Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

56 Wspaniały dzień

pov: Nadine Richardson

Pod koniec maja zaczynam się martwić, że głupi plan Allana jest no właśnie... głupi. Ayleen nie chce, żebym pojechała do domu Stewarda, a Grimes ma do mnie o to pretensje.

- Byłaś dla niej niemiła i na pewno się obraziła. Musisz zmienić podejście, wcisnąć jej jakąś bzdurę o matce, przekonać, że no nie wiem, masz jakieś nagrania, które koniecznie musi zobaczyć czy inny chuj. Uderz w jej wrażliwą stronę, Naddie. Może być ci trudno, bo sama takiej nie posiadasz, ale wierzę, że jak się postarasz, to sobie z tym poradzisz – mądrzy się mężczyzna, czym tylko bardziej mnie wkurwia.

Nienawidzę być miła dla kogokolwiek, a już na pewno nie dla tej wywłoki, która nie dorasta mi do pięt pod żadnym względem. Chcę, żeby umierała w męczarniach i nie mogę się doczekać, aż się do tego przyczynię.

Z niechęcią sięgam po telefon i wybieram numer tego śmiecia. Mam zamiar wciskać jej jakieś gówno o matce i wymusić na niej odwiedziny. Nie spodziewałam się, iż jej komórka zostanie odebrana przez... jakiegoś starego dziada.

- Jest Ayleen? - pytam z zaskoczeniem w głosie. Zgrzytliwy głos faceta cholernie mnie irytuje, ale wydaje się też tak trochę znajomy. Niestety w moim życiu poznaję tysiące ludzi, dlatego ciężko jest mi sobie go przypomnieć.

- Ta kurwa nie ma prawa się tu pokazywać! Co ona matce zrobiła! - krzyczy mężczyzna, a ja od razu zamieram. Już wiem, z kim rozmawiam.

To ten durny staruch, który kupił moje mieszkanie! Ja pierdolę.

Rozłączam się szybko, nie wnikając, skąd miał telefon Ayli. Na pewno musiała się tam pojawić, a to znaczy, że już wiedziała o Lottie. Plan Allana coraz bardziej szedł się jebać. Ayleen była za głupia nawet na to, żebyśmy mogli ją wykorzystać. Nie wiem, czy kiedykolwiek gardziłam nią tak bardzo, jak w tym momencie. Suka jest całkowicie daremna!

Grimes oczywiście się wkurzył. Pierwszy raz aż tak bardzo się pokłóciliśmy. Wytknął mi, że nie dopilnowałam naszyjnika i Steward na pewno już wszystko wie, bo w jakim celu dziewczyna pojawiałaby się w pustym mieszkaniu? Coś musiało się stać, zwłaszcza, że jak potem dzwoniłam do innej sąsiadki, to ta mówiła, iż Ayleen przyjechała ciemnym samochodem, ale ten odjechał zostawiając ją samą. Po kłótni w kamienicy wybiegła i ruszyła w stronę kościoła. Cały czas była sama, a na imprezie w domu senatora i na zdjęciach z wernisażu wyraźnie było widać, że zawsze towarzyszy jej ochrona.

Mam dość Allana i jego gderania. Gdyby nie kasa, którą mi obiecał, odcięłabym się od niego już dawno temu. Nie podoba mi się podskakiwanie do Stewarda, bo z tego może wyjść coś bardzo złego, ale mam nadzieję, że nie dla mnie. Ja zawsze sobie radzę i umiem ominąć wszystkie zagrożenia.

***

Nie mogę uwierzyć w to, że Ayla wróciła do Stewarda, a on jej nie zabił! Przecież to nie tak miało być! Co ta mała dziwka ma w sobie, iż taki facet jak Collin darował jej życie, gdzie wcześniej mścił się na każdym, kto chociażby rozmawiał z Allanem?! Gdzie tu jakaś sprawiedliwość?! 

Do tego wychodzi, iż idiotka wyśpiewała mu wszystko, bo ludzie Stewarda zaczynają deptać nam po piętach. Cholernie mi się to nie podoba. Nienawidzę czuć się jak zwierzyna, na którą polują inni. To ja jestem łowcą. To ja eliminuję słabe jednostki, nie na odwrót.

Grimes zmienia plan. Uważa, że Ayleen jest już zbędna, dlatego trzeba będzie zwerbować innych ludzi i zorganizować odpowiednią akcję. Doszły go jakieś plotki o napadzie na dom Stewarda i detonacji bomby przy ogrodzeniu, dlatego też myśli o czymś podobnym. Ma dość biernego czekania i czajenia się na wszystko, to trwa zbyt wiele lat.

- Pierdolona forteca nie jest nie do zdobycia. Dostanę się tam, choćbym miał zabić wszystkich – zarzeka się mężczyzna. Na szczęście stać go na to, żeby zatrudniać różnych drabów do brudnej roboty. Udaje się nam nawet znaleźć jedną dziewczynę. Namawiam ją na przefarbowanie włosów na czerwono, tak dla niepoznaki. Wolę nie być powiązana z Allanem i cały czas kombinuję, jak dobrze go wykorzystać, a przy tym dopiąć swego. 

Marzę o śmierci Ayli od kiedy tylko ją zobaczyłam i zrobię wszystko, żeby tak się stało. Zginie z mojej ręki.

Ludzie Grimesa dają nam znać, iż moja bratowa wybrała się na zakupy. Pracownicy nie mogą kręcić się koło bramy w tym pierdolonym lesie, ale na szczęście obok wjazdu na posesję Stewarda jest przystanek autobusowy. Co chwilę wymieniamy tam obserwatorów, którzy donoszą, kiedy i o której po drodze poruszają się jakieś auta. Za tymi, które mogą należeć do Collina zawsze staramy się puszczać ogon, choć nie za każdym razem nam się to udaje, bo facet jest czujny i lubi poruszać się bardzo oryginalnymi ścieżkami. Raz naprawdę się nam udaje – auto, za którym rusza nasz człowiek, jedzie w stronę centrum handlowego, a do tego w środku znajduje się właśnie Ayleen. Jej ojciec wpada wtedy na świetny – jego zdaniem – plan. Wywołuje pożar w jednym ze sklepów.

- Panika jest wspaniałym towarzyszem porwań. Nie raz korzystałem z tego sposobu. Zawsze mi się udawało dopiąć swego – puszy się, gdy obserwujemy tłum uciekających ludzi. Stoimy na parkingu, w bezpiecznym miejscu, bo to nowi pracownicy Allana mieli się wykazać i przytargać nam tu Aylę.

Wspaniały plan mężczyzny po raz kolejny chuj strzelił... Idiotka była otoczona ochroną i nie można się było do niej zbliżyć, a co dopiero dotknąć. Nie rozumiem, dlaczego Steward aż tak jej pilnuje, przecież ona jest nikim, nie to, co ja. Ja zawsze będę od niej lepsza.

Chyba zaczynam żałować, iż posłałam ją do domu Collina. Może... gdybym wtedy ja się tam dostała i udawała zagubioną, żałosną ofiarę losu, to teraz chodziłabym z armią ochrony po najdroższych butikach. Los to kurwa i tyle.

Allan przez kilka tygodni kombinuje, jak dostać się do domu Stewarda. Uważa, że musi być jakaś niestrzeżona droga w tym cholernym lesie, tylko trzeba dobrze jej poszukać. Udało mu się zgromadzić konkretną ekipą, dlatego też obstawia, iż już niedługo powinien zaatakować.

Chyba mamy szczęście, gdyż ludzie, którzy obserwują auta opuszczające posesję Stewarda, donoszą, iż od jakiegoś czasu wszystkie samochody kierują się w jedno miejsce: pusty magazyn w porcie. Uzyskanie informacji o planowanym przeznaczeniu budynku nie zajmuje nam wiele czasu. Tego dnia urządzam sobie porządną orgię z Allanem i naszą nową koleżanką. Musimy uczcić korzystny splot wydarzeń...

Pracownicy Grimesa idealnie umieją wpasować się w otoczenie. Prawie przez tydzień mieszają się z osobami potrzebującymi pomocy i korzystają z tego, co głupia Ayleen może im zaoferować w tym swoim centrum. Przy okazji dowiadują się dużo o zabezpieczeniach, a także rozmieszczeniu kamer w budynku. Ja z kolei zauważam coś innego. 

Ayla cały czas kręci się z młodszym Stewardem. Tym, który żadnej nie przepuści. Wychodzi na to, że to nie dla Collina musi być ważna, a dla jego brata... Ciekawe. Może starszy z mężczyzn mimo wszystko nie może pogodzić się z jej pochodzeniem, a młodszemu to wszystko jedno?

- Często mówi do niej „kochanie", „gwiazdeczko" i „sarenko" – donosi mi jeden z moich ludzi.

- Widziałem ich w kawiarni. Jedli lody i trzymali się za ręce – informuje inny. Jeszcze inny opowiada o tym, jak widział, że Cayden puszczał jej oczko i flirtował z nią bez żadnych oporów.

- Czyli jednak pieprzy się z młodszym? - dziwi się Allan. - Mówiłaś, że z dwoma, ale obstawiałaś, iż to dla Collina jest ważniejsza, bo podobno tak ci się wydawało z nagrań – dodaje z pobłażaniem.

 Czuję, że chce pokazać mi, iż byłam idiotką i nie wyłapałam prawdziwego dna relacji Ayleen ze Stewardami, co tylko podnosi mi ciśnienie. Nienawidzę nie mieć racji, a w tym momencie naprawdę muszę przyznać, że się pomyliłam. 

Widocznie Ayli znudził się ten starszy i mocniej zaczęła interesować się młodszym. Chyba nie powinnam się dziwić – Cayden wydaje się wesoły i na pewno o wiele mniej groźny, niż jego budzący respekt brat. Na jej miejscu też wolałabym młodszego.

- Młodszy jest nieobliczalny. Łatwo wyprowadzić go z równowagi. Jak jest trzeźwy to rzeczywiście może być groźny, bo jest naprawdę skuteczny w tym, co robi, ale zazwyczaj to dziwkarz i pijak. Poradzimy sobie z nim – stwierdza Allan.

- Od jakiegoś czasu nie spotyka się z żadną kobietą, a przynajmniej nic takiego nie zauważyliśmy – dodaje nasz pracownik.

Czyżby Ayla aż tak zawróciła w głowie młodszemu Stewardowi, że ten zrezygnował ze swoich dziwek? Naprawdę nie mogę w to uwierzyć.

Planujemy w końcu ruszyć z naszą akcją. Allan ma dość ukrywania się i chce ostatecznie rozprawić się z Collinem.

- Poniedziałek? - upewniam się. Muszę wszystko dopiąć na ostatni guzik. Grimes obiecał mi głowę Ayleen i zamierzam dopilnować, aby dotrzymał słowa.

- Poniedziałek będzie najlepszy. Wspaniały dzień na taką zabawę – potwierdza mężczyzna.

Niestety życie po raz kolejny płata nam figla, bo w piątek do lokalu Stewarda wchodzi ekipa montująca jakieś pierdolone zabezpieczenia. Ich brak był tym, co stanowiło naszą przewagę, dlatego też nie możemy czekać do poniedziałku – musimy przyspieszyć naszą akcję.

Dowiaduję się o tym w ostatniej chwili, gdy jeszcze jestem w domu. Przez weekend miałam zamiar pomalować na ciemno i niestety obciąć moje piękne włosy, ale muszę zachować daleko idącą ostrożność, w końcu występuję przeciwko Stewardom. Allan wysyła mi wiadomość, iż akcja rozpocznie się w ciągu dwóch godzin i jeśli chcę patrzeć na śmierć Ayleen, to mam się tam pojawić. Nie marzę o niczym innym, dlatego szybko obcinam włosy na krótko i pokrywam je najciemniejszą farbą, jaką udało mi się znaleźć. Wyglądam jak gówno, ale moja dzisiejsza misja wymaga poświęcenia. Niedługo i tak przefarbuję się po raz kolejny i znów będę zachwycająca.

Ten piątek jest okropny od samego początku. Nie dość, że musimy przyspieszyć akcję, to jeszcze nie mam możliwości dojechania na czas pod magazyn, bo na ulicy przed portem ma miejsce jakiś groźny wypadek. Tracę ponad pół godziny stojąc w korku, aż wreszcie skręcam w jakąś boczną uliczkę i po prostu zostawiam tam auto. Szybciej dojdę pieszo.

W ostatniej chwili podchodzę pod magazyn. Dosłownie na moich oczach ta szmata i jej posuwacz opuszczają budynek, a wchodzi tam... starszy z braci. Co tu się odjebało? Od razu piszę wiadomość do jednego z naszych. Ma zabić dziwkę! Po to w końcu biegłam tu jak głupia. Chciałam widzieć jej upadek.

Wystarcza mi chwila, żeby zorientować się, że coś jest nie tak. Nasi strzelcy strzelają jak pizdy i tylko kruszą tynk na ścianie magazynu, a do tego... robią sztuczny tłum i ukradkiem wynoszą Ayleen, a następnie Stewarda.

Nabieram pewności, że to nie nasi ludzie...

- Allan ma przejebane – mówię sama do siebie – on już z tego nie wyjdzie...

Nie czuję się smutna, raczej wkurwiona. Liczyłam na kasę, a będę musiała obejść się smakiem. Zamierzałam pozbyć się Grimesa, więc to, że zrobi to Steward, nie robi mi różnicy. Najwyżej nawzajem się pozabijają.

Nie piszę Allanowi o tym, że został zapędzony w kozi róg. Nie jest mi już do niczego potrzebny. Chcę dorwać Aylę i osobiście się jej pozbyć. To mój cel. Dyskretnie ruszam w to miejsce, w które została zabrana. Cieszę się, że ulice są zablokowane przez wypadek, bo dzięki temu Steward nie może jechać szybko, a ja za to mogę bez problemów wrócić po mój samochód. Widzę, że głupia suka jest ranna, bo ma obdrapaną rękę, dlatego też zakładam, że Cayden zawiezie ją albo prosto do domu, albo do szpitala.

Wolałabym szpital, miałabym większe pole do popisu...

Zaczynam wierzyć, że ten dzień jednak nie może być tak zły, bo Ayla zostaje zawieziona tam, gdzie chciałam. Dyskretnie wchodzę za nią i jej towarzyszem do szpitala. Korzystam z zamieszania, jakie tam panuje i wkradam się do pomieszczenia dla personelu. Kradnę strój i identyfikator jednej z pielęgniarek – też ma krótkie, ciemne włosy, więc pasuje mi jak znalazł. Gdy wracam na izbę przyjęć, Steward robi raban i prawie dusi jednego z lekarzy. Staram się nie rzucać w oczy, kiedy podążam za nimi. Wystarczy mi tylko numer piętra, resztę znajdę sama...

Nabieram wątpliwości co do powodzenia mojej misji, bo Cayden cały czas łazi za swoją dziwką. Wszystko cholernie się przedłuża, na szczęście jednak mężczyzna opuszcza salę, którą jej przygotowano.

Kręcę głową, gdy uświadamiam sobie, że Ayleen musi być w ciąży – w końcu piętro, na którym się znajdujemy i badania, jakie miała wykonywane, wyraźnie na to wskazują.

Ciekawe, czy suka wie, czyje to dziecko? Mam wrażenie, że tego młodszego Stewarda, w końcu cały czas nad nią skacze, ale jeszcze miesiąc temu ten starszy wszędzie z nią łaził, dlatego też różnie może być.

Chyba trochę rozumiem troskę mężczyzn o Aylę – złapała ich na ciążę, dlatego teraz dbają o nią, ale po porodzie na pewno by się jej pozbyli, w końcu po co trzymać takiego śmiecia przy sobie?

Na szczęście do żadnego porodu nie dojdzie, bo osobiście zadbam o to, żeby suka dziś wyzionęła ducha. Niech zdycha razem z tym swoim bachorem.

Po wyjściu Stewarda z sali Ayleen, czekam kilka minut. Pod drzwiami stoi ochroniarz, ale na szczęście jestem w stroju pracownika szpitala, także nie powinien robić mi problemów.

Niestety facet zagradza mi drzwi, gdy tylko pod nie podchodzę.

- Ja do pacjentki – mówię słodkim głosem. Mężczyzna rzuca spojrzenie na mój uniform i identyfikator.

- Muszę wejść do środka podczas badania – zastrzega. Przełykam szybko ślinę i uśmiecham się do niego wesoło.

- Będę zakładała jej cewnik, żeby nie chodziła do toalety. Musi dużo odpoczywać. Możesz mi pomóc trzymać ją za nogi, jeśli tak bardzo cię interesuje, co zamierzam jej robić. Ale nie wiem, czy to nie będzie dla niej zbyt... intymne – rzucam sugestywnie.

Ochroniarz spogląda na mnie jakby był delikatnie spłoszony, co niesamowicie mnie cieszy. Kręci głową i ostatecznie wpuszcza mnie za drzwi. Zapewne nie może patrzeć się na tę wywłokę, bo szef mu zabronił. Przerost formy nad treścią jak nic. Ayleen jest nikim i nie powinna być wyjątkowo traktowana. Na pewno nikt nie powinien nad nią skakać.

Suka przysypia. Leży niewinnie na poduszce, jak gdyby nigdy nic. W ostatniej chwili powstrzymuję się, żeby nie udusić jej gołymi rękami. Nie chcę zostawiać żadnych śladów.

Zostaję zaskoczona, gdy się do mnie odzywa. Nie jest tak zamroczona, jak oczekiwałam. Muszę działać szybko i cicho, żeby facet za drzwiami się nie zorientował.

Widzę błysk przerażenia w pierdolonych oczach Ayleen i tylko bardziej nakręcam się na zabicie jej. Z ekscytacją przykładam poduszkę do jej twarzy. Naciskam z całej siły. Dziewczyna jest słaba, zawsze taka była. Wierzę, że za kilka chwil ten dzień stanie się wspaniały. Jeden z najlepszych w moim życiu. Wyjątkowy i niezapomniany.

Nie spodziewałam się, że Ayleen będzie miała w sobie jakąkolwiek siłę. Byłam pewna, że wszystko pójdzie dużo szybciej, ale niestety tak nie było. Dziewczyna zaczyna się ostro szarpać i wbijać mi swoje ostre pazury w przedramiona, aż cicho jęczę. Wybija mnie z rytmu, przez co nie naciskam na nią tak mocno, a ona to wykorzystuje: macha łapą i przewraca stojak z kroplówką. 

To był ten moment, w którym powinnam się była wycofać, ale mój wewnętrzny głos kazał mi dokończyć dzieło zniszczenia kurwy. Przesłonił mi cały rozsądek. Żądza zemsty zasnuła mój umysł mgłą i przez to popełniłam cholerny błąd.

 A miał to być przecież wspaniały dzień, w końcu miałam ją dorwać i zniszczyć. Tyle lat na to czekałam.

Dosłownie chwilę później poczułam mocne szarpnięcie do tyłu. Ostatnie, co zobaczyłam, to bukiet żółtych róż upadający na podłogę, a potem była już tylko ciemność. 

😈😈😈😈😈😈😈😈😈😈😈😈😈😈😈

Dzień dobry! Trudno mi się pisze po powrocie do rzeczywistości, gdy cały czas żyję poświątecznym lenistwem :( Wrzucam rozdział teraz, bo wieczorem mam trening i wrócę już późno. Następny będzie koło piątku/soboty. Zostały ostatnie 4 i muszę się na nich porządnie skupić, żeby dopiąć wszystko i zamknąć wszystkie szczegóły, dlatego też teraz idzie to wolniej. Zastanawiam się nawet, czy część o Caydenie nie przesunąć dalej niż połowa stycznia, tak jak to miało być, bo może powinnam sobie wpierw nadpisać coś rozdziałów, a potem wrzucać co te dwa dni, ale z drugiej strony boję się, że nie wytrzymam, bo nie umiem w dyskrecję i zawsze dodaję od razu to, co mam. Może powinnam potrenować stanowczość :P 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro