Rozdział 8
To miał być jeden z tych wieczorów, które zostają w pamięci na zawsze. Wieczorów, które w subtelny, choć nieodwracalny sposób zmieniają bieg życia.
Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze, poprawiając ostatnie szczegóły makijażu. Moje usta miały idealny odcień głębokiej czerwieni, skóra lśniła delikatnym blaskiem, a oczy podkreślała cienka, precyzyjna kreska, która nadawała im wyrazistości. Jednak to, co kryło się za tymi starannie wykreowanymi detalami, było zupełnie inne – niepewność, której nie potrafiłam zdusić. Czułam, jak serce bije mi szybciej niż zwykle, jakby ostrzegało mnie przed czymś, co miało nadejść.
Jedwabista, wieczorowa suknia oplatała moje ciało z niemal chirurgiczną precyzją, podkreślając każdy ruch. Rozcięcie na nodze, subtelne, ale odważne, przyciągało uwagę dokładnie w sposób, w jaki chciałam – delikatnie kokieteryjny, lecz nie wulgarny. To był mój pierwszy Fashion Show, mój bilet do świata, który od zawsze wydawał mi się tak odległy. A jednak teraz, kiedy miałam być jego częścią, gdy powinnam czuć podekscytowanie, dominował jedynie lęk.
Wychodząc z łazienki, spojrzałam na Maddie, która siedziała na krawędzi łóżka, uśmiechając się do mnie. Jej krótsza, zielona sukienka podkreślała jej smukłą sylwetkę, a srebrne dodatki odbijały światło, dodając jej jeszcze więcej blasku.
– Wyglądasz jak prawdziwa gwiazda, Ano – powiedziała, dopinając zgrabną kopertówkę, którą przytrzymywała na kolanach. – Gotowa na swoją wielką chwilę?
Starałam się uśmiechnąć, ale ten uśmiech był bardziej mechaniczny niż naturalny. – Gotowa... chyba. Nie wiem, co mnie bardziej stresuje – sam pokaz czy zadanie, które mi powierzono.
Maddie spojrzała na mnie z troską, wiedząc, ile energii włożyłam w przygotowania. – Dasz radę. Spędziłaś tyle czasu nad tym projektem. Przecież znasz każdą z tych modelek na pamięć. Nawet bez tej przeklętej teczki.
Westchnęłam, starając się uwolnić od napięcia. – Obyś miała rację.
Zeszłyśmy na dół, a przed wyjściem hotelu, czekała na nas już, wcześniej zamówiona taksówka.
Miasto tętniło życiem, a światła migotały w szybkim tempie, jakby przypominały mi, że nie ma odwrotu. Z każdym kolejnym metrem, który przybliżał nas do miejsca wydarzenia, moje myśli stawały się coraz bardziej chaotyczne. Czas mijał szybciej, niż bym sobie życzyła, a ja czułam, że wkraczam na teren, na którym każdy fałszywy ruch może mnie zniszczyć.
Fashion Show. Prawdziwa świątynia mody, w której wszystkie spojrzenia zwrócone są na wybieg, na kreacje, na twórców. To tutaj rodzą się kariery, ale równie łatwo można je tu pogrzebać. Wiedziałam, że dzisiejszy wieczór może być moją przepustką do sukcesu, ale też czułam, że za każdym rogiem czai się możliwość porażki.
Kiedy dotarłyśmy na miejsce, tłumy ludzi już przelewały się przez wejścia, a flesze aparatów migały jak burza błyskawic. Celebryci pozowali na czerwonym dywanie, uśmiechając się z pewnością siebie, która wydawała się tak niedostępna dla mnie w tamtej chwili. Wciągnęłam powietrze, starając się uspokoić chaotyczne myśli, ale w tym świecie, gdzie wszystko było pozorne, każda wdech i wydech stawał się cięższy.
– Ana, oddychaj – Maddie położyła mi dłoń na ramieniu, przypominając, że jestem tu po to, by pracować, a nie tylko podziwiać światła reflektorów, które kiedyś były moim koszmarem a teraz wydawały się nieszkodliwe i piękne.
Kiwnęłam głową, a jej obecność była jedyną rzeczą, która dawała mi poczucie jakiejkolwiek stabilności.
Weszłyśmy do środka, gdzie powietrze wydawało się jeszcze bardziej napięte. Sala była niczym ze snu – olbrzymie żyrandole lśniły blaskiem milionów kryształów, a marmurowa podłoga odbijała każdy krok, jakby cała przestrzeń chciała podkreślić swoją wyższość. Wysokie, pozłacane sufity zdawały się ciągnąć bez końca, a aksamitne krzesła, ustawione w równych rzędach po obu stronach wybiegu, sprawiały wrażenie, jakby czekały na swoje królewskie audytorium.
Usiadłyśmy na miejscach tuż przy wybiegu, a serce waliło mi w piersi jak oszalałe.
Gdy światła przygasły, a dyrektor pokazu pojawił się na scenie, czułam, jak moje nerwy napięły się jeszcze bardziej. Jego uśmiech był tajemniczy, a ton głosu wskazywał, że to, co nas czeka, będzie czymś więcej niż zwykłym pokazem mody.
– Dzisiejszego wieczoru czeka was nie tylko prezentacja najnowszej kolekcji – zapowiedział. – Przygotowaliśmy dla was niespodziankę, której się nie spodziewacie.
Spojrzałam na Maddie, która wzruszyła ramionami. – Ciekawe, co to za niespodzianka – mruknęła.
Światła ponownie przygasły, a delikatna muzyka zaczęła rozbrzmiewać w głośnikach. Na wybiegu pojawiły się modelki, a każda z nich była jak dzieło sztuki. Przyglądałam się im z uwagą, próbując wychwycić znajome twarze, które miałam później zwerbować do naszej agencji. Starałam się skupić na pracy, na zadaniu, które było moją jedyną przepustką do sukcesu.
Ale kiedy pierwsza część pokazu dobiegła końca, moje nerwy rozluźniły się tylko na chwilę. Światła ponownie przygasły, a dyrektor wrócił na scenę. Tym razem jego uśmiech był jeszcze bardziej zagadkowy, a w mojej klatce piersiowej zaczęło się budzić przeczucie, że ta „niespodzianka" nie będzie taka, jakiej się spodziewałam.
– Drodzy państwo – zaczął z tajemniczym uśmiechem. – Proszę przywitać zespół, który w ostatnich miesiącach zdobył szczyty list przebojów. Oto Four King's!
Zasłona opadła, a światła reflektorów skierowały się na scenę, na której stał... Luke.
Czas stanął w miejscu. Moje serce zamarło, a krew odpłynęła mi z twarzy. W jednej chwili Fashion Week przestał mieć jakiekolwiek znaczenie. Cała sala zniknęła, a ja czułam tylko jedno – ogromny ciężar wspomnień, które jak sztylety wbijały się w moją duszę.
Luke. Mój Luke. Ten sam, który kilka miesięcy temu był moim wszystkim, a teraz stał na scenie, zupełnie nieświadomy tego, że jego obecność rozbija mnie na kawałki.
Maddie musiała dostrzec moją reakcję, bo ścisnęła moje kolano.
– Ano, trzymasz się?
Nie mogłam odpowiedzieć. Nie mogłam nawet się ruszyć. Wszystko we mnie krzyczało, by uciekać, ale byłam jak sparaliżowana.
Luke wziął mikrofon do ręki, a jego głos, ten sam, który kiedyś sprawiał, że moje serce topniało, teraz wydawał się niepokojąco obcy.
– Dziękujemy, że możemy być tu dzisiaj z wami. Chcemy zagrać wam coś wyjątkowego. Piosenka, którą zaraz usłyszycie, nazywa się „Daisy", a wy usłyszcie ją przedpremierowo – powiedział, a jego oczy spoczęły na publiczności.
Daisy. Wiedziałam, że jego siostra miała na imię Daisy. Zawsze mówił, że napisze o niej piosenkę, ale kiedy pierwsze akordy rozbrzmiały w sali, a Luke zaczął śpiewać, zrozumiałam, że to nie o jego siostrze jest ten utwór.
Każde słowo, każdy wers wbijał się we mnie jak kolejne ostrze.
– I wanted you to be my daisy, but this world was too brutal for us.
Każda nuta brzmiała jak echo dawnego bólu, który nigdy do końca nie zniknął.
Nie mogłam tego słuchać. Ta piosenka była o mnie. O nas.
Serce waliło mi tak mocno, że miałam wrażenie, iż zaraz eksploduje. Luke nie śpiewał o Daisy, jego siostrze. Śpiewał o mnie. O tym, co mieliśmy i co utraciliśmy. Próbowałam się uspokoić, ale nie potrafiłam.
Miałam ochotę wstać, wybiec, uciec jak najdalej stąd, ale moje ciało nie reagowało. Byłam uwięziona w tym momencie, w tej piosence, która wywlekała na wierzch każdy niedawno pogrzebany ból.
Maddie nachyliła się do mnie, jej głos cichy, ale przepełniony troską.
– Wszystko w porządku?
Odpowiedziałam jedynie szeptem:
– Nie wytrzymam tu chyba dłużej.
Jej oczy rozszerzyły się, a potem przeniosła wzrok na scenę, gdzie Luke kończył utwór słowami:
– I wanted you to be my Daisy, but I let you go
Czułam, jak łzy napływają mi do oczu. Nie mogłam tego dłużej znieść.
– Muszę wyjść. Teraz – powiedziałam drżącym głosem, podnosząc się z miejsca.
Maddie zareagowała natychmiast, ale zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, byłam już w drodze do wyjścia, mijając zszokowane spojrzenia ludzi.
Nie mogłam dłużej zostać w tym miejscu. Luke na tej scenie... ta piosenka... wszystko było zbyt intensywne, zbyt prawdziwe. Musiałam uciec, zanim wszystko w środku mnie pęknie na milion kawałków.
Kiedy w końcu wybiegłam na chłodny korytarz, złapałam się ściany, próbując złapać oddech. Świat wokół mnie wirował, a obrazy wspomnień, jego twarzy, jego głosu, wdzierały się do mojej głowy. To było jak cios w samo serce, którego nie byłam gotowa przyjąć.
Nie byłam gotowa, żeby znowu go zobaczyć.
Szybki, płytki oddech szarpał moje płuca, jakby całe ciało buntowało się przeciwko rzeczywistości, w której właśnie się znalazłam.
Każdy krok, każde wspomnienie, każda nuta tamtej piosenki rozbijały mnie od środka.
W korytarzu, wśród odbijających się od marmurowych ścian dźwięków rozmów i śmiechu, byłam tylko ja – ja i wspomnienie tego, co kiedyś było moje.
Usłyszałam szybkie kroki i delikatne skrzypnięcie drzwi, gdy Maddie pojawiła się za mną, chwytając mnie za ramię.
– Ana, proszę, uspokój się. Oddychaj. – Jej głos był miękki, pełen troski, ale i lekkiego zdziwienia. Widziałam, że nie do końca rozumiała, co się właśnie wydarzyło.
Odwróciłam się do niej, próbując zebrać myśli, ale słowa nie chciały przyjść. W głowie wciąż brzmiał mi głos Luke'a, a serce tłukło się w piersi jak szalone. Czułam, że zaraz się rozsypię, że nie wytrzymam tej presji. Wszystko wróciło z taką mocą, że nie byłam na to przygotowana.
– Maddie, ja... – zaczęłam, ale głos mi zadrżał. – To było o mnie. Ta piosenka... on śpiewał o mnie.
Spojrzała na mnie szeroko otwartymi oczami, nie wiedząc, co powiedzieć. Znała moją historię z Luke'iem, ale nie spodziewała się, że spotkanie z nim będzie dla mnie aż tak intensywne.
– O tobie? – wyszeptała, a ja tylko kiwnęłam głową, czując, jak łzy zbierają się pod powiekami. – O matko, Ana...
Maddie przyciągnęła mnie do siebie w ciasnym, ciepłym uścisku. Próbowałam powstrzymać łzy, ale było to bezcelowe. Z każdą sekundą opadały one na moją twarz jak deszcz, którego nie można zatrzymać.
– Co teraz zrobisz? – zapytała Maddie, gdy już odsunęła się ode mnie, delikatnie gładząc mnie po ramieniu.
Nie wiedziałam. W mojej głowie panował kompletny chaos. Musiałam skupić się na pracy, na modelkach, na tym, dlaczego tu w ogóle jestem. Ale jak miałam to zrobić, gdy świat Luke'a i mój zderzyły się z taką siłą?
Otarłam szybko łzy i wzięłam głęboki oddech, starając się przywrócić choć odrobinę kontroli nad sobą.
– Muszę... muszę się uspokoić. – Próbowałam przekonać samą siebie. – Muszę się skupić na pracy. Nie mogę stracić tej szansy.
Maddie skinęła głową, a ja wiedziałam, że mam rację. Mimo że chciałam uciec od wszystkiego, w tym momencie najważniejsze było wykonanie mojego zadania.
Wzięłam głęboki oddech, odgarnęłam włosy z twarzy i razem z Maddie ruszyłam z powrotem na salę.
Musiałam zebrać się do kupy. Moje emocje były teraz jak rozszalałe morze, ale przecież byłam tutaj w pracy. Nie mogłam pozwolić, żeby Luke zniszczył to, nad czym pracowałam przez ostatnie miesiące. Chociaż serce mi się łamało, musiałam zachować profesjonalizm.
Sala była wypełniona po brzegi, a tłum wiwatował na zakończenie pokazu. Modelki w ostatnich kreacjach sunęły po wybiegu, a blask reflektorów oświetlał ich doskonale wymodelowane twarze.
Wszyscy byli pod wrażeniem – nikt, poza mną, nie wiedział, że ja w tym momencie toczyłam wewnętrzną walkę. Moje serce rozbijało się na kawałki, a ja próbowałam pozbierać je do kupy, nie dając po sobie nic poznać.
Usiadłyśmy z Maddie z powrotem na swoich miejscach, tuż przy scenie. Wyprostowałam plecy i próbowałam skupić się na pracy.
Pokaz dobiegł końca, a dyrektor wyszedł na scenę, aby podziękować wszystkim za przybycie. Na twarzy miał ten sam tajemniczy uśmiech, którym wcześniej zapowiedział niespodziankę. Nie obchodziło mnie już, co ma do powiedzenia. Ja miałam inne rzeczy na głowie.
Gdy tłum powoli zaczął się rozpraszać, poczułam, że to moja szansa. Musiałam dostać się za kulisy i porozmawiać z modelkami.
Cała moja kariera zależała od tego, czy uda mi się zwerbować kilka z nich do agencji.
– Idę za kulisy – powiedziałam do Maddie, podnosząc się z miejsca. – Muszę porozmawiać z tymi modelkami.
Maddie skinęła głową, choć wiedziałam, że była zaniepokojona. Ja też byłam. Przesunęłam się przez tłum, próbując nie zwracać na siebie uwagi, i skierowałam się w stronę zakulisowego wejścia. Drzwi były pilnie strzeżone przez dwóch ochroniarzy, a ja speszyłam się na moment.
Szybko jednak się opamiętałam.
Podchodząc do nich, próbowałam wyglądać pewnie.
– Przepraszam, ja muszę wejść za kulisy – zaczęłam, starając się brzmieć profesjonalnie. – Jestem z agencji modelingowej i mam umówione spotkania z kilkoma modelkami.
Ochroniarze spojrzeli na siebie, a potem jeden z nich odezwał się, nieco chłodnym tonem:
– Proszę okazać plakietkę.
Zamarłam.
Plakietkę?
Oczywiście, że jej nie miałam.
Nathaniel celowo nie wyposażył mnie w nią, zapewne chcąc, żebym potknęła się o pierwszą lepszą przeszkodę.
Wysłał mnie tutaj z misją, a jednocześnie postawił w sytuacji, która z góry była skazana na niepowodzenie.
– Nie mam plakietki – powiedziałam, starając się brzmieć przekonująco. – Ale to naprawdę ważne. Muszę porozmawiać z modelkami.
Ochroniarze pozostali nieugięci. Wymienili spojrzenia, a potem ten sam mężczyzna odezwał się chłodno:
– Przykro mi, bez plakietki nie możemy pani wpuścić.
Poczułam, jak frustracja narasta we mnie jak fala, która grozi, że zaraz mnie zaleje. Jeszcze raz spróbowałam:
– To naprawdę ważne. Nie mogę stracić tej szansy.
Jednak oni byli nieubłagani. Drugi ochroniarz, który milczał do tej pory, spojrzał na mnie surowo:
– Bez plakietki nie możemy przepuścić nikogo, nawet na chwilę.
Wiedziałam, że to koniec. Miałam ochotę krzyczeć.
Cholerny Nathaniel.
Wiedziałam, że to było celowe. Wiedziałam, że chciał, żebym zawaliła.
Złość, frustracja i bezsilność wypełniały mnie po brzegi. Czułam, jak łzy zbierają mi się w oczach, ale za wszelką cenę nie chciałam się rozpłakać. To nie była pora na słabość.
Odwróciłam się i odeszłam, zanim ktoś mógł zauważyć, jak blisko byłam załamania.
Wiedziałam, że straciłam tę pracę.
Cała moja misja legła w gruzach.
Nathaniel osiągnął swój cel.
Zniszczył mnie.
Gdy wyszłam na zewnątrz, świeże powietrze owiało moją twarz, ale w żaden sposób nie przyniosło ulgi. Światła aparatów nadal migotały w oddali, a ich flesze oślepiały gwiazdy, które opuszczały pokaz.
Dziennikarze rzucali pytania, celebryci pozowali – a ja czułam się, jakbym tonęła.
To nie miało już znaczenia.
Wszystko, na co pracowałam, legło w gruzach.
Skręciłam za róg, szukając chwili samotności. W jednej z bocznych uliczek, gdzie hałas Fashion Weeku już do mnie nie docierał, oparłam się o ścianę budynku.
Przykucnęłam, chowając twarz w dłoniach.
Nie mogłam już powstrzymać łez.
Płakałam jak dziecko, a łzy płynęły nieprzerwanie, bez szans na zatrzymanie.
Wtedy usłyszałam skrzypienie drzwi.
Podniosłam głowę, wycierając szybko oczy. Z tyłu wyszedł ktoś z kulis. Przez chwilę miałam nadzieję, że to nie on, że to ktoś przypadkowy, ale moje serce zamarło, gdy zobaczyłam znajomą sylwetkę. To był Luke.
Podniosłam głowę jeszcze wyżej i przetarłam łzy, aby dokładnie mu się przyjrzeć.
To był on. Stał przede mną, z dłońmi schowanymi w kieszeniach skórzanej kurtki, jakby to był zwykły wieczór, jakby nic się nie wydarzyło.
Ale jego oczy – te same oczy, które kiedyś znałam tak dobrze – spoczęły na mnie z troską i lekką nutą niepewności.
– Ana? – zapytał cicho, a jego głos przeciął powietrze między nami jak ostrze.
Nie mogłam się ruszyć. Nie mogłam uciec. Nie mogłam wydusić z siebie ani słowa. Cała odwaga, którą starałam się zebrać przez ostatnie minuty, wyparowała w jednej chwili.
– Luke... – szepnęłam, czując, jak moje gardło zaciska się, uniemożliwiając mi wydobycie więcej słów.
Zbliżył się o kilka kroków, zatrzymując się w bezpiecznej odległości, jakby chciał dać mi przestrzeń do decyzji. Jego twarz była poważna, a w oczach odbijało się coś więcej niż tylko troska – to było zrozumienie, jakby wiedział, że ta chwila łamie mnie na nowo.
– Co ty tutaj robisz? – zapytałam, próbując brzmieć spokojnie, choć wewnątrz mnie wszystko krzyczało.
– Mógłbym zapytać cię o to samo – odpowiedział, a jego głos brzmiał miękko, jakby nie chciał mnie zranić – Co ty tutaj robisz, Anastasio?
Miałam ochotę rzucić mu w twarz tysiąc pytań, tysiąc wyrzutów, które gromadziły się we mnie przez wszystkie te miesiące. Ale teraz... to nie był czas na przeszłość. Teraz chodziło o coś więcej.
– Zostaw mnie, Luke. Muszę skupić się na pracy – wykrztusiłam w końcu, jakby to była jedyna rzecz, której mogłam się trzymać.
Luke zmrużył lekko oczy, jakby analizował moje słowa.
– Praca?
Kiwnęłam głową, nagle odnajdując w sobie odrobinę siły.
– Miałam zwerbować modelki do agencji. Ale mój szef... Nathaniel... on nie dał mi plakietki za kulisy i wszystko się zawaliło.
Luke słuchał uważnie, a kiedy skończyłam, westchnął cicho, jakby próbując znaleźć odpowiednie słowa.
– Afterparty. – Zmarszczyłam brwi, nie rozumiejąc, o co mu chodzi. – Wszystkie modelki będą na afterparty. Jeśli tam pójdziesz, będziesz miała szansę, żeby z nimi porozmawiać.
Poczułam, jak ogarnia mnie nadzieja, choć była to mieszanka sprzecznych emocji. Luke – ten sam człowiek, który złamał mi serce – teraz oferował mi pomoc.
Ale w tej chwili nie mogłam pozwolić sobie na dumę. Jeśli chciałam ocalić swoją pracę, musiałam skorzystać z jego propozycji.
– A jeśli mnie tam nie wpuszczą? – zapytałam cicho, wciąż wątpiąc, że to może się udać.
Luke uśmiechnął się lekko, jakby wiedział coś, czego ja nie wiedziałam.
– Wpuszczą. Mogę cię tam wprowadzić, jeśli chcesz. A wtedy będziesz miała swoją szansę.
Zacisnęłam dłonie, czując, jak narasta we mnie gniew. Nie chciałam być od niego zależna. Ale wiedziałam, że nie mam wyboru.
– Dobrze – powiedziałam w końcu, niechętnie zgadzając się na jego pomoc. – Ale to niczego między nami nie zmienia. Nadal cię nienawidzę.
Luke kiwnął głową, choć w jego oczach widziałam coś więcej.
– Wiem – odparł krótko.
Wiedziałam, że muszę mu zaufać, choć wszystko we mnie krzyczało, by tego nie robić. Ale ta praca była zbyt ważna, a ja nie mogłam sobie pozwolić na kolejny błąd.
Patrzyłam na Luke'a, a w środku wrzało we mnie wszystko. Wściekłość i bezradność mieszały się w niemal niemożliwej do zapanowania burzy emocji.
Dlaczego musiało do tego dojść? Dlaczego znowu jestem w sytuacji, w której jestem od niego zależna?
To, co najbardziej mnie bolało, to fakt, że mimo mojej determinacji, by być silną i samowystarczalną, teraz stałam tutaj, zmuszona przyjąć jego pomoc, tak jakby nie było innego wyjścia.
– A Maddie? – zapytałam, starając się trzymać emocje na wodzy. Musiałam przejść do praktycznych kwestii, bo każda myśl o nas, o przeszłości, tylko potęgowała uczucie gniewu i frustracji. – To moja przyjaciółka. Ona też musi tam wejść.
Luke skinął głową, a na jego twarzy pojawił się cień zrozumienia, jakby wyczuwał, jak trudne było to dla mnie.
– Spokojnie. Wkręcę was obie. Modelki będą tam na pewno, a ty będziesz miała swoją szansę.
Chciałam w coś uderzyć, poczuć fizyczny ból, który odciągnąłby mnie od tego wewnętrznego chaosu. Miałam dość tego poczucia braku kontroli.
Znowu. Znowu muszę na nim polegać.
– Dobra – powiedziałam w końcu, odpychając się od zimnej ściany i prostując się.
Muszę wyglądać profesjonalnie, nawet jeśli wewnątrz wszystko się rozpada.
Otarłam ostatnie łzy, które jeszcze nie zaschły na policzkach, odgarnęłam włosy do tyłu i zrobiłam krok w stronę wyjścia. Praca była teraz najważniejsza. Musiałam się skupić na tym, co istotne, a nie na przeszłości, która próbowała wciągnąć mnie z powrotem w swoje sidła.
Luke spojrzał na mnie badawczo, jakby próbował wyczytać coś z mojej twarzy, ale ja już się odcięłam.
Tryb przetrwania.
To było jedyne, co teraz miało sens.
Musiałam działać, nie myśleć.
– Gdzie jest Maddie? – zapytał, a jego głos był spokojny, ale czułam w nim pewną ostrożność, jakby nie chciał przekroczyć granicy, której oboje nie byliśmy gotowi teraz przekroczyć.
– Pewnie jeszcze w środku. Muszę do niej wrócić – odpowiedziałam krótko, nie mając siły na dłuższe tłumaczenia. Moje myśli galopowały w różnych kierunkach, a każda z nich była chaotyczna, trudna do uchwycenia.
Luke odsunął się, gestem wskazując mi drogę, choć widziałam, że nie był pewien, czy powinien iść za mną, czy dać mi przestrzeń. Dzieliła nas przepaść, której oboje nie byliśmy gotowi jeszcze przeskoczyć.
– Spotkamy się przed wejściem na afterparty – powiedział, gdy już ruszyłam w stronę sali. – Wyślę ci adres. Numer masz cały czas ten sam?
Przytaknęłam, nie odwracając się już w jego stronę. Każda chwila spędzona blisko niego przypominała mi, jak bardzo byłam zraniona. Musiałam teraz trzymać się tego, co najważniejsze – pracy.
To była moja jedyna szansa, by cokolwiek jeszcze zdziałać i zachować tę pracę.
Kiedy weszłam do sali, poczułam dziwną ulgę.
Zobaczyłam Maddie stojącą na uboczu, jakby czekała na mój powrót. Gdy tylko jej spojrzenie napotkało moje, jej twarz przybrała pełen troski wyraz. Musiała widzieć, jak wybiegłam zapłakana i teraz oczekiwała odpowiedzi.
– Wszystko okej? – zapytała, a jej głos był miękki, ale pełen troski. Wiedziałam, że nie chciała naciskać, ale równocześnie chciała wiedzieć, co się stało.
Westchnęłam ciężko, czując, jak napięcie odrobinę opada.
– Luke się pojawił – wyznałam w końcu.
Słowa te wydawały się ciężkie, jakby z trudem przechodziły przez moje gardło.
– Powiedział, że może nas wkręcić na afterparty, gdzie będą modelki.
Maddie uniosła brwi w wyrazie zdziwienia, a potem powoli skinęła głową, przetwarzając te informacje.
– Serio? – zapytała, a na jej twarzy pojawiła się mieszanka zdumienia i sceptycyzmu. – Więc jednak nie jest aż takim dupkiem, jak myślałyśmy?
Parsknęłam cicho.
– Jest. Ale ta praca jest ważniejsza od mojej dumy.
Choć ta duma cierpiała przez niego więcej razy, niż chciałam przyznać.
Maddie pokiwała głową, jej uśmiech był lekki, ale wyczuwalnie próbowała rozładować napięcie.
– To idziemy na tę imprezę? – zapytała, podnosząc jedną brew, jakby próbując przełamać niepewność, którą obie czułyśmy.
– Tak – powiedziałam, starając się brzmieć pewnie, choć wciąż czułam w środku narastający niepokój. Moje wnętrze było rozdarte, ale zewnętrzna powłoka musiała być twarda.
Musiałam to zrobić. Dla siebie. I dla tej pracy.
Maddie zerknęła na mnie z błyskiem w oku.
– I możemy się trochę zabawić? – dodała, próbując uśmiechem rozluźnić napiętą atmosferę. Jak zawsze chciała złagodzić sytuację humorem.
Spróbowałam odpowiedzieć jej uśmiechem, choć był on ledwie zauważalny.
– Może – powiedziałam. W środku jednak wiedziałam, że to nie będzie zwykła noc.
To będzie długa, trudna noc, której wyniku nie mogłam przewidzieć.
Jednak jedno było pewne – musiałam to zrobić. Nawet jeśli oznaczało to stanięcie twarzą w twarz z przeszłością, której przez tak długi czas próbowałam uniknąć.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro