Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🧡 𝐂𝐇𝐀𝐏𝐓𝐄𝐑 𝟒 🧡

🧡

Kiedy Tommy odwiózł Masona do szkoły następnego dnia, totalnie nie wiedział, co ze sobą zrobić. Wszedł do domu Harperów, zamykając je na klucz – broń Boże ktoś by się włamał. Ruszył do salonu, a już po chwili został zaatakowany przez Bellę – psiaka Nicky'ego i Madeline. Daisy i Scooby gonili się gdzieś na ogrodzie (bardzo lubili się wspólnie bawić).

— Co? Pewnie tęsknisz za Nickym i Madeline?— spytał ze śmiechem Tommy, biorąc suczkę na ręce, głaszcząc za uchem.— Nie martw się, będą za tydzień.

Dodał, a następnie wraz z psiakiem rozłożył się na kanapie, chwytając pilot od telewizora. Włączył pierwszy lepszy kanał, odchylając głowę do tyłu.

Jego spokój nie potrwał długo, ponieważ poczuł, jak jego telefon w kieszeni spodni zaczyna wibrować. Od razu wyciągnął urządzenie z ów kieszeni, zauważając, że dzwoni Riko. Chłopacy już dawno zdążyli się poznać, a przede wszystkim bardzo polubić.

— Tak?— spytał Tommy, odbierając i dając go na głośnomówiący. Położył telefon na stole, przyciszając telewizor.

— Cześć, Tommy.— powiedział Riko swoim radosnym głosem.— Jesteś teraz w domu Nicky'ego i Madeline?

— Jasna sprawa.— odparł Tommy z uśmiechem.— Jak wiesz, chwilowo się nim opiekuję.

— Tak, tak.— przytaknął szybko Riko.— Dobra. Przepraszam, że wcześniej nie zadzwoniłem, ale wszystkie przerwy w pracy spędzałem na dzwonieniu do Kenzie...

— W porządku, nic się nie stało.— zachichotał Tommy, wstając z kanapy i przyglądając się różnym trofeum i nagrodom Nicky'ego i Madeline, które stały na szarym, marmurowym kominku.

— Obiecałem Kenzie, że jeżeli wygra, to zabiorę ją na Malediwy. I muszę tej obietnicy dotrzymać... Nie łamię obietnic.— wymamrotał Riko, choć Tommy doskonale to wiedział.— To jest w stu procentach pewne, że wygra, dlatego moje pytanie brzmi, czy masz pożyczyć co najmniej piętnaście tysięcy?

— Stary, sam tyle nie mam.— westchnął Tommy, przecierając twarz.— Mógłbyś pożyczyć od Masona, ale jak on wykona przelew na piętnaście tysięcy, to Nicky i Madeline się zesrają. Z tego, co się orientuję, ma ograniczenie na dziesięć tysięcy przelewu w ciągu miesiąca i tysiąc do wydania w ciągu dnia.

— No właśnie.— mruknął zawiedziony Riko.— Bardzo chcę ją zabrać... Ale no cóż, może zapytam kogoś innego. Tak czy siak, bardzo dziękuję ci za pomoc.

— Czekaj.— powiedział szybko Tommy, kiedy Riko mu podziękował, pożegnał się i chciał rozłączyć.— Mogę pożyczyć od Nicky'ego i dam je tobie.

— Naprawdę byś mógł?— spytał Riko, w którym odżył wcześniejszy entuzjazm. Znacznie się ożywił.

— Jasne. Mogę się go zapytać. Dam ci znać, w porządku?— spytał Tommy.

— Oczywiście. Dziękuję ci bardzo. Dupę mi ratujesz...— wymamrotał Riko, wzdychając cicho, a Tommy zachichotał.

— Nie ma sprawy.— odparł szatyn.— Zadzwonię do Nicky'ego i dam znać.

— Super, dzięki.— odpowiedział Riko, a już po chwili się rozłączył. Tommy wrócił na kanapę, otwierając Messengera, dzwoniąc do Nicky'ego.

— Taak?— usłyszał mocny, ale i delikatny głos Nicky'ego.— Czy coś się stało? Mason nabroił?

— Oczywiście, że nie. Mason jest aniołkiem.— powiedział ze śmiechem Tommy.— Mam... dużą prośbę.

— Zamieniam się w słuch.— odparł Nicky, a po dźwięku, który wydobył się z telefonu starszego, można było usłyszeć, że Nicky przekręca się na łóżku.

— Cholera, zapomniałem, że w Paryżu jest siedem godzin do przodu...— wymamrotał Tommy i strzelił się z otwartej ręki w czoło.

— W porządku, jest dopiero dwudziesta pierwsza.— odpowiedział ze śmiechem Nicky, a po chwili można było usłyszeć chichot Madeline.

— Cześć, Madeline.— powiedział uśmiechnięty Tommy i również zachichotał.— Moja druga mamo.

— Czuję się bardzo staro, kiedy tak mówisz.— Madeline nachyliła się w stronę telefonu, włączając kamerkę, przez co było widać mocne zbliżenie na jej wymalowaną twarz i śmieszną minę.

— Przecież Kenzie jest w tym samym wieku, co ja.— odpowiedział Tommy, który jeszcze trochę, a dostałby głupawki.

— Oczywiście, że wiem, ale co innego moja mała dziewczynka Kenzie, a ty taki mięśniak.— powiedziała ze śmiechem Madeline, biorąc telefon do ręki, ukazując mu całą swoją twarz, włosy, kawałek pokoju oraz skrawek dekoltu.— Mason na pewno jest grzeczny?

— Na pewno, spokojna głowa. Wstał dzisiaj rano, zjadł śniadanie, ubrał się, umył zęby i zawiozłem go do szkoły.— oznajmił Tommy, czując się jak dumny ojciec. Usłyszał i zobaczył, jak Nicky – trzymając w rękach czyste bokserki – macha w jego stronę i idzie do łazienki. Wpadł na pomysł.— Moja druga mamo, mam prośbę.

— Tak?— spytała z uśmiechem Madeline, jednak wywróciła oczami na to, jak ją nazwał.

— Miałabyś pożyczyć z dwadzieścia tysięcy?— spytał szybko i cicho Tommy, zauważając, jak Madeline wychodzi na dwór, prawdopodobnie, aby Nicky nie usłyszał. Zaczęła oglądać wieżę Eiffla, którą było widać z balkonu w ich apartamencie.

— Oczywiście, że miałabym. Na co potrzebujesz, jeśli można wiedzieć? Coś się stało? Grałeś w pokera? Ktoś ci grozi?— spytała szybko zmartwiona Madeline, patrząc na niego poważnie.

— Nie, nie, spokojnie. Nie grywam w pokera ani nie zadaję się z podejrzanymi typami... Po prostu potrzebuję chwilowo pieniędzy. Wytłumaczę ci wszystko, jak już będzie po sprawie.— wymamrotał szybko Tommy.

— W porządku. Przeleję ci na konto. Mamy z Nickym wspólne, ale najwyżej powiem mu, że rozwaliliście coś z Masonem i musieliście odkupić.— odpowiedziała Madeline.

— Dziękuję ci bardzo, mamo.— odpowiedział Tommy.— Znaczy–

— Spokojnie. Nic się nie stało.— zachichotała Madeline.— Tęsknisz za rodzicami?

— Wiesz co? Nie.— mruknął Tommy.— Nie rozmawiam z nimi od jakichś pięciu lat, ale dobrze mi z tym. Zmuszali mnie do rzeczy, których nie chciałem, ogólnie byli okropni. Po prostu bardzo przyzwyczaiłem się do was...

— Tommy, możesz mówić do nas, jakkolwiek chcesz. To będzie dla nas zaszczyt.— powiedziała ze śmiechem Madeline.— Do mnie możesz mówić mamo, a do Nicky'ego tato, jak tylko ci się podoba. Jesteś częścią naszej rodziny.

— Dziękuję.— wyszeptał Tommy.— Kocham was.

— My ciebie też kochamy.— odparła Madeline i pomachała w jego stronę. Pożegnali się, a Tommy niemal popłakał się ze wzruszenia. Naprawdę mógł nazywać ich swoimi rodzicami? Co prawda niebiologicznymi... Ale od zawsze traktował ich jak swoich rodziców. Był bardzo poruszony tym, że oni także uważają go za swojego syna.

Szybko jednak potrząsnął głową. Na samej górze ekranu telefonu zobaczył powiadomienie w formie bąbelka: „Dotarł przelew od Nicky'ego i Madeline Harperów. Kliknij, by dowiedzieć się więcej”.

Tommy nacisnął powiadomienie, a następnie przekierowało go do aplikacji bankowej. Po wpisaniu pinu wszedł w uznania, widząc przelew od Madeline na dwadzieścia pięć tysięcy z podpisem: Dla kochanego syna na kominek, który rozwalił.

— Uf...— wymamrotał Tommy, przecierając czoło. Było idealnie. Załatwił pieniądze od Madeline, których prawdopodobnie nie musiał jej oddawać, teraz mógł przelać je Riko, który już mógł zarezerwować termin na wycieczkę jego i Kenzie na Malediwy. Szczerze mówiąc, Tommy miał wielką nadzieję, że Kenzie wróci stamtąd z brzuchem. Przecież Riko był idealny, a dziecko – jak twierdził Tommy – tylko wzmocniłoby ich relację oraz mocno ich do siebie zbliżyło.

Choć nie wiedział, jak na to wszystko zareagowałby Nicky. Niby lubił Riko, niemalże uwielbiał, ale przecież Tommy nie był pewny, jakie uczucia ma Nicky do „chłopaka” swojej córki.

Po chwili, gdy wykonał już przelew do Riko, z podpisem: „Pieniądze są od Madeline, musimy ją później wtajemniczyć”.

Od: Riko ✌️😙
Dziękuję Ci bardzo za pomoc. Jesteś wspaniały. Wykonam telefon do Madeline, wszystko jej wytłumaczę i osobiście podziękuję.

Od: Tommy 😎
Jasna sprawa. Polecam się na przyszłość.

I wtedy Tommy odłożył telefon, uprzednio wyłączając jakiekolwiek powiadomienia. Rozłożył się na kanapie, a następnie włożył głowę w poduszkę, chwilę później zasypiając, gdyż nie był przyzwyczajony do tak wczesnego wstawania, jak dzisiaj.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro