Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

18

- Co tu się dzieje?! - usłyszałam za sobą głos wkurzonego Alarica, którego przyśpieszony oddech owiewał mi kark. Minął mnie i chwycił Thomasa za bluzkę.  — Jeśli chociaż jeszcze raz na nią spojrzysz, nie mówię już o dotykaniu. To połamię ci wszystkie kości i będziesz cierpieć do końca życia — syknął mu prosto w twarz.

Ścisnęłam pięść i przyłożyłam ją do ust, by zdławić krzyk. Wiedziałam, że teraz nic nie wskóram jedynie rozzłoszczę go jeszcze bardziej ale nie potrafiłam też stać spokojnie i patrzeć jak najważniejsi mężczyźni mojego życia walczą o życie. Ciśnienie wzrosło gdy zauważyłam błysk metalu w ręce przyjaciela.

— Nie!— krzyknęłam rzucając się między nich. Poczułam ostry piekący ból w boku i upadłam na ziemię trzymając się za brzuch. Na jasnej bluzce zaczął wykwitać mi szkarłatny kwiat krwi. Obok mnie uklęknął Alaric i trzymając mnie przy sobie wziął mnie na ręce. Podał mi zwiniętą koszulę bym ściskała ranę ale przez rozdygotane palce było mi ciężko. Wyczułam obok siebie ruch i po chwili usłyszałam piknięcie otwieranego auta. Na czoło wystąpił mi zimny pot. Wtuliłam się w pierś wilkołaka szukając jego ciepła. Wzmocnił uścisk przyciągając mnie do siebie.

— Nie zasypiaj maleńka. Zaraz będziemy w szpitalu. — wyszeptał łagodnie, odgarniając mi włosy z czoła. Ból był niedozniesienia,a na dodatek tak bardzo chciałam spać, że ledwo miałam otwarte oczy.

— Chce mi się spać — wyszeptałam sennie, zmrużając oczy na jasne światło. Już dojechaliśmy? Tak szybko? Chłodne ręce odebrały mi mój prywatny grzejnik i teraz dygotałam na twardym podłożu.

— Dajcie jej coś, do cholery! — usłyszałam z daleka głos Alarica. To wszystko działo się tak szybko, dopiero co zostałam zraniona a już byłam w izbie przyjęć. Wszystko zaczęło mi się mieszać,  obrazy zlewały się w jedno, a różne odgłosy zmieniały się w kakofonię dźwięków. Zdzrzemnę się na trochę i jak tylko zbiorę siły zaraz się obudzę, obiecałam sobie. Przymknęłam oczy czując jak wszystko wokół mnie wycisza się i znika. Ostatnią rzeczą jaką pamiętam nim zapadła ciemność, było pisk przerwanego bicia serca.

Alaric  (łączę się z tobą w bólu)

Nerwowo chodziłem wzdłuż małego korytarza i dosłownie rwałem sobie włosy z głowy. Miałem cholerną ochotę zabić tego gnoja.  Wziąłbym ten przeklęty nóż i na jego oczach rozkrawał go na pół a później zająłbym się rękami i nogami, by zwierzęta w lesie nie miały problemów zjeść to ścierwo. Wziąłem głęboki wdech uspokając się na ułamek sekundy, teraz liczyła się tylko Katja. Oparłem czoło o ścianę przed salą operacyjną, gdy obok mnie przebiegł personel z opatrunkami. Od razu stałem się czujny. Jasna cholera jeśli ona umrze, to wybiję wszystkich łowców co do nogi. Z tego co widziałem nikt do mnie nie podchodził ze strachu, który wydzielali. Już chciałem wbiec do mojej kruszynki, ale w tym samym momencie na korytarzu pojawił się jej dziadek, Dimitr. Spojrzeliśmy na siebie ostro, w powietrzu unosiło się takie napięcie,  że wystarczyłaby iskra by wzmiecić wybuch.

— To wszystko twoja wina — przerwał ciszę staruszek. Zacisnąłem pięści by się na niego nie rzucić. Gdybyśmy tylko nie byli w miejscu publicznym, to oczywiście jego krew już poiła ziemię.

— Zjeż... — Nie dokończylem bo z sali wyszedł zdyszany lekarz ze spuszczoną głową. O nie!

— Rodzina? — spytał .

— Tak. - odpowiedziałem szybko nim stary Rosjanin mnie ubiegnie.

— Pojawiły się komplikacje. Wylew wewnętrzny był rozległy, robiliśmy co możemy na dodatek serce stanęło. — wziął oddech i ściągnął zakrwawione rękawiczki — Proszę Państwa, pacjentka...

Hejka, wybraliście to opowiadanie więc macie rozdział.
Z czystej ciekawości pytam ile osób by mnie zabiło gdybym oznajmiła, że jeszcze kilka ( góra dwa lub jeden) rozdziałów i...koniec?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro