Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

48 Wyzwanie

Pierwszy raz jestem całowana w taki sposób. Żeby nie było, Zane te kilka razy wpychał mi język do ust, ale bardzo mi się to nie podobało i w jego wydaniu wolałam zwykłe pocałunki, ale on z kolei nie przepadał za takimi. 

Collin całuje mnie tak intensywnie, iż samo to wystarcza, żebym nie chciała zbyt szybko wysiąść z samochodu. Wiem, że mężczyzna nie lubi czułości, ale nigdy nie byłabym w stanie wywnioskować tego po zachowaniu Stewarda, bo robi to tak... dobrze, jakby i jemu sprawiało przyjemność.

Pokój, który zajmujemy, jest ładny, ale dość skromny, gdyż nie ma w nim nawet fotela czy kanapy, a znalazłoby się miejsce na te meble. Trochę się dziwię, iż łazienka nie zamyka się od środka, w końcu obiekt nie wygląda na stary, a mimo to są w nim pewne niedogodności.

Collin zamawia kolację do pokoju. Zostaje ona dość szybko dostarczona i rozstawiona na tarasowym stoliku. Nie mam ochoty nic jeść, jakoś tak straciłam apetyt po spotkaniu z Zane'em, ale Steward wyraźnie daje mi do zrozumienia, iż muszę spróbować zamówionych potraw. O ile do jedzenia mnie namawia, o tyle reglamentuje wino, co mi się nie podoba. Mam ochotę pierwszy raz w życiu się upić i iść spać. Zapomnieć o wszystkim.

Hotel, w którym spędzamy noc, znajduje się obok pola golfowego, więc mamy dość ładny widok na ogród i fragment terenu, na którym grają golfiści. O tej porze obiekt jest wyłączony z użycia, dlatego też możemy się rozkoszować ciszą i spokojem.

Bez entuzjazmu przesuwam pomidora po talerzu i przyglądam się zachodzącemu słońcu. Jak mogłam być tak głupia żeby wierzyć, iż Zane będzie ze mną szczery? Na litość boską, przecież ta druga dziewczyna musiała być już w ciąży w grudniu, gdy chłopak wrócił do Easton Village i przez kilka dni namawiał mnie na spotkanie w wiadomym celu! To po prostu chore.

- Jedz, Ayleen. Rozmyślanie nad zachowaniem osób, które nie są dla nas ważne, do niczego nie służy. - Mówi Collin. Nie byłby sobą, gdyby nie wpatrywał się we mnie intensywnie i śledził każdy grymas na mojej twarzy.

- Nie mam apetytu. I tak od kiedy mieszkam w twoim domu, przytyłam prawie trzy kilogramy! - zwierzam się mężczyźnie.

Nie dalej jak dwa dni temu ważyłam się na wadze, którą znalazłam na siłowni pomiędzy drobnym sprzętem sportowym. Zmotywowało mnie do tego to, iż od jakiegoś czasu bielizna, którą miałam ze sobą jeszcze z własnego mieszkania, zaczynała być dla mnie za ciasna. 

Dobrze, że Jane pożyczyła mi wiele szerokich ubrań, bo nie było tak tego widać, choć w ciągu ostatnich tygodni co chwilę przynosiła mi coś całkowicie innego od tego, co wcześniej. Mówiła, że wnuczka szuka swojego stylu i dlatego eksperymentuje z ubraniami. Te, które dała mi ostatnio, są eleganckie, ale bardziej dopasowane i ogólnie... czuję się w nich bardzo kobieco.

Dzisiejsza sukienka jest tego najlepszym dowodem. Wybrałam ją, bo została uszyta z przewiewnego materiału, a do tego nie widać na niej zagnieceń. Ma może trochę większy dekolt niż te ubrania, które zazwyczaj noszę, ale nie mogę mówić, iż jest wulgarna czy nieodpowiednia, żeby pokazywać się w niej publicznie. 

Jane ostatnio też zaszalała z bielizną. Przyniosła mi całą torbę różnokolorowych kompletów, choć najwięcej było czarnych i czerwonych. Wahałam się dłuższą chwilę, czy przyjąć ten podarek, ponieważ wydawał mi się bardzo osobisty, ale sprzątaczka przekonała mnie, iż Julia dostała to wszystko w prezencie, ale darczyńcy nie trafili z rozmiarem, więc bielizna po prostu leżała w szafie i zajmowała miejsce. 

Pod tą sukienką, którą mam dziś na sobie, założyłam jeden z kompletów (jedyny beżowy) i muszę przyznać, jest bardzo wygodny, mimo iż w większości składa się z cienkiej jak mgiełka koronki.

- Wyglądasz pięknie – stwierdza od razu mężczyzna. Nie wiem, jak to możliwe, ale w świetle zachodzącego słońca, jego oczy wyglądają, jakby płonęły ukrytym ogniem. 

Gdy tak powoli przesuwa wzrokiem po mojej twarzy, a następnie błądzi nim po szyi i ramionach, mimowolnie drżę. Collin oczywiście to zauważa. Jego usta wyginają się w lekkim uśmiechu. Doskonale zdaje sobie z tego sprawę, jakie wrażenie wywołuje na mnie jego bliskość. Moje głupie ciało reaguje nawet na samo spojrzenie mężczyzny. Przy dotyku jego dłoni i ust wręcz szaleje.

- Nawet bez fiuta w ustach? - upijam łyk wina i przenoszę spojrzenie przed siebie. Ktoś, kto zajmuje się utrzymaniem terenów zielonych na polu golfowym, musi być prawdziwym perfekcjonistą, gdyż z mojego miejsca wszystko wygląda, jakby było wystrzyżone pod linijkę. Nigdy nie widziałam tak zadbanego trawnika.

- Zawsze jesteś piękna, nie myśl o sobie inaczej. Czyżby ten idiota mówił coś innego? - docieka Steward. Nie patrzę na niego. Wino jest smaczne i dobrze schłodzone i bardzo żałuję, że nie mogę napić się go więcej, bo wchodzi jak woda. Staram się pić powoli, żeby rozkoszować się smakiem.

- Że jestem ładna tylko, gdy trzymam fiuta w ustach. Tak to mu się raczej nie podobałam. Brzydził się moich blizn – dodaję po chwili milczenia – zawsze kazał mi zakrywać nogi, żeby nie musiał na nie patrzeć, bo zniechęcały go do mnie.

- Dlaczego w ogóle się z nim zadawałaś? Przecież ewidentnie cię nie szanował i nie zależało mu na tobie? Dlaczego tyle lat tkwiłaś w związku z takim chamem? Jesteś mądrą dziewczyną, na pewno nie pasowało ci to, jak cię traktował – Collin wyjątkowo mocno interesuje się moim związkiem. Nie mam siły udawać, że wszystko było wspaniale i po raz kolejny tłumaczyć Zane'a przed nim i przed samą sobą. Robiłam to cztery lata, w końcu czas przestać wmawiać sobie, że to tak miało wyglądać.

I nie, nie jestem mądra. Chciałam być kochana za wszelką cenę i te ochłapy uczucia, które od czasu do czasu rzucał mi mój chłopak, traktowałam jako coś ważnego i wyjątkowego. Pragnęłam być dla kogoś ważna. Zależało mi, żeby ktokolwiek spoglądał na mnie tak, jak mój brat na Nadine – z miłością i oddaniem.

Pomyliłam uczucie z zabawą w uczucie. To nie świadczy o mojej mądrości, a wręcz przeciwnie.

- Na początku taki nie był. Bał się Tony'ego, bo mój brat bardzo pilnował, żeby nikt się koło mnie nie kręcił. Zane długo się starał, żeby wkupić się w łaski brata, a i potem, gdy byliśmy w związku, to czasami narzekał, że Tony go stresuje, ponieważ cały czas bacznie obserwuje to, co robimy. - Wzdycham ciężko – Zane był moim pierwszym chłopakiem i to też w jakiś sposób mi imponowało. W końcu nie czułam się gorsza od koleżanek z klasy. One od początku liceum co chwilę się z kimś spotykały, a ja... zawsze byłam sama. Miałam brata, który był wspaniały i troskliwy, ale brat to brat, a chłopak to chłopak. Do tego rodzina Zane'a była dobrze znana mojej mamie i ona też bardzo się cieszyła, gdy zaczęliśmy się spotykać. W zasadzie to mama była tak zadowolona z tego faktu, że w dużej mierze dlatego z nim zostałam. Wydawało mi się, że robię dobrze, bo wszyscy są szczęśliwi: Zane, mama...

- Ale ty nie byłaś... - dodaje cicho. Nie mam odwagi spojrzeć mu w oczy, więc cały czas wpatruję się w niestety pusty już kieliszek po winie. Naprawdę potrzebuję więcej.

- Nie. Bałam się fizycznego kontaktu. Po pastorze... - przerywam na chwilę – po pastorze nie lubiłam, gdy ktoś mnie dotykał. Zane bardzo długo namawiał mnie na pójście z nim do łóżka. Gdy uległam, od razu tego żałowałam, bo nie podobało mi się od samego początku. Nawet mówiłam mu, żeby przestał i płakałam, ale nie słuchał. Za bardzo... wczuł się w to, co robił. Wtedy po raz pierwszy tak bardzo poważnie myślałam o tym, żeby z nim zerwać. Potem już się przyzwyczaiłam. Gdy mama zachorowała, a brat zginął... Wiedziałam, że tylko mój związek z Zane'em uszczęśliwia mamę, dlatego też cały czas w nim trwałam. - Odstawiam kieliszek i ukrywam twarz w dłoniach – co ja jej teraz powiem?! Żeby się tylko bardziej nie rozchorowała przeze mnie... Liczyła na ślub i wnuki.

Zdaję sobie sprawę, że rozmowa z mamą nie będzie miła. Na pewno tak szybko się jej do niczego nie przyznam. Najlepiej chyba będzie zacząć temat dopiero we wrześniu, przed moim powrotem do domu.

- Skarbie... Czy on cię zmusił? - głos Collina w dalszym ciągu jest cichy, ale pobrzmiewa w nim coś tak mrocznego, że od razu odrywam ręce od twarzy i obejmuję nimi ramiona.

- Sama pojechałam do jego domu i sama weszłam do łóżka, więc nie zmusił. Po prostu... w trakcie wiesz czego... nie spodobało mi się, bo bolało, a ja mam niską odporność na ból i wtedy chciałam, żeby przestał. Potem przez kilka dni źle się czułam i w zasadzie do następnego razu odczuwałam jeszcze dyskomfort.

- Czyli cię zgwałcił. Chciałaś, żeby przestał, a on tego nie zrobił – gdy odwracam się w stronę Collina, widzę, że zaciska mocno szczękę. Mało brakuje, żeby połamał widelec, który trzyma w dłoni.

- Nigdy tak o tym nie myślałam. - Wzruszam ramionami – Zresztą, to już nieważne. Chciałabym zapomnieć, ale musisz mi nalać więcej wina – dopominam się. Szef oczywiście mi odmawia. Zaczyna mnie coraz bardziej denerwować ta jego władczość, więc narzekam pod nosem na to, iż faceci do niczego się nie przydają i idę do łazienki.

W pomieszczeniu jest wanna i prysznic. Mam wielką ochotę wziąć długą kąpiel, ponieważ od kiedy mieszkam z mamą w kawalerce, to mogę korzystać jedynie z prysznica, gdyż nic innego nie mamy. W starym domu mieliśmy dużą łazienkę z równie potężną wanną, którą uwielbiałam.

Ostatecznie wybieram prysznic – Collin w końcu też czeka w kolejce, a pora robi się późna. Może uda mi się wstać wcześniej i skorzystać z wanny? Byłoby miło.

Długo stoję pod strumieniem wody. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, czego oczekuje Steward. Ten wspólny pokój z jednym łóżkiem jest wyraźną sugestią jego nocnych planów względem mnie. Cały czas biję się z myślami. Nie wiem, czy to dobry pomysł, żeby aż tak bardzo iść w relację z nim. Zobaczyłam go dzisiaj z całkiem innej strony i tak naprawdę szczerze – przeraził mnie jak nikt inny.

Wzdrygam się podczas wycierania, gdy wracają wspomnienia z baru. Collin bez najmniejszego wysiłku łamiący palce Zane'a. Łamiący jego nadgarstek...

Przyglądam się chwilę sobie w lustrze. Gdyby Steward chciał, mógłby bez trudu zrobić mi krzywdę. Zane to jednak sportowiec, koszykarz, a ja? Jestem słaba i drobna. Połamanie mnie dla niego byłoby błahostką.

Zawijam się w puchaty szlafrok i zaczynam myć zęby. Coraz bardziej obawiam się tej nocy. Gdy kończę wszystkie pomniejsze czynności higieniczne i zabieram się za czesanie moich wilgotnych włosów, do łazienki wchodzi... Collin. 

Wystarczy mi jedno spojrzenie na odbicie jego twarzy w lustrze, żeby wiedzieć, iż nie ucieknę mu tak łatwo. Nie tym razem.

Mężczyzna powoli zamyka za sobą drzwi i równie niespiesznie zbliża się do mnie. Nie przestaję obserwować jego ruchów w lustrze. To zapewne dziwne, ale kiedy tak się do mnie zbliża, czuję, że żołądek skręca mi się w ciasny supeł, a serce prawie wyskakuje z piersi. Nie wiem, czy w tym momencie bardziej się go boję, czy jednak czekam na to, co będzie chciał ze mną zrobić.

Collin staje za mną. Dłuższą chwilę spogląda w lustro, gdzie nasze spojrzenia się krzyżują. Gdy niespiesznie nachyla się nad moim uchem, wstrzymuję oddech.

- Pokazać ci, do czego może się przydać mężczyzna? - pyta niskim głosem. W dalszym ciągu nie odrywa wzroku od mojej twarzy. Nie czeka też na moją odpowiedź, zresztą w tym momencie jestem tak spięta, iż nie wiedziałabym, co mówię.

 Wszystko dociera do mnie z opóźnieniem z wyjątkiem przeszywającej obecności Collina. Nie potrafię oderwać wzroku od lustra, w którym widzę jego odbicie. Wyraźnie dostrzegam, jak jego dłonie powoli mnie obejmują tylko po to, żeby rozwiązać pasek przy moim szlafroku.

Nie ściąga go ze mnie całkowicie. Rozchyla tak, iż odsłania moje piersi, brzuch i wszystko, co poniżej. Miałam zamiar nałożyć piżamę w sypialni, gdy on będzie pod prysznicem, dlatego też jeszcze nie byłam ubrana.

Nie wiem, czy to dobrze.

Steward nic nie mówi. Gorącym wzrokiem powoli przesuwa po moim ciele, przez co czuję, iż dosłownie wszędzie robi mi się gęsia skórka. Moje serce galopuje tak szybko, że słyszę je w uszach, razem z szumem prędko przepływającej krwi.

Collin robi krok w moją stronę. Teraz już nie jest taki opanowany, jak jeszcze przed momentem. Obejmuje mnie w talii i przyciska do siebie. Wyraźnie czuję, że jest podniecony. Prawa dłoń mężczyzny przesuwa się subtelnie do góry. W zasadzie nie dotyka mnie całą ręką, a jedynie błądzi po moim ciele opuszkami palców. Śledzę jego każdy ruch w lustrze. Po raz kolejny wstrzymuję oddech, kiedy dłoń Collina zaciska się na mojej piersi.

- Idealnie pasuje – mówi cicho. Jego ciepły oddech muska moją szyję i ucho. Przełykam szybko ślinę, ponieważ kciuk Stewarda zaczyna okrężnymi ruchami przemieszczać się po moim twardym sutku. Druga dłoń w tym samym momencie delikatnie sunie w dół...

Wypuszczam głośno powietrze, kiedy place Collina przesuwają się po mojej łechtaczce i wędrują niżej... Mężczyzna obejmuje mnie w intymnym miejscu całą dłonią. Kciuk pociera wrażliwy punkt na mojej skórze, a palce powoli krążą dookoła wejścia pochwy.

- Jesteś gotowa, skarbie, tak cholernie, idealnie gotowa – szepcze, przyciskając swoje czoło do mojej skroni.

Nie potrafię powstrzymać jęku, który opuszcza moje usta, gdy mężczyzna zaczyna wsuwać we mnie palce. Przymykam powieki i odchylam głowę do tyłu, a wtedy on zaczyna intensywnie całować moją szyję. Składa wilgotne pocałunki na delikatnej skórze tuż za moim uchem, a potem przygryza jego płatek, przez co znowu jęczę.

Collin wciska we mnie swoje palce po same końce, a następnie prawie całkowicie je wyciąga, żeby po chwili powtórzyć ruch. Usta Stewarda całują teraz zagłębienie mojej szyi. Wyraźnie czuję, jak czasami łapie moją delikatną skórę zębami, ale nie boli mnie to, a jeszcze bardziej podnieca. Mam wrażenie, że całe moje ciało płonie. Gdyby nie to, iż mężczyzna mocno przyciska mnie do swojego torsu, pewnie padłabym na podłogę, bo nie potrafiłabym ustać o własnych siłach. Dla pewności wyciągam ręce do tyłu i łapię za biodra Collina. Zaciskam na nich dłonie.

- Collin... - moje usta opuszcza szept cichy niczym westchnienie, które podąża zaraz za nim. Przekręcam głowę, żeby zobaczyć jego twarz. Steward przestaje całować moją szyję i gwałtownym ruchem wpija się w moje usta. Całuje mnie tak, jakby smakował coś wyjątkowego i nie chciał przestać.

 Jęczę w jego usta, ponieważ palce mężczyzny nie przestają się we mnie zagłębiać w coraz szybszym tempie, a kciuk tak intensywnie pociera moje intymne miejsce, że jestem pewna, iż za chwilę eksploduję. Wbijam paznokcie w biodra mężczyzny. 

Nigdy wcześniej się tak nie czułam. Po mojej skórze przebiegają iskry. Przytwierdzam stopy do podłogi, gdyż obawiam się, że zaraz odmówią mi posłuszeństwa. Dosłownie w każdym skrawku mojego ciała czuję przyjemne mrowienie, a ciepło, które od pojawienia się mężczyzny w pomieszczeniu, narastało w moim wnętrzu, rozlewa się ognistą falą po całym organizmie. Collin dociska kciuk do łechtaczki, przez co wyraźnie czuję jej pulsowanie. Odrywa ode mnie usta tylko po to, żebym mogła wziąć głębszy oddech, bo zaraz potem kontynuuje całowanie mnie. Tym razem są to delikatne całusy, subtelne muśnięcia moich warg nabrzmiałych od wcześniejszej, intensywnej pieszczoty.

- Jesteś idealna, Ayleen. Moja piękna, namiętna kobieta – mówi cicho. Uchylam powieki, choć nawet nie jestem w stanie wskazać, kiedy je zamknęłam. Dłuższą chwilę docierają do mnie jego słowa. Mój umysł musiał się na chwilę wyłączyć i poddać eksplozji rozkoszy, której echa w dalszym ciągu czuję. Wyraźnie widzę, że mężczyzna chce potwierdzenia. Jego naładowany pożądaniem wzrok wwierca się we mnie.

Nie planuję nic deklarować. Nie wiem, czy naprawdę chcę być „jego", bo to tak samo mocno kusi mnie, jak i przeraża. Boję się, że kiedy potwierdzę te słowa, w pewien sposób stracę siebie. Że wtedy już nie będzie odwrotu, Collin zdobędzie mnie całą. Nie jestem na to gotowa. Nie wiem, czy kiedykolwiek będę.

Chwilowo nie chcę być czyjaś. Mam taki mętlik w głowie, że mężczyzna to zauważa. W następnym momencie jego spojrzenie się zmienia. W dalszym ciągu pali mnie żywym ogniem, ale nie jest już tak władcze, jak przed chwilą.

 Teraz wydaje mi się, że widzę w nim... wyzwanie. Przez jedno mgnienie oka czuję się, jak zwierzyna, którą zły drapieżnik zamierza upolować. Collin nie wydaje się zdenerwowany brakiem odpowiedzi z mojej strony. Być może dobrze to ukrywa. Nachyla się, żeby złożyć lekki pocałunek na moim czole, a potem odsuwa się ode mnie.

Zastanawiam się, czy to dobrze, że nic nie powiedziałam, bo dzięki temu potwierdziłam to, co mówiłam jakiś czas temu. Nie należę do nikogo, tylko do siebie samej. 

Z drugiej strony... mam wrażenie, iż Collin odebrał to jako pewną próbę sił. Jestem pewna, że nie ustanie, póki mu tego nie wyznam.

Obawiam się, że nie wystarczy mu samo moje ciało. Będzie chciał wszystkiego.

Nie wiem, czy będę miała na tyle siły, żeby ograniczać nasze interakcje tylko do seksu. Tak byłoby łatwiej. To nie powinno znaczyć nic więcej. Dla niego na pewno nie znaczy. 

Collin nie cofnie się przed niczym, dopóki nie będę jego... Tak całkowicie jego.

I to mnie cholernie przeraża. 


😈😈😈😈😈😈😈😈😈😈😈😈😈😈😈

W środę wieczorem rozdział 18+ (już nie tylko grzeczny spacer po obrzeżach, idziemy głęboko w las :P )

PS. Nie ma zdjęcia, bo by było za brzydkie :P Na środę mam coś przygotowane :D 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro