29 Będę grzeczna
Gdy oddalamy się od mężczyzn, atmosfera od razu robi się luźniejsza. Na początku kierujemy się do łazienki. Nieodłączny Clark podąża za mną i nie spuszcza ze mnie uważnego spojrzenia nawet na chwilę.
- Między tobą a Stewardem to coś na poważnie? - pyta Linda – Michael często się z nim spotyka, bo razem prowadzą swoje biznesy, a gdy te spotkania mają być w klubie, to zawsze jestem z nimi. W ciągu ostatniego roku Steward przychodził tylko z córką senatora, dlatego też zdziwiłam się, że jesteś jego nową Cami – jakoś tak spięłam się na te słowa. Nie chciałam być substytutem Camille – ale to jednak chyba coś innego, bo za wcześniejszą partnerką Stewarda nigdy nie chodził ochroniarz, a ciebie nie opuszcza nawet na krok... - dodała z zastanowieniem.
Tylko Linda była w dłuższym związku z tym całym Michaelem. Heather i Jessica spotykają się ze swoimi facetami krótko i po raz pierwszy towarzyszą im podczas rozmów z Collinem, dlatego nie mają wiele do powiedzenia o poprzedniej partnerce mojego mężczyzny. Kojarzą Camille, zresztą chyba cały Boston ją znał, ale nie miały z nią bliższych interakcji.
- To tylko zabawa. Za jakiś czas pewnie się rozstaniemy – rzucam lekko.
- Dobry jest w łóżku? - dopytuje Jessica. Zaskakuje mnie jej pytanie i przez chwilę nawet nie wiem, co na nie odpowiedzieć.
- Ostatnio mnie rozczarował – przyznaję. Nie zamierzam go chwalić za to, co dziś mi zrobił, a w zasadzie czego nie zrobił.
- Naprawdę? - dziwi się Jess – kurcze, on jest taki hot, że jak już się z tobą rozstanie, to chyba chciałabym spróbować szczęścia, bo to totalnie mój typ – wyznaje.
Nie podoba mi się jej tok myślenia i to bardzo... Collin... nie jest facetem dla niej.
- Może zainwestuj w jakieś ciekawe zabawki do łóżka? - wtrąca nagle Heather – pracuję w sex shopie, więc mogę doradzić. Czasami dobrze jest coś urozmaicić, można uniknąć rozczarowań – wyjaśnia swoją niespodziewaną propozycję.
Otwieram szerzej oczy. Nigdy w życiu nie bawiłam się takimi „zabawkami". Zane oczywiście próbował mnie na nie namówić, ale zawsze zbywałam go brakiem pieniędzy. Teraz jednak miałam kartę Collina... i to bez limitu wydatków.
Wyginam usta we wrednym uśmiechu... panie Steward... chce pan wojny, to będzie ją pan miał...
- Właściwie to byłabym czymś zainteresowana – zwracam się do dziewczyny – tylko potrzebowałabym tego jak najszybciej.
Jutro niedziela, dlatego obawiam się, iż będę musiała poczekać do poniedziałku, ale Heather zapewnia mnie, że załatwi mi szybką dostawę „po znajomości". Umawiamy się, iż następnego dnia w samo południe do domu Collina zostanie dostarczona moja paczka z niespodzianką.
Uśmiecham się sama do siebie, gdy oczami wyobraźni widzę minę Stewarda, jak wyjmę moje nowe „zabawki" przy nim. Nie mogę się już doczekać.
Wracam z dziewczynami na parkiet. Nawet nie muszę patrzeć na antresolę, żeby wiedzieć, iż Collin cały czas stoi przy barierce i szuka mnie wśród tłumu. Moje nowe koleżanki zaczynają tańczyć, więc bujam się razem z nimi. Specjalnie staję tak, żeby Steward dobrze widział bok mojej sukienki...
- To na pewno nic poważnego? - docieka Jessica – jesteś cały czas obserwowana. On nie spuszcza z ciebie wzroku – dodaje na co tylko wzruszam ramionami i intensyfikuję moje ruchy.
- Camille pewnie też pilnował. To bardzo zaborczy typ – wyjaśniam spokojnie.
Musimy się trochę przekrzykiwać, bo jednak muzyka jest dość głośna.
- Na Cami nigdy nie zwracał specjalnej uwagi. Chodziłam z nią tańczyć, ale nie pamiętam, żeby Steward kiedykolwiek tak wyglądał zza poręczy za nią – mówi Linda.
- Nie tańczył z nią? - dopytałam.
W zasadzie nie wyobrażam sobie tańczącego Collina. To jakoś tak do niego nie pasowało. Linda roześmiała się głośno.
- On nigdy nie tańczy. Zawsze siedzi w loży i pracuje. Mój Michael tak samo – wzrusza ramionami. Nie wygląda na zasmuconą z tego powodu, iż tak naprawdę chodzi do klubu żeby w nim być, a nie się bawić.
Pomyślałam sobie, że to dobrze, iż Collin jest zajęty, bo dzięki temu mam trochę więcej swobody. Studenci, których zauważyłam jakiś czas temu przy barze co chwilę rzucali mnie i dziewczynom powłóczyste spojrzenia, dlatego nie zdziwiłam się, iż w pewnym momencie ruszyli na parkiet. Zmierzali prosto w naszą stronę, co nie umknęło uwadze moich nowych koleżanek.
- Chyba będziemy miały towarzystwo – śmieje się Heather.
Jedynie Linda unosi dłonie do góry i kręci głową.
- Mojemu facetowi się to nie spodoba. Idę do baru. - Mówi i opuszcza nasze „kółeczko". Ja nie mam takich problemów, w końcu nie jestem z Collinem w związku, a jedynie dla umowy i złapania Allana. Uśmiecham się do jednego z chłopaków, który zatrzymał się niedaleko nas. Od razu łapie aluzję i podchodzi do mnie jeszcze bliżej.
Jest w miarę przystojny, choć nie tak jak Steward. Mój partner ma w sobie coś mrocznego, natomiast ten tu wydaje się być miłym chłopakiem. Na pewno też jest w moim wieku, nawet mam wrażenie, że kojarzę go skądś... Może spotkałam go już gdzieś?
Na pewno nie w szkole, ponieważ znałam wszystkich z Easton Village, ale często jeździłam na zawody z Tonym i wtedy spotykałam uczniów innych szkół. Może już się kiedyś poznaliśmy?
Otwieram usta, żeby go o to zapytać, gdy czuję jak silna dłoń obejmuje mnie w pasie. Momentalnie zostaję przyciśnięta do twardego męskiego torsu. Moje serce wali jak oszalałe, bo doskonale zdaję sobie sprawę, kto zaszczycił mnie swoją obecnością. Rozpoznaję zapach wody kolońskiej Collina, gdy mężczyzna nachyla się i mówi mi prosto do ucha:
- Co ty najlepszego robisz, Ayleen...
Zagryzam wargę, bo momentalnie zaczyna mi drżeć. Steward brzmi tak bardzo złowrogo, iż nie mam wątpliwości, że znowu czeka mnie kara. Jakby tego było mało: dziewczyny zwiały, gdy tylko zauważyły mojego partnera, a studenci wycofali się i poszli do baru. Zostałam sama. Oczywiście na parkiecie jest pełno tańczących par, ale w miejscu, w którym stoimy, robi się niespodziewanie luźno.
- Tańczę – wyduszam z siebie.
Na udowodnienie moich słów poruszam parę razy biodrami przyciśniętymi do ciała Collina. Mężczyzna zaskakuje mnie, bo wczuwa się w rytm i buja razem ze mną.
- Wiesz, że nie lubię, gdy kręcą się koło ciebie inni mężczyźni... - rzuca poważnym tonem. Jedna z jego dłoni cały czas spoczywa na moim brzuchu, natomiast druga powoli przesuwa się wzdłuż mojego boku, żeby ostatecznie zahaczyć o odkryty kawałek biustu. Już sam ruch ręki mężczyzny wywołuje gęsią skórkę na całym moim ciele. Nie potrafię ukryć cichego westchnienia, gdy Collin zaczyna gładzić opuszkami palców bok mojej piersi. Dobrze, że klubowy hałas wszystko maskuje...
- Ukarzesz mnie za to, że spodobałam się komuś? To głupie – potrząsam głową, bo delikatny dotyk Stewarda zaczyna budzić we mnie to cholerne pragnienie, którego i tak nie będę mogła z nim spełnić, bo przecież zamierza się nade mną znęcać teraz nie wiadomo jak długo.
Collin przysuwa twarz do mojej szyi. Czuję, jak jego szorstki policzek ociera się o mój, gdy mężczyzna przyciska usta do mojej skóry.
- Ukarzę cię za wiele rzeczy, Ayleen. Jeśli znowu będziesz prowokowała jakiegokolwiek faceta na moich oczach, to uwierz mi skarbie, że twoją karą będzie patrzenie na jego śmierć z mojej ręki. - Mówi spokojnie.
Co chwilę składa krótkie pocałunki na mojej szyi, choć kilka razy zassał mocniej skórę, przez co jestem pewna, iż w tych miejscach zostaną mi ślady.
- Już tak nie zrobię – obiecuję od razu.
Wiem, że Steward jest zdolny do wszystkiego i biorę jego groźby bardzo serio. Odchylam mocniej głowę, żeby złapać na chwilę jego spojrzenie.
- Nie rób nikomu krzywdy. Żaden obcy facet nawet mnie nie dotknął. - Zapewniam.
Nie mam pojęcia, czy to przez półmrok panujący w klubie, czy przez tę cholernie intymną atmosferę, która wytworzyła się między nami pomimo przebywania w tłumie, ale kiedy tylko patrzę w oczy Collina, od razu muszę mocniej ścisnąć uda, gdyż zaczynam odczuwać narastające we mnie podniecenie. Steward wpatruje się we mnie groźnym i bardzo mrocznym spojrzeniem, jakby chciał przejrzeć mnie na wylot. Nie mogę oderwać od niego wzroku, choć to głupie, bo im dłużej się mu przyglądam, tym bardziej chcę rzucić w diabły tę całą umowę i po prostu iść z nim do łóżka. Chcę, żeby robił ze mną wszystko.
Mężczyzna w niezbadany dla mnie sposób musi odczytywać moje myśli, bo po chwili nie czuję już jego palców na boku mojej piersi. Steward niespiesznym ruchem wsuwa dłoń pod materiał i zaczyna delikatnie muskać mój biust od spodu. Gwałtownie podnoszę rękę i przykrywam nią schowaną pod moim ubraniem dłoń Collina. Nie przeszkadza mu to w kontynuowaniu pieszczoty.
- Wystarczy, że na ciebie patrzyli, Ayleen.
Mój oddech robi się urywany, ponieważ mężczyzna nic sobie nie robi z tego, iż chcę zatrzymać jego dłoń i przesuwa ją tak, że teraz obejmuje nią całą moją pierś. Kciukiem oczywiście zaczyna pobudzać mój i tak nabrzmiały już sutek.
- Przestań... Nie przy ludziach – próbuję go choć trochę zastopować. To popieprzone, ale nie czuję się skrępowana tym, iż tak ostentacyjne mnie maca, bo w zasadzie inne tańczące pary nie są lepsze, a nawet posuwają się dalej niż my i mam wrażenie, iż ich wygibasy są tak naprawdę grą wstępną.
- Nagle zaczęło ci przeszkadzać, że ktoś może widzieć twoje ciało? Nie o to ci chodziło? - pyta – Nie chciałaś, żeby patrzyli? To dla mnie się tak ubrałaś, skarbie? - uśmiecha się lekko - Korzystam z prezentu jaki mi zrobiłaś i biorę to, co należy do mnie, Ayleen. - Odpowiada z przekonaniem. Przestaje się wpatrywać w moje oczy, ponieważ nachyla głowę i chwyta w usta płatek mojego ucha – jesteś moja i zamierzam się tym chwalić. Tylko moja. - Dodaje.
Muszę na chwilę przymknąć oczy. Próbuję się uspokoić, ale nie jest to łatwe, bo czuję, że Collin też jest podniecony. Dowód jego podniecenia wbija mi się w lędźwie.
- Mam ochotę zabrać cię teraz na zaplecze tego kurewskiego klubu i pokazać, jak bardzo należysz do mnie – wzdycha pomiędzy pocałunkami, które składa na moim policzku i skroni.
- Nie możesz – zastrzegam od razu – nie możesz mnie dotykać, gdy jesteśmy sami. Umowa – wyduszam z siebie, gdy palce Collina zaciskają się na mojej brodawce. Ja pierdolę.
- Umowa zakłada pokazywanie wszystkim, jak bardzo jesteśmy w sobie zakochani. Gwarantuję ci, skarbie, że ten lokal ma cienkie ściany, a ja postaram się, żebyś krzyczała moje imię. Nikt nie będzie miał wątpliwości, co robimy, więc będzie to jak najbardziej zgodne z umową.
Jakby tego było mało, zabiera dłoń z mojego brzucha i zaczyna przesuwać ją w dół, żeby chwycić rąbek mojej sukienki.
Ja przecież nie mam bielizny na sobie!!!
Zbieram całą energię i okręcam się w jego ramionach. Stoję teraz przodem do niego. Od razu też przyciskam klatkę piersiową do torsu mężczyzny, żeby nie przyszła mu do głowy głupia myśl dalszej zabawy moimi cyckami.
- Przysięgam, że będę grzeczna. Nałożę żakiet i wrócę na górę, dobrze? Nie będę nikogo prowokować.
Wypowiedzenie tych słów wiele mnie kosztuje, ponieważ gdzieś tam w głębi ducha bardzo podoba mi się wizja ostrego seksu z Collinem. Nie mam pojęcia, kiedy zrobiłam się taka nienasycona, ale podejrzewam, iż to wszystko przez tę jego cholerną karę. Nie dał mi spełnienia, dlatego teraz chodzę wściekła i ciągle myślę tylko o jednym.
On też jest podniecony, dlatego nie mogę się mu poddać. Niech cierpi, jak i ja.
Steward zamyka mnie w objęciu swoich ramion. Nachyla się, żeby przytknąć usta do mojego czoła. Stoimy w ten sposób dłuższą chwilę – on cały czas delikatnie mnie całuje, a ja przymykam oczy i cieszę się jego bliskością. Muszę uspokoić rozszalałe we mnie emocje i zacząć w końcu rozsądnie myśleć.
- Chodź na górę, Ayleen – poleca ochrypłym głosem, gdy w końcu się ode mnie odrywa. Wprawdzie wypuszcza mnie ze swoich ramion, ale chwyta jedną z moich dłoni i splata nasze palce, kiedy tak razem wracamy do loży. Puszcza moją dłoń dopiero przy schodach. Idzie cały czas za mną, jakby chciał asekurować mnie przed upadkiem.
Dopiero, gdy znajdujemy się już na antresoli i wyciągam dłoń, aby chwycić za klamkę, mężczyzna kładzie swoją dłoń na drzwiach na wysokości mojej głowy i przysuwa się do mnie tak, iż zostaję uwięziona pomiędzy drzwiami, a jego ciałem.
- To, że teraz darowałem ci karę nie znaczy, iż o niej zapomnę. Dobrze wiesz, że zostaniesz ukarana, skarbie. Już niedługo – szepcze tuż przy moim uchu.
Przełykam ślinę. Mimowolnie doszukuję się drugiego dna w tych słowach.
- Znowu rozpalisz mnie i nie dasz dojść? - pytam cicho. Nie zniosłabym powtórki. Nienawidzę tej kary...
Ciepły oddech Collina owiewa moje ucho, gdy mężczyzna łagodnie się śmieje.
- Nie lubię się powtarzać, skarbie. Mam pomysł na trochę inną karę – wyjaśnia.
Czuję jak przez mój kręgosłup powoli przesuwa się dreszcz. Nie umiem jednak powiedzieć, czy pojawił się ze strachu przed zapowiedzią nowej kary, czy z podniecenia na samą myśl o niej...
Następne kilka godzin spędzam z Collinem i jego wspólnikami. Dziewczyny również do nas wracają, dlatego skupiamy się na luźniej rozmowie.
- Jesteś pierwszą laską, która wyciągnęła Stewarda z loży – dziwi się Linda. Koleżanki tylko jej przytakują. Zostawiłyśmy mężczyzna na kanapach i poszłyśmy choć pooglądać imprezę z wysoka, dlatego teraz stoimy oparte o balustradę na antresoli i spoglądamy na bawiący się tłum. Nie wiem dlaczego, ale szukam wzrokiem studentów, którzy wcześniej chcieli do nas podejść, jednak nigdzie nie mogę ich namierzyć. Wolę myśleć, że po prostu już opuścili lokal i przenieśli się w inne, bezpieczniejsze miejsce...
- Chyba myśli o tobie inaczej, niż o Camille – kontynuuje dziewczyna. Pozostałe cały czas się nam przysłuchują, ale nie komentują.
- W takim razie czuję się zaszczycona. Nie chcę być odbierana w takich kategoriach, jak Cami – mówię z niechęcią. Samo wspomnienie brunetki sprawia, iż od razu podnosi mi się ciśnienie.
Około trzeciej zbieramy się do wyjścia. Jestem już tak bardzo zmęczona, że nawet nie zauważam, kiedy zasypiam. Budzę się dopiero, gdy Collin wyciąga mnie z auta i niesie w stronę domu. Nie protestuję. Przytulam głowę do jego ramienia i przymykam oczy. Jest mi z nim dobrze.
Na szczęście mam w sobie tyle samozaparcia, żeby zmyć makijaż i przebrać się w piżamę. Robię to wszystko bardzo szybko, ponieważ łóżko woła mnie od kiedy tylko przekroczyłam próg sypialni.
Steward dołącza do mnie znacznie później. Czuję jak delikatnie mnie obejmuje, ale dziś mam focha, dlatego nie przysuwam się do niego. Sam mnie przyciąga.
- Możesz się na mnie złościć, ale spać chodzimy pogodzeni – mówi, a następnie składa pocałunek na moim czole.
- Dobranoc – wyduszam z siebie. Zaczyna robić mi się błogo.
- Dobranoc, moja niegrzeczna dziewczyno – odpowiada cicho Collin. W zasadzie nie jestem pewna, iż tak powiedział. Może po prostu mi się przesłyszało.
***
Budzę się, gdy Steward zaczyna się kręcić i przyciąga mnie do siebie tak, iż prawie na nim leżę.
- Co ty... - uchylam powieki i rzucam mu złe spojrzenie. Mężczyzna szybko kładzie palec na moich ustach.
- Mamy gościa – informuje poważnie.
Czuję, jak resztki snu całkiem ze mnie ulatują. Odwracam głowę, żeby spojrzeć na drzwi. Są zamknięte.
- Jakiego gościa? - pytam. Collin nie odpowiada, bo zaraz potem drzwi otwierają się i staje w nich... Cayden.
- Pukam i pukam. Już po dziesiątej, a wy dalej w łóżku – kręci głową z udawanym oburzeniem.
Nie miałam pojęcia, iż miał już wracać z tej całej Alaski. Mój partner marszczy brwi, jakby myślał o tym samym.
Młodszy z braci wpatruje się we mnie, ale jest to inne spojrzenie niż te, którymi obrzucał mnie do tej pory. Mimowolnie przysuwam się bliżej do Collina, choć wydaje się to prawie niemożliwe, gdyż i tak jestem praktycznie wciśnięta w jego bok.
- Nasza gwiazdeczka... wyjątkowa dziewczyna. Jedyna w swoim rodzaju – mówi powoli Cay – mam coś dla ciebie. Własnoręczny prezent z Alaski – dodaje, po czym na chwilę znika za drzwiami.
Gdy pojawia się w nich drugi raz od razu zaczynam piszczeć.
😰😰😰😰😰😰😰😰😰😰😰😰😰😰😰😰😰
Dla @Monkamw mam kolaż z vibem Collina :)
A teraz konkrety co do grudnia:
1. Cay nam właśnie wrócił i już nigdzie się nie wybiera :) Będzie teraz wszystkich wkurzał tak jak zawsze.
2. Pov Collina miało być dopiero koło rozdziału 59, ale mam pomysł na takie, które wpadnie znacznie wcześniej (tak za jakieś 7-8 rozdziałów)
3. Nie dam rady pisać codziennie po całym rozdziale (wyjątkiem są weekendy, bo mam wtedy więcej czasu). Mogłabym ewentualnie wrzucać codziennie to, co akurat uda mi się napisać, czyli po prostu rozdział w częściach, ale nie wiem, czy nie zrobi się przez to zamieszanie. Ustalilibyśmy sobie wtedy określoną godzinę (najlepiej koło 20.00) i wtedy codziennie coś bym wrzucała (czasami pół rozdziału, czasami 1/3, zależy, jak mnie wena poniesie).
4. Kara dla Ayleen... oczywiście będzie :)
Do jutra :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro