Rozdział 1
Peter
- Cene! Do jasnej cholery! Wyłącz wreszcie tą muzykę! Już nas wszystkich głowy bolą od tego jazgodu!
Krzyknąłem zirytowany na średniego brata, który nic sobie nie robił z moich słów. Zamiast tego podpiął głośniki do urządzenia, przez co muzyka stała się jeszcze głośniejsza.
Wkurzony poszedłem do kuchni, gdzie zobaczyłem zrezygnowanych rodziców. Mama była bliska płaczu, tata mocno ją przytulał, zaś dziewczynki ze smutnymi minkami grzebały łyżkami w miskach z płatkami z mlekiem.
Tylko Domen nie wzruszony zachowaniem starszego brata, jadł śniadanie, jak gdyby nigdy nic.
Zastanawiałem się, czy chłopak naprawdę ma aż tak wywalone na całą tą sytuację, czy po prostu tak dobrze maskuje swoje uczucia i emocje.
- Czy Cene nas nie kocha?
Zapytała najmłodsza z nas wszystkich Ema, co mnie zabolało. Ten idiota nawet nie widzi tego, jak bardzo wszystkich martwi i rani.
- Oczywiście, że Cene nas wszystkich kocha, słoneczko. On po prostu ma trudny czas w życiu. Czasami tak się dzieje i jest to zupełnie normalne.
Ale na razie jesteś jeszcze za malutka, aby to zrozumieć.
Powiedziałem, ostrożnie dobierając słowa.
- To ja narysuję mu duuuużo laurek, aby nie był smutny i wiedział, że ja też go bardzo, bardzo kocham!
Zawołała pięciolatka, a następnie wyszła z kuchni. Zanim dziewczynka zdążyła zamknąć się w swoim pokoju, zawołałem ją jeszcze.
- A co ze śniadankiem?
- Misie! Zaczekajcie na mnie! Zaraz tu wrócę!
Zawołała głośnym szeptem, a następnie wróciła do kuchni, gdzie zasiadła do stołu i ponownie zaczęła pałaszować jedzenie. Tym razem na szczęście z większym apetytem.
Spojrzałem na leżącą na stole miskę Cene. Kiedyś naszym rodzinnym zwyczajem było wspólne jedzenie obiadów, co łączyło nasze więzi. Teraz jednak, Cene zamyka się w swoim pokoju całymi dniami i nie je absolutnie nic po kilka dni z rzędu.
Zważywszy na dudniącą muzykę, wziąłem miskę i zaniosłem ją do pokoju młodszego.
- Cene, otwieraj te drzwi!
Waliłem w nie z całej siły łokciem, uporczywie dobijając się do pokoju brata, który niechętnie je otworzył.
- Czego chcesz?!
Zapytał, zaciskając zęby.
- Grzeczniej, gówniarzu!
Dzieciak wywrócił oczami, po czym zaczął mnie poganiać.
- Jak nie masz nic ważnego do powiedzenia, to spierdalaj stąd!
Warknął, na co mi ciśnienie podskoczyło. Czułem, jak się niemal we mnie gotuje, jednak jako starszy i dojrzalszy starałem się nie dać sprowokować.
- Masz tutaj śniadanie.
Z powagą i spokojem chciałem wejść do pokoju nastolatka, w celu położenia mu miski z jedzeniem na biurku, jednak chłopak nie wpuścił mnie do środka. Ba, on nawetnie pokazał się cały w drzwiach, a jedynie wystawił przez nie głowę, na której tak mocno widoczne były oznaki przemęczenia oraz problemów zdrowotnych. I choć trudno mi było to przyznać, to niestety taki widok był u niego codziennością od kilku lat.
- Nie jestem głodny.
- Nie obchodzi mnie czy chcesz czy nie! Mama naszykawała ci jedzenie, więc masz to zjeść!
Nie wytrzymując lekceważącego podejścia młodszego brata, dałem się ponieść własnym emocjom i podniosłem na niego głos.
- A mnie nie obchodzi twoje pierdolenie! Powiedziałem, że nie jestem głodny, to znaczy, że choćby ci się w dupie paliło, to i tak tego nie zjem! Doceniam starania mamy, ale jak będę chciał, to sam sobie zrobię jedzenie! Nie obchodzi mnie też to, co zrobicie z tym żarciem! Czy je wylejecie czy dacie psu sąsiadów! Mam to, kurwa, w dupie! A teraz wypierdalaj stąd, bo jeżeli jeszcze tego nie zauważyłeś, to nie jesteś tu mile widziany!
Wrzeszczał, przekrzykując muzykę, a następnie zatrzasnął mi drzwi przed twarzą. Złapałem się za obolały nos, w który walnęły mnie drzwi, a następnie rzucając wiązankę soczystych przekleństw, wróciłem wściekły do kuchni z wciąż wypełnioną miską.
Miałem już tego wszystkiego serdecznie dosyć. Chwilami miałem ochotę złapać tego szczeniaka za uszy i siłą wyciągnąć z niego całą prawdę.
Ale wiem, że na niego i tak by to nie zadziałało. Jeszcze bardziej by zaczął odwalać.
Nika i Ema już zjadły swoje porcje, po czym poszły do swoich pokoi. Rozdzice zaś zostali w kuchni.
Mama nie powstrzymywała już płaczu. Tata zaś przytulał ją mocno i pocieszał, na ile tylko mógł, chociaż sam nie był w lepszym stanie. Widziałem i doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, jak mocno ta chora sytuacja się na nich odbija. Na nas wszystkich.
- Cenuś... Dlaczego on się tak bardzo zmienił?! Przecież to takie kochane dziecko!
- Mamo, tato. Nie zwracajcie na niego zachowanie uwagi. To pewnie tylko głupi bunt młodzieńczy, z którego niebawem wyrośnie.
Powiedziałem, przytulając ich.
Sam chciałem wierzyć we własne słowa, chociaż w głębi serca miałem przeczucie, że to nie to jest przyczyną zmiany średniego z braci.
- Nie wierzę, że on się tak zmienił sam z siebie! To inteligentny chłopak!
A co, jeśli to wina jego kolegów?! Co jeśli wpadł w złe towarzystwo?
Co jeśli ma jakieś problemy, lecz boi się o nich rozmawiać lub wstydzi się prosić o pomoc?!
Mówiła roztrzęsiona mama, wciąż bezgranicznie wierząc w niewinność naszego Cene.
- Wiesz, mamo. Tutaj tak na prawdę powodem może być dosłownie wszystko i musimy być bardzo ostrożni i czujni. Postaram się jednak dowiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi, pomóc bratu na ile będę w stanie oraz zrobię wszystko, aby polepszyć nasze relacje. Obiecuję wam to.
Przysięgłem, chociaż wiedziałem, że zadanie, jakie sobie obrałem, nie było proste. Dla dobra rodziny nie zamierzałem się jednak poddać.
Zrobię wszystko, aby poznać wszystkie twoje sekrety, braciszku.
Kiedyś ich przed sobą nie mieliśmy, teraz też nie będziemy.
____________________________________
Pierwszy rozdział nie wiele różni się od pierwszego remake'a, ale z czasem sami dostrzerzecie dużą różnicę.
Dedykacja dla:
Adwi16
lvdb99
War_Eternal
skokara_forever03
FankaPLskokow
KobietaDomenaPrevca
zzzddd2
Xx_Kana-chan_xX
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro