Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🧡 𝐂𝐇𝐀𝐏𝐓𝐄𝐑 𝟓 🧡

🧡

Upewnij się, że przeczytał*ś trzynasty rozdział książki "Sen o Miłości"!

Tommy od razu po pierwszym razie jego i Masona poszedł do swojego domu. Musiał wszystko przemyśleć. Dla niego Mason wciąż był dzieckiem, które nie wiedziało, co tak naprawdę się między nimi wydarzyło.

Następnego dnia, gdy Mason wybrał się do szkoły, Tommy miał chwilę, by odetchnąć. Ponownie wrócił do swojego domu, rzucając się na kanapę i włączając telewizor. Wybrał jakiś pierwszy lepszy kanał, oglądając jakiś nudny serial, do momentu, aż usłyszał dzwonek swojego telefonu z pomarańczową obudową. Natychmiast wziął go do rąk, odbierając połączenie wideo od Kenzie na Messengerze.

— Taak?— spytał Tommy, ziewając, trzymając telefon na wyciągniętych rękach naprzeciwko swojej twarzy, leżąc na plecach.

— A opieprz chcesz?— spytała od razu Kenzie, również trzymając tak telefon. Tommy zmarszczył brwi.

— Nie, dlaczego?— spytał, nie wiedząc, o co jej chodzi.

— Słuchaj, prawdopodobnie zawarliście z Masonem umowę, że nikt się nie dowie, ale to chyba za późno.— stwierdziła Kenzie, wywracając oczami.— Wiem, co zaszło między wami.

— Powiedział ci?!— spytał zdenerwowany Tommy, natychmiast podnosząc się do pozycji siedzącej, patrząc na nią zszokowany.

— Tak, ponieważ był załamany, gdy po wszystkim go olałeś.— mruknęła poważnie Kenzie, martwiąc się o młodszego brata.— Powinieneś być bardziej wyrozumiały.

— A ty powinnaś przestać mieszać się w nieswoje sprawy.— stwierdził Tommy oburzonym głosem.

— Tommy, zaraz naprawdę zacznę uważać cię za gnojka, mimo iż jesteś moim przyjacielem.— powiedziała zdenerwowana.— Mason płakał mi do telefonu, rozumiesz? A Mason nigdy nie pokazywał mi żadnych swoich uczuć. Naprawdę musiał czuć się samotny, dzwoniąc do mnie i prosząc o radę. Mimo iż jestem w cholerę kilometrów od Californii, nie mogę tego tak zostawić. Co się dzieje z wami?

— To stało się tak nagle... A Mason jest jeszcze przecież dzieckiem. Boję się reakcji Nicky'ego i Madeline, kiedy się dowiedzą...— mruknął Tommy, opierając telefon o doniczkę, wciąż siedząc na kanapie, wkładając twarz w dłonie.

— Mason w Californii jest już legalny, uspokój się. Nie będziesz miał żadnych problemów prawnych.— powiedziała poważnie Kenzie.— A Nicky i Madeline prędzej czy później się dowiedzą, bo przecież przed nimi nic nie ukryjesz. Oni zbyt doskonale nas wszystkich znają, żeby się nie domyśleć, że nic się nie stało. Lepiej, żebyście wy im powiedzieli, niżeli sami mieliby się dowiedzieć.

— Może i masz rację... Ale co oni sobie o mnie pomyślą? Że wykorzystałem ich syna przy pierwszej lepszej okazji!— stwierdził Tommy, wzdychając i rozkładając ramiona.

— A to właśnie nie to zrobiłeś?— spytała ze śmiechem Kenzie, marszcząc brwi.

— Dlaczego tak uważasz?— zapytał, patrząc na nią poważnie.

— Przecież jesteście przyjaciółmi, nic wcześniej was do siebie nie ciągnęło... Dlaczego tak nagle poczuliście do siebie pociąg?— spytała zaintrygowana.

— No, ja nie wiem. Mój pociąg wyjechał i zatrzymał się na stacji Mason.— stwierdził Tommy, a brunetka zakryła usta dłonią, zaczynając się śmiać.— To było idiotyczne, wiem... Ale szczerze mówiąc, Mason podobał mi się już, kiedy miał dwanaście lat.

— Tommy, przestań, zaraz naprawdę zacznę myśleć, że jesteś jakimś pedofilem.— wymamrotała ze śmiechem dziewczyna.— Ale czujesz do niego coś więcej niż pociąg?

— Nie mam zielonego pojęcia.— odpowiedział, wzdychając i wkładając twarz w dłonie.— A jeśli o pedofila chodzi, naprawdę się tak czuję.

— Tommy, cholera, nie masz podstaw. Aktualnie oboje jesteście legalni, Mason już za kilka miesięcy będzie pełnoletni, będziecie mogli robić, co wam się żywnie podoba.— stwierdziła Kenzie.— I nikt wam nie zabroni.

— A Nicky i Madeline?— zauważył Tommy.

— Proszę cię.— prychnęła dziewczyna.— Nicky i Madeline będą wspierali nas nieważne, jakiej wszyscy jesteśmy orientacji seksualnej, jak wyglądamy, jak się zachowujemy... O ile wszyscy nie będziemy sobie nawzajem szkodzić.

— I znów masz rację.— odparł Tommy.— Zawsze tak mocno ci tego zazdrościłem... Chciałbym, żeby tutaj teraz byli. Wszystko byłoby takie łatwiejsze.

— Minął jeden dzień, Tommy...— powiedziała poruszona Kenzie i zachichotała, zakrywając usta dłonią.— Jeszcze niecały tydzień, spokojnie. Jakoś wytrzymasz.

— Słuchaj, pomyślałem, żeby odwiedzić swoich prawdziwych rodziców.— oznajmił Tommy poważnie, patrząc na reakcję dziewczyny.

— Nie mam nic przeciwko. Wręcz przeciwnie: uważam, że w końcu powinieneś to zrobić.— odpowiedziała równie poważnie Kenzie.

— Wiesz doskonale, że zawsze uważałem Madeline i Nicky'ego za swoich rodziców, ale... przecież moi rodzice wciąż chodzą po tym świecie.— zauważył Tommy.

— Więc powinieneś odbudować z nimi relacje lub chociaż dać im znak, że żyjesz... To trochę okropne widząc swojego syna jedynie w telewizji.— stwierdziła Kenzie, a Tommy skinął głową.

— Dorosłe życie jest okropne.— westchnął Tommy, wkładając twarz w dłonie.

— Ale nie płacz.— stwierdziła ze śmiechem Kenzie, która w tym momencie bardzo chciała go przytulić. Zawsze to robiła, a teraz nie miała możliwości.

— Nie płaczę.— odparł Tommy, unosząc głowę, patrząc na nią zaszklonymi oczami.— Prawie.

— Tommy, cholera, zaraz wsiądę do cholernego samolotu, wrócę do ciebie i cię przytulę...— powiedziała, również patrząc na niego przeszklonymi oczami.

— Nie ma takiej potrzeby. Wytrzymam jeszcze „niecały tydzień”.— odparł ze śmiechem Tommy, ocierając łzę, która niespodziewanie spłynęła po jego policzku.

— No ja mam nadzieję.— stwierdziła ze śmiechem Kenzie.— Jedź już do swoich rodziców i koniecznie daj mi później znać, jak poszło.

— Jasne. Dziękuję za rozmowę i oczywiście widzę cię o dwudziestej na ekranie telewizora.— powiedział Tommy z uśmiechem, machając w jej stronę.

— Oczywiście, nie ruchaj mi więcej brata.— odpowiedziała z szerokim uśmiechem, również machając w jego stronę i rozłączając się, a Tommy zachichotał.

Tommy od razu ruszył na górę do swojej sypialni, podchodząc do szafy. Długo zajęło mu wybieranie odpowiedniego stroju na powrót do starego domu i ponownie spotkanie swoich rodziców.

Finalnie włożył zwykłą, białą koszulkę, a na to założył rozpiętą, czarną koszulkę w białą kratę. Jego jeansowe spodnie także były czarnego koloru, a jego szyję przyozdabiały liczne srebrne naszyjniki. Na palce włożył swoje ulubione pierścionki, włożył czarne trampki, wziął telefon, kluczyki od swojego samochodu i wyszedł z domu, wyjeżdżając nim z garażu.

Bardzo dobrze pamiętał ulicę i numer domu, w którym mieszkał jakieś pięć lat temu. Trochę więcej niż pięć lat. Nie mógłby zapomnieć o tym domu i chociaż przeżył w nim naprawdę złe chwile swojego życia, chętnie chciał wrócić do niego i sprawdzić, co u jego rodziców. Może potrzebowali jego pomocy? Jego rodzice, Klara i Harold, zawsze chcieli, by ich syn znalazł sobie idealną dziewczynę, najlepiej przyszłą prawniczkę, a z niego samego chcieli zrobić lekarza, którymi sami byli.

Od zawsze Tommy miał z góry nałożone zasady, których za wszelką cenę musiał się trzymać. Nigdy nie pozwalali przebywać mu na zewnątrz po zmroku, czy nawet zachodzie słońca. Bardzo go pilnowali, często sprawdzali jego pokój i telefon – co oznaczało, że tak naprawdę miał zero prywatności. Kazali mu także chodzić na piłkę nożną, przez co się do niej zraził. Zdecydowanie bardziej wolał koszykówkę, w którą grał. Zmuszali go także do grania na gitarze i pianinie, co w sumie jedyne wyszło mu na dobre.

Kiedy Tommy podjechał pod dom, który znajdował się na totalnym pustkowiu, zobaczył swój stary dom, w którym dorastał. Zaparkował na podjeździe, wysiadł z samochodu i podszedł do białych, drewnianych drzwi wejściowych. Ten dom na pewno był znacznie mniejszy od willi Harperów, ale wciąż był bardzo zadbany i ładny. Stojąc przed drzwiami, niedługo później zapukał do drzwi.

— Tak?— usłyszał totalnie nieznany dla siebie głos obcej kobiety.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro