47 Pamiątka z Phoenix
pov: Collin Steward
Nienawidzę dystansu. Przebywanie w jednym miejscu z Ayleen bez możliwości dotykania jej to najgorsza z możliwych tortur, jaką mogłem sobie wymyślić. Nigdy więcej złotych rad od Caydena... Brat nie umie w relacje, nic a nic.
Ograniczyłem nasze interakcje do niezbędnego minimum. Staram się spędzać dużo czasu poza domem, żeby tylko o niej nie myśleć, ale jest to awykonalne, bo wystarczy, że zamknę oczy, a już widzę jej niewinną twarz, pełne, wilgotne usta i te łagodnie spoglądające, jasnobrązowe oczy. Za każdym razem mam ochotę pierdolnąć wszystko i wracać do domu, żeby ją odnaleźć i zaciągnąć do sypialni. Pokazać jej, dlaczego dystans między nami to najgorszy wybór, bo zbyt mocno na siebie działamy, żeby trzymać się z daleka.
Gdy jestem w domu, nie potrafię na nią nie spoglądać. Śledzę jej każdy spacer po ogrodzie, choć ona nawet o tym nie wie – okna w moim domu są niczym weneckie lustra: widzę wszystko, co dzieje się na zewnątrz, ale nikt z zewnątrz nie jest w stanie zobaczyć tego, co jest w środku domu, nawet w nocy przy zapalonym świetle.
Cayden ma rację, Ayleen stała się moją obsesją. Już pierwszej nocy się złamałem i praktycznie przez kilka godzin nasłuchiwałem, czy dziewczyna nie ma koszmarów. Ostatecznie po prostu do niej poszedłem i wpakowałem się do łóżka.
Tylko podczas snu mogłem bezkarnie obserwować ją z bliska, delikatnie dotykać i składać bardzo subtelne pocałunki na jej włosach. Staram się robić to tak, żeby jej nie obudzić. Wyrzucam sobie, że to głupie i niepotrzebne, ale jednocześnie nie jestem w stanie przestać. Nigdy w życiu nie zachowywałem się tak... czule w stosunku do żadnej kobiety i nawet tego nie chciałem.
Miałem się ożenić, spędzić te kilka nocy w miesiącu z żoną, żeby zaszła w ciążę, a potem żyć swoim życiem. Zero uczuć, bo to jest niepotrzebne. Uczucia sprawiają, że ludzie stają się słabi, a ja nie mogę sobie na to pozwolić. Niełatwo wywalczyłem sobie pozycję i muszę ją utrzymać, ponieważ wrogowie tylko czekają na każde moje potknięcie.
Wtargnięcie Ayleen do mojego życia sprawiło, iż wszystko zaczęło się zmieniać i nie do końca mi się to podoba. Na początku myślałem o niej tylko pod względem seksualnym. Pomysł pieprzenia własnej asystentki nie wydawał się zły, ani tym bardziej oryginalny. Wiem, jak to wygląda u innych znanych mi ludzi. Nawet ojciec Cami nie ukrywa, iż jego sekretarka ma dodatkowe zadania „po godzinach" pracy urzędu i każdy udaje, że nie wie, o co chodzi.
Niestety od jakiegoś czasu dochodzę do wniosku, że w przypadku Ayleen, nie wystarczy mi sam seks. Pragnę jej całej – nie tylko fizycznie, ale też emocjonalnie. Chcę, żeby czuła do mnie to samo, żeby nie wyobrażała sobie życia beze mnie.
Przerażające.
Pierwsze, co zrobiłem w poniedziałek po Wielkanocy, to telefon do Camille. Zaprosiłem ją na lunch w mojej ulubionej restauracji. Uczciwość wymagała, abym osobiście ją poinformował o zakończeniu naszej specyficznej relacji.
- Kochanie – brunetka uśmiecha się, gdy tylko podchodzi do stolika ustawionego w ustronnym miejscu. Pewnie myśli, że nasze spotkanie jak zwykle skończy się ostrym seksem w pobliskim hotelu, bo tak zawsze było, jednak w tym momencie nie mam ochoty z nią rozmawiać, a co dopiero dotykać jej idealnie zrobionego ciała. Chirurg powinien dostać nagrodę za to.
- Usiądź Camille. To, co zawsze? - pytam obojętnie. Dziewczyna zamierzała pocałować mnie w policzek, ale szybko zorientowała się, iż lepiej mnie nie ruszać, więc posłusznie zajęła swoje miejsce. Potwierdziła wybór potrawy, dlatego też szybko złożyłem zamówienie. Czas przed przybyciem dań poświęciliśmy na niezobowiązującą pogawędkę o przyjęciu w domu jej ojca.
- Trochę jestem na ciebie zła za tą asystentkę – zaczyna Cami, kiedy kelner przyniósł nasze dania. - Nie opuszczałeś jej na krok. Czułam się jak piąte koło u wozu, a nie twoja partnerka. To asystentka powinna być na uboczu, a nie ja. Musisz nad nią popracować i pokazać jej odpowiednie miejsce w szeregu. - Brunetka robi niezadowoloną minę i wygina swoje idealnie wypełnione wargi rzucając mi obrażone spojrzenie.
- A jakie to miejsce w szeregu powinna, według ciebie, zajmować moja asystentka? - pytam spokojnie. Nie, żeby jakoś bardzo interesowało mnie, co się tam ubzdurało w puściutkiej główce Cami, ale jestem tak trochę ciekawy, co myśli o mojej Ayleen i jak bardzo mnie tym zirytuje.
- Ostatnie, kochanie. To tylko zbędny pracownik. Już ochroniarze bardziej się przydają, niż ona. Najlepiej by było, gdybyś wysłał ją do kuchni, to może odciążyłaby te wszystkie pracujące tam staruchy – odpowiada z dużą dozą arogancji. Uśmiecha się przy tym, jakby nie znajdywała nic złego w swoich słowach.
- Chyba już kiedyś o tym rozmawialiśmy, Camille, że obrażając moich pracowników, obrażasz mnie – odpowiadam bardzo spokojnym głosem. Na szczęście kobieta zdążyła poznać mnie na tyle, żeby wiedzieć, kiedy jestem wściekły, a kiedy tylko zły. W tym momencie zaczynam poważnie myśleć o skrzywdzeniu jej. Od razu to wyłapuje, ponieważ momentalnie blednie i przestaje jeść.
- Nigdy w życiu nie chciałabym cię obrazić, kochanie! - zapewnia od razu. Chyba chce ująć moją dłoń w swoją, ale wystarcza jedno, nieprzyjemne spojrzenie, by ręka Camille zawisła w powietrzu, a po chwili się cofnęła. Cieszę się, iż pamięta, że mnie się nie dotyka bez pozwolenia. Tylko Ayleen miała do tego prawo, gdyby tylko chciała...
- Ale to zrobiłaś. Obraziłaś moją asystentkę i innych pracowników. Myślę, że nie będziesz zaskoczona, gdy powiem, iż nie zamierzam się więcej z tobą spotykać? - dodaję poważnie.
Cami mruga powiekami, jakby miała się zaraz rozpłakać. Widzę, że nie rozumie tego, co do niej powiedziałem, więc powtarzam:
- To koniec, Camille. Nie będziemy się więcej spotykać.
Dziewczyna dopiero po chwili odzyskuje głos. Patrzy na mnie z ukrywaną złością.
- To przez asystentkę, prawda? Pieprzysz ją? - pyta ostrym tonem, na co odpowiadam jej podobnie.
- To nie twoja sprawa, Camille. Zapominasz się – ostrzegam – chyba nie chcesz, żeby twojemu ojcu stała się krzywda. Senator to osoba publiczna i na pewno ma wielu wrogów. Kto wie, co im chodzi po głowie, gdy go widzą... - rzucam enigmatycznie.
Na szczęście zrozumiała. Zaciska usta w wąską linię i w dalszym ciągu spogląda na mnie z obrazą, ale już nie ze złością.
- Idziemy do hotelu? Chyba należy mi się seks na pożegnanie? To w końcu cztery lata... - zaczyna znienacka, ale od razu wstaję. Skończyłem lunch, nie mam powodu, żeby dalej siedzieć w restauracji.
- Miałaś seks na pożegnanie cztery dni temu. Nawet cię pocałowałem, więc wystarczy nam już tych interakcji.
Odchodzę nie oglądając się za siebie. Powinna być wdzięczna, że w ogóle chciałem z nią rozmawiać, bo nie mam takiego obowiązku. Nie muszę się przed nikim tłumaczyć. To przede mną każdy się spowiada.
Moi ludzie dali znać, iż jest jakiś problem w dokach, dlatego też po lunchu tam jadę. Nie dzwonię po Caya – jak zawsze chcę osobiście zbadać sprawę, zanim poinformuję brata o „dostawie rozrywki".
W portowym magazynie znajduję trzech skatowanych typów, którzy próbowali okraść moich pracowników, a co za tym idzie – okraść i mnie. Przez godzinę pokazuję im, dlaczego to był zły pomysł, a gdy nudzi mi się dręczenie mężczyzn i słuchanie błagań o litość lub śmierć, dzwonię do Caydena.
- Masz chwilę? - pytam, gdy tylko odbiera – mam małą dostawę. Możesz się rozerwać.
- Jeszcze żyją? - odpowiada brat. Śmieję się pod nosem, bo to jego standardowe pytanie. Raz trochę mnie poniosło i rzeczywiście Cayden przyjechał na darmo, co mi potem wielokrotnie wypominał.
- Proszą o śmierć.
Teraz to Cay się śmieje.
- W takim razie nie mam serca im odmówić... W końcu to ja jestem ten dobry, pamiętasz? - dodaje z wesołością.
- Jak mógłbym zapomnieć.
- Gdzie ich masz? Jaskinia?
- Nie – przeczę szybko – są w porcie.
- Oooo... - dziwi się Cay – czyżbyś zmienił sposób działania? Nie chcesz, żeby nasza sarenka zobaczyła, że naprawdę masz chujowy charakter i nie jesteś tak opanowany, jak się kreujesz?
Brat zaczyna podnosić mi ciśnienie. Nie chcę niczego ukrywać przed Ayleen, w końcu jeśli ma być moja, to będzie musiała wszystko zaakceptować. Mój „chujowy" charakter jest w pakiecie, tak jak i to, kim jestem i czym się zajmuję. Jeśli będę chciał zostawić ją na... zawsze, będzie musiała nauczyć się funkcjonować w moim świecie.
- Jestem idealnie opanowany, w końcu zostawiłem nową dostawę rozrywki dla ciebie, a przecież nie musiałem. - Wytykam mu po chwili. - Ayleen nie ma tu nic do rzeczy.
- Wiesz, że ona w końcu się zorientuje? Teraz jeszcze patrzy na ciebie, jak na zwykłego, typowego szefa, ale chyba zdaje sobie sprawę, czym tak naprawdę się zajmujesz? - zastanawia się mój brat. Też się nad tym zastanawiam. Nie od dziś roztrząsam, jak delikatnie pokazać jej zasady panujące w moim świecie, a przy okazji nie zdradzić za wiele. Im mniej wie, tym lepiej dla niej. Jest po prostu bezpieczniejsza, jednak nieświadomość pewnych reguł też może być dla niej zgubna.
- Na razie o tym nie myślę. Kiedyś na pewno do tego dojdziemy.
- Jeśli chcesz ją zostawić dla siebie, musi wiedzieć choć trochę, żeby umiała rozpoznawać zagrożenie, a najlepiej też, żeby umiała się obronić. Wiem, że i po podwórku puszczasz za nią oddział ochrony, w końcu wczoraj widziałem, ale ona też powinna radzić sobie sama. Bycie twoją kobietą to wyzwanie, nie każda się nada, a Ayleen jest tak niewinna i naiwna, że może sobie z tym nie poradzić. Nie wychowała się w naszym świecie, nie wie, jak to wszystko wygląda. Może lepiej nie mieszaj jej w głowie...
- Wszystkiego ją nauczę – wchodzę mu prędko w słowo – ona jest silniejsza, niż ci się wydaje. Powoli zaczyna się odkrywać. Jeszcze trochę i będzie...
- Idealna dla ciebie? - teraz to brat mi przerywa – dlaczego wydaje mi się, że nigdy nie dasz jej odejść?
Bo to prawda. Nie dam.
- Mamy umowę do końca września – szybko zbywam brata. Żegnam się, bo denerwuje mnie jego śmiech, gdy po raz kolejny dogaduje iż „nasza sarenka zawróciła mi w głowie". Ona nie jest nasza. Jest tylko moja.
***
Oczywiście, że kazałem wyśledzić tego całego Zane'a. Wiem o nim wszystko. Chłopak spotyka się z dwiema dziewczynami, a do tego każdej zdążył zrobić dziecko. Żeby tego było mało, gdy wyznawał miłość mojej Ayleen, był w trakcie ucieczki z jednego z mieszkań, bo sytuacja zaczęła go przerastać. Do tego kilka miesięcy temu wyrzucili go z drużyny za używki, a ze studiów sam musiał zrezygnować... Wyszła jakaś nieprzyjemna sprawa z pobiciem sekretarki i chłopak został zmuszony do odejścia. Wygląda na to, iż Zane całymi dniami siedzi w podejrzanym barze i maca się z córką właściciela, która jest tą drugą z jego ciężarnych dziewczyn.
Mógłbym powiedzieć o tym Ayleen. Mógłbym przekonywać ją, że jej były to fiut, ale... wolę, żeby zobaczyła to na własne oczy. W ciągu następnych kilku tygodni planowałem, jak to zorganizować, żeby temat wyszedł od niej, ale jak na złość, ani razu się nie zająknęła o chłopaku.
Wydaje mi się, że nasz dystans też jej ciąży, bo ostatnio sama zaczęła szukać mojego towarzystwa. W dalszym ciągu niestety nie rzuca mi się w ramiona, ale cały czas nad tym pracuję. Nawet specjalnie zorganizowałem lot do Cleveland, żeby spotkać się z dziewczyną od Verdich, na którą szczerze mówiąc mam wywalone po całości, ale chciałem przekonać się, czy Ayleen będzie o mnie zazdrosna.
Musiałem porządnie ukrywać radość, jaka rozpierała mnie od wewnątrz, gdy widziałem, jak bardzo mojej kobiecie nie podoba się wizja mego ożenku z inną. Dziewczyna tuliła się do mnie cały powrotny lot i nie komentowała tego, iż całowałem jej włosy.
Doskonale wiem, że Ayleen nie boi się latać – jeszcze podczas pierwszego startu dało się wyczuć, iż była zdenerwowana, ale w drodze powrotnej już tak nie było, a mimo to nie chciała mnie puścić. Podoba mi się to, co odkryłem. Moja Ayleen z każdym dniem coraz bardziej się do mnie zbliża, nawet pomimo dystansu.
Muszę przyznać, iż dziewczyna się zmienia. Przez te kilka tygodni w moim domu nabrała trochę ciała i nie wygląda już jak wychudzone, głodzone dziecko. Jej biodra ponętnie się zaokrągliły, a i piersi odznaczają się bardziej, niż jeszcze jakiś czas temu, ale to też przez to, iż sam zacząłem kupować jej ubrania. Jane jak to starsza kobieta – brała to, co wygodne. Ja wybierałem takie rzeczy, w których chciałem widzieć moją Ayleen: seksowne i idealnie do niej pasujące.
- Dałaś jej tę bieliznę? - pytam sprzątaczki, gdy tylko pojawia się w moim gabinecie. Kilka godzin wcześniej kupiłem zapas zmysłowej bielizny dla mojej kobiety. Jane miała jej to zanieść i przekonać, że to od wnuczki.
- Dałam panie Steward, ale chyba zaczyna coś podejrzewać. Niby uwierzyła w to, iż Julia dostała tę bieliznę w prezencie, ale rozmiar nie pasował, więc wszystko jest nieużywane, bo w końcu widziała metki. Nie mogła jednak zrozumieć, że aż siedem kompletów jest niepasujących na moją wnuczkę.
Fakt, poszalałem z zakupami, ale za każdym razem, gdy wyobrażałem sobie Ayleen w tych skąpych kawałkach materiału i koronek, nie mogłem się powstrzymać. Chciałem zobaczyć ją w każdym zestawie, a najlepiej i bez.
Jednej nocy moją dziewczynę znowu męczyły koszmary. Rzucała się po łóżku i jęczała. Dopiero mój dotyk trochę ją uspokoił. Wybudziła się jednak i przyłapała mnie na gorącym uczynku.
Żałuję, że nie stało się to wcześniej, bo zaoszczędziłoby to wiele czasu.
Tęskniła za mną. Nie lubi dystansu. Jest moja...
Prawie się złamałem i mało brakowało, a zerżnąłbym ją w tym jej pokoiku. Sama mnie do tego zachęcała.
Chciałem, żeby przekonała się o tym, co robi ten jej pożal się Boże chłopak, dlatego też resztą sił opanowałem się i poszedłem pod prysznic, jak każdego dnia od tej cholernej Wielkanocy. Chyba nigdy tak często nie musiałem radzić sobie sam, jak teraz.
W domu wuja zawsze były tabuny chętnych kobiet, a i wtedy, gdy zostałem szefem, nie mogłem narzekać na brak zainteresowania. Od kiedy miałem Cami, nie bawiłem się w poszukiwania – brunetka zawsze była chętna i tylko czekała na telefon.
Teraz, gdy poznałem Ayleen, wszystko się zmieniło. Chciałem tylko ją. Nie mogłem sobie wyobrazić innej kobiety pod sobą, niż moja asystentka, więc jedyne, co zostawało mi każdego ranka, to marzenie o seksowym ciele mojej dziewczyny i wzięcie spraw w swoje ręce. Zawsze działało.
Przed wylotem do Phoenix ustalam kilka szczegółów.
- Przygotuj mi pokój. Ma mieć jedną sypialnię i duże łóżko. Zero kanap czy foteli. Zdemontuj zamek w drzwiach łazienki, ma się nie zamykać od środka. - Instruuję kierownika hotelu, w którym wynajmuję sypialnię.
Tej nocy zamierzam pierwszy raz kochać się z moją kobietą i chcę mieć pewność, iż nic niespodziewanego nie wyniknie. Nie chcę, żeby Ayleen mi uciekła, czy próbowała zachowywać ten pierdolony dystans, ale muszę być przygotowany na wszystko, dlatego też nie potrzebuję wygodnego apartamentu, tylko pojedynczy pokój z łazienką.
Dziewczyna ma spać w moim łóżku, ze mną, ponieważ jej miejsce jest przy mnie.
Przed samym wylotem wzywam Conrada, szefa ochrony. Biorę kilku ludzi ze sobą, bo po tym, co moja piękna kobieta powiedziała mi rano w łóżku, jestem pewien, że będą mi potrzebni.
- Obstawicie bar. Przywieziesz tę dziewczynę, która go szuka i wpuścisz do środka dopiero wtedy, gdy będę wychodził. Barman wie, że ma się nie wychylać. Z właścicielem załatwione?
- Tak, szefie. Właściciel poinformował, że nie ma kamer, oprócz jednej nad barem.
- W takim razie mają tak to zrobić, żeby śmieć siedział z daleka od niej.
- Oczywiście. Wszystkim się zajmiemy.
Byłem pewien, że się zajmą. W końcu za to im płaciłem. Moi ludzie wiedzieli, na co mogą sobie pozwolić, a czego nie wybaczam. W tamtym tygodniu zwołałem zebranie wszystkich pracowników, żeby poinformować ich, iż moja asystentka jest moją kobietą i należy się jej szacunek.
Obiecałem osobiście zabić każdego, kto będzie miał śmiałość krzywo na nią spojrzeć, albo przyglądać się dłużej, niż wypada. Ayleen oczywiście nie było na spotkaniu. Od dłuższego czasu nie traktuję jej jak zwykłego pracownika. Muszę nauczyć dziewczynę bycia moją partnerką, bo niestety zgadzam się z Caydenem, iż to będzie dla niej trudne, ale wierzę, że sobie poradzi.
Nie chcę innej, pragnę tylko i wyłącznie Ayleen.
Całuję ją, zanim wyjdzie z auta i ruszy w stronę baru. Chcę, żeby pamiętała, że jest moja. Widzę, iż moje pocałunki sprawiają jej przyjemność, dlatego też zamierzam dziś całować ją tak, jak żadną przed nią. Tak cholernie jej pragnę, że nie jestem w stanie wytrzymać tych pierdolonych pięciu minut.
Nie chcę, żeby Zane jej dotknął, nie podoba mi się nawet myśl, iż chłopak na nią patrzy. Nikt nie ma takiego prawa, a każdy, kto zrobi cokolwiek, co obrazi moją kobietę, powinien zginąć w męczarniach wywołanych moim działaniem.
Gdy słyszę, jak Ayleen przyznaje, iż ten śmieć miał czelność podnieść na nią rękę, przez chwilę nie potrafię nad sobą zapanować, przez co moja dziewczyna widzi coś, czego jeszcze nie powinna. Nie podoba mi się, że nie daje się mi potem dotknąć. Nie chcę, żeby się mnie bała.
Każdy, tylko nie ona.
Nie podoba mi się też, że Ayleen zaczyna się nagle patrzeć na mnie, jakby porównywała mnie do swojego byłego. To jawna obraza. Nigdy nie skrzywdziłbym kobiety, na której mi zależy. Nigdy fizycznie nie zraniłem żadnej dziewczyny, ani do niczego nie zmusiłem. Moja Ayleen nie musi się mnie obawiać. Zrobię dla niej wszystko.
Wplatam palce w jej włosy i przyciągam twarz asystentki do siebie tak, żeby nie widziała drzwi baru. Całuję ją mocno i długo. W dalszym ciągu to nie jest taki pocałunek, o jakim marzę, ale to nieodpowiednia chwila. Wystarcza mi, że Ayleen wczuwa się w to, co robimy i powoli zaczyna się rozluźniać. Przesuwa swoje dłonie na moje ramiona, a nawet subtelnie gładzi palcami moją szyję.
Uwielbiam jej dotyk. Nie ma rzeczy, której nie ubóstwiałbym w tej dziewczynie.
Nie przestaję całować cudownych ust mojej partnerki, ale kątem oka sprawdzam, jak sytuacja. Moi ludzie wiedzą, iż wracamy do Bostonu z pamiątką z Phoenix.
Właśnie w tym momencie wyprowadzają, a właściwie wywlekają nieprzytomnego Zane'a. Zabieramy go ze sobą, ale tak, żeby Ayleen tego nie widziała. Zamierzam torturować chuja za to wszystko, co zrobił mojej kobiecie.
Gdy zacznie błagać o śmierć, zaproszę Caydena, w końcu nie mogę odbierać bratu prawa do rozrywki. Będę musiał porządnie nad sobą panować, żeby nie zabić tego śmiecia za szybko. Ma umierać w męczarniach. Odpowie, za każdy cios, który zadał Ayleen. Za każdy raz, gdy zmuszał ją do nudnego seksu i wpychał swojego cienkiego kutasa w jej usta. Nie zasłużył na nią. Pokażę mu, jak bardzo nie zasłużył.
Moi ludzie załatwili sprawę z ciężarnymi dziewczynami. Każda z nich dostała taką sumę, iż przez następnych kilka lat nie musi martwić się o pieniądze na potrzeby dziecka. Obie zgodnie przyznały, że bez Zane'a będzie im lepiej. I tak by z nimi nie został. W końcu zaczęło to do nich docierać, jak bardzo śliski był ten typ.
Nie podoba mi się, że Ayleen odsuwa się ode mnie. Wpatruje się w okno, jakby rozpaczała po stracie chłopaka, a przecież on od dawna nie był dla niej. Tylko ja jestem jedynym, właściwym mężczyzną i ona musi to w końcu pojąć.
Tylko mnie może pokochać.
To dziwne, ale łapię się na tym, że pragnę szczerego uczucia równie mocno, jak jej ciała. Chcę, żeby mnie kochała. Chcę, żeby cały czas o mnie myślała, żeby pragnęła mnie i nie wyobrażała sobie życia beze mnie. Chcę, żeby została. Na zawsze.
- Nie lubisz się całować... - cichy głos mojej kobiety wyrywa mnie z rozmyślań. Dziewczyna dalej na mnie nie patrzy. W odbiciu szyby widzę, że jest smutna.
- To prawda. Do tej pory rzadko kiedy całowałem się z kobietami. Nie dotyczy to jednak ciebie, Ayleen – zapewniam ją od razu.
Powoli odwraca głowę w moją stronę. Nie mogę znieść pozbawionego radości wyrazu jej pięknych oczu. Pragnę zrobić wszystko, żeby znowu się uśmiechała.
- Dlaczego? - pyta poważnie – Dlaczego to nie dotyczy mnie? Przecież jestem tylko głupią i naiwną dziewczyną. Niewykształconą i niedoświadczoną. Nieładną i cholernie łatwowierną. Jestem dla ciebie nikim... - kończy powstrzymując łzy.
Chyba nie zauważa, jak bardzo zdenerwowała mnie takimi słowami. Szybko odpinam pas i przysuwam się do niej. Kładę dłoń na jej brodzie i odchylam głowę dziewczyny tak, żeby musiała patrzeć w moje oczy.
- Jesteś dla mnie wszystkim. Wszystkim, rozumiesz? Pragnę cię jak żadnej innej. Nie próbuj siebie obrażać, bo wtedy godzisz w mój gust, a uwierz mi, mam dobre oko do wszystkiego. - Mówię ostro.
- Dobry gust? - w dalszym ciągu patrzy na mnie poważnie, choć wydaje mi się, że zauważam w jej spojrzeniu przebłysk dziwnego ciepła. Ewidentnie zaczyna się łamać – i to dlatego spotykałeś się z Camille?
- Nie spotykałem się z Camille. Ja ją tylko pieprzyłem. Tak było wygodnie. Cami była na każde zawołanie i to nie było bezinteresowne z jej strony. Dzięki mnie jej firma przynosiła zyski od pierwszego pokazu, a uwierz mi... córka senatora nie ma umiejętności projektanckich, ani tym bardziej biznesowych. - Odpowiadam od razu. Nie kłamię. Firma Camille istniała tylko dlatego, że jej pomagałem. Sama z siebie nie rokowała zbyt dobrze.
- Mnie też zamierzasz tylko pieprzyć? - pyta dziewczyna. Widzę, że oczekuje ode mnie pewnej deklaracji. Nie czuje się pewnie i chce usłyszeć coś ważnego.
Zamierzam zrobić wszystko, żeby w końcu zaczęła mi ufać.
- Z tobą będę się kochał, Ayleen. Każdej nocy. Jesteś moją kobietą we wszystkich aspektach tego słowa. Chcę twojego ciała, bo podniecasz mnie jak żadna inna, ale chcę też twojego serca i wszystkiego, co tylko możesz mi dać. Chcę cię całej, dosłownie i w przenośni.
Na dowód tego, jak bardzo nie żartuję, odchylam jej głowę tak, iż opiera ją o zagłówek i z pełną świadomością wpijam się w jej wilgotne usta. Od razu zagryzam dolną wargę mojej kobiety, żeby zmusić ją do uchylenia ust, a gdy to robi, bezceremonialnie wsuwam w nią swój język i zaczynam pokazywać jej, jak wygląda prawdziwy pocałunek.
Moja Ayleen waha się tylko przez moment. Zaraz potem zaczyna odpowiadać tak, że mało brakuje, a zacząłbym ją rozbierać w samochodzie.
Uwielbiam się z nią całować.
Jestem tak zaaferowany ustami mojej kobiety, że nie zauważam, iż auto się zatrzymało. Dopiero pukanie w szybę sprawia, że odzyskuję kontakt z rzeczywistością. Zamglony wzrok Ayleen wyraźnie wskazuje, iż moja partnerka potrzebuje dłuższej chwili, żeby powrócić na Ziemię.
Czy byłoby to zbytnią arogancją z mojej strony, gdybym stwierdził, iż ten pocałunek rozpalił ją tak, że to zaciskanie nóg, które obserwuję u niej, nie jest spowodowane brakiem miejsca w aucie, a potężnym podnieceniem?
Raczej nie. Jestem pewien, że gdybym teraz wsunął dłoń między jej nogi, byłaby całkowicie gotowa do przyjęcia mnie. Wystarczył jeden pocałunek...
Jakim trzeba być chujem, żeby wmówić takiej kobiecie, iż jest oziębła, a nie namiętna?
Na pewno już niedługo martwym chujem. Zadbam o to.
Obejmuję Ayleen ramieniem i przyciągam do siebie, gdy tylko opuszczamy samochód. Cieszy mnie, iż dziewczyna wtula się we mnie bez protestu.
Podczas kolacji, którą jemy na tarasie, trochę złości się na mnie, iż pozwalam jej tylko na jeden kieliszek wina, ale doskonale pamiętam, że rzadko pije i ma słabą głowę. Rozumiem, iż chce się upić, żeby zapomnieć o tym tępym chuju, ale nie mogę do tego dopuścić, bo na dzisiejszą noc mam inne plany. Ayleen musi być świadoma tego wszystkiego, co zamierzam z nią robić.
Znikoma dawka alkoholu wystarcza, żeby dziewczyna wyznała mi całą prawdę o swoim związku. Opowiada mi o każdym szczególe, a ja muszę zdobyć się na tak wielkie opanowanie, jakiego nigdy wcześniej nie potrzebowałem. Z tego, co zrozumiałem... ten chuj ją zgwałcił. Ona wcale nie chciała iść z nim do łóżka.
Zaczynam podejrzewać, iż moja „pamiątka z Phoenix" jednak nie pozna Caydena, bo nie będę w stanie się powstrzymać przed zabiciem śmiecia. Zane będzie umierał długo – planuję trzymać go w jaskini minimum cztery tygodnie – każdy jeden będzie odpowiadał rokowi związku z moją kobietą. Marzę o połamaniu każdej jednej kości w ciele skurwiela, a następnie pokrojeniu go na kawałki. Zrobię to z przyjemnością za to, co on czynił mojej Ayleen.
- Dlaczego tak na mnie patrzysz? - pyta nieoczekiwanie dziewczyna, przez co wyrywa mnie z moich sadystycznych planów.
- Jak, skarbie? Jak na ciebie patrzę? - odpowiadam od razu. Staram się zapanować nad sobą i wyrzucić z głowy kuszące wizje ćwiartowania Zane'a.
Dziewczyna przez chwilę szuka odpowiednich słów.
- Jakbyś był głodny i zobaczył na sklepowej wystawie coś, o czym marzysz – wyznaje prawie szeptem. Uśmiecham się do niej, na co reaguje prawdziwym zdziwieniem.
- Bo tak właśnie jest, Ayleen. Pragnę ciebie. Jesteś spełnieniem moich marzeń – mówię z przekonaniem, na co policzki kobiety momentalnie przybierają uroczo różowy odcień.
- Potrzebuję więcej wina – dodaje i spogląda z utęsknieniem na butelkę. Kręcę głową. Nie ma takiej opcji.
- Nie będzie więcej. - Zaznaczam i zabieram trunek poza zasięg jej wzroku. Nie podoba jej się to. Ayleen rzuca mi obrażone spojrzenie. Nawet krzyżuje ręce na piersiach.
- Faceci są daremni. Tylko ograniczają kobiety – wzdycha i szybko podnosi się z miejsca – idę się wykąpać. Mam dość tego dnia – wyznaje, zanim zniknie za balkonowymi drzwiami. Siedzę przez chwilę sam i sączę to cholerne wino, którego jej nie dałem.
Nie mogę nadziwić się sam sobie i uczuciom, jakie wywołuje we mnie moja asystentka. Wystarczy, że przypomnę sobie dotyk jej miękkich piersi w moich dłoniach i smak kuszących ust, a już jestem gotowy do działania. Nigdy wcześniej nie reagowałem tak na żadną kobietę. Nigdy.
Ayleen ma w sobie coś takiego, co ciągnie mnie do niej jak magnes.
Wracam do pokoju tylko po to, żeby nasłuchiwać, co się dzieje w łazience. Kiedy jestem pewien, iż moja kobieta wyszła spod prysznica, zbliżam się do drzwi.
Daję jej pięć minut, zanim wejdę do łazienki i pokażę jej, do czego kobiecie potrzebny jest prawdziwy facet...
Gdy wskazówka mojego zegarka mija wyznaczoną godzinę, powoli naciskam na klamkę.
Muszę pokazać Ayleen, jak powinna być traktowana.
Teraz.
Dzień dobry 😁😁😁😁😁😁😁😁😁😁😁😁😁😁
To co, robimy tydzień przerwy? Nie chcemy za szybko tych rozdziałów 18+, prawda?
😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂
Ps. dzisiejszy rozdział jest długości 2 normalnych, ale nie chciałam już dzielić :D
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro