𝐄𝐩𝐢𝐥𝐨𝐠
Kruki, które siedziały na bezlistnej gałęzi nie wydały z siebie żadnego dźwięku. Nawet padający rzewnie deszcz wydawał się głucho odbijać od szyb i ulic. Warszawa nie była już tym samym miastem. Była szara, okrutna, łzawa.
Niegdyś tętniące życiem miasto zamieniło się w królestwo ruin i popiołów, w którym setki, a nawet tysiące zwłok zabitych zaczynało gnić, aby wkrótce stać się jednością z umarłą, jak ci ludzie, stolicą.
Żeby Polska była Polską, żeby była wolna. Za to walczyli, a przyszło im polec, nie doczekawszy się upragnionego powiewu świeżego powietrza.
Po wojnie powoli zaczynało się układać. Łucja urodziła zdrowego chłopczyka, na którego punkcie ona i Jasiek oszaleli, a kilka lat później pobrali się w otoczeniu najbliższych przyjaciół, którzy im zostali, i rodziny. Łucja zaczęła studiować medycynę, którą ukończyła z wyróżnieniem, a Jasiek pomagał odbudowywać nowe, powojenne miasto.
Paulina wyjechała do Francji, gdzie dowiedziała się o swojej drugiej ciąży. W październiku tysiąc dziewięćset czterdziestego trzeciego przyszedł na świat chłopiec, a jego oczy już zawsze przypominały jego matce o utraconej podczas wojny miłości.
Joanna wyjechała do rodzinnego Poznania, a do Warszawy, która przypominała jej najgorsze chwile, wracała bardzo rzadko. Poznała mężczyznę, w którym się zakochała i razem stworzyli kochającą się rodzinę.
I w tym wszystkim nikt z nich nie zapomniał nigdy o trzech chłopakach z Warszawy, którzy umieli pięknie żyć i pięknie umierać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro