Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

14

Pokiwałam głową i jeszcze raz obróciłam się, by spojrzeć w dal. Przez chwilę wydawało mi się, że widziałam Alarica. Potrząsnęłam głową, odganiając nieprzyjemne myśli. Weszłam do bogato wyposażonego wnętrza samolotu i usiadłam przy oknie. Marian i dziadek cały czas czujnie obserwowali ochroniarzy, trzymając rękę na broni. Wreszcie po godzinie przygotowań wystartowaliśmy. Usiadłam obok okna z Dimitrem.

- Katja, co się naprawdę stało? Jakoś nie wierzę, w to, że wilkołaki zafundowały nam samolot, gdy w ich środowisku zrobiło się gorąco - powiedział, patrząc na mnie uważnie. Marian usiadł z tyłu i złorzeczył na świat.

- Zawarłam pewien układ, ale spokojnie nic nam nie grozi - położyłam głowę na jego ramieniu i zasnęłam z myślą o oczach Alarica.

Czułam, jak spadam, aż stałam się lekka.

Gdzie jestem?

Katja? To ty?

To był głos Alarica rozbrzmiewający mi w głowie.

Alaric? Co się dzieje? Czemu cię słyszę?

To przez więź, nasze dusze są połączone i możemy się komunikować z każdego miejsca na ziemi.

Ale czemu dopiero teraz cię słyszę?

Musieliśmy pomyśleć o sobie w tym samym momencie, od teraz możemy w każdej chwili rozmawiać. Powiedz, że lecisz teraz do Kanady i nie planujesz żadnych atrakcji.

Nie, a teraz ty powiedz, co chce od ciebie Blackrose .

Nic, co by cię obchodziło.

Za takie słowa chciałam go udusić. Obchodził mnie, ale bałam się mu o tym powiedzieć, a on o tym doskonale wiedział. Spytałam się go jeszcze o kilka rzeczy, ale nie odpowiedział. Poczułam trącenie z prawej strony i obudziłam oczy. Przyjechaliśmy. Ludzie ze stada Czarnych Istot, otworzyli drzwi i wyszliśmy na zewnątrz. Wilkołaki patrzyły na mnie złowrogo bardziej niż na moich towarzyszy, jakby nie mogli uwierzyć, że opuszczam ich przywódcę. Ja też tego nie chciałam, ale teraz liczyło się bezpieczeństwo ludzi, którzy mnie wychowali. Na placu obok pasa startowego czekał przyjaciel dziadka i jego wnuk Rick, na mój widok przybiegł i mnie przytulił. Oddałam uścisk przypominając sobie sobie spędzone z nim dzieciństwo.

- Wyprzystojniałeś przez ten rok - powiedziałam ze śmiechem, biorąc torbę podróżną do ręki.

- Daj, ja to wezmę - wziął mój bagaż bez słowa sprzeciwu - słyszałem, że u was jest gorąco w ostatnich czasach - odparł, kierując się do samochodu. Wkładając moje rzeczy na tył auta, przypadkiem się otarł o mnie ramieniem. Zignorowałam ten gest. Nasi opiekunowie rozmawiali ze sobą, żywo gestykulując. Już miałam spytać się przyjaciela co u niego, gdy zadzwonił mój telefon z napisem Alaric. Rick nachylił się nade mną z pochmurną miną.

- Kim jest Alaric?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro