Złamane Zasady
POV JUNGKOOK'A
Nie spuszczałem z niej wzroku. Żuła gumę balonową, nie przejmując się niczym, jakby była w kompletnie innym świecie. W tym czasie jej palce śmigały po ekranie telefonu, jakby nie było żadnego przesłuchania, jakbym nie stał przed nią, próbując zrozumieć, dlaczego mnie tak do niej ciągnie.
Cholera, dlaczego nadal tu tkwię z nią w tej sali przesłuchań?
Caroline była pieprzonym magnesem na kłopoty, a ja nie mogłem się od niej oderwać. Każda moja myśl, każdy ruch, były skierowane w jej stronę, mimo że powinienem jej nienawidzić za to, co robiła. Za to, jak mnie prowokowała. Ale coś we mnie nie pozwalało jej po prostu zostawić.
Zacisnąłem szczęki, podchodząc bliżej. Jeszcze raz złapałem ją za podbródek, a jej oczy rozszerzyły się z zaskoczenia. Przejechałem palcem po jej ustach, tak delikatnie, że aż sam siebie zaskoczyłem. Było w tym coś, co sprawiało, że traciłem nad sobą kontrolę.
Jungkook- Odwiozę cię do domu, Lee – powiedziałem, próbując utrzymać kontrolę nad głosem, ale moje słowa brzmiały zbyt cicho, zbyt... miękko.
Jungkook- I tak jestem po służbie. A co do włamania... – urwałem, patrząc na nią, a na mojej twarzy pojawił się cień złośliwego uśmiechu.
Jungkook- Napisałem jakąś notatkę.
Z jej ust wydobył się krótki śmiech. Oczywiście, Caroline zawsze miała to w nosie. Wszystko traktowała jak grę, jakby świat kręcił się wokół jej chorej zabawy.
Caroline- Oh, wielki pan policjant zrobił wyjątek dla małej dziewczynki? – zakpiła, wypuszczając balon, który pękł z głośnym trzaskiem.
Caroline - Czy to dlatego, że po prostu masz na mnie ochotę, Jungkook? Bo nie wmówisz mi, że chodzi o pieprzone zasady.
Jej słowa były jak cios. Cios w ego. W sumienie. W cokolwiek, co próbowałem ukryć przed samym sobą.
Jungkook- Uważaj, co mówisz – syknąłem, zbliżając się do niej jeszcze bardziej, aż nasze ciała niemal się stykały.
Jungkook- Bo gra, w którą grasz, może skończyć się dla ciebie gorzej, niż myślisz.
Ale ona tylko uśmiechnęła się tym swoim pieprzonym, pewnym siebie uśmiechem.
Caroline- Może o to właśnie chodzi, króliczku. Może lubię ryzyko – szepnęła, patrząc mi prosto w oczy.
Cholera, ta dziewczyna wiedziała, jak mnie sprowokować. W tym momencie jedyne, co mogłem zrobić, to spróbować się opanować. Moje dłonie drżały, a w głowie walczyłem z ochotą, by zignorować wszystkie zasady, o których zawsze mówiłem.
Wziąłem głęboki oddech, próbując uspokoić się na tyle, by jej nie dać satysfakcji.
Jungkook- Wsiadaj – powiedziałem sucho, pokazując na drzwi, próbując przekierować swoją uwagę.
Usiadła do mojego samochodu z uśmiechem na ustach, zapinając pasy jakby wszystko to, co się działo, było dla niej jakąś pieprzoną grą. A kiedy odezwała się, tonem pełnym wyzwania, czułem, jak cała moja wściekłość zaczyna rosnąć.
Caroline -Przyznaj się, że masz ochotę mnie pieprzyć – wypaliła, patrząc mi prosto w oczy, jakby doskonale wiedziała, co siedzi w mojej głowie.
Cholera. Zacisnąłem dłonie na kierownicy, czując, jak każda jej prowokacja wbija się we mnie jak nóż. W głowie miałem tysiące myśli, ale jedyne, co mogłem zrobić, to utrzymać twarz bez wyrazu. Zanim otworzyłem usta, zacząłem się zastanawiać, dlaczego ta dziewczyna tak cholernie mnie wkurza. Dlaczego każdy jej ruch, każde słowo sprawia, że tracę nad sobą kontrolę.
Jungkook- Uważaj, Lee, bo za chwilę powiem coś, czego będziesz żałować – warknąłem, odwracając wzrok na drogę. Ale ona nie przestawała, wręcz przeciwnie.
Caroline - A co? Boisz się, że Su-jin się dowie? Może ta twoja idealna dziewczynka nie potrafi cię zadowolić tak, jak ja bym to zrobiła?
Z jej ust wylewały się słowa pełne sarkazmu, a jej wzrok mówił więcej niż same słowa.
Jungkook- Zamknij się, Caroline – warknąłem, choć czułem, że moja cierpliwość była na wyczerpaniu.
Jungkook- Nie masz pojęcia, o czym mówisz.
Ale ona tylko się zaśmiała, jakby moje słowa były dla niej kompletnie bez znaczenia. I to właśnie najbardziej mnie rozwścieczało. Ta jej pieprzona pewność siebie, to przekonanie, że zawsze musi mieć ostatnie słowo.
Caroline- A jednak tu jesteś, Jungkook – szepnęła, patrząc na mnie tym swoim złośliwym spojrzeniem.
Caroline- Możesz mnie nienawidzić, ale nie zaprzeczysz, że cię kręcę. Zawsze mnie obserwujesz. Zawsze mnie śledzisz. Więc kto tu naprawdę jest uzależniony?
Poczułem, jak coś we mnie pęka. Moje dłonie na kierownicy drżały, a ja czułem, że jeśli zostanę w tym samochodzie jeszcze chwilę dłużej, to mogę zrobić coś, czego później będę żałował. Jej słowa wbijały się w moją głowę, coraz głębiej i głębiej, jakby miała nad nimi pełną kontrolę.
Jungkook- Pieprz się – syknąłem, a ona tylko wzruszyła ramionami, jakby nic jej nie obchodziło.
Patrzyłem na nią z furią, zastanawiając się, jak daleko mogę ją pchnąć, zanim to ona się złamie.
Ale w tej chwili... nie miałem odpowiedzi.
Caroline odpaliła papierosa, zaciągnęła się i dmuchnęła dymem w moją stronę z tą swoją pieprzoną nonszalancją. To spojrzenie, którym mnie obdarzyła, wywołało we mnie coś, czego nienawidziłem frustrację pomieszaną z pragnieniem. Odpaliłem silnik, w głowie próbując nie myśleć o tym, co właśnie się wydarzyło.
Caroline- Z tobą chętnie – rzuciła, a ja zaciąłem zęby, starając się nie zareagować.
Jej słowa uderzyły we mnie z taką siłą, że musiałem się skupić na drodze, żeby nie wpaść na jakiś pieprzony słup. Czułem, jak gniew miesza się z czymś, co próbowałem wyprzeć. Kurwa, ona wiedziała, jak mnie sprowokować, a ja cholernie tego nienawidziłem. Zerknąłem kątem oka na jej telefon, gdy go odblokowała. Na ekranie pojawiła się wiadomość od jakiegoś faceta.
Od Ji-hu:
Kiedy się widzimy, skarbie?
Przeczytałem w myślach, a krew w moich żyłach zaczęła buzować.
Cholera, czy ja jestem o nią zazdrosny?
Co za idiotyczna myśl. Przecież to tylko gówniara, która lubi się bawić w niegrzeczną dziewczynkę, a ja jestem dorosłym facetem, który powinien mieć to wszystko w dupie. Ale coś mnie irytowało, coś sprawiało, że czułem wściekłość na myśl, że ona może być z kimś innym.
Jungkook- Kto to? – wypaliłem, nie mogąc się powstrzymać.
Caroline spojrzała na mnie z zaskoczeniem, a potem z tym swoim złośliwym uśmieszkiem, jakby wiedziała, że mnie ma.
Caroline- A co zazdrosny jesteś , króliczku?
Przeciągnęła te słowa, podsycając we mnie jeszcze większą furię.
Jungkook- Odpowiedz, Lee. Kto to, do cholery?
Głos mi drżał, ale starałem się to zamaskować.
Ona tylko znowu się zaśmiała, jakbym był jakimś pieprzonym żartem.
Caroline - Nikt, kto by cię interesował, Jungkook. Może powinieneś martwić się o Su-jin, co? Ona pewnie już się zastanawia, gdzie jesteś... i z kim.
Ostatnie słowo niemal wysyczała, a ja miałem ochotę po prostu ją uciszyć. Miałem ochotę ją pocałować, zrobić coś, cokolwiek, żeby przestała mówić te wszystkie pieprzone rzeczy, które wyprowadzały mnie z równowagi.
Jungkook- Nie zmieniaj tematu – warknąłem, spoglądając na nią kątem oka.
Jungkook- Kim on jest?
Caroline -Może chłopakiem. Może kochankiem. A może po prostu przyjacielem. A co, Jungkook? Martwisz się, że ktoś inny mnie dotknie, zanim ty to zrobisz?
Jej głos był jak ostrze wbite w moje ciało.
Zacisnąłem dłonie na kierownicy, próbując nie wybuchnąć.
Kurwa, ona wiedziała, jak mną manipulować, a ja zaczynałem tracić kontrolę.
Caroline spojrzała na mnie tym swoim wyzywającym wzrokiem, kiedy zbliżyliśmy się pod jej apartament. Zaciągnęła się papierosem, a potem zdmuchnęła dym prosto w moją stronę, jakby specjalnie chciała mnie wkurzyć. Po chwili z uśmieszkiem rzuciła.
Caroline- O już jesteśmy koło mojego domu... Starych pewnie znowu nie będzie, bo jak zawsze w firmie, co nie?
Wygięła usta w kpiącym uśmieszku.
Caroline- No nie ważne, miłego wieczoru, Jeon.
Zanim zdążyłem zareagować, nachyliła się i musnęła moje policzek. Kurwa. Poczułem ten delikatny dotyk jej ust, jakby celowo testowała moje granice. A potem, zanim zdążyłem powiedzieć cokolwiek, wysiadła z samochodu, trzaskając drzwiami.
Spojrzałem na nią, patrząc jak beztrosko kroczy w stronę swojego apartamentu, jakby ten pocałunek nic nie znaczył. Jakby była cholernie pewna, że trzymam się na smyczy, gotowy zawsze wrócić, kiedy ona pociągnie za sznurek.
Siedziałem za kierownicą, patrząc, jak wchodzi do swojego budynku. Każdy krok, każde jej ruchy doprowadzały mnie do szału. Dlaczego tak mnie to wszystko rusza? Przecież to tylko mała gówniara, która gra sobie w jakieś głupie gierki.
Ale kurwa, jakim cudem ciągle o niej myślę?
Wziąłem głęboki oddech, próbując się uspokoić. Ale jej zapach perfumy, dym z papierosa, ta prowokująca aura nadal czułem to wszystko. Miałem ochotę rzucić telefonem, który cały czas przypominał mi o Su-jin. Miałem do niej wracać.
Zanim Caroline zniknęła w drzwiach, spojrzała na mnie przez ramię, a w jej oczach widziałem to wyzwanie. Tak, wiedziała, co robi. Pieprzona manipulantka.
Wiedziałem, że powinienem po prostu odjechać. Powinienem przestać o niej myśleć. A jednak... coś mnie do niej ciągnęło.
Zanim się zorientowałem, drzwi mojego auta były już otwarte. Wysiadłem, idąc w jej stronę.
Jungkook- Caroline! – zawołałem, zatrzymując ją przed wejściem do budynku.
Zatrzymała się, obracając powoli, patrząc na mnie z tym cholernym uśmiechem.
Caroline -Coś się stało, króliczku? – spytała kpiąco, przechylając głowę w bok.
Jungkook- Co ty sobie, kurwa, wyobrażasz? – Warknąłem, czując, jak gniew przelewa się przez moje słowa.
Ona tylko parsknęła śmiechem.
Caroline -O co ci chodzi, Jeon? Już się za mną stęskniłeś?
Zbliżyłem się do niej, a ona nie cofnęła się ani o krok. Stała jakby to wszystko miało ją bawić. Jej nonszalancja doprowadzała mnie do szału.
Jungkook- Przestań ze mną pogrywać, Caroline. – Mój głos był niski, surowy.
Caroline- A co, jeśli nie? Co zrobisz?
Jej wyzwanie brzmiało w każdym słowie, a ja poczułem, jak moja cierpliwość pęka.
Byłem cholernie blisko, żeby ją pocałować, żeby ją uciszyć.
Patrzyła mi prosto w oczy, z tą pieprzoną pewnością siebie, która doprowadzała mnie do szału. Każde słowo wypływające z jej ust było jak prowokacja.
Caroline - Wiem, że chcesz mnie pocałować – wyszeptała, przesuwając językiem po dolnej wardze, jakby tylko po to, żeby jeszcze bardziej mnie wkurzyć.
Caroline -Po prostu to zrób, Jungkook.
Cholera. Moje ciało zareagowało automatycznie. Każdy nerw w moim ciele krzyczał, żeby zrobić dokładnie to, co powiedziała. Byłem tak blisko, że czułem jej zapach ten cholernie drażniący, słodki zapach, który mógłby doprowadzić do obłędu.
Patrzyłem na nią, czując, jak gniew i pożądanie splatają się w jedno. Powinienem się odsunąć, odejść, pieprzyć to wszystko. Ale nie mogłem. Ona to wiedziała. To, jak patrzyła na mnie, jak rzucała te słowa, było jak ogień podsycany benzyną.
Jungkook- Myślisz, że to takie proste, co? – warknąłem, pochylając się jeszcze bliżej. Nasze twarze były teraz zaledwie centymetry od siebie.
Jungkook- Że mogę po prostu zrobić, co mi się podoba?
Ona uniosła brew, wyzywająco patrząc mi w oczy.
Caroline - Zawsze robisz, co chcesz, Jungkook. Nie udawaj, że jest inaczej.
Jej głos był spokojny, ale jednocześnie wyzywający.
Przejechałem dłonią po jej ramieniu, delikatnie, jakby sprawdzając, na ile mogę sobie pozwolić. Jej oddech przyspieszył, ale ona nadal trzymała tę maskę obojętności, która mnie wkurzała.
Jungkook- Ty naprawdę mnie testujesz, co?
Mój głos stał się niższy, ledwo kontrolowałem to, co się działo wewnątrz mnie.
Jej uśmiech poszerzył się.
Caroline- Może. Ale prawda jest taka, że to ty chcesz mnie pocałować, nie ja ciebie.
Zacisnąłem szczęki, czując, jak moje nerwy napinają się do granic wytrzymałości. Jej pewność siebie, jej aroganckie słowa to wszystko sprawiało, że moje ciało reagowało w sposób, którego nie mogłem już kontrolować. Byłem gotowy zrobić dokładnie to, czego ode mnie chciała.
Zanim zdążyłem się powstrzymać, moje usta były przy jej, ale nie delikatnie, nie czuło. Zmiażdżyłem jej usta swoimi, czując, jak mięknie pod moim dotykiem. Caroline z początku wydawała się zaskoczona, ale szybko odpowiedziała z równą intensywnością, jakby na to czekała.
Czułem, jak nasze ciała stykają się, jak każda granica, którą mieliśmy, znika. Moje dłonie zacisnęły się na jej talii, przyciągając ją bliżej. Ten moment był jak wybuch całe napięcie, które między nami narastało, teraz eksplodowało w jednym pocałunku.
Kurwa, ona miała rację. Pragnąłem jej.
Oderwałem się od niej gwałtownie, starając się złapać oddech. Cholera, to nie powinno się wydarzyć. Ale jednocześnie czułem, że to było nieuniknione.
Jungkook- Nigdy więcej mi nie mów, co mam robić – wysyczałem, patrząc na nią z dzikim spojrzeniem.
Ona tylko się uśmiechnęła, jakby wygrała.
Caroline- Za późno, Jungkook. Już to zrobiłeś.
Jeszcze raz przycisnąłem usta do jej, bezlitośnie, bez żadnych skrupułów. Caroline jęknęła, ale nie było to żadne błaganie o litość – wręcz przeciwnie. Jej paznokcie wbiły się w mój kark, a ja poczułem przypływ adrenaliny. Cholera, co ja wyprawiam?
Nagle poczułem wibrację w kieszeni. Zignorowałem to na moment, wciąż nie mogąc się od niej oderwać. Ale w końcu odsunąłem się, starając się złapać oddech. Oczy Caroline błyszczały, a jej usta były lekko zaczerwienione od intensywności naszego pocałunku. Spojrzała na mnie wyzywająco, a ja czułem, jak coś we mnie pęka. Pieprzony głos rozsądku próbował się przebić, ale było za późno.
Wyciągnąłem telefon i spojrzałem na ekran. Su-jin. Cholera. Odczytałem wiadomość, czując, jak coś zimnego przeszywa mnie od środka.
Od Su-jin
Kochanie, gdzie jesteś? Czekam na ciebie z kolacją. Tęsknię za tobą.
Moje serce zamarło, ale tylko na sekundę. Zawahałem się.
Co ja, do cholery, robię?
Spojrzałem na Caroline, która teraz opierała się wygodnie o drzwi, obserwując mnie z tym cholernym, pewnym siebie uśmieszkiem. Jakby wiedziała, że w tym momencie miała nade mną pełną kontrolę.
Caroline - Coś nie tak? – zapytała słodkim głosikiem, jakby pieprzona niewiniątka, a ja miałem ochotę złapać ją znowu i sprawić, żeby przestała się tak głupio uśmiechać.
Jungkook- Nie twój pieprzony interes – warknąłem, chowając telefon z powrotem do kieszeni.
Jej uśmiech poszerzył się, a oczy błysnęły triumfem.
Caroline -Och, więc to od twojej grzecznej dziewczynki? Su-jin, prawda? – Zapytała, przeciągając imię mojej dziewczyny jakby specjalnie, żeby mnie sprowokować.
Zacisnąłem pięści, czując, jak moje nerwy są napięte do granic wytrzymałości.
Jungkook- Może przestań pierdolić głupoty, zanim zrobię coś, czego będę żałował, Lee – warknąłem, pochylając się nad nią.
Caroline przekrzywiła głowę, wciąż z tym przeklętym uśmieszkiem na ustach.
Caroline -Naprawdę? A co zamierzasz zrobić, Jungkook? Wrócić do niej, jakby nigdy nic? Zobaczysz, jak szeroko się uśmiecha, gdy tylko ją pocałujesz po tym, jak dopiero co smakowałeś mnie? – wyszeptała cicho, jej słowa były jak zatrute ostrze, które wbijało się prosto we mnie.
Jungkook- Przestań, Caroline – syknąłem, chwytając ją mocno za podbródek. Byłem wkurzony. Wściekły. I cholernie podniecony.
Caroline - Ale to prawda – dodała, a jej oddech był gorący na mojej skórze.
Caroline -Chcesz mnie, Jungkook. I ona, Su-jin, nigdy nie da ci tego, czego ja mogę. Nigdy nie będzie cię chciała tak, jak ja.
Zamknąłem oczy, walcząc z tym, co chciałem zrobić. Caroline miała ten dar – wiedziała dokładnie, które guziki naciskać, jak grać na moich emocjach. Pieprzyć to. Pieprzyć ją i jej cholerną grę. Ale zanim zdążyłem powiedzieć cokolwiek, ona znowu się uśmiechnęła, przesuwając dłonią po mojej klatce piersiowej.
Caroline -Więc? Zostajesz? Czy lecisz na kolację ze swoją świętą Su-jin? – zapytała wyzywająco.
Wiedziałem, co robiła. Próbowała zmusić mnie do decyzji. Chciała wiedzieć, że ma nade mną kontrolę. Ale, kurwa, prawda była taka, że miała. Moje ciało zareagowało na nią od pierwszej chwili, gdy tylko ją zobaczyłem. Teraz, gdy stała przede mną, patrząc na mnie z tą pewnością siebie, wiedziałem, że to nie jest zwykłe pragnienie.
To było coś, co mnie pieprzyło od środka. Coś, co sprawiało, że traciłem nad sobą kontrolę.
Spojrzałem na nią, oddychając ciężko.
Jungkook- Nienawidzę cię – warknąłem, zaskakując nawet siebie intensywnością, z jaką te słowa wyszły z moich ust.
Ale Caroline tylko się uśmiechnęła.
Caroline -Nie, Jungkook. Ty mnie pożądasz. Jest różnica.
Zanim zdążyłem zareagować, pochyliła się, stając na palcach, i złożyła na moich ustach delikatny, niemal niewinny pocałunek.
Ten gest wywołał we mnie mieszankę gniewu i... pragnienia. Znowu. Kurwa, czemu zawsze muszę wpadać w tę pieprzoną pułapkę?
Caroline - Do zobaczenia, króliczku – wyszeptała, odsuwając się i kierując się w stronę swojego apartamentu.
Stałem tam jeszcze chwilę, patrząc, jak odchodzi. Moje serce waliło, a ciało było napięte.
Byłem jak bomba zegarowa, gotowa wybuchnąć. Su-jin czekała na mnie. Miała kolację gotową i pewnie rozczarowanie wymalowane na twarzy. Ale prawda była taka, że to Caroline trzymała mnie teraz w swoich pieprzonych szponach. I to ona wiedziała, że mogę wrócić za każdym razem, kiedy tylko skinie palcem.
Zacisnąłem dłonie w pięści, odwróciłem się gwałtownie i wsiadłem do samochodu.
Cholera, dlaczego nie potrafiłem jej zostawić?
Kolejny rozdział za nami ✨ No i Jungkook nie mógł się powstrzymać i doszło do pocałunku 😱 Jak myslicie co wydarzy się dalej o tym w kolejnym rozdziale.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro