31 Nie żartuję
OSTRZEŻENIE! ROZDZIAŁ 18+!!! JEŚLI KTOŚ NIE LUBI TAKICH TREŚCI, MOŻE OD RAZU PRZEWINĄĆ NA DÓŁ, TAM, GDZIE SĄ TAKIE TRZY GWIAZDKI - O TAKIE: ***, BO PO NICH JEST PRAWILNY FRAGMENT Z DALSZĄ FABUŁĄ :)
- Żartujesz, prawda? - spoglądam na niego niepewnie. Musi żartować. Kto normalny chciałby bić drugą osobę po pośladkach? Przecież to... dziwne.
- Wyglądam jakbym żartował? - pyta mnie poważnym tonem. Przez to, że zdążył się już przebrać w koszulę i spodnie, sprawia bardzo formalne wrażenie. Jakby tego było mało wszystkie ubrania są ciemne, więc Collin przypomina mi w tym momencie prawdziwego diabła.
- Ty nigdy nie wyglądasz, jakbyś żartował, ale mimo wszystko czasami to robisz – odpowiadam cicho. Liczę, że nie jest aż tak zły, bo przecież to tylko głupie docinki.
Niestety, Steward nie pozostawia mi złudzeń.
- W tym momencie naprawdę nie żartuję. Ubrania, Ayleen – poleca.
Drżącymi rękami rozpinam zamek sukienki. Collin nie spuszcza ze mnie palącego spojrzenia. Gdy ubranie ze mnie opada i zostaję tylko w bieliźnie, mężczyzna powoli przejeżdża wzrokiem od moich nóg, po twarz. Przez dłuższą chwilę nic nie mówi. Obejmuję się ramionami, bo nie wiem, co mam teraz zrobić. Rozebrałam się, jak kazał, więc... naprawdę mam się położyć na jego kolanach?
- Na co czekasz, Ayleen? - odzywa się w końcu. Na sam dźwięk jego głosu na całym moim ciele pojawia się gęsia skórka. Może to głupie, ale wcześniejszy strach zaczyna ustępować. Jestem ciekawa, co tak naprawdę chce zrobić.
Ruszam powoli w jego stronę, ale nagle unosi dłoń, więc gwałtownie się zatrzymuję.
- Mam się nie kłaść? - pytam ochrypłym głosem. Nawet muszę odchrząknąć, bo czuję, iż coś mnie ściska za gardło.
- Masz się rozebrać i położyć. Nie rozebrałaś się jeszcze. - Zaznacza. - Czekam.
Och... on chce mnie tak całkiem nagą? Waham się przez chwilę, ale stanowczy wyraz twarzy mężczyzny wyraźnie wskazuje, iż nie zamierza mi odpuścić.
Sięgam do zapięcia stanika. Collin śledzi każdy mój ruch, jakby oglądał coś bardzo fascynującego. Jego twarz jest jak nieprzenikniona maska, ale oczy... oczy wyrażają takie pragnienie, że mimowolnie zaciskam na chwilę uda, ale tylko na chwilę. Przecież muszę zdjąć majtki. Opieprzam się w myślach, że to żaden wstyd, w końcu wczoraj sama paradowałam przed nim naga i nie czułam się skrępowana, więc dlaczego teraz miałoby być inaczej.
- Idealna – mówi jakby do siebie mężczyzna. Wwierca we mnie gorące spojrzenie i czeka na mój ruch. Podchodzę jeszcze bliżej. Naprawdę czuję się głupio z tym, co mam zrobić. Cały czas liczę, że powie, iż to tylko żart, że przecież nie będzie mnie klepał po pośladkach, ponieważ to naprawdę dziwne.
Collin jednak nic nie mówi. Siada tak, żebym miała dobry dostęp do niego, dlatego z dużą dozą niepewności nachylam się przy nim i kładę tak, iż opieram się brzuchem o jego kolana, a ramiona i klatkę piersiową trzymam na łóżku.
Drżę, gdy czuję ciepłą dłoń mężczyzny na moich plecach. Steward przesuwa opuszkami palców wzdłuż mojego kręgosłupa, aż dociera do lędźwi. Zaciskam mocno dłonie na kołdrze. Kompletnie nie wiem, czego się spodziewać.
Collin przez chwilę gładzi moje pośladki, więc rośne we mnie nadzieja, iż może nie będzie tak źle. Już wystarczająco upokarzające jest to, że leżę na jego kolanach kompletnie naga. Nie musi robić nic więcej, rozumiem swój błąd i na pewno go nie powtórzę.
Piszczę, kiedy pierwszy raz klepie mnie w pośladki. Nie dlatego, iż mnie to boli, bo nie robi tego z dużą siłą. Reaguję tak raczej przez sam fakt zaskoczenia. Naprawdę myślałam, że to dowcip, że nie zleje mnie po dupie, bo to niepedagogiczne. Przy kolejnych razach staram się nie wydawać z siebie dźwięków. Klapsy są mocniejsze, niż ten pierwszy, ale również nie mogę powiedzieć, żeby mnie bolały. Odczuwam raczej... intensywne pieczenie w miejscu, w którym jego dłoń styka się z moim ciałem.
Po kilku razach mężczyzna przestaje. Znowu zaczyna delikatnie gładzić mnie po pośladkach.
- Boli? - pyta cicho. Wydaje mi się, że brzmi, jakby był zmartwiony i nawet przez chwilę mam ochotę go oszukać i powiedzieć, że bardzo mnie skrzywdził, ale z drugiej strony nie chcę po raz kolejny kłamać, bo może być tylko gorzej.
- Raczej pali – odpowiadam. Nie poznaję swojego głosu. Jest naprawdę niski. Spodziewam się drugiej rundy, w końcu miała to być kara, ale Collin nie kontynuuje. Każe mi wstać, więc to robię. Jakoś tak automatycznie wykręcam się, żeby zobaczyć swoje pośladki. Są trochę zaczerwienione, ale nie jakoś bardzo. Lanie nie należało do intensywnych. Nie mogę powiedzieć, żeby coś więcej prócz mojej godności, ucierpiało.
Zane czasami klepał mnie po tyłku, ale nigdy tego nie lubiłam. Klapsy Collina... zagryzam wargę, bo uświadamiam sobie, że coś jest ze mną nie tak. Przecież nie powinnam chcieć powtórki, a chyba właśnie czuję, że chcę.
Nie mogłam się podniecić od samego uderzania po dupie. To naprawdę idiotyczne. Zaciskam mocniej nogi, bo boję się, iż mężczyzna zauważy, jak ta „kara" na mnie zadziałała. Na pewno nie o to mu chodziło... Nachylam się, żeby sięgnąć po bieliznę, ale stanowczy głos Collina od razu mnie zatrzymuje.
- To nie koniec, Ayleen.
- Nie? - dziwię się. Żołądek skręca mi się z... radości. Jednak będzie bis?
- To dopiero początek. Połóż się na łóżku i złap dłońmi za wezgłowie – rozkazuje władczym tonem. Gdy mój wzrok pana na zagłówek łóżka, od razu zauważam zaczepione do niego skórzane kajdanki. To dlatego wybrał tę sypialnię... Niepewnie podchodzę do łóżka i robię to, czego ode mnie oczekuje. Jego groźna aura trochę mnie stresuje, a do tego zetknięcie wrażliwych pośladków z materiałem prześcieradła sprawia, iż czuję w podbrzuszu pewnego rodzaju napięcie. Narastające napięcie...
Collin wchodzi na łóżko i przysiada obok mnie. Nachyla się, żeby zakuć moje dłonie w kajdanki. Gdy nasze oczy znajdują się na takiej samej wysokości, kiedy ja leżę, a on tak nade mną zawisa, przypomina mi się coś.
- Nie możesz mnie dotykać. Umowa... - zaczynam, ale szybko wchodzi mi w słowo.
- Pieprzyć umowę – odpowiada zdecydowanym tonem.
- Tylko umowę? - pytam, zanim zdążę pomyśleć, że to niewłaściwe.
Mężczyzna wygina usta w lekkim uśmiechu, co jest zaskakujące, bo do tej pory cały czas był poważny.
- A jak myślisz, skarbie? - odpowiada pytaniem na pytanie. Napięcie w moim wnętrzu cały czas rośnie. Jeszcze trochę i dojdę, zanim mnie dotknie. To dopiero będzie wstyd!
Collin odsuwa się ode mnie i chwyta za swój krawat. Odwiązuje go szybko.
- Przecież już jestem unieruchomiona – rzucam zaskoczone spojrzenie na swoje dłonie. Kajdanki mocno je trzymają.
- To nie na ręce – informuje mnie.
- A na co?
Kładzie dłoń na moim policzku i gładzi mnie czule.
- Na oczy, Ayleen. Unieś na chwilę głowę – poleca.
Nie jestem pewna, czy tego chcę. Obawiam się poddać mu tak całkiem, bo nie mam pojęcia, co może zrobić. Mężczyzna widzi moje wahanie.
- Nie zrobię ci krzywdy, Ayleen. Obiecuję. Jeśli stwierdzisz, że coś jest ponad twoje siły, to po prostu powiedz, a przestanę – próbuje mnie uspokoić.
Unoszę głowę, żeby umożliwić mu zawiązanie mi oczu. Przez krótki moment spoglądam w jego ciemne tęczówki i widzę w nich szczerość. Wierzę że nie zrobi mi nic złego.
Collin zakrywa moje oczy krawatem, który zawiązuje z tyłu głowy. Mam wrażenie, że chce pokazać mi, iż mówił prawdę, bo zaraz po tym, jak odebrał mi zmysł widzenia, delikatnie pocałował moje czoło. Nie spodziewałam się takiego gestu, w końcu miałam być ukarana, a nie nagradzana.
- Jak pośladki? - pyta, gdy z powrotem kładę głowę na poduszce. Poruszam nieznacznie biodrami. Jeszcze trochę czuję pieczenie, ale nie jest to nieprzyjemne ani uciążliwe.
- W porządku – odpowiadam.
Zasłonięte oczy i związane ręce sprawiają, że jestem całkowicie zdana na jego łaskę. Staram się uspokoić i skupić na dźwiękach. Słyszę, iż mężczyzna jest obok mnie. Rozpoznaję to po szeleście pościeli. Na razie mnie nie dotyka. Być może na mnie patrzy? Nie wiem, nie widzę tego. Dopiero po dłuższej chwili czuję dłoń Collina na moim policzku. Delikatnie przesuwa po nim palcami, żeby zaraz zjechać na szyję i obojczyk.
Nie spodziewałam się, że zwykły dotyk zrobi na mnie takie wrażenie! Wydaje mi się, iż palce Stewarda są naelektryzowane i zostawiają na moim ciele ognisty ślad.
Collin przysuwa się do mnie i zaczyna mnie całować. Powoli i delikatnie po policzku, linii szczęki, szyi. Oddycham głęboko i rozkoszuję się tym uczuciem. Zaciskam też mocno uda, bo naprawdę czuję, że za chwilę mój facet doprowadzi mnie do szaleństwa.
Nie potrafię powstrzymać jęku, kiedy zaczyna drażnić językiem mój sutek. Dłonią w tym samym momencie zajmuje się drugim. Zawsze mi się to podobało, ale w teraz wszystko wydaje się zwielokrotnione. Szarpię się, bo mam ochotę wpleść palce we włosy Collina i poczuć ich miękkość, ale kajdanki mocno mnie trzymają.
Mężczyzna nie spieszy się. Powoli całuje mój biust, zasysa skórę dookoła brodawki i okrąża językiem sutek jednej piersi, zanim przechodzi do drugiej. Przestaję panować nad swoimi westchnieniami. Jeszcze na początku przygryzałam wargę, ale gdy poczułam w ustach smak krwi, odpuściłam. Niech się dzieje, co ma dziać.
Steward przesuwa powoli dłoń po moim brzuchu, aż dociera do złączenia nóg. O ile jeszcze przed chwilą zaciskałam mocno uda, o tyle teraz sama je rozchylam, nie musi nawet mnie o to prosić.
- Grzeczna dziewczyna – szepcze gdzieś na wysokości mojego mostka, bo czuję tam jego ciepły oddech.
Nie musi długo dotykać mnie tam, gdzie jestem bardzo wrażliwa. Nie musi mnie nawet całować w tamtym miejscu. Wystarczy kilka ruchów palców po łechtaczce, żebym doszła z głośnym jękiem. Nie mam pojęcia, czy to przez to iż od wczoraj męczył mnie brak spełnienia, czy przez to skrępowanie i zasłonięcie oczu, a może i przez wcześniejsze klapsy, które w zasadzie nie były dla mnie taką karą, jak się spodziewałam, ale teraz orgazm pojawia się wyjątkowo szybko. Co prawda jest krótki, ale intensywny. Jeśli Collin chciał mi pokazać, że doprowadza sprawę do końca, to właśnie to zrobił.
Oddycham głęboko. Przez tę całą sytuację wyraźnie słyszę szum krwi i uszach. Czuję też pulsowanie w intymnym miejscu, choć wcześniej nie zwracałam na to uwagi.
Spinam się, gdy Collin zaczyna odsuwać się ode mnie, bo ktoś zapukał do drzwi. W panice szybko przypominam sobie, czy w tym pokoju łóżko jest zaraz naprzeciwko wejścia, czy jednak bardziej ukryte? Steward się nie odzywa. Słyszę jego kroki, a następnie dźwięk odbezpieczanego zamka, ale tylko na chwilę, bo zaraz znowu klika tak, iż wiem, że jesteśmy zamknięci. Mój partner nie wraca na łóżko – kieruje się do łazienki, gdzie chwilę przebywa. Skupiam się na szumie wody i zastanawiam się, co teraz? Czy to już koniec mojej kary? Czy po prostu mam tak leżeć?
Prawie podskakuję, gdy materac zaczyna uginać się z jednej strony. Czuję, że to Collin, poznaję go po zapachu. Uwielbiam jego wodę kolońską i rozpoznałabym ją wszędzie. Nie mam pojęcia, jak to zrobił, że tak bezszelestnie przedostał się z łazienki na łóżko, ale jednak udało mu się to.
- Rozwiążesz mnie? - pytam, choć wydaje mi się, że odpowiedź będzie odmowna. Nie mylę się.
- Kara jeszcze się nie skończyła – mówi spokojnie. Słyszę dziwny dźwięk i nawet marszczę na chwilę czoło. Jakby uderzanie czegoś o szkło...
- Co teraz zamierzasz ze mną zrobić?
Nie musiał odpowiadać, bo chwilę później piszczę z zaskoczenia. Szarpię się mocno, kiedy próbuję odsunąć się jak najdalej od dłoni Collina. Mężczyzna... trzyma między palcami kostkę lodu, którą w tym momencie przykłada do moich ust.
- Mówiłaś wczoraj, że lubisz zabawy z lodem, że bawiłaś się nim na licealnych imprezach w podawanie sobie kostki z ust do ust... - przypomina moje wczorajsze słowa – teraz ja ci pokażę, jak u mnie wygląda zabawa z lodem...
Wczoraj trochę podkoloryzowałam. Tak naprawdę nigdy nie brałam udziału w żadnych zabawach na domówkach, bo raz, że bardzo rzadko na nie jeździłam, a dwa: to Zane był tą rozrywkową połówką naszego związku. Ja po prostu byłam. Zabawę z lodem obserwowałam z kanapy i myślałam sobie, że fajnie by było mieć kiedyś w sobie odwagę, żeby bawić się ze wszystkimi, a nie tylko siedzieć i popijać colę, gdyż zawsze robiłam za kierowcę.
Mężczyzna w końcu zabiera dłoń, ale po chwili zaczyna całować mnie po mostku... z kostką lodu w ustach. W zasadzie to przesuwa wargami po mojej skórze i przy okazji dotyka jej lodem. Wzdycham, gdy czuję chłód i wilgoć na moim ciele. Collin po chwili znowu się odsuwa, ale tylko po to, żeby pozbyć się kostki z ust. Chwyta moją pierś między wargi. Jęczę, gdy czuję jego chłodny język na moim cholernie wrażliwym w tym momencie sutku.
To jest tak intensywne uczucie, że chcę, żeby przestał, ale jednocześnie pragnę więcej. Zdecydowanie więcej.
Collin ponownie bierze lód do ust. Czuję jak jego pocałunki i lód przesuwają się w dół po moim brzuchu. Gdy mężczyzna dociera do łechtaczki, ponownie pozbywa się kostki. Zasysa moje wrażliwe miejsce lodowatymi ustami, a ja wyginam się, żeby czuć go jeszcze bardziej. Chłodne palce Stewarda nie próżnują – w tym samym momencie zagłębiają się w moim gorącym wnętrzu. Czuję się pijana. Doznania napierają na mnie z każdej strony, a ich intensywność sprawia, że przestaję myśleć. Nie mam pojęcia kiedy dochodzę drugi raz. Moim ciałem wstrząsają dreszcze, a nogi tak mi drżą, że na pewno nie byłabym w stanie zbyt szybko wstać.
- Jak ci się podobała ta zabawa? - pyta mój partner. Nie odpowiadam mu od razu, na początku muszę uspokoić swój rozszalały puls.
- Jest... ciekawa – wyduszam z siebie, a w zasadzie wysapuję, bo w dalszym ciągu mam problem z unormowaniem oddechu.
- To prawda – potwierdza. - Jak się czujesz?
- Dobrze – mówię od razu. Zapomniałam już o klapsach, bo tyłek mnie nie boli nawet gdy ocieram się o pościel, a przed chwilą intensywnie nim kręciłam. Jest mi naprawdę dobrze.
- W takim razie bawimy się dalej – stwierdza.
Jestem zaskoczona jego słowami. Zaczynam się obawiać, co mógł mi jeszcze przygotować. Przełykam ślinę, gdy słyszę dziwne bzyczenie gdzieś niedaleko mnie.
- Ccoo, co to...? - nie mam pojęcia, na jaki pomysł teraz wpadł. To coś brzmi trochę jak golarka, ale mimo wszystko inaczej. Zaciskam dłonie w pięści, gdy mężczyzna rozchyla moje nogi i siada między nimi. Tak mi się przynajmniej wydaje.
- Twoje zabawki, Ayleen. Kupiłaś je, bo nie doprowadzam spraw do końca, dlatego postanowiłem pobawić się nimi razem z tobą. - Wyjaśnia spokojnie – wzięłaś naprawdę ciekawe rzeczy. Trochę poszalałaś z wielkością jednego wibratorów, ale nie martw się. Jesteś przyzwyczajona do większego rozmiaru...
Parskam krótkim śmiechem. Arogancki dupek z tego Collina. Że też musi mi teraz przypominać o wymiarach... nie kończę myśli, bo mężczyzna kontynuuje opowiadanie:
- To, które teraz trzymam, jest nieduże i w zasadzie jedynie wibruje. Podobno można wkładać je do środka pochwy, ale dziś nie będziemy aż tak szaleć. Wystarczy, że będziesz czuła jego ruchy tu – przykłada wibrator do mojej i tak już cholernie wrażliwej łechtaczki. - Myślę, że jak na pierwszy raz z tym, to wystarczy – dodaje.
Nie ogranicza się do katowania mnie wibrującym czymś i dociskaniem tego do mojego wrażliwego miejsca. Przykłada swoje usta do mojego wejścia i zaczyna pieprzyć mnie językiem. Wolną ręką sięga do piersi. Zaciska palce na brodawce i pieści mnie, aż po raz kolejny czuję, że moje żyły wypełnia płynna lawa.
Nie próbuję być cicho, to niemożliwe. Krzyczę imię Collina wiele razy. Mam wrażenie, iż moje ciało zostało pozbawione kości. Czuję się lekka i jest mi z tym tak bardzo dobrze, że chwilę zajmuje, zanim wracam do rzeczywistości. Wracam tylko dlatego, że Steward... przykłada do mojego intymnego miejsca kolejną zabawkę.
- Kurwa – rzucam przez zaciśnięte zęby. Czegoś takiego się nie spodziewałam.
- To jest bardzo ciekawe. Zasysa skórę – tłumaczy opanowanym głosem mężczyzna. - Ma kilka trybów ssania – dodaje, po czym na pewno przełącza, bo zaczynam czuć urządzenie jeszcze mocniej, niż przed chwilą.
Nie wiem, czy to kolejny orgazm, czy może jeszcze unoszę się na fali poprzedniego, ale moje ciało jest w tym momencie tak wrażliwe – szczególnie to jedno miejsce – że nie potrzebuję długiej stymulacji. Jestem wyczerpana, gdy wstrząsają mną konwulsje. Uczucie jest tak mocne, że pragnę uwolnić dłonie i odepchnąć zabawkę od siebie, bo mam wrażenie, że więcej nie zniosę.
Gdy Collin przykłada do mojego ciała trzeci wibrator, protestuję cichym głosem.
- Proszę... ja już nie chcę. - Mówię szczerze – nie dam rady. Nie wytrzymam kolejnego...
Nigdy w życiu nie przypuszczałabym, że będę miała dość orgazmów, a w tym momencie tak właśnie jest. Steward doprowadził mnie do granicy mojej wytrzymałości, mimo iż nawet ze mną nie współżył. To była tylko zabawa. Cholernie intensywna i przyjemna, ale moja łechtaczka jest już tak przestymulowana, że każdy ruch powoduje, iż czuję, jakby przez moje ciało przepływał prąd.
Collin posłuchał mnie, bo odkłada wibrator i zbliża się do mnie, żeby odsłonić mi oczy. W końcu mogę go zobaczyć i przekonać się, z jakim pragnieniem na mnie patrzy. Nie mam już siły na zabawę, ale chcę jeszcze czegoś. Czegoś, czego cholernie mi brakuje.
- Pocałuj mnie w końcu – szepczę. Nie muszę powtarzać, bo mężczyzna wpija się w moje usta w gwałtownym pocałunku. Od razu je rozchylam i z lubością wczuwam się w ruchy jego warg i języka. Chcę być całowana tak, jak najbardziej lubię. Tak jak on to zawsze robi: długo i intensywnie. Pozwalam mu dominować, bo to też lubię.
Nie wiem kiedy rozkuwa mnie z kajdanek, bo po chwili po prostu czuję, jak stężałe od ciągłego trzymania w górze ramiona powoli opadają na poduszkę. Od razu podnoszę ręce i wplatam palce we włosy mojego partnera. Tak bardzo pragnęłam go przytulić! Nawet nie przypuszczałam, iż aż tak można tęsknić za dotykiem drugiej osoby. Za jej pocałunkami, bliskością.
Zabawy były ciekawe i nie mogę powiedzieć, żeby nie podobały mi się, ale brakowało mi w tym wszystkim Collina, jego większego udziału. Cały czas sprawiał mi przyjemność, natomiast ja wolę, gdy oboje ją odczuwamy. W tym momencie nie mam jednak siły na nic, więc gdy powoli odrywamy od siebie swoje usta po prostu go przytulam tak, jak i on przytula mnie.
- Ktoś wcześniej pukał do drzwi? - mój zasnuty ekstazą mózg w końcu zaczyna kojarzyć fakty. Na pewno słyszałam pukanie zanim Steward zaczął się nade mną znęcać falą orgazmów.
- Ochroniarz. Przyniósł lód i twoją paczkę. - Odpowiada Collin. Nie spuszcza ze mnie uważnego wzroku, jakby sprawdzał, czy na pewno czuję się dobrze.
- Skąd wiedział, w którym pokoju jesteśmy? Na piętrze jest ich kilka...
Mężczyzna przesuwa dłoń z moich pleców na policzek. Odgarnia niesforne kosmyki włosów z mojej twarzy. W jego oczach wyraźnie widzę rozbawienie.
- Słyszał, gdzie jesteśmy – mówi.
Nie mam siły, żeby spalić się ze wstydu, więc po prostu wzdycham. Collin ma rację, byłam głośna. Bardzo głośna. Drapanie w gardle tylko to potwierdza.
- Po co poszedłeś wcześniej do łazienki? - dociekam. Nie siedział w niej na tyle długo, żebym podejrzewała go o własnoręczne rozładowywanie napięcia, ale jednak na chwilę mi zniknął.
- Musiałem umyć twoje zabawki. Nie dotykałbym twojego ciała czymś, co nie było czyste bądź istniałaby jakakolwiek wątpliwość co do tego – wyjaśnia. Doceniam, że pomyślał o wszystkim. Przymykam na chwilę oczy. Uwielbiam być blisko Collina.
Znowu jestem głupia, bo zaczyna mi zależeć. Nie powinnam pozwalać mu na tak wiele, ale nie potrafię odmówić, gdy mnie zachęca.
***
Nie mam pojęcia, kiedy zasypiam, ale gdy się budzę, jestem w sypialni sama. Mój partner przykrył mnie kocem, a do tego zostawił na łóżku duży bukiet czerwonych róż. W takim kolorze jeszcze od niego nie dostałam – do tej pory były białe, kremowe i różowe. Uśmiecham się sama do siebie i gładzę palcami delikatne płatki kwiatów.
Czuję się dobrze, tak spokojnie. Ostatnio szalało we mnie wiele emocji, a poszukiwana Allana cały czas sprawiają, że odczuwam niepokój, ale w tym momencie jest mi dobrze. Na szczęście nie boli mnie żadna część ciała, nawet pośladki. Gdy w końcu zwlekam się z łóżka i idę do łazienki, przeżywam niewielki szok – mój makijaż kompletnie się rozmazał! Że też Collin nie przestraszył się, iż wyglądam jak panda?
Ogarniam się szybko, choć w tej łazience nie mam swoich kosmetyków, ale mimo to staram się wyjść na korytarz schludna i poprawnie ubrana.
Wychodzę po cichu – to w końcu piętro Caydena, a raczej nie chciałabym na niego wpaść. Nie, gdy nie ma przy mnie Collina. Przy nim mimo wszystko czuję się bezpieczniej...
Czy powinnam być zaskoczona, iż ledwie wychodzę z sypialni, a praktycznie wpadam na Caya? Z moim szczęściem – niespecjalnie.
Mężczyzna przypatruje mi się z krzywym uśmieszkiem.
- Coś ty nagle taka cicha, sarenko? - pyta wesoło. Od razu zaczynam się rumienić. Cholerne piętro...
- Mam wrażenie, ze mnie oszukałaś... - dodaje, a ja się spinam na te słowa. Wiem, że nie lubi kłamstwa... Nerwowo rozglądam się po korytarzu. Mam nadzieję, że nie będę musiała za chwilę uciekać przed złością Caydena...
- Mówiłaś, że mój brat nie kończy, a wydawało mi się, że słyszałem, że jednak było inaczej. Kończył wszystko, co z tobą zaczął... - mężczyzna kręci głową – zdradź mi sekret, co go tak nagle zmotywowało? Masz jakieś ciekawe zabawki? Polecasz coś konkretnego? - dopytywał. Nic sobie nie robił z tego, iż jestem coraz bardziej zdziwiona, że jest... taki jak zawsze. Jak na razie nie atakuje mnie ani nic z tych rzeczy.
- Do tej pory sam robiłem za zabawkę, ale po tym co słyszałem, zaczynam się zastanawiać, czy jednak w coś nie zainwestować. Oczywiście najpierw przetestowałbym na koleżankach, a potem może i na żonie? - zastanawia się. - Jakby zasłużyła, oczywiście. Nie wcześniej.
Zbieram się, żeby jakoś się wytłumaczyć, ale na szczęście na piętrze pojawia się Collin, dlatego też z ulgą do niego podchodzę. Mężczyzna chwyta mnie za dłoń i ciągnie w stronę windy. Jest poważny jak zazwyczaj, ale mam wrażenie, że jego plecy są bardziej napięte niż zwykle, a i oczy spoglądają na mnie z niepokojem.
- Coś się stało? - pytam, gdy wsiadamy do windy. Zaczynam obawiać się, że to może być coś związanego z Allanem. Moja intuicja mnie nie zawodzi.
- Znaleźliśmy w końcu Coopera. Nie żyje – odpowiada Steward. Otwieram oczy ze zdziwienia. Doktor nie żyje? Przecież zgodnie ze słowami dziadka z kamienicy, miał być mężem mojej bratowej. Co się mu stało?
- Podejrzewamy, że nie żyje już od jakiegoś czasu. Był w bardzo złym stanie. - Kontynuuje Collin – widziałem już kilka dzieł Allana, ale tym razem przeszedł samego siebie. Prawie pokroił Chase'a – dodaje. Czuję, że robi mi się niedobrze. Chyba mam zbyt plastyczną wyobraźnię.
- Powiedz, czy twoja bratowa... zachowywała się dziwnie? Czy może pomagać Grimesowi bardziej, niż nam się wydaje?
- Nie – kręcę głową – nie sądzę, że skrzywdziłaby człowieka, przecież jest pielęgniarką, pomaga innym. Do tego znała doktora od kilku lat, nie mogłaby go skrzywdzić – zapewniam.
Collin nie wygląda na przekonanego, ale nie komentuje moich słów.
Wiem, że Naddie to wredna suka, która myśli tylko o pieniądzach, ale nigdy nie podejrzewałabym ją o jakieś mordercze zapędy. Nie wydaje mi się, żeby mogła kogoś skrzywdzić: wykorzystać, ośmieszyć, może i okraść, ale zabić?
Nie byłaby aż tak złym człowiekiem...
😰😰😰😰😰😰😰😰😰😰😰😰😰😰😰😰😰
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro