Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Kocham cię

Witam wszystkich serdecznie!!!
Sceny +16/+18 więc wiecie co dalej będzie!
Jak tam wyspani? Ja nie za bardzo, ale mówi się trudno!
Mamy 1 kwietnia! Miałam zamiar wam zrobić psikusa, ale stwierdziłam że lepiej nie :3
Bo byście mnie zjedli za brak sceny +18
Życzę wszystkim miłego dzionka ❤️

-Stęskniony mój diabełek - wymruczałem i złączyłem nasze usta w namiętnym pocałunku. Delikatnie zmuszając aby opadł na poduszki. Dłonią delikatnie zsunąłem na dół do jego biodra, a ciało tak przyjemnie się zatrzęsło na mój dotyk. Westchnąłem cicho z przyjemności, stęskniłem się za tym aby móc go w ten sposób dotykać. Delikatnie rozchyliłem mu uda i uniosłem troszeczkę w górę abym miał łatwiej by wejść w niego. Zbliżyłem się do jego splotu mięśni swoim członkiem i zacząłem go drażnić co nie za bardzo spodobało się Erwinowi, który aż warknął na mnie bym przestał. Pocałowałem go w sutka i powoli zacząłem się wsuwać w jego mięśnie, które delikatnie stawiały opór, ale dzięki lubrykantowi było lepiej. Złapałem pewniej za udo Erwina, który odchylił głowę do tyłu, a dłonie zacisnął na pościeli. Te słodkie ciche pojęknięcia oraz mięśnie starające się przyzwyczaić go mego członka były czymś cudownym. Wsunąłem się w niego do połowy i nie ruszyłem aby nie powodować bólu. Całowałem go po brzuchu i mruczałem zadowolony z naszej bliskości. Poczułem jak dłoń Erwina wsuwa się w moje włosy i delikatnie je ściska ciągnąc do tyłu. Zamruczałem i musnąłem jego usta gdyż pociągnął mnie do pocałunku.

-Jest już dobrze - wyszeptał mi w usta więc delikatnie poruszyłem bioderkami na boki, a on stęknął zadowolony.

-Kocham cię - wy mruczałem i zacząłem delikatnie ruszać się w przód oraz do tyłu, by nie za mocno to robić. Chciałem aby te zbliżenie było dla nas jak najlepsze i najbardziej uczuciowe jak tylko mogłem to sprawić naszą bliskością. Nasze ciała stykały się ze sobą w namiętnym tańcu miłości. Oddaliśmy się żądzom, które nad nami zapanowały. Całowaliśmy się namiętnie gdy wchodziłem w niego cały iż słychać było nasze szybkie oddechy, które mieszały się z cichymi muśnięciami naszych ust oraz obijaniu się ciała o ciało. Nie było po co się spieszyć gdyż mieliśmy czasu, a czasu. Namiętność, która była między nami stawała się jeszcze większa i pragnęliśmy siebie jeszcze więcej. Erwin poruszał bioderkami w rytm, który ustaliłem tak abyśmy obydwoje czerpali jak najwięcej z uprawianego stosunku. Znaczyłem jego ciało swoimi zębami czy malinkami oraz mokrymi pocałunkami chcąc osiągnąć szczyt ten cudowny organizm co otrzymamy w dwójkę gdy dojdziemy w swych ramionach. Moje ruchy były płynne, ale nie za wolne czy za szybkie w sam raz bym rzekł na taki odstęp czasowy od naszych zbliżeń. Ręce miałem położone pomiędzy głową Erwina i wprowadzałem biodra w falę, która dawała przyjemnie odczucia. Widziałem te przymrużone oczy, które były zamroczone miłością oraz przyjemnością. Uwielbiałem te cudowne tęczówki wpatrzone tylko we mnie. Byliśmy dla siebie pisani, dopasowani oraz zakochani nadal pomimo przeciwności losu. W końcu dobro zawsze pokona zło, oparłem czoło o jego gdy on cicho dyszał jak i ja.

-Bbłagam mmocniej - wyjęczał i wbił paznokcie w mój kark. Skrzywiłem się tylko i musnąłem jego usta ustami.

-Co tylko każesz - wyszeptałem i pocałowałem go w nosek odsuwając się od niego, czyli wyprostowałem się łapiąc go za biodra ściskając je mocno i zacząłem szybciej wprowadzać nasze ciała w ruch. Nagle Erwin jęknął głośno wyginając się w łuk więc zapewne trafiłem w jego czuły punkt. Uśmiechnąłem się na to i ruszałem się specjalnie tylko w te miejsce, by czuł się jak w niebie. Nie wiem nawet kiedy doszedł z mym imieniem na ustach i niewiele po tym ja doszedłem w nim. Delikatnie opadłem na niego i czułem jak przyjemnie zaciskają się jego mięśnie na mym członku. Dawno nie czułem się tak rozluźniony i szczęśliwy mogąc mieć go tak blisko siebie.

-Brakowało mi tego - wyszeptał i musnął me usta, a ja zadowolony odwzajemniłem jego pocałunek. Byliśmy delikatnie spoceni i przede wszystkim brudni od naszych doznań.

-Mi też - wyszeptałem cicho i musnąłem jego policzek - chyba będziemy musieli się umyć nie sądzisz?

-Z tobą wszędzie skarbie - jego ciało było takie rozluźnione i przede wszystkim całe w mych oznaczeniach.

-To zaraz pójdziemy - wyszeptałem i obróciłem nas iż leżał na mnie. Nadal nie wyszedłem z niego, ponieważ nie mogłem wysunąć się przez ściśnięte mięśnie. Dlatego całowałem go w usta zadowolony z spokojnym uśmiechem. Nie byłem tak odprężony od momentu gdy utraciłem go.

-Wiesz co Monte? - powiedział niepewnie, a ja przechyliłem głowę w zapytaniu. - Cieszę się, że mogę cię mieć wiem, że mówiłem ci to nie często, ale naprawdę cieszę się, że jesteś. Jestem tak cholernie szczęśliwy przy tobie i kocham cię nawet nie wiesz jak bardzo! - wtulił się w moją klatkę piersiową i poczułem jak moje oczy delikatnie się zaszkliły z łez, ale nie uroniłem ani jednej.

-Nie mogłem sobie wyobrazić nikogo bardziej wspaniałego od ciebie diabełku - musnąłem jego czółko i delikatnie głaskałem go po plecach. - Dziękuję za to, że jesteś i nie zostawiaj mnie nigdy - złapałem go za dłoń i splotłem ją z palcami Erwina.

-Nie mam zamiaru - był dla mnie wszystkim co trzymało mnie na ziemi. Gdy poczułem luz wysunąłem się z jego wnętrza, a on cicho stęknął odchylając głowę do tyłu.

-Tak dobrze było - wymamrotał cicho.

-Wiem, że mógłbyś tak leżeć cały czas, ale pora się umyć z naszych doznań. Będziemy leżeć razem tyle ile będziesz chciał i nawet powtórkę jeśli będziesz miał ochotę.

-Na ciebie zawsze mam ochotę - zachichotał, a ja podniosłem się do siadu z nim w ramionach.

-To wiem - zaśmiałem się również i zszedłem z łóżka kierując się do drzwi.

-Nie bierzemy czegoś na osłonę?

-Ty jesteś mą osłoną kochany - odparłem z uśmiechem na ustach i przeszedłem te kilka drzwi w przód wchodząc do łazienki. Odstawiłem Erwina na szafkę by posiedział spokojnie, a ja zacząłem lać wodę do wanny zerkając na diabełka, który machał nogami zadowolony i czułem na sobie jego wzrok jak mnie śledzi, każdy kolejny mój ruch. Nalałem pół wanny wody takiej letniej i podszedłem do Erwina, który od razu objął mnie nogami wokół bioder, a następnie rękami objął mój kark. W ten sposób wszedłem z nim do wanny i położyłem go po drugiej stronie. Zmoczyłem trochę jego włosy wodą na co się oburzył i ochlapał mnie. Zadowolony oparłem się plecami o wannę i zamknąłem oczy. Słyszałem jak złotooki porusza się w wodzie i nagle siada na moich nogach opierając swoje plecy o moją klatkę piersiową. Zadowolony z bliskości naszych ciał po prostu nadal leżałem pozwalając na wszystko co tylko chce i miał ochotę. Spokojnie objąłem go w pasie i poprawiłem gdyż gniótł mnie w pewnym miejscu, ale on i tak zniżył się tak aby opierać się o moje ramię.
Wyciągnąłem więc lewą dłoń z wody zostawiając otwartą, a Erwin nagle dołożył swoją wplatając swoje palce między moje. Patrzyłem na to spokojnym wzrokiem, ale we mnie było pełno szczęścia i miłości. Kochałem go całym swoim serduchem i nie chciałem utracić go nigdy. Złączyłem więc i ja nasze dłonie do końca, a następnie pocałowałem Erwina w policzek. Jak zawsze zareagował oblewając się różem na nich, ale również wpatrywał się w nasze złączone dłonie.

-Monte? - zaczął niepewnie.

-Tak Erwin? - spytałem opierając głowę o jego i delikatnie kciukiem masowałem jego skórę.

-Kiedy wrócimy do domu?

-Już niebawem - odparłem spokojnie gdyż nie wiedziałem jeszcze momentu w którym mogłem wykorzystać swoją wiedzę. Wiedziałem iż był niecierpliwy, a jego ADHD wiecznie w miejscu nie będzie czekać.

-Kiedy niebawem? - mruknął i ścisnął mą dłoń bardziej - Wiem, że trzeba do tego czasu, ale chcę już wrócić do swoich do bańczyków i wszystkiego.

-Daj mi jeszcze chwilę. Muszę po prostu dowiedzieć się kiedy ojciec chce mi przekazać władze.

-Po co ci to wiedzieć? Nie lepiej od razu wytoczyć przeciwko niemu sprawę w radzie? - był naburmuszony iż odkładam to na nie wiadomo kiedy.

-Muszę wyczuć chwilę kochanie. Jeśli za wcześnie powołam radę może stworzyć kontrargument, a jeśli przyprę go do muru to nie będzie mógł nic innego zrobić jak się zgodzić.

-Jesteś pewny? Wiesz, że tym wywołałasz wojnę?

-Dlatego myślałem nad tym i musimy ułożyć pakt.

-Co? - spojrzał na mnie mocno zdziwiony - Jaki pakt?

-Umowę w sumie iż ja będę wolny, a was nie tknie to jest chyba najlepsze rozwiązanie - odpowiedziałem z słabym uśmiechem. Nie chciałem aby łączyć nas, ale nie miałem wyboru aby pogodzić dwie strony medalu. Erwin i tak był tu ze mną więc widzi iż nie wszyscy są tu źli tak jak się wydaje.

-Możliwe - odpowiedział cicho i westchnął zerknając na mnie - tęsknię po prostu za naszą normalnością.

-Wiem, wiem - mruknąłem i zassałem się na jego szyi byśmy nie kłócili się o to, bo nie chciałem tego. Miał to być przyjemny czas dla nas dwójki, a nie wstęp do kłótni. Erwin jęknął z przyjemności i uśmiechnął się do mnie z tym swoim cwanym uśmiechem. Już wiedziałem iż coś kombinuje. Puściłem nasze dłonie, bo chciał wziąć rękę. Siadł na mnie okrakiem, a dłonie złączył za moim karkiem.

-Masz rację - powiedział i zdziwiłem się na jego słowa - musimy jakoś to pogodzić, bo musimy cię uwolnić i moje humorki tu nic nie dadzą. Znasz swoje prawa lepiej ode mnie.

-Cieszę się, że rozumiesz - pocałowałem go w usta, a on pogłębił nasz pocałunek.

-Dla ciebie zrobię wszystko - wyszeptał i pogłaskałem go po policzku.

Po wspólnej kompieli oczywiście wytarliśmy się w ręczniki i przeniosłem go do naszego pokoju, ubraliśmy się w luźniejsze ciuchy. Oczywiście brudną pościel zmieniłem na świeżą, ponieważ była przygotowana, a starą wyniosłem do łazienki. Następnie położyłem się z mym diabełkiem na łóżku i z fascynacją patrzyłem na jego ciało pełne w mych zębach oraz malinek. Erwin wtulał się we mnie delikatnie masując mą klatkę piersiową. Spędzaliśmy czas ze sobą na wspólnym tuleniu się do siebie oraz po prostu bliskości, której brakowało nam. Nawet nie wiem kiedy była prawie dwudziesta więc trzeba było zejść na dół i pomóc mamie jak przyjdzie od pani Zofii aby zrobić kolację na nas wszystkich.

-Nie chce mi się - wyszeptał i zerknął na mnie, a jego włosy praktycznie były już suche, które same zaczęły się podnosić w górę w ten charakterystyczny sposób dla niego.

-Trzeba coś zjeść - odparłem, a on schował twarz w mojej klatce.

-Nie mam ochoty schodzić na dół, bo będzie twój ojciec.

-No niestety będzie - mruknąłem i pogłaskałem go po plecach.

-Nie wstanę - wyszeptał zawstydzony i spojrzałem w jego oczy.

-Za mocno? - spytałem zmartwiony.

-Było cudownie po prostu tyły mnie bolą - mruknął cicho na moje pytanie więc będę musiał go nosić.

-Przepraszam diabełku - pogłaskałem go po pośladkach i podniosłem się do siadu, a on leżał obok mnie gdyż zsunął się abym mógł wstać. Powolutku wziąłem go na ręce, a on wtulił się we mnie. Nie mieliśmy jak w sumie ukryć malinek czy swoich śladów zębów. Powoli zszedliśmy na dół do kuchni tak naprawdę to ja zszedłem po schodach na dół, ale nie przeszkadzało mi to, położyłem Erwina na czarnej kanapie, a on rozłożył się wpatrując we mnie. Wyciągnąłem dwie szklanki i nalałem nam soku, a następnie zaczęliśmy pić gdyż czuliśmy spragnieni po naszym zbliżeniu i kąpieli.

-A wy tutaj? - głos mamy sprowadził mnie na ziemię gdyż jedną dłonią przeczesałem włosy Erwinka, a drugą trzymałem szklankę i zamyśliłem się poważnie nad pewną sprawą.

-A dlaczego mielibyśmy nie być tu?

-No nie wiem synu - uśmiechnęła się do mnie, a jej wzrok utkwił w mojej szyi. - Mam nadzieję, że dobrze spędziliście czas w dwójkę - zachichotała na co zarumieniłem się, a Erwin zaczął kasłać. Od razu podnosiłem go do siadu i zacząłem oklepywać go po plecach. Po chwili oddychał już spokojniej, a jego oczy były delikatnie załzawione. Przetarłem kciukiem jego łezki i pocałowałem w czółko.

-Jest już dobrze?

-Tak Monte dziękuję - powiedział cicho. Więc wziąłem od niego szklankę i postawiłem na stoliku obok mojej.

-Mamo - mruknąłem zerkając na nią, ale na jej twarzy był tylko uśmiech. Tak naprawdę również się uśmiechałem i byłem rozluźniony jak nigdy dotąd więc musiała również to widzieć.

-Co na kolację chłopcy zrobić?

-Cokolwiek co by pani Vido zrobiła to zjemy - powiedział Erwin, a ja potwierdziłem skinięciem głowy.

-Cieszy mnie to - odparła z uśmiechem więc podniosłem się aby jej pomóc w robieniu kolacji, a Erwin leżał na kanapie patrząc się na mnie cały czas tym jego cudownym zakochanym wzrokiem. Zrobiłem serduszko z dłoni i uśmiechnąłem się do niego, a na jego ustach pojawił się rozpromieniony uśmiech taki cudowny jak zawsze gdy rozpiera go radość.

-Jesteśmy! - do moich uszu dobiegł głos Marco więc zaraz powinien być również ojciec.

-Jak było synu? - spytała mama gdy Marco wszedł do pokoju.

-Nawet spoko tylko daleko - odpowiedział i spojrzał na mnie, a ja na jego tylko w jego oczach widziałem zdziwienie. Kolejno spojrzał na Erwina, który leżał na kanapie wpatrując się w nas - czy wy?

-Cicho - prychnąłem i rzuciłem w niego ścierką - zajmij się sobą lepiej!

-No to ojciec nie będzie zadowolony - mruknął gdy podszedł do mnie - nie jest zadowolony z umowy i propozycji jaką dostał na miejscu. Jak zobaczy was w takim stanie.. - przyłożyłem dłoń do ust brata gdyż nie miałem siły na to aby słuchać jego narzekania.

-Jak minął... - do kuchni wszedł ojciec i od razu popatrzył na mnie. Był niezadowolony na wstępie to zauważyłem, ale teraz wydawał się jeszcze bardziej zły niż był dotychczas - Co to kurwa jest?

-Uspokój się Duarte - powiedziała mama podchodząc do niego i łapiąc go za policzki stając na palcach by to zrobić - nic nie robili.

-Nie będę tolerować czegoś takiego! - warknął, a ja patrzyłem się w jego oczy z uśmiechem na ustach. Nic nie było w stanie popsuć mi dobrego humoru.

-Nie denerwuj się, bo nic ci to nie da ojciec - rzekłem spokojnie do niego - do niczego nie doszło więc co ci przeszkadza kilka malinek?

-Bo nie toleruje tego! - burknął wściekle, a z jego oczu biły pioruny.

-Dobrze wiesz, że go kocham i nic z tym nie zrobisz - odparłem z uśmiechem na ustach.

-Zrobię! Za niecałe dwa tygodnie skończy się twoja samowolka! - oznajmił i mimo iż tulił do siebie moją matkę był zły, ale otrzymałem odpowiedź na swoje pytanie.

-Przekonamy się - podniosłem dumnie głowę do góry i tylko uśmiechałem się, bo znałem coś czego on nie zna.

-Zobaczymy! - warknął i pocałował mamę w czoło, ale nie powiedział niczego więcej. Zjedliśmy kolację wspólnie chociaż ojciec nie był szczególnie zadowolony z obrotu spraw. Myślał, że bardziej się przejmę tym, ale mając Erwina przy sobie tak naprawdę nie bałem się niczego więcej.

Co to oznacza dla Grzesia?
Czy w końcu zacznie walczyć o wolność?

2304 słów

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro