6
— Czyli?
— Och skarbie, jesteś moją przeznaczoną — powiedział i pocałował mnie w czoło.
— Nie, nieprawda ! — krzyknęłam, a później zaczęłam kaszleć. W gardle miałam sucho jak na pustyni, a język przykleił mi się do podniebienia. Alaric podał mi szklankę z wodą, ale strąciłam ją na ziemię. Nie, to nie mogła być prawda, cały czas wmawiałam sobie. Na policzkach czułam piekące łzy. Alaric chciał mnie objąć, ale go zignorowałam. Oparłam się o ścianę i zsunęłam w dół.
— Maleńka, chodź do mnie. Ze mną będziesz bezpieczna. — Powiedział do mnie ze śmiechem. Wzięłam garść stłuczonego szkła i zacisłam pięści tak mocno, że po palcach spłynęła mi gorąca krew. Patrząc na tą kanalię, rzuciłam w niego szkłem. Z łatwością zrobił unik, ale nie zauważył, jak wzięłam sztylet i trafiłam go w rękę. Przez chwilę patrzył z niedowierzeniem na ranę na ramieniu, a dopiero później na mnie.
— Pierwszy raz ktoś mnie zranił — powiedział szeptem - Nie doceniłem cię Cieniu, a teraz skończ swoje przedstawienie i chodź do mnie. — mrugnął do mnie zalotnie.
— Prędzej zginę — syknęłam.
— Uwielbiam wyzwania — podeszłam do drzwi i nacisnęłam klamkę. O dziwo ustąpiła, spojrzałam na korytarz pełny wilków. Stanęli zdziwieni, gdy mnie zobaczyli, Alaric wciągnął mnie do pokoju i zamknął drzwi, tym razem na klucz, który schował w kieszeni. Spojrzał na mnie groźnie.
— Nigdy więcej tego nie rób. — jego oczy złagodniały — Usiąć na łóżku, zdejmę te opatrunki. — Powiedział i poszedł do ja drzwi po lewej. Po chwili wrócił z nożyczkami. Wskazał na łoże. Westchnęłam, wiedziałam, że wtedy nic nie mogłam zrobić. Spełniłam jego polecenie. Usiadł za mną i powoli zaczął rozcinać gazy. Wszystko, co robił widziałam w odbiciu lustra. Byłam wrakiem, oczy sine, a już nie mówię o całym ciele. Po kilkudziesięciu minutach skończył. Długie włosy wisiały smętnie, potrzebowałam kąpieli. Złączył dłonie na moim brzuchu i się uśmiechnął . Spuściłam wzrok. Jak długo jeszcze miałam to znosić?
— Idę się umyć, którędy do łazienki?
— Drzwi po lewej, przyniosę ci ubranie. — oboje wstaliśmy i każdy poszedł w swoją stronę.
Łazienka była urządzona nowocześnie. Była tam wielka wanna i prysznic. Gdy zajrzałam do kabiny ujrzałam, prysznic z milionem funkcji. Rozebrałam się i weszłam. Nacisnęłam przypadkowy przycisk, a strumień wody uderzył mnie w uszy. Pisnęłam, zasłaniając głowę. Wyłączyłam natrysk i wyjrzałam na zewnątrz. Na umywalce leżały ubrania z żelem pod prysznic i szamponem. Ciekawe kiedy wszedł.
Zastanowiłam się chwilę, zanim znowu coś nacisnęłam. Wcisnęłam największy przycisk i zamknęłam oczy, czekając co tym razem wybrałam. Lekki deszczyk przemienił się nade mną w ulewę. Umyłam włosy, zaciągając się pysznym malinowym zapachem. Gdy wyszłam czułam się zdecydowanie lepiej. Przetarłam zaparowane lustro ręcznikiem i spojrzałam na siebie. Ślady po strupach były lekko zaróżowione, to znaczyło, że ile czasu tu spędziłam? Kilka dni? Ubrałam się w za dużą koszulkę My Chemical Romanse i wąskie spodnie od dresu. Przeszukałam szuflady w poszukiwaniu suszarki i jakiegoś grzebienia. Palcami przeczesałam włosy, starając się je trochę ujarzmić. Pomyślałam, co robi dziadek. Odkąd wstałam ani razu o nim nie pomyślałam. Jestem okropną wnuczką, pomyślałam. Wzięłam głęboki oddech i otworzyłam drzwi.
Alaric leżał na łóżku w samych jeansach, rozmawiając przez telefon. Zakończył połączenie, gdy mnie zobaczył. Coś nie wierzyłam, że jestem jego mate, ale skoro on w to wierzył, mogłam coś na tym ugrać. A poza tym, jak inaczej wytłumaczyć, że jeszcze żyję.
— Pięknie wyglądasz w moich ubraniach.
Mam nadzieję że podoba się wam ta historia.
W związku z tym, że kończy mi się ilość zapasowych rozdziałów, robię przerwę. Poza tym wydaje mi się że za często dodaję rozdziały
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro