Rozdział 5
Cene
Wróciłem do domu i odetchnąłem ulgą, ponieważ nikogo w środku nie było. Korzystając z chwili wolności pozwoliłem sobie odgrzać na obiad lasagnię, której nie jadam często oraz kolejny kubek kawy. Całe jedzenie zaniosłem do swojego pokoju, w którym się zamknąłem na klucz. Jeśli mam być szczery, nie byłem głodny. Musiałem jednak wrócić do normalnego jedzenienia i przybrać nieco na wadze, jeśli chciałem wziąć udział w tegorocznym sezonie.
Ale czy faktycznie tego chciałem?
Od jakiegoś czasu co raz cześciej przyłapuję się na tym, że pomimo tego, że kocham skoki, to mam ochotę rzucić wszystko w cholerę, uciec od wszystkich i odseparowany od ludzi, zdać się w pełni na łaskę losu.
Tak, tak. Gadam jak potłuczony. Może to przez narkotyk krążący w moich żyłach, może jednak silny stres i depresja? A może oba? Sam już nie wiem. Tak czy inaczej wiedziałem jedno.
Dłużej w takim stanie nie wytrzymam.
Otworzyłem okno w moim pokoju, a następnie usiadłem na łóżku. Z telefonu podpiętego do głośników puściłem kolejne piosenki, które uwielbiałem, po czym odpaliłem kolejnego blanta.
Zaciągałem się tak dymem, jednocześnie wsłuchując się w lecącą piosenkę "Clint Eastwood" zespołu Gorillaz, a nastepnie próbowałem się zrelaksować i odpocząć psychicznie po wydarzeniach z tego pieprzonego dnia.
I ain't happy
I'm feeling glad
I've got sunshine in a bag
I'm useless, but not for long
The future is coming on
Nie minęło wiele czasu, gdy usłyszałem, jak główne drzwi wejściowe się otwierają i do środka wchodzi Peter, który zawzięcie rozmawiał z kimś przez telefon. I tą osobą na pewno nie była Mina.
Starszy brat wszedł na górę i stanął przy moich drzwiach, pukając w nie.
- Cene, otwórz proszę.
Poprosił starszy, a ja jedynie ściszyłem na chwilę muzykę.
- Odjeb się ode mnie!
Krzyknąłem, a następnie spryskałem aerozolem cały pokój tak, aby pozbyć się nieprzyjemnego zapachu po narkotyku. To samo zrobiłem ze sobą. Unikając wołania Petera przebrałem się w ubrania i spryskałem się dezodorantem. Dokładnie umyłem zęby, do czego przydała mi się butelka wody mineralnej, a następnie oczy zalałem kroplami do oczu, aby pozbyć się zaczerwienionych białek oraz specjalnym płynem, mającym na celu zwęzić źrenice.
Gdy wyglądałem w miare normalnie, wkurwiony nieustającym dobijaniem się Petera, otworzyłem agresywnie drzwi tak, że starszy stracił równowagę i wpadł do mojego pokoju. Gdy tylko ustał na nogach, zamknął za sobą drzwi na klucz, a następnie popchnął mnie na ścianę, patrząc mi się uważnie w oczy.
- Czemu ćpasz?
Zamrugałem oczami. Jakim cudem on o tym wie? Dwudziestosześciolatek jak widać domyślił się o co mi chodzi, bo od razu udzielił mi odpowiedzi.
- To, że spryskałeś pokój aerozolem, umyłeś zęby, przebrałeś się i spryskałeś dezodorantem oraz skropliłeś oczy, nie oznacza, że pozbyłeś się tego pieprzonego smrodu, który czuć w całym domu!
Ups?
- Pytam raz jeszcze. Dlaczego ćpasz?
A ja po raz kolejny nie odpowiedziałem.
- Nie zamierzam ci się z niczego tłumaczyć!
Warknąłem, na co starszy jeszcze bardziej zmniejszył dzielący nas dystans.
- Co ci strzeliło do głowy?! Rozumiem, że wszystko zjebałem i masz do mnie problem, ale to nie powód, żebyś truł się tym gównem!
- To nie ty będziesz decydował o tym co mam robić, a czego nie!
- Owszem, będę decydował, bo jestem twoim starszym bratem, a ty pomimo pełnoletności, jak widać dalej masz siano we łbie, skoro wciągasz się w to gówno!
Krzyknął, a moje mięśnie się boleśnie spięły.
- Poza tym zamiast zamykać się w pokoju całymi dniami i nocami oraz sprawiać problemy wychowawcze, wystarczyło przyjść do mnie i szczerze ze mną porozmawiać. Ale po co?! Najlepiej zgrywać ofiarę przez całe życie, prawda?!
Wykrzyczał patrząc mi prosto w twarz, a ja się miałem ochotę zaśmiać.
I to wcale nie dlatego, bo byłem pod wpływem marihuany. Wcale.
Po prostu bawiło mnie to, że cały czas próbuje się ze wszystkiego wybielić, bo jego wygurowane ego nie pozwala mu się przyznać do błędu i przyjąć winy na klatę, ponieważ boi się, że to zaważy na jego nienagannym wizerunku.
Idiota.
Międzynami zapadła cisza, a my cały czas patrzyliśmy się sobie w oczy, podczas gdy między nami nie było nawet wolnego centymetra. Miałem ochotę się przytulić do Petera i szczerze z nim porozmawiać.
Ale nie mogłem, bo wiedziałem, jak się to skończy. Poza tym jak ktokolwiek dowie się, że ćpam to nie tylko ja i Anže bedziemy mieć przejebane, ale cała nasza rodzina, a Peter jako policjant dodatkowo zostanie wywalony z pracy, czego wcześniej nie wziąłem pod uwagę.
- Cene, bardzo cię za wszystko przepraszam. Nie wiedziałem, że w ten sposób wszystko odbierałeś, ale nigdy nie miałem ani złych zamiarów wobec ciebie, ani nigdy o tobie nie zapomniałem. Cały czas bardzo cię kocham i to się nigdy nie zmieni. Ale zrozum też i mnie. Staram się wam wszystkim poświęcać tyle samo czasu i uwagi, a ja nie wiedziałem, że tak źle to wszystko odbierałeś, bo niczego nie mówiłeś. Naprawdę wystarczyło tylko do mnie przyjść i na spokojnie ze mną porozmawiać. Przecież wiesz, że bym cię zrozumiał i zastosował się do twoich uwag i próśb.
Milczałem słuchając jego słów, a do moich oczu napłynęły łzy. Faktycznie mogłem tak zrobić. Wtedy też pewnie moje życie w tej chwili wyglądałoby inaczej, mniej brutalnie...
- Chodź, porozmawiajmy na spokojnie jak brat z bratem. Obiecuję, że razem uda nam się znaleźć wyjście z całej tej sytuacji. A o tych narkotykach nikomu nie powiem. To pozostanie naszą małą tajemnicą. Poza tym masz szczęście, bo Domen nocuje u Žigi, a rodzice pojechali na wyjazd służbowy, a dziewczynki będą u dziadków.
Pod wpływem emocji przytuliłem się mocno do Petera. Potrzebowałem tej bliskości. Coś wewnątrz mnie nie dawało mi spokoju. Nie mogłem zapanować nad swoimi uczuciami, emocjami oraz potrzebami, dlatego też nie wiedząc co się ze mną dzieje, przybliżyłem się jeszcze bardziej do starszego brata, następnie pocałowałem go w usta. I nie był to niewinny braterski buziak.
Mężczyzna był wyraźnie zaskoczony moim gestem, przez co zmieszany odsunąłem się od niego jak poparzony, zakrywając zarumienione ze wstydu i zażenowania policzki.
- Peter, ja p-przepraszam. Ja nie umiałem nad tym zapanować... T-to było silniejsze ode mnie... P-pewnie jest to spowodowane potrzebą bliskości, p-ponieważ cały czas jestem bardzo samotny... N-nie bądź na mnie zły...
Wyjąkałem panicznie, nerwowo machając rękami. Ze wstydu miałem ochotę się zapaść pod ziemię.
- Spokojnie. Nic się nie stało. Doskonale to rozumiem.
Powiedział, nie wypuszczając mnie z objęć. A później wyszło jak wyszło. Znowu się pocałowaliśmy. Tym razem dłużej i świadomie. Żaden z nas nie protestował. Nie odsunęliśmy się od siebie, chociaż oboje mieliśmy pełną świadomość tego, że to, co teraz robimy jest cholernie złe i nieporawne. Nic jednak nie potrafiłem poradzić na to, że sam widok Petera, bez względu na to, jak bardzo mnie zranił i miałem do niego uraz, mój umysł wariował i odmawiał posłuszeństwa. Nawet, gdy próbowałem uciekać i oderwać się od tego wszystkiego, zawsze wracałem do niego. Bo z jakiegoś niezanego mi powodu nie potrafiłem go opuścić.
Teraz w moim brzuchu fruwało stado motyli. Ciekawiło mnie to, czy Peter też to czuł?
Odsunęliśmy się od siebie, gdy zabrakło nam powietrza. Pero uśmiechnął się do mnie czule, a mnie na jego uśmiech miękły kolana. Chłopak wstał, a następnie zamknął okno w moim pokoju.
No tak, przecież nie chcielibyśmy, by ktoś cokolwiek usłyszał. Na szczęście było już późno, a o tej godzinie ludzie siedzą w domu szykując się do snu, ponieważ kolejnego dnia czekała ich praca. Jakby na to nie patrzeć, zbliżała się dwudziesta trzecia w nocy...
- A teraz zapraszam pana na kolację.
Powiedział starszy, a następnie wziął mnie na ręce, otworzył drzwi i zaprowadził do kuchni, gdzie naszykował nam pyszną kolację.
Gdy zjadłem swoją porcję, szatyn przyglądał mi się z głupkowatym uśmiechem.
- Co?
Zapytałem, nie rozumiejąc, o co mu chodzi.
- Jak już zjadłeś to idziemy spać.
- W porządku.
Gdy miałem się zamknąć w swoim pokoju, chłopak wszedł tuż za mną.
Spojrzałem na niego zaskoczony.
- Tym razem nie pozwolę ci uciec.
Powiedział, a następnie nie fatygując się ze zdjęciem ubrań, runął jak długi na moje łóżko, a następnie patrząc na mnie poklepał miejsce obok siebie, dając mi tym samym do zrozumienia, abym położył się obok niego.
Oczywiście wykonałem jego polecenie i chwilę później Peter przyciągnął mnie do swojej klatki piersiowej i zgasił światło.
Żaden z nas jednak nie potrafił usnąć, będąc pod wpływem silnych emocji.
_____________________________________
Mały zwrot akcji przypadł specjalnie na Dzień Kobiet. Przypadek? 😉
Wszystkiego najlepszego z okazji naszego święta, drogie panie.
Dedykacja dla:
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro