𝐑𝐨𝐳𝐝𝐳𝐢𝐚ł 𝟑𝟏
—Cholera jasna... Przepraszam cię najmocniej – powiedział Jasiek.
—Spokojnie, nic się nie stało. To tylko sukienka. Mam dużo innych – uśmiechnęła się. – Mogłabym tylko pójść do łazienki? Może da się coś z tym zrobić, żeby plama łatwiej zeszła...
—Pierwsze drzwi na prawo od wejścia – odpowiedział, wskazując ręką odpowiednie pomieszczenie.
Dziewczyna poszła tam, w międzyczasie próbując rozpiąć sukienkę. Zapięcie było jednak z tyłu, więc miała z tym niemały problem. Widząc jej zakłopotanie, Jasiek wstał i poszedł jej pomóc.
—Dziękuję – powiedziała odwracając się do niego.
Spojrzała w jego szare oczy. Chwilę później przeniosła wzrok na usta, a później znów na oczy. Było w nich pożądanie. Zresztą, on także nie mógł oderwać od niej wzroku.
Bez chwili namysłu, dziewczyna wpiła się w jego usta. Na początku był niemało zaskoczony, ponieważ jeszcze godzinę temu mówiła mu, że ma nadzieję, że w jej małżeństwie wszystko się ułoży, a teraz sama go całowała. Nie przestał jednak jej całować.
Położył ręce na jej talii i skierował się do swojej sypialni. Drzwi były otwarte więc lekko popchnął je nogą, aby otworzyły się szerzej. Położył dziewczynę delikatnie na łóżku. Rozpinała guziki jego koszuli, cicho przy tym chichocząc. Doskonale wiedziała, że to, co robi jest złe, a Alek jej tego nie wybaczy, ale nie interesowało jej to.
—Jasiek... – szepnęła. On natychmiast przerwał ją całować i zdejmować jej sukienkę. – Nie przestawaj, podoba mi się – uśmiechnęła się. – Chcę być twoja, dobrze? Zapomnij, że mam męża. Myśl teraz tylko o mnie – to powiedziawszy znów go pocałowała.
Pozbawiwszy Łucję sukienki, przejechał dłonią po jej ciele. Zrobił to tak delikatnie, jakby była z porcelany.
Tego wieczoru nie wróciła do domu. Nie zważała na to, że Alek będzie się martwił. Było jej dobrze w ramionach innego.
Spała wtulona w Jaśka. On także zasnął obejmując ją. Byli tak szczęśliwi, że być może nawet na chwilę zapomnieli, że wokół nich nadal trwa wojna.
Obudziły ich za to strzały. Prosto spod kamienicy, w której mieszkał. Łucja zerwała się nagle, jednak nadal wpół śpiąco, Jasiek też. Przytuliła się do niego, rysując małe kółeczka na jego nagiej klatce piersiowej.
—Hej, księżniczko. Jak się spało?
—Dobrze – uśmiechnęła się. – Ale muszę wracać do domu. Nie było mnie całą noc... Może mój mąż chociaż trochę się zmartwił.
—Zostaw go. Zostaw go i bądź ze mną.
—Kocham cię – powiedziała wymijająco, a następnie pocałowała go i wstała z łóżka otulając się kocem. Wzięła swoje ubrania i poszła do łazienki, aby się ubrać. Jasiek zrobił to samo.
Kiedy wyszła, już ubrana i uczesana, śniadanie czekało na stole. Uśmiechnęła się widząc to. Usiadła obok Jaśka i zaczęła jeść.
—Mmm, ale dobre! – zachwyciła się. – Chcę takie codziennie! Od dzisiaj mianuję cię moim kucharzem – zaśmiała się, a Jasiek jej zawtórował, wycierając przy tym kąciki jej ust.
—Dla ciebie wszystko. Zjadaj, jak ci smakuje.
Odprowadził ją, prawie, pod samą kamienicę. Prawie, z obawy przed Alkiem, który mógłby stać przy oknie i patrzeć, czy Łucja nie idzie.
—Liczę na więcej takich poranków – uśmiechnął się do niej, a następnie pocałował.
—Było bardzo miło. Kocham cię, Jasiek – pożegnała się i pognała do mieszkania.
Alek nie spał pół nocy. Zastanawiał się, czy znów ją aresztowali, czy może złapali w łapance i rozstrzelali, czy może wyjechała gdzieś bez słowa, czy może zasiedziała się, choć było to mało prawdopodobne, u Pauliny i została u niej na noc. Chociaż z drugiej strony, gdyby u niej była, na pewno zadzwoniłaby, aby się nie martwił. W końcu jednak zasnął nad ranem, a kiedy się obudził, jej nadal nie było.
Gdy drzwi się otworzyły, natychmiast spojrzał w tamtą stronę. Zobaczywszy Łucję jednocześnie bardzo się ucieszył, a z drugiej strony nadal zastanawiał się, gdzie się podziewała. Wstał jednak, podszedł do niej i bez słowa przytulił.
—Alek... Puść mnie, za mocno mnie ściskasz – powiedziała. — Boże, jak ty wyglądasz... – zauważyła. Rzeczywiście, był blady, miał opuchnięte oczy.
—To ze zmęczenia. Długo nie mogłem zasnąć – uśmiechnął się lekko. – Gdzie byłaś? – zapytał całkiem spokojnie.
—U koleżanki. Przepraszam, że nie zadzwoniłam, ale zasiedziałyśmy się, a potem poszłyśmy spać.
Kłamanie szło jej wybitnie dobrze. Ale celem było to, żeby Alek nigdy nie dowiedział się, że tej nocy wcale nie była u koleżanki, ale zdradziła go z niedawno poznanym chłopakiem.
—Więc nie jesteś głodna?
—Nie. Pójdę się tylko przebrać. Wczoraj wylało mi się wino na sukienkę. Pewnie nic już z niej nie zostanie, ale i warto spróbować.
_____________________________________________
hej kochani
ja wiem, że będziecie skakać pod niebiosa i wielbić mnie dozgonnie za ten rozdział, wiec nawet n pytam, czy Wam się podoba 😼
a tak serio, mam nadzieję, że Wam się podoba, bo ja jestem na maxa zadowolona z niego 💅
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro