𝐑𝐨𝐳𝐝𝐳𝐢𝐚ł 𝟏𝟕
Listopad 1941
Oczywiście mój narzeczony nie chciał, aby ktokolwiek świętował jego urodziny.
Cytując jego słowa: "to nie czas na takie zabawy".
Standardowo.
I taka gadka z nim jest co roku.
Raz mu odstąpiłam, bo nie byliśmy już wtedy razem, więc teraz mu nie odpuszczę.
Nie będę robiła mu nie wiadomo jak hucznej imprezy, tylko najbliższe dla niego osoby. Sam ich nie zaprosi, chociaż widzę, że by chciał, dlatego zrobię to za niego.
Myślę, że się ucieszy, bo teraz trzeba się cieszyć na najmniejszych rzeczy.
Niestety sama nie dam rady wszystkiego zorganizować, ale, ale, ale, od czego ma się przyjaciół, prawda?
Aleksy o niczym nie wie. Jakby wiedział, to nie byłoby niespodzianki. I przez to, że nie mówię mu nic o tym, co dla niego planujemy, to zauważyłam, że spędzamy teraz ze sobą znacznie mniej czasu, niż poprzednio.
-Znowu gdzieś wychodzisz? - zapytał, widocznie podirytowany tym faktem.
-Tak. Przepraszam, że ostatnio spędzamy razem tak mało czasu, ale obiecuję, że ci to wynagrodzę - odpowiedziałam, pocałowałam go w czoło i wyszłam z domu.
Pierwszym moim dzisiejszym celem było kupienie czegokolwiek, z czego mogłabym upiec ciasto, które posłużyłoby za tort.
Oczywiście z własnej głupoty zapomniałam zabrać kenkarty, więc oczywiste było, że musiałam się po nią wrócić.
-Czego zapomniałaś? - zapytał ponownie, tym razem ze śmiechem, a ja w odpowiedzi pokazałam mu kenkartę, którą trzymałam już w ręku i się zaśmiałam.
Ponownie wyszłam z domu i ruszyłam na targ. Tym razem chyba miałam już wszystko, więc mogłam iść prosto do mojego miejsca docelowego.
Myślałam, że już nic nie stanie mi na przeszkodzie, żeby spokojnie iść na te zakupy, ale nie, bo musiał się zjawić patrol.
Myśl, Łucja! Myśl, przecież jest wojna!
-Halt! (stać)
-Guten morgen (dzień dobry) - przywitałam się, myśląc, że może jak grzecznie zacznę rozmowę, to może szybciej mnie puszczą - meine papieren (moje dokumenty) - dodałam i podałam mu wcześniej wymienioną rzecz.
-Wo haben Sie es so eilig? (dokąd się tak spieszysz?)
-Zum Einkaufen. (na zakupy)
-Du können gehen. (możesz iść)
Całe szczęście, że szybko mnie puścili, bo ja na prawdę nie mam czasu! Aleksy ma jutro urodziny, a ja jestem w przysłowiowym lesie.
Cudownie.
Jeszcze muszę zdążyć przed piętnastą, aby iść do fotografa. Na pewno się nie wyrobię, zważywszy na tłumy na targu i godzinę dwunastą.
Jeżeli uda mi się wszystko to zrobić, to będzie ósmy cud świata.
Z zakupami zeszło mi tak jakoś półtorej godziny, więc jest jakiś cień szansy, że zdążę zrobić to wszystko, co sobie zaplanowałam i może nawet znajdę chwilę dla siebie.
Przynajmniej taką mam nadzieję.
Spojrzałam na zegarek. Wskazywał godzinę wpół do czternastej, więc poszłam do domu zostawić wszystko, co kupiłam i ruszyłam do tego fotografa. Miał wywołać dla mnie zdjęcia na prezent dla Alka.
-Ma pan? - zapytałam, a on podał mi kopertę - dziękuję, a ma pan jeszcze jakiś album, abym mogła je wkleić? - zadałam kolejne pytanie, a mężczyzna zaczął mi pokazywać różne książki - myślę, że ten pierwszy będzie idealny. A papier do zapakowania prezentu dostanę?
Chyba już troszeczkę go irytowały te moje ciągłe pytania, ale no co ja zrobię, że potrzebuje tyle rzeczy? Z resztą dwudzieste pierwsze urodziny ma się raz w życiu, dlatego chcę, żeby dla Alka były wyjątkowe.
-To wszystko dla panienki?
-Tak. Ile płacę?
-Pięćdziesiąt złotych - oznajmił, a ja podałam mu banknot, wzięłam rzeczy i wyszłam.
Przed wejściem zobaczyłam, że w witrynie sklepowej widnieją zdjęcia niemieckich oficerów, dlatego nie wahając się ani sekundy, podniosłam z ziemi kamień i cisnęłam nim w szybę.
-Tak lepiej - powiedziałam sama do siebie i uśmiechnęłam się pod nosem, po czym szybko odbiegłam z miejsca zdarzenia, żeby broń Boże żaden patrol mnie nie zobaczył.
Przysięgam, że gdybym widziała, że te fotografie tam wiszą, to nigdy bym nie przekroczyła progu tego atelier!
Zaczęło się ściemniać, więc o ile niedawno zwolniłam tempa, teraz znowu przyspieszyłam kroku. Nigdy nie lubiłam chodzić sama w nocy, a podczas wojny tym bardziej. Na całe szczęście nie miałam daleko do domu.
Po powrocie najpierw zajęłam się ciastem. Nic specjalnego, tylko szarlotka, którą uwielbiają wszyscy.
Naprawdę, nie pytajcie jak udało mi się zdobyć jabłka, bo ja sama się zastanawiam.
Zaczęłam obierać i kroić owoce. Szło mi całkiem sprawnie, ponieważ nie było ich zbyt dużo, ale powinno wystarczyć.
Kiedy byłam już przy końcu tej czynności, usłyszałam pukanie do drzwi. Poszłam otworzyć, a moim oczom ukazał się Tadeusz.
-Serwus, proszę wejdź proszę - powiedziałam i przepuściłam chłopaka - Coś się stało?
-Chciałem zapytać czy nie potrzebujesz jakiejś pomocy.
-Na razie nie potrzebuję, ale dziękuję, że przyszedłeś. Usiądź, zrobię herbatę i porozmawiamy - uśmiechnęłam się.
-Nie trzeba, zaraz będę szedł. Ale na pewno nie potrzebujesz pomocy?
-Tadziu, na pewno. Coś się stało?
-Nie no coś ty, przecież bym ci powiedział. No to ja będę szedł...
-Zdążysz przed godziną policyjną? Może jednak zostaniesz?
-Powinienem zdążyć. Cześć.
I wyszedł. On coś kręcił. Coś musiało się stać, tylko zastanawiał mnie fakt, dlaczego nie chce powiedzieć. Zawsze wszystko sobie mówiliśmy, nawet jeśli przychodziło nam to z trudem, a dzisiaj? Dzisiaj był inny. Jakiś był taki nieswój.
Ale teraz nic niestety nie zrobię.
Dokończyłam robić szarlotkę. Strasznie ciężko było mi powstrzymać się przed tym, aby nie zjeść chociaż jednego małego kawałeczka. Na szczęście udało mi się przystopować.
Potem poszłam przygotowywać prezent dla mojego Alka. Powklejałam wcześniej wywołane u fotografa zdjęcia do albumu i opatrzyłam je własnymi komentarzami.
Przeważnie były to nasze wspólne zdjęcia i zdjęcia z naszymi przyjaciółmi. Niektóre pamiętają nawet czasy sprzed wojny.
Te wspomnienia pozostaną na zawsze.
Zapakowałam album w szary, prezentowy papier. Niestety nie miałam innego, ale żeby to wszystko ładniej wyglądało, zawiązałam na nim jeszcze czerwoną wstążkę.
Byłam zmęczona, ale godzina była jeszcze młoda i w tym czasie mogło się tyle wydarzyć, dlatego nie kładłam się jeszcze spać.
Następny dzień
Obudziłam się dosyć wcześnie. Cieszyłam się jak dziecko, ale jednocześnie trochę się stresowałam. Głównie tym, jak Alek zareaguje na to wszystko, co dla niego przygotowałam.
Wstałam wreszcie z łóżka. Podeszłam do szafy, otworzyłam ją i pomyślałam chwilę, co mogłabym założyć na tę okazję. I doznałam autentycznego szoku. Myślałam, że będę wieczność zastanawiać się, którą sukienkę wybrać, bo nie będę umiała się zdecydować, a tu proszę. Spędzę wieczność na szukaniu jakiejkolwiek sukienki!
No nic. Zostawię to narazie. Może później mnie olśni...
Tak jak wczesniej wspomniałam, porzuciłam na jakiś czas temat ubrania i poszłam do kuchni.
Myślenie na pusty żołądek to też nie najlepszy pomysł.
Zjadłam kanapkę z marmoladą i zadzwoniłam do Pauliny, aby przyszła i pomogła mi się wyszykować, bo uwaga... nadal nie mam co na siebie założyć!
***
Od rana minęło trochę czasu, a ja nadal się zastanawiam co założyć. Wszystko jest już dopięte na ostatni guzik. Wszystko, oprócz mnie oczywiście. Na szczęście Paulina niedługo miała zaszczycić mnie swoją obecnością.
Mówiąc niedługo miałam na myśli już, w tej chwili.
-Serwus - przywitałam ją i zaprosiłam do środka.
-Widzę, że mieszkanie jest już przygotowane, ale gospodyni, jak zwykle w artystycznym nieładzie - zauważyła.
-Pomożesz mi?
-Przecież cię tak nie zostawię! - zakpiła - chodź, zaraz ci coś wybierzemy - dodała i poszła do mojego pokoju.
Zaczęła przebierać moje ubrania. Robiła to przez dłuższą chwilę, po czym pokazała mi jedną sukienkę.
-Czy ja wiem... Jakaś taka jest... zbyt zwykła.
Odwróciła się do mnie tyłem i znowu zaczęła szperać w poszukiwaniu innej. Minęła kolejna chwila, po czym znowu pokazała mi inną propozycję, którą znowu odrzuciłam.
-Zbyt odważna.
-Zbyt zielona.
-Zbyt długa.
I tak przez kolejne pół godziny.
-Przebrałam wszystko, dosłownie wszystko - oznajmiła znudzona - na twoje szczęście zabrałam kilka moich, w których już nie chodzę. Obejrzyj je, może któraś ci się spodoba - dodała i rzuciła w moją stronę średniej wielkości torbę - I masz coś wybrać! - "pogroziła" mi palcem.
Poprzeglądałam co przyniosła i wybrałam. Miała krótki rękaw i była w kolorze kości słoniowej. Plus do tego na ramionach miała taką jakby "narzutkę" i była wiązana u szyi.
-Wybrałam! - oznajmiłam podekscytowana, pokazując dziewczynie sukienkę.
-Będziesz wyglądać pięknie. Teraz idź się przebrać i wróć do mnie, to zrobimy cię na bóstwo.
Zarobiłam tak, jak prosiła - poszłam do łazienki i po chwili wróciłam już ubrana. Usiadłam przed toaletką i przyglądałam się w lustrze temu, co Paulina robi z moimi włosami.
Nim się obejrzałam, a na mojej głowie były już dwa dobierane warkocze, na których ciemnowłosa zawiązała wstążki pasujące do sukienki. Sięgały mniej więcej do ramion.
Później zrobiła jeszcze delikatny makijaż.
-Idealnie - powiedziałam i przytuliłam ją.
-Jeszcze szminka i dopiero wtedy będzie idealnie - poprawiła mnie i nałożyła na moje usta wcześniej wymieniony kosmetyk.
Kiedy skończyła, podeszłam do lustra i zaczęłam się przeglądać. Podobało mi się to, jak wyglądam.
Paulina w tym czasie stała przy oknie. Kątem oka dostrzegłam, że wyjmuje z torebki małe pudełeczko, a później wyciąga z niego papierosa.
-Ty palisz? - zapytałam zniesmaczona.
-Na coś w końcu muszę umrzeć - odpowiedziała i podpaliła go.
-Rzuć to - poleciłam jej, podchodząc do niej - palenie zabija, nie wiem, czy pamiętasz - powiedziałam, a ona wywróciła teatralnie oczami i zgasiła tego papierosa.
-Idź już po Alka, bo się przez ciebie spóźni na własne urodziny - prychnęła.
***
-Dzień dobry, kochanie - przywitałam się z uśmiechem, po czym pocałowałam chłopaka w policzek.
-A co ty taka dostrojone jak śledź na święto morza? - zaśmiał się.
-Tak, kochanie, ty też pięknie wyglądasz. Chodź, mam dla ciebie niespodziankę - oznajmiłam i podałam mu kurtkę.
Poszliśmy do mnie, gdzie powinni już być nasi przyjaciele. Alek cały czas dopytywał o tę niespodziankę, ale nie mogłam mu przecież powiedzieć. Troszkę się chyba tym denerwował.
-Nie pójdę dalej, dopóki ni powiesz mi czegokolwiek! - powiedział i zatrzymał się na środku ulicy. Próbowałam go pociągnąć, ale on, a ja... No nie udało mi się.
-Proszę cię, nie zachowuj się jak dwulatek! Mam ci powiedzieć? - zapytałam niechętnie, a on skinął głową - Chciałam, żebyśmy poszli do mnie i spędzili razem czas.
-Teraz mogę iść - powiedział uradowany, złapał mnie za rękę i zaczął iść dalej w stronę mojego mieszkania.
Obyło się bez żadnych przeszkód, czytaj Niemców, dlatego byłam bardzo szczęśliwa. Drzwi były zamknięte, tak jak wcześniej ustaliłam z Jankiem, aby nie wzbudzać podejrzeń u Alka.
-Poczekasz chwilkę? - zapytałam, a on skinął głową.
Po chwili wróciłam do niego i zaprowadziłam do salonu.
-Wszystkiego najlepszego, słońce - powiedziałam i czule go pocałowałam, a z mojego pokoju wyszli Tadeusz, Janek, Paulina i Michał.
-To dlatego ostatnio tak często wychodziłaś? - zapytał.
-No chyba nie myślałeś, że ja cię...
-Nie przeszło mi to nawet przez głowę - powiedział kojąco - Dziękuje, naprawdę dziękuje - zwrócił się teraz do całej naszej piątki.
-Nie ma za co - odpowiedzieliśmy chórem.
Kiedy ferajna składała Alkowi życzenia, ja poszłam szybciutko do kuchni po ciasto. Postawiłam je na stole.
Przypomniało mi się, że przecież jako jedyna nie wręczyłam jeszcze Aleksemu prezentu, więc poszłam jeszcze po niego do pokoju.
-Jeszcze ja! - zaśmiałam się lekko, kiedy z powrotem znalazłam się w pokoju i podałam chłopakowi średniej wielkości pudełko.
-Nie musieliście - powiedział, spoglądając raz na nas, raz na pakunki, które trzymał na rękach.
-Ale chcieliśmy - uśmiechnął się Janek.
Włączyliśmy muzykę i zaczęliśmy do niej tańczyć. Właściwie to się kołysać, bo pierwsza piosenka nie była szybka. Paulina tańczyła ze swoim Michałem, ja z Alkiem, a Tadeusz i Janek... oni niestety nie mieli partnerki, więc stali koło okna i o czymś żywo dyskutowali.
-A pamiętasz co było 2 lata temu? - zapytałam cwanie.
-Pamiętam, jakby to było wczoraj. Chciałaś tego, widziałem - uśmiechnął się pokrzepiająco, a ja poczułam, jak na moje policzki wkrada się delikatny rumieniec.
Wspominałam już, że kiedy się uśmiecha, serce mi topnieje i zapominam o bożym świecie?
Chciałam jakoś zakryć te moje czerwone policzki, ale chyba nie za bardzo mi to wychodziło. Nie cierpię się rumienić.
-Ślicznie wyglądasz z rumieńcem na twarzy, nie kryj tego - skomplementowal mnie.
W mojej pamięci pojawiło się pewne wspomnienie z dnia, w którym pierwszy raz tak powiedział.
Poszliśmy najpierw do Wedla, na kawę i ciasto. Miło nam się rozmawiało. Chociaż chyba nie do końca byłam przekonana do jego osoby, mimo że tak mnie intrygował i pociągał. Kiedy mówił i tak żywo gestykulował rękami, nie mogłam oderwać od niego oczu, ale kiedy on spojrzał na mnie, speszona szybko odwracałam wzrok. Czułam, że się rumienię. Próbowałam zakryć moje zaróżowione policzki włosami, ale wszystkie moje starania szły na marne.
-Ślicznie wyglądasz z rumieńcem na twarzy, nie kryj tego - skomplementował mnie.
-Och, przesadzasz - powiedziałam, czując, że jeszcze bardziej się czerwienię.
Uśmiechnęłam się. Lubię wracać do tego wspomnienia. To najlepsza pamiątka, jaka może być. Zwłaszcza, jeżeli są to wspomnienia z kimś, kogo kochamy. Dla mnie tą osobą jest właśnie Alek. Chłopak, którego trzy lata temu z góry przekreśliłam, teraz jest moim narzeczonym, bez którego nie wyobrażam sobie życia.
Nie wiem, co bym zrobiła, gdyby kiedyś wyszedł z domu i już nie wrócił. Nie przeżyłabym dnia, wiedząc, że jego już nie ma i nie będzie. Moje życie straciłoby sens i wszystkie kolory...
_____________________________________________
Cześć! 😃
Witam Was po tygodniowej przerwie, którą zrobiłam sobie ze względu na wyjazd. W najbliższym czasie nie planuję następnych, więc rozdziały powinny pojawiać się regularnie. Przynajmniej taki jest zamysł. 🤗🤗🤗🤗🤗🤗🤗🤗🤗🤗🤗
Chciałabym Wam jeszcze tutaj bardzo, bardzo, bardzo podziękować za ponad 90 followków!!! Już tak nie dużo brakuje do 100 🥺🥺🥺🥺🥺🥺🥺🥺🥺Chciałabym dlatego Was poprosić, abyscie tutaj napisali, jeżeli macie jakieś pomysły na specjal na tę okazję. Osobiście mam jakiś pomysł, ale chętnie poczytam Wasze! 🥺❤️🥺❤️🥺❤️🥺❤️🥺❤️🥺
I jeszcze jedno. Nie wiem, czy dobrze opisałam sukienkę Łucji hahaha, więc jakby ktoś nie wiedział, o co chodzi z tą "narzutką", to wstawiam zdjęcie ten sukienki. Zdjęcie jest z Pinteresta ^^
Na dzisiaj to tyle. Dziękuje bardzo każdemu, kto czyta to coś haha!
Love You!!! ❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro