Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

22

-...to nie to co myślisz. Ja cię wtedy jeszcze nie znałem!

- Rozumiem cię, ja też nie jestem cnotliwa - na jego twarzy zauważyłam cień złości.- Ale to nie znaczy, że twoja zazdrosna kochanka ma na mnie napadać. Nie jestem skarżypytą ale nie pozwolę by jakakolwiek twoja dziwka mnie obrażała. Możesz ją mieć, nawet jestem za ale niech mnie zostawi w spokoju inaczej ona i ty pożałujecie tego mocno. Rozwiąż mnie do cholery, chcę opatrzyć ranę! - Warknęłam, gdy Alaric zbliżył się do mnie i nic nie mówiąc zaczął odpinać kajdanki. Łydka zaczęła mnie piec. Ściągnęłam bluzkę i zmoczyłam ją w łazience obok. Owinęłam nią nogę pokuśtykając na korytarz. Byłam wściekła, zmęczona i głodna. Na szczęście nie miałam broni w przeciwnym wypadku było by kiepsko. Telefon Alarica zadzwonił, ale on go zignorował cały czas będąc kilka kroków za mną. Nie odzywał się.

- Odbierz w końcu ten telefon. - syknęłam schodząc po schodach.

- Nie, dopóki nie porozmawiamy.

- Gdzie kuchnia?

- Po prawej.

Poszłam za jego wskazówkami i moim oczom ukazała się wielka nowoczesna kuchnia. W sumie czego innego można się spodziewać bo gangsterze? Zdjęcia ofiar? Nie, to miał w swojej siedzibie w mieście. Wilkołak usiadł i przyglądał mi się w napięciu. To, że rozmowa nas czekała wiedziałam, może w końcu dojdziemy do porozumienia. Zrobiłam sobie kanapkę z szynką i serem, po pierwszym kęsie zrozumiałam jak byłam głodna. Prawie jęknęłam czując jedzenie, jeszcze nigdy nie cieszyłam się na widok tak prostej kanapki.

- Miejmy to za sobą. - westchnęłam siadając na przeciw niego. Potrzebowaliśmy tego, tkwiliśmy w klatce tortur, zadając sobie wzajemnie ból. - Zacznij.

- Katja, cokolwiek się dzieje robię ci krzywdę. Sprowadziłem cię tutaj obiecując sobie, tobie i Dimitrowi, że cię ochronię. A ledwo co wyszłem, a zostałaś poraniona. Im bardziej się staram tym jest gorzej, nie wiem już co myśleć. Dla ciebie zrobię wszystko, próbuję wpasować się w twój świat ale ty cały czas mnie z niego wypychasz. To, że jesteś łowcą utrudnia sprawę ale...Katja, czy ty naprawdę mnie aż tak nienawidzisz, że w jednej chwili dajesz mi nadzieję, a później mi ją odbierasz. W szpitalu dałem ci wybór, wybrałaś mnie. Myślałem, że wreszcie będzie lepiej, wyszło jak widzisz. - skończył z zawieszoną głową. Był zmęczony tą ciągłą walką o mnie. Ja nie jestem dobra w uczuciach. Swoje emocje skrywam pod warstwą przemocy i opryskliwości. Od zawsze miałam z nimi problemy. Nie sądziłam, że tak szybko dojdziemy do poważnych spraw. Z jednej strony cieszyłam się, że powiedział mi co myśli, a z drugiej widziałam tylko jedno wyjście.

- Alaricku - zaczęłam spokojnie, straciłam apetyt na jedzenie, mimo burczącego brzucha. - Nie wiedziałam, że...

- Po prostu to powiedz - przerwał mi opierając się na krześle i nie patrząc mi w oczy. - Powiedz, że to nie ma przyszłości. Jesteśmy cholernym wyjątkiem, który wyraźnie mówi nam, że to nie wypali. - wybuchł uderzając ręką o blat stołu. To prawda, idealnie wyraził zamysł moich słów, z resztą zawsze wiedział o mnie wszystko.

- Alaric...

- Wyjdź i nie wracaj, proszę - dodał załamany. Oto jeden z najpotężniejszych wilkołaków tego wieku błaga łowcę. Kiedyś bym się z tego cieszyła, ale teraz nie potrafię wykrzesać z siebie niczego, nawet prostego słowa. Wstałam od stołu i podeszłam do drzwi. Obydwoje potrzebowaliśmy przebaczenia by dalej iść przez życie. Mając na sobie jedynie cienką bluzkę i podarte spodnie wyszłam na zewnątrz. Nie żegnałam się, bo nie mieliśmy się już spotkać. Nie dawałam mu niczego, bo jedynie co chciałam wiedzieć, jest to, że już więcej przeze mnie nie będzie cierpiał. Nie wracałam do domu bo go nie mam. Szłam przed siebie ignorując spojrzenia innych. Widział wzrok Sabiny pełny tryumfu, nie wiedziała jednak, że nigdy nie zdobędzie serca Alarica, bo ja skradłam mu je w zniszczonym magazynie, gdzie przykuta do krzesła walczyłam o swoje.

Koniec? Koniec

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro