerokim uśmiechem na ustach gdyż obawiałem się iż jednak nie puści mnie, ale po chwili zrozumiałem co powiedział - Do niego?

-Dobrze wiem iż kręcisz z Capelą, ale radzę ci uważać, bo Rightwill raczej nie jest chętny na mafiozę w rodzinie!

-Yhym - wymamrotałem drapiąc się po karku delikatnie zawstydzony.

-Jedź jak masz jechać i weź najszybszą terenówkę - oznajmił po chwili gdy ruszyłem do drzwi aby opuścić pomieszczenie nim całkowicie się zaczerwienie.

-Dziękuję - wyszeptałem drapiąc się po karku i otwierając drzwi aby wyjść.

-Carbo uważaj na siebie i napisz mi jak będziesz na miejscu, a przede wszystkim coś dla mnie jeszcze zrobisz!

-Co takiego? - zapytałem zdziwiony tym iż ma jakiś interes w tym, że mam wrócić do 5city.

-Przekonasz się na miejscu gdy będziesz miał czas - powiedział tajemniczo i wiedziałem, że coś wykombinować, ale nie wiedziałem co tak naprawdę. Zamknąłem drzwi za sobą i zerkałem do salonu.

-Jadę do naszego miasta. Coś chcecie z niego?

-Nie nie trzeba - odparła Sky siedząc przy Sanie.

-Nie wiem mi to obojętne - odparł David - jedz jak masz jechać Carbo.

-Dzięki, a Erwin i Grzesiu są u góry?

-Tak - odpowiedział Dia uśmiechając się do mnie. Kiwnąłem głową i ruszyłem do góry aby wziąć torbę z podstawowymi rzeczami. Nie miałem dużo czasu, bo chciałem od razu wyjeżdżać i być, chociaż na wieczór znaleźć się w mieście. Wyszedłem z pokoju mego ojca na korytarz, a na ramieniu miałem torbę. Na szybko przeszedłem do ostatnich drzwi gdzie był pokój Erwina.

-Siwy ja ja... - wszedłem na spokojnie do jego pokoju nawet nie przejmując się tym aby zapukać do drzwi.

-Spierdaj - warknęli na mnie przez to nie zrozumiałem dlaczego, bo grzebałem w torbie, ale jak zobaczyłem co oni robią aż stanąłem w pół kroku w drzwiach.

-Kurwa przepraszam! - trzasnąłem drzwiami wycofując się z pomieszczenia - Chciałem powiedzieć, że jadę! Zobaczymy się za kilka dni! Przepraszam!!! - wykrzyczałem, ale przed oczami nadal miałem jak Erwin robi loda na pół rozebranemu Grzesiowi. Szybko przebiegłem na dół chcąc wyrzucić to z głowy więc wybrałem kluczyki do najszybszego wozu i wyszedłem z willi Mokotowa. Wszedłem do garażu i wsiadłem do czarnego samochodu odpalając go dość sprawnie. Telefon miałem przy sobie i czekałem na to aż odpiszę mi Dante. Nie pisałem mu iż jadę do niego, bo przeczuwałem, że nie zgodziłby się. Chciałem go wesprzeć, bo mimo rozmowy przez kamerki widziałem iż jest pełen bólu. Zależało mu na niej, ale ona raniła go separacją i kłótniami. Chciałem go wesprzeć w trudnej sytuacji i wiedziałem iż będzie mu to potrzebne. Sam bym był załamany, bo miałem kobietę, którą darzyłem uczuciem jednak to był zbyt toksyczny związek. Na początku pasowało mi to, ale z czasem coraz gorzej po prostu było. Zaczęła rządzić się i kontrolować me życie, a ja potrzebowałem być sobą oraz jeździć na wyścigi, bo jakże inaczej miałbym być królem szos bez regularnych ćwiczeń. Wziąłem głęboki wdech i wydech kierując się na autostradę na której będzie czekało mnie najwyższej osiem godzin jazdy chyba, że nie będę oszczędzać auta.

W radiu grały piosenki, które miały mi umilić drogę, a jednak ciągle miałem w głowie myśli o Dante. Nie wiedziałem choć może nie byłem pewny bardziej co myśleć o tym, ale czułem iż muszę przy nim być w tej chwili. Ciężkiej chwili dla niego w końcu był bardzo emocjonalny, a złamane serce potrafiło doprowadzić do różnych stanów nawet tych najbardziej czarnych, a Dante był na to aż za bardzo podatny przez swoje stany depresyjne na to. Sam w domu nie wiadomo co mogłoby mu strzelić do głów.

#Dantuś jesteś tam?#

Napisałem do niego obawiając się o to, że nie odpisuje mi taki kawał czasu i to mnie martwiło. Sam zacząłem rozmyślać nad czarnymi scenariuszami i obawiałem się czy jakiś na serio nie zrobił. Jechałem najszybciej jak mogłem, a autostrada nie ograniczała mojej prędkości i to był, chociaż plus z tego wszystkiego.
Szyby odsunąłem do samego spodu aby czuć ten przyjemny powiew wiatr we włosach i mogłem na spokojnie się uspokoić. Na pewno nie zrobił głupoty przecież gadał z Monte i ze mną wydawało się dobrze. Wziąłem głęboki wdech i wydech. Starałem się uspokoić gdyż muszę skupić się na drodze i wymijaniu każdego auta jak leci gdyż nie mam czasu aby jechać za kimś kto się wlecze i mnie zwalnia.
Do miasta dojechałem o siedemnastej z czego byłem zadowolony i od razu skierowałem się do mieszkania Rightwilla. Nie ważne skąd miałem informacje gdzie mieszka gdyż nie mogłem powiedzieć wprost, że Kui mi zdradził tą informację, ale skąd on wie gdzie mieszka szef policji to sam nie mam pojęcia. Na spokojnie stanąłem na parkingu obok bloku i wysiadłem zostawiając w środku wszystko. Przy sobie oczywiście miałem kaburę z pistoletem dla bezpieczeństwa w końcu nie rozstawałem się z bronią. Wszedłem do środka bloku i na spokojnie zacząłem iść po schodach na trzecie piętro. Z tego co mi wysłał Kui w smsesie do mnie. Stanąłem pod granatowymi drzwiami i zadzwoniłem dzwonkiem. Dante mi odpisał w czwartej godzinie mej jazdy więc byłem spokojny gdyż wyjaśnił mi, że usnął przez przypadek. Nie wiem nawet kiedy drzwi się otworzyły, a w nich był Dante, który mocno się zdziwił moją obecnością, ale bez słów po prostu zgarnąłem go w swoje ramiona. Spiął się przez chwilę, ale wtulił się we mnie po chwili, a ja opatuliłem go bardziej, bo na sobie miał kocyk. Kocyk, który miał na głowie i zwisał mu po sam dół. Oparłem głowę o jego ramię i delikatnie głaskałem go po plecach. Jego klatka zaczęła niespokojnie się ruszać, a po chwili rozbrzmiał cichy szloch z jego ust. Niewiele myśląc podniosłem go za pośladki, a on objął mnie nogami wokół pasa. Zamknąłem drzwi za sobą na zamek i powolnym krokiem szedłem do salonu tak mi się wydawało gdyż pierwszy raz byłem w tym miejscu. Jednak najważniejsze było to aby Dante poczuł się lepiej. Nie obchodziło mnie to iż teraz moczy moją koszulę po prostu byłem zmartwiony tym ile dusił w sobie tego.

-No już spokojnie Dante - mruknąłem cicho nie przerywając go głaskać. Usiadłem ostrożnie na kanapie i tuliłem go do siebie. Był kruchy bardziej niż mi się wydawało i martwiło mnie to aż za bardzo. - Nie warto płakać przez nią. Wszystko jest w porządku.

-Yhym - pociągnął nosem i schował głowę pod moją szyją. Delikatnie wsunąłem rękę w jego włosy. Głaskałem go w uspokajający sposób i po prostu czekałem aż się wypłaczę oraz uspokoi. Było widać iż cierpiał wewnętrzne z bólu, który miał w sobie. Sunąłem po jego włosach dłonią i przymknąłem powieki czekając cierpliwie na to aż skończy się mu siła na płakanie bądź wyleje z siebie wszystkie łzy. Oparłem głowę o jego czarną czuprynę i zamknąłem oczy. Zaczął powoli wracać do siebie co mnie zadowoliło gdy jego oddech zaczął się normować, ale nim zrozumiałem co się dzieje on usnął na mnie. Delikatnie policzki zrobiły mi się różowe widząc jak kurczowo jego dłonie trzymały się w mojej koszuli. Opatuliłem nas kocykiem i z uśmiechem na ustach pocałowałem go w czółko. Niewiele myśląc dopiero teraz gdy usnął w mych ramionach poczułem od razu delikatną ulgę i nie tylko w kościach, ale i w umyśle. Śpiący Dante był taki uroczy, a przez to, że usnął nie miałem tak naprawdę serca aby go obudzić, chociaż nie wygodnie mi delikatnie było, ale najważniejsze aby on czuł się najlepiej. Przymknąłem powieki chowając twarz w jego czarnych włosach i nawet nie wiem kiedy sam usnąłem, ale przynajmniej było nam cieplutko razem, bo byliśmy wtuleni w siebie. Przebudził mnie cichy odgłos przekręcanego zamka, ale nie ważne to tak było jak śpiący młodszy mężczyzna w mych ramionach.

-Co jest do kurwy - usłyszałem głos Rightwilla chyba, który nas zobaczył i chyba nie dowierzał w to co widzi. W sumie ja też bym tak zareagował, ale no chwilowo służę jako poduszka dla mojej limoneczki. Otworzyłem w końcu oczy gdyż drzemka nawet na dobre mi wyszła biorąc pod uwagę to, że jednak nadal siedziałem w dość niewygodnej pozycji. - No witam śpiąca królewnę! Nie za dobrze ci?

-Dobry panie Rightwill - powiedziałem cicho, a Dantuś wtulił się we mnie bardziej chyba nie zadowolony z tego iż się ruszam.

-Co tu robisz i skąd wiesz gdzie mieszkam?

-Kui mi podał pański adres, ale skąd on posiada coś takiego to ja nie wiem! - powiedziałem delikatnie poddenerwowany, bo mężczyzna patrzył na mnie z nieufnością - Jja tylko przyjechałem do Dante widząc jak jest źle z nim.

-Dałby sam radę przegryźć to Carbonara - rzekł spokojnym głosem - nie jest dzieckiem, a to iż ma depresję nie znaczy, że to go ogranicza.

-Nie twierdzę iż to go ogranicza tylko martwiłem się, że coś sobie zrobi - spuściłem wzrok na policjanta na moim ciele.

-Rozumiem - rzekł - czyli masz zamiar zostać z nami?

-Ja em nie wiem - obecność mężczyzny mocno mnie stresowała gdy patrzył się na mnie swoimi niebieskimi oczami jak na wroga. Czułem jak wypala we mnie dziurę i w cale nie ukrywał tego iż nie podoba się mu moja obecność w tym miejscu.

-Zrobię dla nas kolację w takim razie - odrzekł decydując za mnie tak naprawdę to co miałem zrobić. Więc zostaję z nimi. Czułem się zagubiony w tym co szef policji robi gdyż niby mnie tępi wzrokiem iż dotykam jego syna, a z drugiej strony pozwala mi tu być. Dziwne, ale liczyło się to aby Dantuś wypoczął. -Masz na coś alergię?

-Nie - odparłem spokojnie.

-A szkoda myślałem iż się ciebie w ten sposób pozbędę - powiedział i nie wiedziałem jak to odebrać czy to żart czy jednak groźba skierowana do mnie.

-Heheh - zaśmiałem się nerwowo, bo naprawdę nie wiedziałem co mam robić w takim razie. Nagle Dante ruszył się bardziej, a jego nos przesunął się po mojej szyi aż poczułem przyjemne dreszcze.

-Hmm - wymruczał więc zapewne zaraz się przebudzi do końca z otoczki snu.

-Jak się czujesz? - zapytałem cicho, a on spojrzał na mnie odsuwając się od mojej klatki piersiowej.

-Lepiej - wyszeptał uśmiechając się delikatnie w moją stronę i opatulił się kocykiem.

-Miło, że wstałeś - odezwał się Rightwill, a Dante nagle się spiął.

-Hej tato - wymamrotał i delikatnie zarumienił co ja tylko mogłem widzieć gdyż jego twarz była skierowana w moją stronę. Jego niebieskie oczy wpatrzone były w moje, ale patrzyłem się na niego z uśmiechem.

-Jak tam się spało? - zapytał mężczyzna i uśmiechnął się w stronę syna co zauważyłem, bo Dante nie miał nawet jak tego zobaczyć.

-Dobrze - odparł Dante i uśmiechnął się w stronę taty, a ja zakłopotałem się delikatnie, ponieważ dłonie miałem na bokach policjanta. - od kiedy jesteś tutaj?

-Troszeczkę czasu już jestem - rzekł - robię nam kolację. Carbonara zje z nami i zostanie!

-Serio? - zapytał się i zmarszczył brwi patrząc się na mnie z zadowoleniem.

-Chyba na to wygląda - odrzekłem drapiąc się po karku gdyż nie było mowy na odmowie skoro już zostałem postawiony w sytuacji postawionej. Dante zsunął się z moich nóg i teraz zauważyłem iż nie przebrał się z piżamy.

-Pójdę się przebrać - powiedział cicho chowając twarz w kocyku.

-Nie warto już się przebrać - oznajmił Rightwill - i tak za niedługo będziesz iść spać więc bezsensu się przebrać.

-Może masz rację, ale trochę nie komfortowo się czuję w piżamie.

-Już i tak cię widział bez niczego więc co to za różnica - gdy starszy mężczyzna to powiedział aż zaniemówiłem gdyż byliśmy w bokserkach.

-Tato!! - burknął cały czerwony i schował twarz w kocu.

-To nie tak było!

-A ta druga noc? Gdy niosłeś go do pokoju jak wszyscy się bawili?

-Ja - teraz to ja zarumieniłem się przez mężczyznę, który powiedział coś niestosownego.

-Dobra dzieciarnia kolacja na stole! - oznajmił więc wstałem niepewnie z kanapy i podszedłem do stoliku wraz z Dante. Usiedliśmy przy stole na którym były tortille z sosami. Nie sądziłem iż w tak krótkim czasie zrobił kolację. - Smacznego!

-Smaczego - odparliśmy z Capelą w tym samym momencie. Po kolacji zjedzonej w spokoju spojrzałem na Rightwilla.

-Do mycia i spania nie chce słyszeć jakiś niestosownych rzeczy z pokoju Dante - wstał od stołu.

-Tato! - mruknął, ale mężczyzna po prostu wyszedł z kuchni zapewne do swojego pokoju. -Masz coś na przebranie?

-Ta mam torbę w aucie - odpowiedziałem - mam iść?

-Yhym, a ja ci przygotuje materac - oznajmił więc kiwnąłem głową zgadzając się z nim. Przeszedłem do auta i wróciłem widząc iż Dante rozłożył mi dmuchany materac na co się uśmiechnąłem widząc jak stara się mi rozłożyć koc na nim.

-Mam rozumieć, że łazienka jest naprzeciw?

-Tak umyj się i przebierz!

-Jasne - odparłem i wziąłem z torby podkoszulek oraz bokserki. Zadowolony wszedłem do ciemnej łazienki od razu widząc przygotowany ręcznik. Więc w ten sposób umyłem się szybko pod prysznicem i przebrałem w świeże ciuchy. Nie powiem, ale stary Dante przerażał gdy byliśmy na osobności. Czułem trochę niepewnie gdy patrzył na mnie, ale było dobrze tak myślałem. - Umyty! - uśmiechnąłem się do Dante, a on odwzajemnił ten uśmiech. Nie uśmiechał się za często, ale zacząłem uwielbiać gdy w jego oczach widziałem te cudowne iskierki szczęścia. Mógłbym w nie wpatrywać się całe dnie gdyż było niczym niebo i to najcudowniejsze na świecie. Nim zrozumiałem co się dzieje zostałem sam w pokoju gdyż Dante poszedł do łazienki.

Co Kui chcę aby Carbo zrobił?
Czy ich relacja pójdzie dalej?

2313 słów

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro