Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

45 Próbujesz mnie okłamać?

Ayleen

Gdy sprzątam torebkę, myślę o Erice i tej całej historii. Czy ona naprawdę była w ciąży? A jeśli tak, to czy to dziecko Caya? Postanawiam porozmawiać potem o tym z Collinem. Interesuje mnie też w jaki sposób zostałoby zweryfikowane, że to dziecko naprawdę należałoby do Caydena. Po porodzie można zrobić testy DNA, w trakcie ciąży pewnie też, a w przypadku aborcji? Czy wtedy też robi się takie testy?

Podejrzewam, że tak, ale specjalistą nie jestem. Nie mam doświadczenia z ciężarnymi, bo jedyna bliska mi osoba, która była w ciąży i ją straciła to Nadine.

Pamiętam, jak płakałam, gdy się o tym dowiedziałam. Naddie leżała w szpitalu i nie chciała, żeby ktokolwiek ją odwiedzał, a mama kazała mi to uszanować. Obie cieszyłyśmy się na myśl o dziecku Tonego, choć ja chyba nawet bardziej. Byłam ciekawa, jak to jest zajmować się takim maleństwem i czy to prawda, że można pokochać je zanim przyjdzie na świat. Bratowa po tym wszystkim nie chciała, żebyśmy mówiły o ciąży. Widocznie bardzo przeżywała stratę.

Wzdycham i zaczynam kierować się w stronę panelu sterującego w łazience. Niby temperatura została ustawiona na 20 stopni, ale jest mi strasznie gorąco. Ogólnie ostatnio łapię się na tym, że najchętniej nie wychodziłabym z klimatyzowanych pomieszczeń, więc Lucky musi zadowolić się wieczornymi spacerami ze mną, po których i tak wracam cała spocona. Lato w tym roku wyjątkowo daje się mi we znaki, co dziwne, bo do tej pory uwielbiałam, jak było ciepło, w końcu byłam przyzwyczajona do pracy przy kamiennych, nagrzanych piecach, a teraz nagle wyższe temperatury niesamowicie zaczęły mi przeszkadzać, a przede wszystkim męczyć mnie.

Tłumaczę sobie, że to wszystko przez rozleniwienie. U Stewarda na dobrą sprawę nie robię nic takiego – błąkam się po domu, wymyślam obiadki, które i tak ktoś dla mnie gotuje, pakuję ciasta i inne wypieki, które codziennie są zawożone do trzech punktów pomocy potrzebującym, trochę spaceruję z Lucky, trochę kręcę się po gabinecie Collina i czasami coś mu tam pomagam, ale nie są to jakieś wymagające zadania, a na pewno nie takie, do jakich byłam przyzwyczajona wcześniej. Teraz często chce mi się po prostu leżeć, albo spać. Nie mogę się nadziwić, jak szybko przywykłam do dobrego nic nierobienia.

Zmieniam temperaturę na 18 stopni, najwyżej za chwilę zrobi mi się zimno i znowu będę musiała majstrować przy panelu sterującym. Wracam do śmietnika. Nie chcę, żeby Jane widziała, co w nim leży, więc każdą ulotkę drę na małe kawałki. Niektóre nawet z nudów czytam, ale nie znajduję na nich nic ciekawego. Objawy ciąży, witaminy, jakie powinno się brać, rozwój dziecka i takie tam nudy.

Prawie kończę wywalanie tego wszystkiego, gdy moją uwagę przykuwa jeden z nagłówków.

Nieoczywiste objawy wczesnej ciąży, o których możesz nie wiedzieć".

Zainteresowało mnie słowo „nieoczywiste", dlatego też zaczynam czytać ulotkę.

Ból głowy, nadmierna produkcja śliny, chrypka, obniżenie tonu głosu, uczucie zapchanego nosa i chrapanie". Śmieję się w duchu, że to równie dobrze mogą być po prostu objawy przeziębienia, więc rzeczywiście są bardzo mylące. Chyba ktoś tu nadinterpretował bycie w ciąży i tak naprawdę dawał wszystko, jak leci.

Spadek wagi, przebarwienia na skórze, niezdarność, pojawiające się uczucie gorąca i potliwość" – przy ostatnich słowach naprawdę poczułam, że robi mi się gorąco. To na pewno przypadek.

Wyostrzenie zmysłów, poszerzanie się bioder, zwiększenie libido" – teraz poczułam, że muszę usiąść, dlatego przesunęłam się w stronę wanny i usadowiłam na jej brzegu. O ile wszystkie inne rzeczy jestem w stanie sobie wytłumaczyć, tak nie mogę poradzić sobie z tym, że od kiedy wróciłam do domu Collina, cały czas mam ochotę na jedno... 

Przez chwilę miałam nawet wrażenie, że może czegoś mi dosypywał do jedzenia, żebym w końcu się na niego rzuciła, ale szybko odrzuciłam ten pomysł, w końcu to Augustine gotowała, a nie Steward, a poza tym, to by było zwyczajnie głupie.

Faktem jest, że nie ma dnia, żebym nie chciała doprowadzić się do orgazmu, a od kiedy moja relacja z Collinem się polepszyła, bez oporów wykorzystuję jego umiejętności i z ochotą oddaję pieszczotom. Wprawdzie nie poszliśmy na całość tylko dlatego, że to – przynajmniej dla mnie – oznaczałoby, iż znowu jestem „jego" i że nie odejdę. Chcę zostać, ale boję się tego, że ponownie oddam mu całe serce, a on to w jakiś sposób wykorzysta i mnie zrani.

 Dziś, gdy sugerował ślub... może nie pokazywałam tego po sobie, ale w środku bardzo się ucieszyłam, ponieważ to chyba znaczy, iż traktuje mnie poważnie.

Wydaje mi się, że też jest trochę we mnie zakochany, ale to takie moje przypuszczenia. Rozumiem, że mężczyzna nie jest wylewny i nie umie mówić o uczuciach, bo w zasadzie kto miał go tego nauczyć? Cały czas jednak pamiętam, iż on otwarcie opowiadał mi jeszcze w kwietniu o zawarciu związku małżeńskiego do końca tego roku, więc może... jestem tylko jednym z punktów jego planu? 

Collin jest zaborczy, dlatego też byłabym „tylko jego" nawet, gdyby mnie nie kochał, bo przecież chciałby mnie całej jedynie dla siebie, a ja... chciałabym być jego, ale jednocześnie chciałabym też być kochana bez względu na wszystko.

- Pokazał ci to przecież... - mówię sama do siebie. 

Taka prawda. Już nie raz udowodnił, że jestem dla niego ważna, dlaczego więc upieram się, żeby to usłyszeć? Dlaczego potrzebuję słów, kiedy chyba ważniejsze są czyny? 

Muszę być beznadziejna, skoro cały czas trzeba mnie zapewniać o wszystkim, a przecież to widać, że Collin jest we mnie zakochany. Widzę, jak na mnie patrzy i jak się o mnie troszczy. Ile dla mnie robi... Może nie zawsze tego, co bym chciała, jak na przykład pozbycie się Zane'a , ale dla niego to pewnie było istotne, przez co staram się zrozumieć, że on już tak ma. Na zaręczynach Caydena dbał o mnie i na pewno nie pozwoliłby nikomu zaczepić czy obrazić.

Kocham go, to fakt. Wkurza mnie jak nikt inny, bo zawsze muszę się wszystkiego domyślać. Wkurza mnie, bo wiecznie wszystko kontroluje i o wszystkim wie, a ja potem wychodzę na głupią. Wkurza mnie też, bo cały czas czuję się przy nim niewystarczająca, wybrakowana, jak „produkt" gorszej kategorii. 

Nie mam pojęcia, dlaczego zwrócił na mnie uwagę, bo już na pierwszy rzut oka nie pasujemy do siebie. Collin to facet, do którego ukrycie wzdycha pewnie większość znanych mi kobiet, ale niektóre boją się tego pokazać, bo mężczyzna jest władczy i budzi respekt. Na taką mnie nikt nigdy nie zwraca specjalnej uwagi, zawsze wtapiam się w tło. Tylko Zane się mną zainteresował w liceum, a to też o czymś świadczy.

Nie wiem, czy będę umiała zostać z Collinem i nie być zazdrosna o niego, gdy w jego otoczeniu pojawi się atrakcyjna kobieta, bo zawsze będę się z nią porównywać. Zawsze będę też na przegranej pozycji.

Dlaczego to wszystko musi być tak skomplikowane?

Zakrywam twarz dłońmi i przez chwilę po prostu tak siedzę, zaraz jednak uświadamiam sobie, że po raz kolejny to robię... Po raz kolejny panikuję i przeżywam bez specjalnego powodu do takiego zachowania.

Kiedy zrobiłam się tak rozchwiana emocjonalnie? Nie, żebym wcześniej nie była, ale teraz byle co sprawia, że jestem gotowa się rozpłakać. To nie jest normalne nawet jak na mnie.

Odrywam dłonie od policzków. Rzucam niepewne spojrzenie w stronę kosza na śmieci. 

Czy to możliwe, że jestem w ciąży?

- Na pewno nie – mówię na głos, żeby bardziej siebie przekonać. Przecież brałam tabletki, Collin sam o to zadbał, żebym je dostawała. Nasza relacja miała być tylko przelotnym romansem, dlatego zadbał o bezpieczeństwo i brak późniejszych zobowiązań.

Podnoszę się z wanny i idę w stronę kabiny prysznicowej, bo obok niej stoi waga. Przecież gdybym była w ciąży, to przytyłabym, prawda? Tak się przecież dzieje. Przed chwilą czytałam, że można schudnąć, ale to jak się wymiotuje i nie ma apetytu, a ja nie wymiotuję i mam ochotę jeść prawie wszystko. Serniczek to już w ogóle życie.

Trochę się uspokajam, bo licznik wagi wskazuje, iż ważę prawie tyle samo, co dwa tygodnie temu, tę kosmetyczną różnicę kilkunastu uncji mogę pominąć, bo to nic ważnego.

- Chyba naprawdę udzieliła mi się dzisiejsza ciążowa paranoja – wzdycham cicho. Cały czas jednak o tym myślę. A co jeśli...

Nie. To niemożliwe.

Nie mam pojęcia, co mną kieruje, gdy podchodzę do śmietnika i wyciągam z niego testy. Naprawdę długo waham się, czy je zrobić. Każdą z ulotek czytam chyba po dziesięć razy. Testy pozornie wydają się być inne, w rzeczywistości działają na takiej samej zasadzie.

- Nie no, naprawdę coś jest ze mną nie tak, że w ogóle to rozważam – kręcę głową do swojego odbicia w lustrze. Próbuję racjonalnie wytłumaczyć sobie, że nie ma szans na ciążę w mojej sytuacji, ale cały czas gdzieś tam z tyłu głowy tłucze mi się myśl, iż przecież żadna antykoncepcja nie daje stuprocentowej pewności. Może właśnie jestem tym przypadkiem, który to potwierdza?

- Robimy. Co nam szkodzi, prawda? - pytam sama siebie. Swoją drogą chyba naprawdę zaczynam szaleć, skoro rozmawiam ze swoim odbiciem w lustrze.

Otwieram oba testy i podchodzę do toalety. Nie mam problemu ze zmuszeniem się do sikania, gdyż i tak odczuwałam taką potrzebę. Gdy paski w testach są wystarczająco mokre, nakładam na każdy z nich nakładkę i odkłam oba na blat przy umywalce.

Pięć minut. Tyle muszę poczekać.

Nie mam pojęcia, ile czasu zajęło mi mycie rąk, ale na pewno trwało to mniej, niż zaplanowane pięć minut. Nie potrafię się jednak powstrzymać i ściągam nasadkę z pierwszego testu, mimo że jeszcze przecież jest czas. Jeszcze nic nie powinno być widoczne...

A już na pewno nie dwie kreski, które wręcz rażą mnie swoją intensywnością.

- Kurwa – mówię na głos – to nie może być prawda.

Od razu sięgam po drugi i również ściągam z niego nasadkę. Tu nie mam dwóch kresek...

Mam... plusa.

- To się nie dzieje... – jęczę ze strachem.

Zapewne można to jakoś wytłumaczyć. Te testy muszą być felerne. Nie wiadomo ile leżały w poczekalni, a na pewno mają jakąś datę ważności. Muszą być zepsute.

W panice sięgam po opakowania i drżącymi rękami podnoszę je tak, żeby dobrze odczytać dane dotyczące daty produkcji i przydatności do użycia.

Cholera, są całkiem nowe. Moja teoria właśnie upada.

Może były źle przechowywane? Tak, to na pewno to...

Nie mogę być w ciąży, bo przecież czuję się bardzo dobrze. Wszystkie niedogodności, oprócz zwiększonego libido mogę racjonalnie wytłumaczyć, a może i na popęd jest wyjaśnienie, w końcu mieszkam z przystojnym facetem, który umie takie rzeczy w łóżku, że to nic dziwnego, iż chcę to powtarzać i czuć się cały czas jak wtedy, gdy on mi to robi. To normalne.

„Mama też nie wiedziała" – przypomina mi się nagle. Opowiadała kiedyś, że nie miała objawów ciąży i dlatego późno się zorientowała, że przygoda z Allanem była brzemienna w skutki. Raz, gdy upiła się winem przyznała, iż gdyby wcześniej się dowiedziała, na pewno poddałaby się zabiegowi.

 Nie chciała nas urodzić, a już na pewno nie mnie. Gdy wszystko się wydało, było już za późno na aborcję. Podobno padł pomysł zostawienia nas po porodzie w szpitalu, ale tu z kolei wtrącił się dziadek i zabronił mamie to robić.

 Kazał jej ponieść konsekwencję czynów i wziąć się za opiekę nad dziećmi, bo nie wypada, żeby wnuki pastora wychowywały się w rodzinie zastępczej. Zapewne gdyby nie to, że sąsiedzi dowiedzieli się o ciąży i dopytywaliby, co z dziećmi, moglibyśmy zostać w szpitalu, bo mama by nas nie wzięła, a jeśli już, to wzięłaby tylko Tonego. O tym też kiedyś mówiła, gdy akurat wypiła za dużo ajerkoniaku na święta.

Kładę dłoń na brzuchu. Nie wiem, po co to robię, bo to na pewno pomyłka, ale jeśli... jeśli to prawda...

Co powinnam zrobić? Urodzić? Nie urodzić?

Spoglądam na leżące na blacie testy. Czy to może być prawda?

Jestem w ciąży?

- Ayleen... - cichy głos Collina sprawia, że prawie podskakuję. Tak bardzo skupiłam się na swoich rozmyślaniach, że nie zauważyłam, iż mężczyzna stanął w drzwiach łazienki. 

W pierwszej chwili chciał mi chyba coś powiedzieć, ale gdy tylko jego wzrok padł na moją rękę w dalszym ciągu przyciśniętą do brzucha, a potem na leżące obok umywalki pudełka z uśmiechniętymi niemowlętami, zmienił zdanie. Ruszył szybko w moją stronę. Zatrzymał się dopiero, gdy był przy mnie. Od razu też sięgnął po jeden z testów.

- To musi być pomyłka... - mówię płaczliwie – przecież to niemożliwe. Czuję się świetnie! Zabezpieczałam się! To nieprawda...

- To fakt, że brałaś tabletki, ale też chorowałaś, a antybiotyk może osłabiać ich działanie. - Odpowiada spokojnym tonem mężczyzna. Gdy wreszcie odrywa wzrok od testu i patrzy na mnie, nawet nie ukrywa, że jest zadowolony.

- Nie wiedziałam o tym – wyduszam z siebie – znaczy, może wiedziałam, ale zapomniałam.

Pamiętam za to, że to ja wyszłam z inicjatywą seksu zaraz po chorobie. To ja zachęcałam Collina i w zasadzie nie chciałam go wypuścić z łóżka, bo przez kilka dni zdążyłam zatęsknić za naszą fizyczną bliskością.

To wszystko moja wina...

- Skarbie... To wspaniała wiadomość – mężczyzna obejmuje mnie dłonią w talii i przyciąga do siebie. Wtula twarz w moje włosy i szepcze – nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę, Ayleen.

Zaczynam sobie coś uświadamiać. Że też dopiero teraz to do mnie dotarło...

Gwałtownie odsuwam się od Collina i robię kilka kroków w tył. Od razu też krzyżuję ręce na piersi i posyłam mu twarde spojrzenie.

- Nie jesteś zaskoczony... - stwierdzam spokojnym tonem – nie jesteś, bo o wszystkim wiedziałeś... prawda? Ty zawsze wiesz o wszystkim. - Dedukuję.

Rozumiem w tym momencie więcej, niż jeszcze chwilę temu. Dziwne zakazy na drinki w barze i alkohol na przyjęciu zaręczynowym? Pewnie i ten szampan w sklepie z sukienkami był tylko soczkiem dla dzieci... Collin o wszystkim wiedział. Te ciągłe namawianie mnie do wizyty lekarskiej? Skakanie nade mną, jakbym była nie wiadomo jak delikatna?

- Nie wiedziałem o tym, bo tylko ty możesz wiedzieć, jak się czujesz. Ja mogę jedynie brać pewne ewentualności pod uwagę, jak choćby to, że nie byliśmy ostrożni po twojej chorobie i to może nieść ze sobą niektóre konsekwencje. - Wyjaśnia spokojnym tonem Steward. - Kilka dni temu zacząłem jednak coś podejrzewać, choć tak naprawdę wszystkie objawy, które u ciebie zauważyłem, miały racjonalne wytłumaczenie i równie dobrze mogły o niczym nie świadczyć.

- Skąd tak dobrze znasz się na ciążach i ich zwiastunach?

Collin robi krok w moją stronę, ale nie pozwala sobie na więcej, bo widzi zacięty wyraz mojej twarzy.

- Pamiętaj, że przez osiem lat życia mieszkałem w czymś na kształt burdelu. Dziewczyny pracujące w tamtym domu były gwałcone i też zachodziły w ciążę. Miały naprawdę różne objawy: niektóre od razu źle się czuły i wymiotowały, inne czuły się świetnie i orientowały dużo później co tak naprawdę się z nimi dzieje. W ciągu tych ośmiu lat byłem świadkiem co najmniej kilkudziesięciu ciąż na wczesnym ich etapie.

- Co się działo z tymi dziewczynami? - pytam, choć chyba znam odpowiedź.

- Gdy wychodziło, że któraś jest w ciąży, wujek John wpadał w złość i kazał ochronie ostatecznie załatwić sprawę. Taka dziewczyna nigdy więcej nie pojawiała się w domu.

Dreszcz niepokoju przebiega wzdłuż mojego kręgosłupa. Domyślam się, iż to oznacza, że pracownice zostawały zabijane za to, że zaszły w ciąże w wyniku gwałtu. To chore. Świat, w którym wychował się Steward był popieprzony tak bardzo, że brakło mi na to słów.

Nie wiem, czy chcę być jego częścią.

Wkurza mnie też to, że Collin miał pewne podejrzenia, ale mi o nich nie powiedział. Po co to ukrywał?

- Dlaczego przez te ostatnie tygodnie nic nie wyjaśniłeś, tylko czekałeś, aż w końcu jakimś cudem na to wpadnę? Zrobiłam z siebie idiotkę, wiesz? Przy Jane, która dosłownie godzinę temu pytała się mnie, czy powinna gratulować, bo zauważyła, że nie używam podpasek, a ja jej wyjaśniłam, iż mam nieregularne miesiączki. Wiesz jak się teraz będę czuła, gdy ją spotkam? - spoglądam na niego ze złością – jak kretynka, która nie wie, że jest w ciąży, kiedy nawet facet zdążył to zauważyć!

Ocieram policzki, bo znowu zaczynam płakać, a wcale tego nie chcę. Jestem na niego wściekła! Pragnę mu to wykrzyczeć!

- Jakbyś przyjęła moje sugestie, gdy na początku wykrzyczałaś mi, że mnie nienawidzisz? Ucieszyłabyś się z wiadomości o dziecku, czy znienawidziłabyś mnie jeszcze bardziej?

Oddycham gwałtownie, żeby się trochę uspokoić. Zaciskam spocone dłonie w pięści, żeby dodać sobie odwagi.

Muszę się z nim zgodzić. Ta wiadomość kilka tygodni temu byłaby dla mnie czymś okropnym. Na pewno domagałabym się wtedy zabiegu. Nie chciałabym urodzić tego dziecka.

- Poza tym, myślę, że każda kobieta woli wiedzieć o tym pierwsza, niż dowiadywać się od kogoś, bo może się wtedy poczuć w pewien sposób pominięta, dlatego chciałem, żebyś sama się zorientowała, żebyś miała chwilę na zastanowienie się i oswojenie z tą myślą. Ja mogłem jedynie przypuszczać po tym, co widziałem, to ty najlepiej wiesz, jak się czujesz i co to może znaczyć – kończy cicho.

Tu niestety też muszę się z nim zgodzić. Zaczynam czuć coraz większą złość na Collina za tę jego nieomylność i wszechobecną kontrolę. Jak to mnie cholernie denerwuje!

Uśmiecham się do niego wrednie. Może to będzie nieczyste zagranie, ale mam po prostu ochotę wyprowadzić go z równowagi. Pokazać mu, iż nie może wiedzieć wszystkiego o mnie! Nie ma nawet takiego prawa!

- Nie zapytasz, kto jest ojcem mojego dziecka? - pytam niewinnym tonem. Mężczyzna rzuca mi zaskoczone spojrzenie.

- To chyba jasne, że ja – odpowiada od razu.

- Tak? - kontynuuję – jesteś tego pewny?

- Oczywiście, że jestem pewny – mówi. Robi też krok w moją stronę, ale ponownie się cofam. Czuję, że mam za sobą wannę, co niestety ogranicza mi pole manewru. - Spędzaliśmy większość czasu razem, nie miałaś kontaktu z innymi mężczyznami. Cayden cię nie tknął, tak samo jak pracownicy ochrony. Przestań mnie denerwować, Ayleen – podkreśla pozornie spokojnym tonem.

Uśmiecham się jeszcze szerzej. Nareszcie! Niech przekona się jak to jest nie mieć nad czymś kontroli!

- Pamiętaj, że przez tydzień byłam bezdomna. Musiałam sobie jakoś radzić, żeby przeżyć... - odpowiadam mu sugestywnie.

Widzę, jak jego spojrzenie mrocznieje. Jak ze złości zaciska szczękę.

- Próbujesz mnie okłamać, Ayleen? - pyta cicho. - Nie lubię tego.

- Jakoś tobie okłamywanie mnie przychodzi łatwo. - Odbijam piłeczkę.

- Nie okłamuję cię. Nie mówię tego, o co nie pytasz. Przyznaj, że to nieprawda – poleca, na co kręcę głową. Nie zamierzam nic przyznawać.

- Dobrze. Niech ci będzie. - Odzywa się jakby bardziej do siebie – miała być miła niespodzianka, a jednak nie wyjdzie.

Marszczę czoło, bo nie mam pojęcia, o co mu chodzi. Mężczyzna szybko rusza w moją stronę i chwyta mnie za nadgarstek, zanim zdążę mu uciec. Od razu też ciągnie mnie w stronę wyjścia z łazienki.

- Nigdzie z tobą nie idę! - próbuję się wyszarpać z uścisku jego dłoni, ale to na nic, bo mocno mnie trzyma.

- Idziesz. Musisz coś zobaczyć. Może to cię zachęci do mówienia prawdy – odpowiada twardo i ciągnie mnie do windy.

- Nie możesz mną rządzić! - krzyczę – nie możesz o mnie decydować!

- Nie denerwuj się, bo to nie jest dobre dla dziecka, czyjekolwiek by ono nie było – mówi spokojnie.

Chyba trochę przesadziłam z tym robieniem mu na złość, bo problem ojcostwa bardzo go uruchamia. Nie wiedziałam, że będzie aż tak wyczulony na tym punkcie...

Collin zabiera mnie do pomieszczeń dla ochrony. Kierujemy się do jednej z sypialni. Po drodze Steward woła Clarka i Conrada, którzy dołączają do naszej „wycieczki". Mój partner nie puka do drzwi pokoju przed którym stajemy, tylko od razu je otwiera.

Z moich ust wydobywa się radosny pisk, gdy uświadamiam sobie, kogo właśnie widzę. Pisk ten przechodzi w krzyk, po wypowiedzi Collina.

- Miał być naszym gościem, zostanie więźniem. Zwiążcie go i zaprowadźcie do jaskini. Muszę go osobiście przesłuchać w kwestii tego, co robił z Ayleen podczas jej tygodniowej nieobecności, bo moja partnerka chyba niedokładnie pamięta te wydarzenia. - Poleca pracownikom.

Patrzę w przerażone oczy Kirka i wiem, że to może się źle skończyć.

Teraz to naprawdę przeze mnie... 


😈😈😈😈😈😈😈😈😈😈😈😈😈😈😈😈😈

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro