Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Epilog

Czasami trzeba odpuścić, żeby móc znowu cieszyć się słodkim zapachem lata, aromatem świeżo palonej kawy czy górskim porankiem.

I chociaż nadal nie rozumiem dlaczego ktoś tam na górze napisał dla mnie właśnie taki scenariusz mojego życia, to wiem, że nic nie zmienię, wszystko toczy się własnym torem.

Tak po prostu musiało być.

Nie było mi łatwo zaakceptować fakt, że to nie ja piszę ten scenariusz, a jedynie usilnie pragnę przeforsować swoje racje.

Na marne...

Życie jest zagadką i nadal przecież nie wiem, co będzie dalej, co będzie jutro, ale mimo wszystko wiem, że chcę żyć - teraz mam już dla kogo.

Mimo ran, które codziennie przypominają mi o tych wszystkich wydarzeniach, wstaję z myślą, że obok siebie mam najwspanialsze lekarstwa świata - Federicę i Lauren.

Rozpoczęliśmy nowy rozdział naszego wspólnego życia, wiedząc, że nasza miłość jest silniejsza niż kiedykolwiek wcześniej.

Oczywiście początki nie były łatwe - walczyliśmy z traumą i atakami paniki Federicy, a ja musiałem przejść długą rehabilitację, żeby odzyskać sprawność fizyczną. Tamte wydarzenia pozostawiły trwały ślad nie tylko na psychice, ale i ciele - poruszam się przy pomocy jednej kuli, ponieważ cierpię na niedowład prawej kończyny. Mimo wszystko nadal mam nadzieję, że dzięki ćwiczeniom i medycynie, kiedyś odzyskam stuprocentową sprawność.

Po moim wyjściu ze szpitala, bez dłuższego zastanowienia, podjęliśmy wspólną decyzję, że wyprowadzamy się ze stanów, ponieważ cały czas czuliśmy czyiś oddech na szyi.

Przez ponad rok chodziliśmy na terapię indywidualną, ale dzięki niej, odzyskaliśmy namiastkę normalnością. Na szczęście Lauren najszybciej z nas poradziła sobie z tym wszystkim, co ją spotkało, niestety najgorzej radziła sobie Federica. Nadal budzi się w nocy kompletnie przerażona, więc kontynuuje spotkania online z psychologiem.

Momentem największego zwątpienia oczywiście są rozprawy sądowe i przesłuchania nas w roli świadków oraz konieczność wstawiania się w sądzie. Na szczęście Sergiusz został już skazany, natomiast Archibald zginął w niewyjaśnionych dotąd okolicznościach podczas odsiadki wyroku. Jedni twierdzą, że zakrztusił się jedzeniem w celi, a inni, że pomogli mu w tym jego współwięźniowie, gdy dowiedzieli się z kim mają do czynienia.

Przez cały czas wspierałem Federicę, jak tylko mogłem, nawet wtedy, gdy przy wybuchach bezsilności kazała mi odejść i dać jej spokój. Trwałem przy niej i po prostu byłem tuż obok, czuwając wiernie przy kobiecie, która sprawiła, że na nowo zapragnąłem żyć.

*****

To właśnie dzisiaj Siguś miałby swoje dziesiąte urodziny. Zastanawiam się czy nadal lubiłby dinozaury czy raczej byłby zainteresowany motoryzacją, tak jak ja w jego wieku. Często wyobrażam sobie jakby teraz wyglądał i czy nadal bylibyśmy najlepszymi przyjaciółmi czy można jednak przyjaźń z ojcem byłaby obciachem?

Federica i Lauren poszły na cmentarz jako pierwsze, bo ja muszę chwilę pobyć sam i ochłonąć od tych wszystkich emocji.

Tutaj wszystko czuję jakby mocniej.
Zapach. Smak. Żal. Niesprawiedliwość.

Z każdym kolejnym krokiem wracają do mnie wspomnienia i o dziwo pierwszy raz chcę wspominać, a nie uciekać, zastępując myśli czymś zupełnie innym.

Wolnym krokiem, przy pomocy jednej kuli, przechadzam się polną ścieżką, która prowadzi prosto na cmentarz. W oddali słyszę śmiech Lauren, co wywołuje na mojej twarzy szczery uśmiech - dziecięca beztroska, to coś za czym tęskni każdy dorosły i nie ważne jest miejsce, bo ta radość jest jeszcze niczym nieskalana.

Zbliżam się do wysokiego żywopłotu i nieco jakby labiryntem kieruję się w stronę drewnianej kapliczki. Uklękam przy krzyżu i na chwilę przymykam oczy.
Nadal jednak nie ufam Bogu i chyba jeszcze długo nie będę potrafił, ale ta chwila zadumy pomaga mi pozbierać myśli. 

- Lauren! Co ja mówiłam o zabieraniu czegokolwiek z cmentarza do domu! - Słyszę poddenerwowany głos mojej ukochanej, więc odwracam głowę.

Zauważam mojego blond aniołka, biegającego dookoła grobów i chichoczącego na widok wściekłej mamy. Mała zakrywa usta, a moja cudowna kobieta z burzą ciemnych włosów, próbuje dogonić blond skrzata - ten widok warty jest wszystkich blizn.

- Mami, to dlaczego tylko jemu kupiłaś prezencik, co? To nie jest fair! Też chcę! - droczy się moja córcia.

- Oddaj ten samochodzik i pokaż się tylko, musimy wytrzeć nos i odłożyć autko na miejsce.

- Dlaczemu? - pyta ze słodką minką.

- Nie dlaczemu, tylko dlaczego, Lauren. - Federica łapie dziewczynkę za rękę i idzie z nią wzdłuż alejki, a ja z zaciekawieniem, przysłuchuję się ich rozmowie.

Federica tak pięknie jej wszystko tłumaczy. Uwielbiam słuchać ich rozmów, oczywiście mała robi wszystko po swojemu, ale to skóra zdjęta ze Sigismunda.

Mała tak bardzo mi go przypomina...

- Dlatego, że twój braciszek ma dzisiaj urodziny i to prezent dla niego, a ty dostaniesz swój w twoje urodzinki, skarbie.

- Aha, ale ja zapytałam Sigusia i mi pozwolił. Naprawdę. - Lauren nie daje za wygraną, uparciuch, a Federica tylko poprawia włosy i czeka z otwartą dłonią, aż mała odda jej autko.

Gdy podchodzę do nich, dostrzegam jak Federica w sekundę straciła cały kolor i bardzo wolnym ruchem, zdejmuje z nosa okulary przeciwsłoneczne, zakładając je na włosach. Powoli zarzuca na plecy swoje brązowe, lśniące włosy i chwyta się za brzuch.

- Kochanie... - Patrzę na nią pytającym wzrokiem i kuśtykając, podbiegłam do niej, żeby ją złapać, zanim osunie się na chodnik.

- Blaise... wody mi odeszły.

***
Ostatnie lata mojego życia ukazały mi, jak wszystko może się gwałtownie zmienić.

Pomimo wyraźnych sygnałów, że wkraczam na grząski teren, chęć poznania prawdy była o wiele silniejsza.

Zrozumiałam też, że nie wszystko jest tym, za co to uważamy. Żyłam w kłamstwie przez kilka miesięcy z osobą, która miała obsesję na moim punkcie i która wyrządziła mi wiele krzywdy. Mnie, mojej córeczce i ukochanemu Blaiesowi.

Nie umiem zapomnieć o tym wszystkim, choć bardzo tego pragnę. Niestety zdarza się, że w nocy budzę się z krzykiem, widząc te wszystkie straszne obrazy sprzed kilku lat.

I choć przeszłość jest dla nas obojga bolesna, to myślę udało nam się ją zaakceptować i spróbować połatać nasze poszarpane serca, wspólną nicią bliskości i szczerej miłości.

Blaise jest najważniejszą osobą w moim życiu. Jest moim oparciem i miłością mojego życia. Jestem mu wdzięczna za wszystko, co dla mnie zrobił, za to, że swoim ciałem ochronił nasz najcenniejszy skarb - Lauren.

Miesiące terapii, zarówno tej indywidualnej jak i rodzinnej, pozwoliły nam ujrzeć światło w tunelu, choć początki były bardzo trudne. Szczególnie dla mnie.

I chociaż ślady tamtych zdarzeń nadal często do mnie powracają, to teraz mam pewność, że już nic nam nie grozi.

Zamieszkaliśmy w Chorwacji i dopiero tutaj odnaleźliśmy upragniony spokój. Co prawda raz w roku lecimy do stanów, ale tylko tutaj czujemy się bezpiecznie. U siebie.

Wspólnie z Blaisem prowadzimy rodzinną kawiarnię na wyspie i żyjemy pełnią życia, ciesząc się każdym dniem. Na razie zupełnie zrezygnowałam z pracy w fundacji, ale mam świetną zastępczynię - Annę, moją sekretarkę.

A my w maleńkim malowniczym miasteczku, odnaleźliśmy swój kawałek nieba i na nowo uczymy się żyć.

****

Siedzę na tylnej kanapie auta i obgryzam skórki, czując niesamowitą ekscytację i stres. Mój starszy brat Austin wchodzi do środka i całuje mnie na przywitanie w policzek.

- Wyglądasz przepięknie, a Blaise zeświruje, jak wreszcie cię zobaczy. Trzy dni rozłąki, to był dla niego koszmar.

Moje oczy zachodzą mgłą, jak tylko o nim pomyślę. Te trzy dni, które miały być dla mnie chwilą relaksu i momentem odpoczynku, były trzema dniami wyrzutów sumienia.

- Jak mały? Jak Lauren? - pytam zestresowana. Pierwszy raz na tak długo zostawiłam ich pod opieką Blaise'a.

- Moja ukochana żona pomogła Blaiesowi. - Mruga do mnie okiem. - On jest niesamowity i nad wszystkim panował.

- Dzięki Bogu...

- Dasz wiarę, że Lauren siedzi ciuchtko i wszystkich ucisza, bo Kai śpi? Nawet oberwało się samemu tatuśkowi.

- No tak, cała Lauren... - śmieje się w duchu, bo odkąd urodził się Kai, moja córcia zachowuje się jak lwica i nikomu nie pozwala się do niego zbliżyć.

- Wyglądała uroczo z tą groźną minką, kiedy waliła po paluchach Blaise'a. - Parska śmiechem i wyprowadza mnie z auta.

- Obrączki masz? - Poprawiam włosy i spoglądam na zaskoczoną minę brata.

- Oczywiście, że... - Maca ręką po garniturze i patrzy na mnie z przerażeniem w oczach.

- Austin! To nie jest śmieszne! - Spoglądam na niego z chęcią mordu. - Miałeś je przecież odebrać! Dzwoniłam jeszcze ze SPA, żeby wam przypomnieć czy wszystko jest załatwione! Chryste!

- Wyluzuj Ricka, wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Możemy już iść, pani Shwank? Blaise już nie może się doczekać i jeszcze chwila, a poleje się krew.

- Co??? - wkurzam się.

- Z nerwów obgryzł już do mięsa paznokcie. - Posyła mi łobuzerski uśmiech i prowadzi przed kościół, gdzie czeka już ojciec.

- Jeszcze Groverevers - dodaję z przekąsem.

Przechodzę przez alejkę i z trudem powstrzymuję łzy, gdy brt oddaje mnie ojcu, który szybkim ruchem również ociera łzy.

- Cudnie wyglądasz, skarbie. - Całuje mnie w policzek i bierze głęboki wdech. - Bądź wreszcie szczęśliwa.

- Będę, tatku...

W maleńkim kościółku na wyspie Drvenik są tylko nasi najbliżsi. Jest tak, jak to sobie wyobrażałam. Gdy widzę mojego przyszłego męża i to jaki jest przystojny w tym białym garniturze, muszę powachlować się ręką, bo inaczej chyba zemdleję.

- Cudowna. - Blaise szepcze w moją stronę, gdy ojciec przekazuje mu moją dłoń. Ten unosi ją i przykłada do ust, po czym dodaje: -  Kocham cię i nie mogę uwierzyć, że to wszystko właśnie dzieje się teraz...

Wzruszam się, ale wiem, że nie mogę się rozkleić, bo inaczej nici z naszych cudownych zdjęć z zaślubin.

- Dbaj o nią i szanuj, inaczej... sam zresztą wiesz - Z uśmiechem dodaje mój ojciec i klepie go w ramię.

- Wiem, wiem. Będę o nią dbać jak nikt inny. To mój najcenniejszy skarb.

Po tych słowach, ksiądz proboszcz rozpoczyna nabożeństwo, a my splatamy nasze dłonie. Moje serce za moment chyba z wrażenia zrobi salto.

I choć jesteśmy ze sobą już od prawie trzech lat i mamy dziecko, a właściwie to dzieci, to ja nadal czuję się, jakbym dopiero co go poznała.

Jestem totalnie w nim zakochana!

Przez całą mszę muszę powstrzymać łzy, żeby nie rozmazać makijażu. Być może to jeszcze poporodowe hormony we mnie tak szaleją, albo po prostu chwila jest tak wyjątkowa, że z trudem nawet oddycham.

- Ja Blaise Shwank, biorę sobie ciebie Federico Groverevers za żonę i ślubuję ci miłość i wierność i to, że ... - na moment głos Blaise'a milknie, a jego oczy zachodzą mgłą i wbijają się w moje z taką intensywnością, że chyba zaraz zemdleję.

Spoglądam na niego z lekkim przerażeniem, po czym pytam niepewnie:

- Blaise... stało się coś? - szepczę że sztucznym uśmiechem. - Blaise! - ponagałam go, w obawie, że być może teraz się wycofa.

- Miało być według schematu, ale wiesz, że nie lubię, kiedy ktoś dyktuje mi warunki, prawda? I wiesz, że tylko ty jako jedyna masz nade mną przewagę? - oblizuje usta i uśmiecha się zalotnie, pożerając mnie wzrokiem.

Wiem, doskonale wiem, o czym mówi, aż sama przygryzam dolną wargę.

- Co jest? - pytam go bezdźwięcznie.

- Każdego dnia pokazujesz mi, czym jest siła, skarbie. Wiesz, wcześniej, myślałem, że siła to mięśnie, sprawność fizyczna, ale bardzo się myliłem. Cholernie. Dopiero gdy poznałem ciebie, zrozumiałem, że największą siłą w życiu człowieka jest miłość. Kocham cię Federica, podziwiam i wielbię, z każdym kolejnym dniem coraz mocniej i mocniej. Jesteś niepodważalnym dowodem na to, że miłość jest lekiem na najgłębsze rany i blizny. Chcę się z tobą kochać, kłócić i godzić. Byle by już zawsze mieć cię tuż przy swoim boku. Pragnę już zawsze słyszeć: twój cichy oddech, gdy zasypiasz obok, krzyk, gdy sprowadzasz mnie na ziemię, kiedy trzeba, słodkie jęki, gdy pozwalasz mi cię pieścić i kochać całym sobą, bicie serca, które mnie uspokaja, gdy wtulam się w twoją pierś i próbuję złapać dystans. Chcę żebyś była obok mnie w dobrych i złych momentach życia, ale przede wszystkim pragnę tego, żebyś nigdy nie zwątpiła w nasze zawsze i była ze mną do ostatniego oddechu. Tak mi dopomóż Boże i wszyscy święci... Amen.

I choć jeszcze daleka podróż prze nami, to mamy pewność, że razem pokonamy wszystko.

Zupełnie wszystko...

__________________Koniec_________________



Oczywiście przyjdzie jeszcze czas na podziękowania, tym czasem dajcie znać jak Wam się podobało!

Ściskam Was mocno i dziękuję za obecność!

S. ❤️

________________
Serdecznie zapraszam do lektury kolejnego opowiadania.

"Fastryga", to krótkie opowiadanie z elementami romansu.

W powieści romantycznej "Fastryga" śledzimy losy Zofii Krajskiej — młodej, ambitnej dziewczyny z działu marketingu agencji nieruchomości, której spokojne i wydawać by się mogło, że idealne życie, niespodziewanie staje w obliczu burzy decyzji i wiru namiętności.

Po serii wydarzeń, które odmienią jej świat, Zofia musi podjąć trudny wybór między tym co znane, a zupełnie nowym uczuciem. Gubiąc się w labiryncie emocji i rozterek, Zofia odkrywa, że droga do szczęścia czasem prowadzi przez najtrudniejsze życiowe wybory i odkrywa sekrety oraz tajemnice najbliższych jej osób, stając na rozdrożu...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro