Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

32 Najlepsza przyjaciółka

pov: Nadine Richardson

4 lata wcześniej...

Odchylam głowę i przymykam oczy, gdy mężczyzna pode mną przyspiesza swoje ruchy. Słyszę, jak jego oddech staje się ciężki, a usta opuszczają jęki przyjemności. Jestem pewna, że zaraz dojdzie i nie podoba mi się to. Mam ochotę na dłuższą zabawę.

Z premedytacją wbijam palce w jego biodra i podnoszę się tak, żeby nie mógł mnie dalej pieprzyć.

- Ochłoń trochę, bo zaraz skończysz, a ja zostanę z niczym – mówię poważnie. Facet zaciska dłonie na moich udach i zaczyna się śmiać.

- Zawsze myślisz o sobie, prawda? - pyta – o swojej przyjemności.

- Oczywiście – potwierdzam – jak sama o siebie nie zadbam, to nikt tego nie zrobi. Moja przyjemność powinna być dla ciebie priorytetem... - nachylam się tak, żeby złapać zębami za jego dolną wargę i przygryźć ją dość mocno. Chciałabym mocniej, ale wiem, że on tego nie lubi.

Mężczyzna wpatruje się we mnie przez krótką chwilę. Próbuje mnie z powrotem nasunąć na swojego fiuta, ale nie daję się tak łatwo. Chce zabawy, musi dać mi się też zabawić.

- Wiem, o co ci chodzi, koteczku – mówi wreszcie – możesz to zrobić, ale tylko kilka i niezbyt głęboko. Nienawidzę blizn – dodaje cicho.

- A ja uwielbiam – odpowiadam. Dla poparcia moich słów zbliżam swoją twarz do tej jego, żeby językiem przejechać wzdłuż ogromnej blizny, którą ma na policzku i skroni. Fascynuje mnie, bo wiem, jak powstała.

Allan opowiadał mi o tym, jak jeden wściekły dzieciak zrobił mu ją kilkanaście lat temu. Mężczyzna marzy, iż kiedyś dorwie swojego oprawcę i odpłaci mu tym samym. Oszpeci go, a potem zabije.

Podobały mi się te jego plany.

Mój partner sięga dłonią w stronę szafki nocnej i ściąga z niej mały nóż. Przed podaniem mi go przypomina, iż mam ciąć niezbyt głęboko. Nie zna się na dobrej zabawie...

Przykładam ostrze do jego ramienia i lekko wbijam. Uwielbiam widok wypływającej krwi. Uwielbiam obserwować, jak powoli ścieka po skórze. Jest w tym coś hipnotyzującego. Tak bardzo się na nim skupiam, iż nie zauważam, że Allan znowu przesunął mnie tak, żeby móc kontynuować przerwaną czynność.

Z każdym kolejnym nacięciem jego skóry czuję coraz większe podniecenie. Dochodzę szybciej, niż się spodziewałam. Szybciej niż mój partner. Gdy w końcu zabiera mi nóż, kładę się obok niego i przeciągam. Allan wie, jak mnie podniecić.

- Jak sprawa z moimi dziećmi? - pyta po chwili. Musiał wyjść do łazienki, żeby poszukać czegoś na nacięcia. Widok krwi nie bawi go tak, jak mnie, co w zasadzie jest dziwne, bo widzi ją nawet częściej, niż na na praktykach w szpitalu.

- Uwielbiają mnie. - Odpowiadam z przekonaniem – Tony jest zakochany bez pamięci, a Ayla myśli, że jesteśmy przyjaciółkami. Ich matka to idiotka i można nią bez wysiłku manipulować. Co śmieszne: sama nienawidzi swojej córki, więc nawet nie muszę się bardzo wysilać, żeby ją gnoić. Lottie robi to za mnie.

Gdy poznałam rodzinę Richardsonów, nie spodziewałam się, że okaże się tak patologiczna. Lottie – głowa rodziny: pojebana dewotka z zadatkami na kompleks Jokasty, gdyby tylko syn jej na to pozwolił. Ayleen: zakrzyczana i stłamszona wariatka, która tak bardzo chciałaby zasługiwać na miłość matki, że to jest wręcz żałosne. Wreszcie mój Tony: jedyny normalny, choć strasznie denerwuje mnie, iż jest tak bardzo przywiązany do swojej beznadziejnej siostry, że broni ją przed resztą. Jak dla mnie Ayla powinna już dawno zdychać. Niestety nie mogę zrobić jej krzywdy, bo Allan potrzebuje jej do czegoś, tylko niestety to wymaga czasu...

- Ayleen będzie się nadawała? - dopytuje mężczyzna.

- Jak dobrze nad nią popracuję, to tak. Spotykam się z Tonym dopiero od miesiąca, więc to na pewno za wcześnie, żeby tak całkowicie się mnie słuchała, ale jestem na dobrej drodze.

- A jak chcesz złapać mojego syna?

Uśmiecham się na to pytanie. Przed chwilą właśnie robiłam to, co powinno mi pomóc w „łapaniu" Anthonego.

- Na ciążę. W końcu Lottie oszaleje z radości i będzie kazała mu się ze mną ożenić, a on ożeni się, bo nie będzie chciał być chujem, jak jego ojciec – wytykam mu z zadowoleniem.

Niestety Tony zawsze się zabezpiecza, ale to tylko prezerwatywy. Nie dają stuprocentowej pewności...

- Byłaś w domu? Zostawiają cię samą? - Allan zaczyna się ubierać, co w zasadzie mnie smuci. Lubię patrzeć na jego blizny i wyobrażać sobie, jak powstawały.

- Byłam, ale zawsze jestem z kimś. Ostatnio Ayla spotyka się z takim jednym idiotą i on też czasami przychodzi. Nie sądzę, żeby mi się udało dostać do piwnicy, zresztą, przecież nie będę się bawiła w wykopki – rzucam mu pogardliwe spojrzenie.

- Nawet bym cię o to nie prosił. Działamy zgodnie z planem. - Przytakuje – urabiasz Lottie i uzależniasz ją od siebie, tak samo jak i Ayleen. Rób wszystko, żeby była posłuszna, bo jak zacznie się stawiać...

Parskam śmiechem.

- Nie zacznie. Możesz mi wierzyć. Ayla to najbardziej uległa osoba, jaką znam. Nie ma swojego zdania, a za akceptację i namiastkę miłości zrobi wszystko.

Dziewczyna jest beznadziejna. Ufna i tak cholernie słaba, że czasami ledwie się powstrzymuję, żeby nie wydrapać tych jej sarnich oczu i niewinnego uśmieszku. Ona ma prawie dziewiętnaście lat, a jeszcze nikt jej nie zaliczył! Gdy to usłyszałam, nie mogłam uwierzyć. Jak można być aż tak zacofanym? Ayleen to idiotka, a ja gardzę głupotą, dlatego też nienawidzę dziewczyny za sam fakt istnienia. To, że przypomina moją siostrę tylko dolewa oliwy do ognia.

- Wiesz, że musimy się pozbyć Anthonego? - przypomina Allan – za bardzo jej pilnuje.

To fakt. Chłopak był cholernie zaborczy pod tym względem i bardzo się troszczył o swoją siostrę.

- Dopiero po tym, jak zmuszę go do ślubu. Pamiętasz, że to mój warunek? - spoglądam na niego uważnie. - Pomogę ci we wszystkim, ale też chcę coś z tego mieć. Mało mi brakuje, żeby namówić go na te ubezpieczenie, a jako żona zyskam naprawdę wiele.

Mężczyzna kręci głową i uśmiecha się, jakby usłyszał dobry żart.

- Dla pieniędzy zrobisz wszystko, prawda? - stwierdza.

Nie przeczę. Ma rację. Kocham pieniądze i tego nie ukrywam. Współpracuję z nim też nie dlatego, że lubię, gdy mnie pieprzy, a dla zysków. Dużych zysków. W końcu zrobienie takiego Stewarda w chuja to nie lada wyzwanie...

***

Wchodzę do domu Richardsonów i widzę, że pospieszyłam się z wizytą, bo nie ma Tonego, a Ayleen poszła po coś do sklepu, ponieważ Lottie ją wysłała. Na szczęście nie muszę znosić pierdolenia kobiety, gdyż na kanapie w salonie siedzi Zane – przyszły-niedoszły posuwacz Ayli. Od razu się do niego dosiadam. Zakładam nogę na nogę i spoglądam na niego spod przymrużonych powiek. Wygląda na bezmózgiego troglodytę, którym łatwo można sterować, dlatego też postanawiam wypróbować, jak bardzo jest głupi.

- Słyszałam, że Tony bardzo pilnuje siostry – zaczynam temat. Chłopak ciężko wzdycha i rzuca mi niezadowolone spojrzenie.

- A żebyś wiedziała. Spotykamy się od jakiegoś czasu, a ona dalej nie chce seksu. To nienormalne. Ile można czekać? - dziwi się.

- Masz rację. - Kiwam poważnie głową – Ayleen udaje niedostępną, ale tak naprawdę marzy o tobie. Zwierzała mi się kiedyś. Niestety obawia się brata... - rzucam znacząco.

Żeby nie było – nigdy w życiu nie interesowałam się życiem dziewczyny aż tak i nie rozmawiałam z nią o tym.

- Marzy o mnie? - zastanawia się Zane. Czemu nie dziwi mnie, że tylko to wyłapuje z naszej rozmowy...

- Pewnie – przytakuję – tylko boi się wyznać ci swoje prawdziwe pragnienia...

Widzę, że zainteresowałam go tematem, bo nawet marszczy brwi, jakby nad czymś myślał.

- Jakie to pragnienia? Czego ode mnie oczekuje?

Nachylam się, żeby miał wrażenie, iż powierzam mu jakąś tajemnicę.

- Nasza mała Ayleen nie jest tak grzeczną dziewczynką, jaką zgrywa. - Unoszę znacząco brew – Mówiła mi o swoich fantazjach... Musisz uwierzyć na słowo: chciałaby zostać ostro zerżnięta. Chciałaby wręcz piszczeć z rozkoszy. Nie dla niej facet, który jest delikatną pizdą – dodaję poważnie.

Zane zastanawia się nad tym. Mam nadzieję, że weźmie sobie to do serca i da tej małej szmacie taki pierwszy raz, jakiego nigdy nie zapomni...

***

Pół nocy spędziłam pieprząc Allana. Po południu umówiłam się z Tonym na spotkanie w jego domu. Gdy przyszłam, matka otwierała wino i jak zwykle szczebiotała jakieś pierdoły o swojej pracy dla parafii. Miałam to tak głęboko w dupie, jak chuja jej syna trzy kwadranse później. Nawet nie zapukała w ścianę, kiedy krzyczałam imię Anthonego...

Mój chłopak musiał wyjść zaraz po naszym sam na sam, ale obiecał wrócić w ciągu godziny. Doskonale wiem, dlaczego tak nagle mnie opuścił – wszelkie załatwienia w warsztacie robiącym nielegalne tuningi powinny zostać tajemnicą...

- Zostań tu, Naddie. Jeszcze z tobą nie skończyłem – mówi Tony, a ja uśmiecham się miło. Niech sobie myśli, że poprawny seks jest w stanie mnie zadowolić. Młody to i głupi...

Nudzę się w sypialni chłopaka, dlatego schodzę na dół. Lottie właśnie kończy opróżniać butelkę wina, co zamierzam wykorzystać.

- Moja ulubiona dziewczyna – mówi na mój widok – Tony ma szczęście, że cię znalazł.

Żebyś wiedziała, jakie szczęście...

- Moja ulubiona mama – uśmiecham się sztucznie – gdzie zgubiłaś Ayleen?

Kobieta sięga po kieliszek. Upija porządny łyk wina, zanim mi odpowiada.

- U Zane'a. Ostatnio często do niego chodzi. - Milknie na chwilę – boję się, że będzie głupia i da mu się wykorzystać. W końcu to tylko Ayla. Mądrością nie grzeszy.

Aż ciśnie mi się na usta, że to na pewno po matce, ale ostatecznie się wstrzymuję. Klepię ją po ramieniu i przekonuję:

- Zane to świetny chłopak. Z bogatej rodziny... A Ayleen – spoglądam na nią porozumiewawczo – sama wiesz... powinna korzystać, póki się nią interesuje, bo na pewno nie znajdzie nikogo lepszego. To szczęście, że on w ogóle się z nią spotyka!

Matka kiwa głową na potwierdzenie. Tak bardzo gardzi córką, że łyka wszystko, co jej mówię. Zaledwie kilka minut zajmuje mi przekonanie jej, iż Ayla powinna złapać chłopaka na ciążę, bo w zasadzie nie ma żadnych atutów: ani ona ładna, ani mądra. Charakter też chujowy: typ cierpiętnicy wiecznie poświęcającej się za innych. Takie jak ona nadają się tylko do utylizacji.

Tony naprawdę długo każe na siebie czekać. W międzyczasie pojawia się jego siostra. Na początku rozmawia z Lottie, co mało mnie interesuje, ale potem przychodzi na piętro. Jej pokój i sypialnia mojego chłopaka mają wspólną łazienkę, dlatego wyraźnie słyszę szum wody, gdy dziewczyna się kąpie. Godzina jest dość wczesna, dlatego jestem ciekawa, dlaczego tak jej się spieszy z prysznicem.

Wchodzę do jej pokoju. Ayleen siedzi na łóżku i wygląda, jakby przed chwilą płakała. W dupie mam jej samopoczucie, bo jest dla mnie nikim, ale udaję, że jestem zainteresowana jej emocjami. Niech się cieszy.

- Co się dzieje? - pytam z udawaną troską. Od razu przysiadam na łóżku dziewczyny.

Na początku próbuje mnie okłamać i zbyć, ale jest zbyt słaba na to. Szybko zachęcam ją do zwierzeń.

- Dziś pierwszy raz... - zaczyna – pierwszy raz zrobiłam to z Zane'em. No wiesz... seks – wyjaśnia rumieniąc się jak pierdolona cnotka.

Uśmiecham się do niej radośnie. Mam nadzieję, że chłopak zostawił jej „piękne" wspomnienia.

- To wspaniale! - chwalę od razu – jak było?

Widzę, jak drży jej dolna warga. Ayla stara się nie rozpłakać przy mnie, co wydaje się bardzo trudne.

Pieprzony Zane musiał spisać się lepiej, niż myślałam...

- Bolało – wydusza wstydliwie – chciałam, żeby przestał, ale on nie chciał. - Wyznaje.

Ja pierdolę... będę musiała mu za to porządnie obciągnąć. Jej cierpienie to miód na moje uszy... Szmata w końcu zasłużyła na wszystko, co najgorsze.

- Gdy chłopak jest naprawdę zakochany to tak ma – mówię z udawanym przekonaniem – nic go nie powstrzyma od cieszenia się ciałem dziewczyny. Powinnaś być zadowolona, a nie narzekać. Musisz wyjątkowo mocno na niego działać, Ayleen. Doceń to – kiwam głową z przekonaniem – jesteście dla siebie stworzeni. Nie znajdziesz lepszego faceta od Zane'a.

Widzę, że mi nie wierzy. Nawet się jej nie dziwię – blondyn jest tak głupi, jak mało kto. Tylko prawdziwa idiotka pchałaby się w związek z tym niewyżytym jaskiniowcem. Taka idiotka jak Ayleen...

- Ciebie też bolało za pierwszym razem? - pyta.

Żebym to ja pamiętała... To było tyle lat temu...

- Tak – kłamię – za pierwszym bolało, a potem było cudownie. Pamiętaj, że musisz spokojnie leżeć i nie wykonywać żadnych ruchów, bo dekoncentrujesz faceta. Na pewno też nie mów mu, co ci się nie podoba, bo to byłoby przegięcie. On w końcu się wszystkiego nauczy. Nie poganiaj – pouczam ją.

Dziewczyna kiwa głową, ale w dalszym ciągu jest niepewna.

- Gdy Zane tak... gdy tak robił to bez względu na moje protesty, to czy to nie był... - waha się przez chwilę – czy to nie był... no wiesz... gwałt? - zastanawia się. Muszę szybko wyprowadzić ją z prawdy.

- Ayleen... - spoglądam na nią z powątpieniem – zarzucasz coś takiego swojemu chłopakowi? To bardzo źle o tobie świadczy, wiesz? Facet się stara, a ty wymyślasz. - Unoszę brew ze zdziwieniem – uwierz mi, żaden nie będzie lepszy, niż ten, który prawdziwie cię kocha. Zane jest ci przeznaczony. Nikt inny. Uwierz mi, w końcu jestem twoją prawdziwą przyjaciółką i chcę dla ciebie jak najlepiej. Tylko Zane – podkreślam.

Niestety muszę to jej powtarzać kilka razy w ciągu następnych tygodni. Troglodyta chyba dobrze się spisuje, bo dziewczyna zaczyna gasnąć. Robi się coraz bardziej wyciszona i smutna. Gdy tylko widzę Zane'a, staram się go podkręcić, żeby nie oszczędzał Ayleen. Kiedy tylko się nam udaje zostać na chwilę sam na sam, bo Tony wiecznie coś załatwia, a Ayla jest ganiana przez matkę, to wykorzystuję te chwile, żeby pieprzyć się z Zane'em. Jest słaby, ale nigdy nie pyta o zabezpieczenie, co mi pasuje, w końcu chcę zajść w ciążę.

Żeby nie było – nie zamierzam rodzić żadnego dziecka. Jestem już po dwóch aborcjach i nie mam z tym żadnego problemu. Kolejne dziecko również zostanie usunięte, oczywiście jak po ślubie i śmierci Tonego zasymuluję poronienie. Przecież nie jestem aż tak świetną aktorką, żeby umieć udawać ból i to wszystko, co towarzyszy stracie dziecka. Nikt nie będzie wiedział, że tak właśnie miało być.

Cieszę się, że z każdym dniem zdobywam coraz więcej zaufania Ayleen. Szmata jest łatwa i beznadziejna. Idealna do manipulowania. Zamierzam wykorzystać ją do końca, a potem... umieścić w burdelu, bo tylko na to zasługuje.

Gdy wyobrażam sobie, jak dziewczyna cierpi, bo jest wykorzystywana do granic jej możliwości, nie potrafię ukryć uśmiechu. Plan, który wymyślił Allan, zakłada umieszczenie jej burdelu Stewarda. Zanim jednak tam trafi, musimy mieć pewność, że zrobi wszystko, o co ją poprosimy. 

Kilka dni temu wpadłam na pomysł wmówienia jej, iż Lottie jest chora. Oczywiście nie mogę z tym wyskoczyć teraz, bo Tony zarabia zbyt dobrze i stać by go było na sprawdzenie wszystkiego. Najpierw muszę pozbyć się chłopaka i zgarnąć jego ubezpieczenie, a potem zgnoić Ayleen i wmówić jej chorobę matki. Znajomy lekarz obiecał mi w tym pomóc, oczywiście nie za darmo... Wkurwia mnie, że Richardson jest tak uparty, iż muszę posuwać się do kolejnej ciąży, żeby go usidlić, ale dla kasy zrobię wszystko.

Manipulowanie Lottie to pestka. Manipulowanie Ayleen to czysta przyjemność... 


😰😰😰😰😰😰😰😰😰😰😰😰😰😰😰😰

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro