Rozdział 5: I co teraz?
Rozdział liczy 1260 słów
~~YOONGI POV~~
Wiedziałem, że teraz mnie nienawidził. Lecz może tak będzie dla nas wszystkich lepiej? Przynajmniej już go nie okłamywałem, ani nie musiałem olewać. Nie zasługiwał na to. Choć tak naprawdę wolałem, by powiedział mi prosto w twarz, że jest zawiedziony i brzydzi się taką osobą jak ja.
Padłem na kolana, płacząc jeszcze bardziej. Mogłem w tej chwili winić tylko siebie, bo do tego doprowadziła moja własna głupota, która mną owładnęła i nie pozwoliła wybrać racjonalnej ścieżki.
Nie wiem ile jeszcze tak płakałem, zanim chwiejnym krokiem poszedłem do swojego pokoju. "Jesteś z siebie zadowolony?" Spytałem w myślach sam siebie, przez co poczułem jeszcze większy ból. Lecz mimo wszystko powiedziałem w jego stronę te magiczne słowa, wyrażające moje uczucia względem niego. Choć teraz to nie było nic warte. Położyłem się na łóżku, dając dalej upust swoim emocjom, aż w końcu wycieńczony płaczem, usnąłem.
~~HOSEOK POV~~
Co wtedy czułem? Złość? Nienawiść? A może rozczarowanie? Nie potrafiłem nazwać tego uczucia, ponieważ było ono połączono z dziwnego rodzaju szczęściem, mimo, iż poczułem się zdradzony. Byłem okłamywany od samego początku, ale widząc go, gdy zaczął płakać, mówiąc mi prosto w twarz, że mnie kocha, bolało mnie serce. Gdy go spotkałem, nie mówił o mojej urodzie, a bardziej o wnętrzu. Dlatego pewnie mu uwierzyłem. Tłumaczyłem go przed samym sobą, że nie leci na mnie ze względu bycia aktorem.
Ale w tamtym momencie poczułem się, jakbym dostał w twarz, dlatego bez słowa wyszedłem. Miałem okropny mętlik w głowie, ale zaśmiałem się sam z siebie na wspomnienie jednej myśli, która przeszła mi przez myśl, kiedy pierwszy raz się z nim spotkałem.
"Gdybym nie był gejem, zaproponowałbym jej kolejne spotkanie"- powiedziałem szeptem do siebie.
Dalej jestem gejem, a moja ukochana stała się ukochanym. Po paru dniach siedzenia we własnej sypialni w wymiętych dresach, w końcu zdałem sobie sprawę, że mimo wszystko kocham tego chłopaka i nie potrafię go wyrzucić z mojego serca. Skoro dla niego byłem w stanie zastanawiać się nad moją własną orientacją, to wiedziałem, że jest dla mnie wyjątkowy. Więc może mi teraz ulżyło, że jest mężczyzną?
Musiałem to wszystko ułożyć sobie po kolei w głowie, choć przerywały mi jego niezwykle urocze rumieńce z pierwszego spotkania. Świadomość, że był to mężczyzna i poświęcił swoją dumę, by przebrać się za kobietę tylko po to, by mnie spotkać... W pewnym sensie zaimponowało mi to. Jak człowiek nieraz usiądzie i na spokojnie bez buzujących emocji przemyśli wszystko, zdaje sobie sprawę, jak wiele może stracić bądź zyskać.
Westchnąłem. Musiałem się ogarnąć. Idąc do łazienki z zamiarem odświeżenia się, wiedziałem jak bardzo teraz zmieni się moje życie. A właściwie już się zmieniło za sprawą tego uroczego chłopca. Postanowiłem mu wybaczyć, o ile, by obiecał mi, że już nigdy mnie nie okłamie.
Wchodząc pod prysznic, moje myśli krążyły wokół tych malinowych ust. Dosłownie zaśmiałem się z siebie, gdy sądziłem, że jest kobietą nie potrafiłem odbierać go jako kochanki, gdyż nie podniecał mnie na tyle. Lecz gdy zobaczyłem jego ciało, gdy otworzył mi drzwi, spojrzałem na niego zupełnie inaczej.
- Mężczyzna zmienny jest? - prychnąłem do siebie. Tym razem to ja postawiłem wszystko na jedną kartę. Przygryzłem wargę, po czym po skończonej kąpieli, wyszedłem spod prysznica.
Po wszystkich przygotowaniach, sięgnąłem po kluczyki do swojego samochodu i w duchu modliłem się, by był w domu. Nie wiedziałem, czy zdobędę się następnym razem na taki akt odwagi.
Bardzo szybko znalazłem się pod jego domem. Teraz serio rozumiałem, to co pisali w tych wszystkich dramach. Poczułem się jak w kiepskiej telenoweli, ale czasami nawet tandetny scenariusz może przerobić się w pełne radości życie. Musiałem w końcu zawalczyć o siebie i swoje szczęście, chociażby teraz to on miałby mnie odrzucić po raz kolejny. Lecz skoro mnie kochał, to mnie nie porzuci, prawda?
Nie zauważyłem nawet, kiedy stanąłem pod jego drzwiami. W głowie miałem totalną pustkę. Czyżbym znowu postawił na los i miał mówić to, co mi ślina na język przyniesie? Zadzwoniłem w końcu, ale zamiast chłopaka otworzyła mi kobieta o bardzo łagodnym wyrazie twarzy.
Widziałem, że chciała już pisnąć, ale w ostatniej chwili się powstrzymała.
- Dzień dobry - powiedziałem nieśmiało, bo tego akurat się nie spodziewałem.
- Dzień dobry, dzień dobry - powiedziała kobieta z szerokim uśmiechem - Czyżby przeszedł pan do mojego syna? - dodała z chytrym uśmieszkiem. Już prędzej myślałem, że ta kobieta mnie rozszarpie, skoro zostawiłem wtedy jej syna samego płaczącego. A ona zachowywała się jakby nic się nie stało.
- Tak... Tak myślę - po tym otworzyła mi szerzej drzwi.
- Przepraszam za tą sytuacje... To moja wina, ale Yoongi to dobry chłopak i nie chciał źle.
- Dlatego właśnie tu jestem - starałem się, by mój głos nie zadrżał. Nie sądziłem, że ta kobieta wywoła u mnie takie odczucia. Mimo, że nie odczuwałem żadnego strachu względem jej osoby.
- Zaprowadzę pana do pokoju syna - podejrzewałem, że chłopak powiedział wszystko matce, która o dziwo odnalazła się w sytuacji jak ryba w wodzie. Zanim weszliśmy na górę, zdjąłem buty nie chcąc brudzić jasnych paneli.
Gdy stanąłem przed jego pokojem, poczułem jak serce staje mi na chwilę. Nie wiedziałem jaki obraz zobaczę, gdy nacisnę klamkę. Lecz musiałem to zrobić, więc odkładając swoje uczucie niepokoju na bok, otworzyłem powoli drzwi z cichym skrzypnięciem.
Chłopak leżał tyłem do mnie, mając słuchawki na uszach, więc domyśliłem się, że nawet nie zdaje sobie sprawy z mojej obecności. Dlatego podszedłem powoli do łóżka, zastanawiając się jak poinformować go o moim przybyciu. Usiadłem na skraju łóżka, a on nie zareagował. Nachyliłem się nad nim, by zauważyć jego słodką twarz, lekko spuchniętą od płaczu. Oczy miał zamknięte, więc pewnie usnął od nadmiaru emocji. Pogłaskałem go po jego czarnych włosach. Były takie miękkie, aż sam uśmiechnąłem się pod nosem. A on jak na zawołanie poruszył się i powoli otwierając oczy, w końcu spojrzał w moją stronę. Przeraził się tak, jakby zobaczył ducha. Zaśmiałem się, bo mimo wszystko było to niezwykle słodkie.
- Cześć - zacząłem, mówiąc wręcz szeptem.
- Cz-Cześć - odpowiedział spuszczając głowę.
- Możemy porozmawiać? Tak na spokojnie... - on tylko mruknął, kiwając głową. Zacząłem zbierać się w sobie, by zacząć jakkolwiek, ale on mnie ubiegł.
- Przepraszam jeszcze raz... -powiedział, a jego głos się łamał. Wtedy nie wytrzymałem i od razu go przytuliłem. Nie chciałem już widzieć łez na jego policzkach, to było zbyt bolesne. Pogłaskałem go ponownie po włosach, a po chwili poczułem jak zaciska pięści na mojej koszuli.
Zdałem sobie sprawę, że tak naprawdę w swoich ramionach trzymałem swój cały świat, który był kruchy niczym zamek z piasku. Może to wydawać się naprawdę głupie, zakochać się w kimś w taki sposób, ale czy cały ten świat nie jest dziwny? Czasami kłamstwo potrafi połączyć serca dwojga obcych ludzi mimo wszelkich odmienności.
Ucałowałem czubek jego głowy. Nie potrzebowaliśmy w tym momencie słów, by wiedzieć, że oboje żałujemy swoich czynów, ale by także dostrzec szczere uczucie między nami. Po chwili dopiero gdy poczułem, że się uspokaja, ująłem jego podbródek w dwa palce i niemalże kazałem mu na siebie spojrzeć. W jego oczach widziałem odrobinę strachu, który z każdą chwilą znikał pod falą nadziei.
To właśnie chciałem ujrzeć. Jego śliczne czekoladowe oczy, iskrzące się od szczęścia, a nie od tafli łez. Nie mogąc się powstrzymać, ucałowałem delikatnie jego usta, najpierw sam nie poruszałem wargami, badając jego reakcje. Gdy nie zaczął się wyrywać, powolnymi ruchami zacząłem go pogłębiać. On zaś nieśmiało próbował oddawać pocałunek.
Nasz pierwszy, który smakował niczym czekolada ze słonym karmelem. Słodki, ale jednocześnie słony od tych wszystkich, niepotrzebnych łez.
///
Waa, pierwszy zakończony ficzek B)) Mam nadzieję, że się podobał! Siedziałam nad nim tak długo, że już nie pamiętałam jak się nazywam orz
Na dniach spodziewajcie się bonusa wink wink
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro