Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

32 Gdzie tak naprawdę sypia szef?

Spoglądam na Caydena, gdy dołącza do nas jego brat. Szef od razu kładzie swoją dłoń na mojej talii i przyciąga mnie tak blisko, iż praktycznie przylegam do jego silnego ciała. Najchętniej zniknęłabym w tym momencie i pojawiła się po tych sześciu miesiącach. Czuję się prawie tak samo zażenowana jak wtedy, gdy rozmawiałam z Collinem o masturbacji i zabawkach erotycznych. Dosłownie ten sam poziom ognia na policzkach.

Do tego nie mam na sobie ulubionego zestawu do spania, tylko te przewiewne koszulki nocne. Nie są wyuzdane czy prześwitujące, ale mimo wszystko czuję się w nich dość rozebrana. Na szczęście udaje mi się w miarę szybko opuścić mężczyzn i prawie biegiem wracam do swojego pokoju.

Jestem pewna, że Cayden będzie mi teraz cały czas dogryzał, a przecież nic złego nie zrobiłam! Może tyle, że położyłam dłoń na policzku Collina, ale to tylko tyle! Na litość boską, przecież ja mam chłopaka, którego kocham i nie zamierzam nadużywać jego zaufania.

Wybieram ubrania na dziś i myślę sobie, że będę musiała przyznać się Zane'owi do tego, że mieszkam z szefem. Może powinnam ominąć trochę szczegółów? Chyba nie musi wiedzieć, że mamy sypialnie na tym samym piętrze, a do tego nocowałam w jego pokoju? Wolałabym też nie wspominać, że Steward widział mnie nago co najmniej dwa razy, a raz pomagał przebierać bluzkę, czego nawet nie pamiętam...

- Jesteś głupia – mówię sama do siebie, gdy po prysznicu suszę włosy i próbuję jakoś je ułożyć – nie chcesz nadużyć zaufania Zane'a, a jednocześnie planujesz, jak nie powiedzieć mu całej prawdy. To słabe. Nie zasłużył na takie traktowanie. Po tylu latach związku nie powinniśmy mieć między sobą tajemnic.

Za chwilę jednak pojawiają się w mojej głowie inne myśli: „nagrywał cię bez twojej wiedzy", „oszukał cię", „zdradził cię"... To trzecie to tylko nieprzyjemne wspomnienie z liceum i raczej moja nadinterpretacja, bo chłopak wszystko mi wytłumaczył i naprawdę rozumiałam, że to nie była jego wina, tylko tamtej dziewczyny, ale mimo wszystko pierwsze tygodnie wakacji mieliśmy wtedy dość „ciche".

 Potem się pogodziliśmy, gdyż przysięgał, że kocha mnie nad życie i więcej nie popełni takiego błędu, a ja... naprawdę chciałam, żeby ktoś mnie kochał. Wybaczyłam mu i nawet nie powiedziałam Tonemu, bo on raczej nie przyjąłby tego zbyt spokojnie. Nie przepadał za Zane'em od samego początku.

Gdy schodzę do jadalni, nie ukrywam, iż cieszy mnie fakt samotnego śniadania. Collin napisał mi wcześniej wiadomość, że mam pytać Mary o zajęcia dla mnie, dlatego też trochę spodziewałam się tego, iż nie będzie go tu ze mną.

Tak naprawdę nie widzę go cały dzień. Trochę siedział w gabinecie i miał jakieś spotkania, a trochę jeździł po mieście. Spotykamy się dopiero przy kolacji.

W dalszym ciągu jest mi głupio przez to, że jego brat przyłapał, jak próbowałam się wymknąć, więc staram się jedynie grzecznie odpowiadać na pytania Collina, a dziś jakoś tak jest wyjątkowo ciekawy tego, co się działo w moim życiu. 

Muszę wydawać mu się wybitnie nudna, gdy mówię mu, iż przez ostatnie trzy lata zajmowałam się pracą w pizzerii i opieką nad mamą. Opowiadam mu też trochę o tym kursie, który robiłam i jak wiele czasu mnie to kosztowało, bo zajęcia czasami kolidowały mi z pracą, a opieka nad mamą z nauką, ale mimo wszystko dałam radę.

- Podziwiam zaangażowanie – Collin spojrzał na mnie milej niż zwykle, a mi zrobiło się wtedy tak miło. Niby zwykłe słowa, a potrafiły... pocieszyć.

Wzruszam ramionami.

- To nic takiego. Jeszcze w liceum miałam wielkie plany, że pójdę na studia, jak oczywiście zarobię sobie na nie, ale życie wszystko zweryfikowało. Ten kurs był taką namiastką... - szukam właściwego słowa – namiastką wykształcenia. Dowodem na to, że może nie jestem tak ambitna jak inni, ale mam w sobie dużo samozaparcia i staram się z całych sił. Jak już coś robię, to totalnie się temu poświęcam. Nawet jeśli to tylko praca w pizzerii, czy darmowy kurs z zakresu prac biurowych - kończę cicho.

- Dlaczego myślisz, że nie jesteś ambitna? Wydaje mi się wręcz przeciwnie: pracowałaś, opiekowałaś się matką, a do tego uczyłaś, choć twoja doba też ma tylko 24 godziny. Dużo wtedy sypiałaś?

- Czasami po cztery godziny, rzadko kiedy pięć. To był bardzo szalony czas, ale bardzo chciałam skończyć kurs.

Nadine nie wierzyła, że mi się uda. Od samego początku krytykowała ten pomysł. Może to też tak trochę zmotywowało mnie do tego, żeby nie odpuścić?

- I ty uważasz, że nie masz ambicji? - kręci głową z pobłażaniem – na pewno nie wierzysz w siebie i swoje możliwości. Masz niskie poczucie własnej wartości, ale wydaje mi się, że jesteś silniejsza, niż zdajesz sobie z tego sprawę.

Uśmiecham się nieśmiało. Pamiętam gadkę o tym, że powinnam latać między szczytami, a nie ukrywać się z głową przy ziemi. O ile wtedy denerwował mnie protekcjonalny ton, o tyle teraz... po raz kolejny robi mi się miło. Tak zwyczajnie miło.

Collin przypomina, iż obiecał mi szczerość za szczerość i zaczyna opowiadać o swoich bliznach. Nie jest to przyjemna historia.

- Gdy moja mama umarła, miałem 10 lat, a Cayden 7. Do naszego domu wprowadził się taki wujek John i przejął opiekę nad nami. Mieszkanie z nim nie należało do przyjemnych, a i wuj nie nadawał się na opiekuna dwóch dzieciaków. Takie czwartki z dziwkami miały miejsce w tamtym domu codziennie, praktycznie przez całą dobę. Do tego wujek nie przejmował się za bardzo tym, czy coś widzimy i słyszymy. Kompletnie nas ignorował. - Przerywa na chwilę pogrążając się we wspomnieniach – za pierwszym razem nie planowałem się zabić. Po prostu... w zasadzie nie wiem, czemu to zrobiłem. Na pewno nie po to, żeby zwrócić na siebie uwagę wujka, bo jednak lepiej było, gdy nie miał nikogo na celowniku. Taki największy kryzys miałem, gdy jeden z ochroniarzy: Dave, próbował skrzywdzić mojego brata, a ja nic z tym nie mogłem zrobić, a przynajmniej tak mi się wydawało.

Nieprzyjemny dreszcz przebiega mi wzdłuż kręgosłupa, gdy pomyślę sobie, iż Cayden jako dziecko miał do czynienia z jakimś agresywnym ochroniarzem. Odruchowo chwytam Collina za dłoń i ściskam ją w geście pocieszenia. Nawet nie próbuję sobie wyobrazić, co musiał czuć jako dziecko.

- W każdym razie, w pierwszym momencie spanikowałem, ale potem coś we mnie pękło i bez namysłu rzuciłem się na tego faceta. Może strach w oczach brata jakoś tak mnie zmotywował? Miałem wtedy 13 lat i niewiele siły, ale Dave nie spodziewał się, że akurat tego dnia rzucę się na niego, a nie jak zwykle, podkulę ogon i ucieknę do sypialni. Działałem z zaskoczenia. Ochroniarz był pijany, więc też nie zareagował tak szybko, jak pewnie by to zrobił, gdyby był w innym stanie. Pchnąłem go z całej siły, a on zaplątał się w swoje opuszczone do kostek spodnie i runął jak długi. Uderzył głową w piękny, marmurowy stolik kawowy, który moi rodzice sprowadzili kilka lat wcześniej z Włoch. Nie przepadałem za tym meblem, bo był strasznie ciężki i czasami, gdy biegałem z bratem po salonie, zdarzało się, że zahaczaliśmy o niego. Nie było to przyjemne doznanie. Wtedy jednak stolik stał się narzędziem zbrodni, bo Dave już się nie podniósł. Zabrałem szybko Caydena do sypialni, żeby go uspokoić. Gdy i ze mnie zeszła cała adrenalina, wpadłem w panikę. Jakby nie było, skrzywdziłem człowieka. Miałem cholerne wyrzuty sumienia i wtedy właśnie powstały te blizny – kończy swoją historię.

 Dopiero po chwili orientuję się, że cały czas ściskałam go za dłoń, dlatego też szybko ją odsuwam i oblewam rumieńcem na taki zbyt swobodny gest z mojej strony.

- Ktoś panu pomógł? Zauważył? - dopytuję cicho. Mnie znalazł Tony, ale byłam wtedy starsza, a brat miał tyle lat, co i ja. Nie sądziłam, żeby 10 letni Cay potrafił zająć się Collinem po cięciu.

- Niestety wuj zainteresował się martwym ochroniarzem w salonie i raczył mnie odwiedzić. Gdy zobaczył, co zrobiłem, wezwał lekarza i kazał się mną zająć. Nie myśl sobie, że robił to z dobroci serca – wbija we mnie poważne spojrzenie – John miał otrzymać pokaźną sumę w momencie, w którym skończę 18 lat i dlatego też starał się utrzymać mnie przy życiu. To był jedyny powód, który zmotywował go do udzielenia pomocy.

Nie mogę uwierzyć, że można być aż takim potworem i w ten sposób traktować dzieci! Jest mi przykro, kiedy słucham o dzieciństwie Collina i Caydena. To i tak nie powinno tłumaczyć ich agresywnych skłonności, ale mimo wszystko mam wrażenie, że teraz trochę inaczej na nie patrzę. Nie usprawiedliwiam, jednak zaczynam rozumieć.

Tej nocy śpi mi się w miarę dobrze, a to dlatego, iż mam wrażenie, że moja poduszka... pachnie Collinem. Jego perfumy naprawdę muszą być bardzo trwałe, bo przecież od kilku dni nie był w mojej sypialni, a ja i tak je czuję, jakby bywał w niej codziennie.

Sobotni poranek niestety nie należy do miłych, gdyż pojawia się dziewczyna szefa z całym arsenałem pudełek i kuferków. Jane prosi, żebym zeszła do sypialni na piętrze zerowym, bo tam czeka na mnie Camille. Biorę pokrowiec z sukienkami i ruszam na dół.

Spotykam się w dziewczyną w bardzo ładnym i eleganckim pokoju. Jest trochę inny niż zdecydowanie męska sypialnia Collina, a do tego wszędzie czuć obecność jego dziewczyny. Dosłownie czuć... jej mocne perfumy, jakby pryskała nimi po otoczeniu.

Kobieta zauważa ciekawy wzrok, jakim obrzucam wnętrze i uśmiecha się z zadowoleniem.

- Nasza sypialnia. Znaczy moja i Collina. - Musiałam zrobić głupią minę na te słowa, bo mój wygląd jeszcze bardziej cieszy brunetkę – nie wiem dlaczego kazał ci tu przyjść, ale od razu widać, iż jesteś tu pierwszy raz, co niebywale mnie raduje – dodaje.

- Myślałam, że pan Steward ma sypialnię na ostatnim piętrze – mówię cicho. Jestem na sto procent pewna, że widzę go w niej codziennie. Nawet dwa razy tam spałam...

Camille śmieje się krótko, jakbym powiedziała wyjątkową głupotę i patrzy na mnie z politowaniem.

- Ostatnie piętro jest zakazane dla wszystkich i nic tam nie ma. Po co niby miałaby tam być jakaś sypialnia? Chyba lepiej wiem, gdzie zabiera mnie mój partner... Uwierz, Ayleen, że spędzamy miłe godziny właśnie w tym łóżku, bo to sypialnia Collina. W końcu swoją dziewczynę bierze się do sypialni, to chyba logiczne... Ten twój chłopak nigdy nie brał cię do swojego pokoju? - dopytuje, gdy mocnymi pociągnięciami szczotki wyrywa mi włosy z głowy. Im bardziej się krzywię z bólu, tym ona mocniej ciągnie.

- Brał – odpowiadam krótko. Nie dodaję, iż nigdy nie spędziłam całej nocy z Zanem, a w zasadzie to spotykaliśmy się tylko „na godziny", kiedy jego matki nie było w domu.

- To sama wiesz, że facet lubi mieć swoją kobietę we własnym łóżku. Jestem pewna, że po moim wyjściu Collin rozpamiętuje to, co robiliśmy i na pewno to miejsce miło mu się kojarzy.

Jej wywód trochę miesza mi w głowie, ale nie komentuję jej słów, bo chyba nie ma po co. Może szef rzeczywiście korzysta z dwóch sypialni naraz? Kto bogatemu zabroni.

Czuję, jak Camille rozprowadza mi na włosach jakąś kleistą maź, więc odwracam głowę, żeby na nią spojrzeć, ale wtedy wydziera się, żebym siedziała spokojnie.

- To teraz taka moda. U góry masz być porządnie ulizana, a u dołu napuszona. Zaufaj mi, znam się na wyglądzie lepiej niż ty. Wystarczy tylko na nas spojrzeć i od razu widać, która jest ta ładna i zadbana, a która po prostu jest.

Większość czasu upływa nam na docinkach Camille i dyplomatycznym milczeniu z mojej strony. Niechętnie zakładam na siebie sukienkę, która ma dekolt do pępka, gdyż nie zsuwa mi się z biustu jak ta druga bez ramiączek. Buty zamierzam nałożyć dopiero później.

Kobieta po godzinie kończy torturowanie mnie i każe iść do siebie.

- Staraj się nic nie robić, bo makijaż może ci się zmyć. Żeby nie było, kupiłam dla ciebie najtańsze kosmetyki z drogerii, bo pewnie tylko do takich jesteś przyzwyczajona. I nie, nie zamierzam ci ich zostawić. Wyjebię wszystko do kosza, żebyś nie mogła wygrzebać, choć to pewnie w twoim stylu – dodaje na koniec. Mam na twarzy taką szpachlę, że pewnie i tak nie widać, jak się rumienię.

Wracam na piętro i od razu idę do łazienki. Wystarczy jedno spojrzenie w lustro, żebym przekonała się, iż wyglądam jak klaun... Dosłownie klaun...

Siadam na podłodze i zaczynam płakać. Mam w dupie to, że ten cholerny makijaż mi się zmyje, przecież nie da się wyglądać gorzej, niż ja w tej chwili. Podkład zastygł mi na twarzy niczym pomarańczowo-różowa maska. Gdy wyginam usta podczas płaczu, lub marszczę czoło, czuję takie dziwne naciąganie na twarzy, jakby napięcie, a na dekolt zaczynają spadać mi skruszone kawałki „maski" z twarzy.

Cudownie.

Postanawiam, że zmyję wszystko z siebie i nałożę najzwyklejszą sukienkę, bo przecież innych nie mam. Wolę wyglądać ubogo niż kurewsko i tandetnie. W końcu nie idę się tam bawić. Mam latać za Collinem i pilnować, żeby wiedział z kim rozmawia. Podpowiadać najważniejsze informacje o gościach i pilnować plannera, gdyby niespodziewanie wyszły jakieś spotkania.

Naprawdę żałuję, że w tej cholernej łazience nie ma zamka, bo ledwie wstaję z podłogi z zamiarem wyszykowania się po swojemu, a już stoi przy mnie Vanessa i spogląda jak zwykle z niewzruszonym wyrazem twarzy.

- Dziś sobota, nie czwartek – rzuca lustrując mnie od dołu do góry – nie możesz tak się pojawić na przyjęciu w domu senatora. Pan Steward będzie niezadowolony, gdy cię zobaczy – komentuje mój mierny wygląd.

- Nie zamierzam tak nigdzie iść. Chcę się teraz wykąpać i przebrać w moje codzienne ubranie. Na pewno nie wyjdę tak z domu – odpowiadam zerkając na okropną sukienkę. Po chwili do Vanessy dołącza Jane. Widzę, jak marszczy czoło ze zmartwienia, gdy na mnie patrzy.

- To pani Holmes tak cię wyszykowała? Ona jakaś ślepa? - dziwi się.

- Właśnie wręcz przeciwnie. Ma doskonały wzrok – dodaje gospodyni. Spoglądamy na nią zaskoczone.

- I taką krzywdę jej zrobiła?

- Czuje zagrożenie i radzi sobie tak, jak umie. Przecież widzi, że Ayleen jest naturalnie ładna, a gdyby zajął się nią ktoś odpowiedni, na pewno przyćmiłaby swoim wyglądem nie tylko ją, ale i wszystkie córki senatora – wyjaśnia spokojnie Vanessa.

Nie spodziewałam się takiego komplementu ze strony gospodyni, gdyż zazwyczaj była oschła i zdystansowana. Miałam z nią neutralne relacje, ale teraz wydawało mi się, że tak minimalnie jest mi przychylna.

Kobiety opuściły łazienkę, więc skorzystałam z chwili samotności i wzięłam długi prysznic. Nawet częściowo udało mi się zmyć makijaż. Resztę wyczyściłam, gdy już wyszłam z kabiny. Zdecydowanie wolałam swoją twarz bez makijażu, niż w tym, co zrobiła mi Camille. Nie mogłam odmówić jej fantazji. Idealnie nadawałaby się na charakteryzatora do horrorów.

Jane po raz kolejny mnie zaskakuje, gdy wpada do łazienki (dzięki Bogu za szlafroki, bo miałaby widok) ze swoją wnuczką.

- Julia zajmie się tobą. Zna się na makijażu i na fryzurach – wyjaśnia sprzątaczka. Przynosi mi też pokrowiec z piękną, srebrną suknią z lejącego się materiału. Ubranie ma bogato zdobiony gorset, a dolna część ładnie się układa i sięga samej ziemi. Idealnie zakryje moje poobijane nogi.

- Od pana Stewarda – zaznacza, gdy z widocznym szokiem na twarzy dziękuję jej za pożyczenie tak eleganckiej rzeczy – kupił dla ciebie jak się tylko dowiedział, co zrobiła jego partnerka. Kobieta z butiku musiała złamać wszystkie przepisy drogowe, bo dotarła tu z Bostonu w mniej niż pół godziny.

- Dla takiego klienta wszystko – śmieje się jej wnuczka.

Chyba mają rację. Collinowi raczej nikt by nie odmówił, bo mogłoby to się źle skończyć.

Polubiłam Julię. Dziewczyna jest naprawdę sympatyczna i zna się na tym, co robi, bo makijaż, który mi nałożyła, był lekki i nieprzerysowany. Czuję się ładna jak nigdy wcześniej.

- Masz piękne usta, Ayleen – chwali mnie wnuczka Jane, gdy kończy makijaż – faceci mogą marzyć o pocałunkach z tobą – puściła mi oczko.

Jedyny „komplement" jaki usłyszałam o moich wargach do tej pory, był wątpliwej jakości i pochodził od Zane'a, który stwierdził kilka razy, że moje usta pięknie wyglądają na jego fiucie, dlatego chce częściej się im przyglądać, podczas tej czynności. Wkurzał się, że nie chciałam mu za często tego robić, ale nie przepadałam... tak po prostu nie podobało mi się to.

Wnuczka Jane zrobiła mi też ładną, choć prostą fryzurę. Na moich dość krótkich włosach i tak nie można było zrobić nic więcej.

Jestem wdzięczna, że w tej całej sytuacji znaleźli się pomocni ludzie, na których mogę liczyć. Boję się, ile dodatkowych dni pracy doliczy mi Collin za tę sukienkę. Domyślam się, że nie należała do tanich. Do kompletu dostałam też wygodne buty na przyzwoitym obcasie. Czuję się w nich dobrze i swobodnie się przemieszczam, więc nie powinno być dramatu na przyjęciu.

Lunch jem w swoim pokoju, bo nie chcę kręcić się po domu w obawie, iż wpadnę na Camille, która wytarmosi mnie za włosy i zniszczy makijaż. Może to głupie, ale mam podejrzenia, że tak by zrobiła, gdyby tylko mnie dorwała przed imprezą. Na pewno nie spodoba się jej, że zostałam przebrana i inaczej umalowana, ale teraz nie czuję się jak pajac, a po prostu... ładnie.

Wieczorem, gdy Jane kończy zapinać milion malutkich guziczków na tyle mojej sukni, pryskam się perfumami i chwytam za torebkę. Jestem gotowa. Waham się, czy nie założyć na szyję łańcuszka po ojcu, ale on jest złoty, a suknia srebrna i niezbyt by to pasowało, dlatego też ostatecznie rezygnuję. 

Sprzątaczka widziała, iż miałam chwilę zwątpienia, bo sukienka eksponuje moje ramiona i tatuaż, ale pocieszała mnie, że nie mam czego się wstydzić, ponieważ jestem szczupła i delikatna, a do tego mam „łabędzią" szyję, cokolwiek miałoby to znaczyć.

- Szef cię prosi do swojej sypialni – dodaje sprzątaczka, gdy kończy podziwianie mnie.

- Do której? - pytam od razu. Słowa Camille poddały w wątpliwość moją wiedzę na ten temat.

Jane marszczy brwi i patrzy na mnie z zaskoczeniem.

- Ayla, mieszkasz z panem Stewardem na jednym piętrze i nie wiesz, gdzie jego sypialnia? - dziwi się.

- Myślałam, że ma więcej niż jedną. Jego dziewczyna...

- Nic o nim nie wie – przerywa mi kobieta. - Pani Holmes nigdy nie była w sypialni szefa, bo on nie lubi tam nikogo zapraszać. Córka senatora wpada tu od czasu do czasu na chwilę, więc skąd mogłaby wiedzieć, gdzie sypia pan Steward? Nigdy nie zostawała na noc. Clark mi mówił – dodaje, gdy tym razem ja patrzę na nią z zaskoczeniem.

Ochroniarze to jednak plotkarze. Nie spodziewałam się, że związek Collina i Camille nie jest taki, jakim ona go prezentowała. Nie wiem dlaczego, ale jakoś tak wewnętrznie cieszę się, że nie są ze sobą zbyt blisko. Wiem, że to głupie i nieodpowiednie myśli, ale mimo wszystko, pojawiają się w mojej głowie.

Żegnam się z Jane i idę do szefa. Pukam grzecznie do drzwi. Wchodzę, gdy słyszę jego głos zza nich.

Collin stoi tyłem do mnie. Patrzy się przez okno, a w ręku trzyma szklankę z whiskey. Odwraca się dopiero, gdy słyszy trzask zamykanych drzwi.

Pierwszy raz widzę na jego twarzy jakąkolwiek emocję i nie jest to złość.

Szef przyzwyczaił mnie do swojej powagi i obojętności, ale w tym momencie nie wygląda tak, jak zwykle.

Jest naprawdę zaskoczony moim widokiem.

Tak zaskoczony, że nawet nie zauważa, że szklanka z alkoholem wypada mu z rąk i tłucze się na podłodze.

Spinam się, gdy mężczyzna zaczyna zbliżać się szybkim krokiem w moją stronę. Ciemne oczy Collina wwiercają się we mnie z taką intensywnością, że odruchowo cofam się i opieram plecami o zamknięte drzwi.

Nie wiem, czy to dobrze, że tak zareagował, czy może jednak nie za bardzo... 

Dzień dobry :) Impreza w sobotę :P (ciekawe, co powie Camille na widok Ayleen i jak zareaguje młodszy brat Steward :D) Collin będzie musiał dobrze pilnować Caydena :D 

Do soboty 😁

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro