Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 7

Siedziałam przy oknie w samolocie, wpatrując się w skrzydło, które odbijało ostatnie promienie słońca przed zachodem. Madison zajęła miejsce obok mnie i jak zawsze, była pełna energii i entuzjazmu.

Zerkała na pasażerów wokół nas, uśmiechając się pod nosem, jakby każdy z nich miał być częścią jej małej, osobistej przygody.

– Nie mogę się doczekać San Diego! – powiedziała z ożywieniem, odchylając się wygodnie na swoim siedzeniu. – Służbowy wyjazd, ale z nutką wakacji. Idealna kombinacja, prawda?

Patrzyłam na nią, zastanawiając się, jak to możliwe, że dla niej wszystko wydaje się takie proste. Madison traktowała ten wyjazd jak okazję do relaksu, a ja... ja czułam, jak stres powoli mnie pożera od środka.

– Wakacje – mruknęłam pod nosem, wyciągając teczkę z mojej torebki. – Dla mnie to raczej misja życia i śmierci.

Madison zaśmiała się, choć dobrze wiedziała, że nie żartuję. Sięgnęła po magazyn z kieszeni fotela przed sobą i zaczęła go przeglądać, całkowicie wyluzowana.

Ja natomiast otworzyłam plik z nową dokumentacją, którą Nathaniel wręczył mi na chwilę przed wyjazdem. Przeglądając profile modelek, które miałam zwerbować, czułam, jak napięcie w moim ciele rośnie. Nie znałam tych dziewczyn, nie miałam pojęcia, jak je przekonać, a każda z nich była jak ostatni klucz do zamkniętych drzwi mojej kariery. Wiedziałam, że muszę sprostać temu zadaniu – nie miałam innej opcji.

Problem polegał na tym, że brak internetu w samolocie utrudniał mi zadanie. Nie mogłam przejrzeć ich mediów społecznościowych ani sprawdzić najnowszych informacji na ich temat. To było jak praca w ciemno. Mogłam liczyć jedynie na to, co miałam zapisane w dokumentach i na własną intuicję.

Przesuwałam wzrok po kolejnych profilach, starając się zapamiętać każdą z nich – ich wygląd, karierę, potencjalne zainteresowania. Czułam, że muszę poznać te dziewczyny na tyle dobrze, by wiedzieć, jak do nich podejść, co powiedzieć, by przyciągnąć je do naszej agencji.

Madison, widząc moją powagę, odłożyła magazyn i spojrzała na mnie, przewracając oczami.

– Ana, wyluzuj trochę. Przecież to tylko jeden weekend. Pojedziemy, zobaczymy kilka pokazów mody, pogadamy z ludźmi, wypijemy kilka drinków i wrócimy z uśmiechem na twarzy.

Westchnęłam, czując ciężar odpowiedzialności, którego ona nie rozumiała.

– Dla mnie to nie jest „tylko" weekend – powiedziałam, zamykając teczkę i odchylając się na fotelu. – To może być albo najlepsza, albo najgorsza decyzja w mojej karierze. Jeśli mi się nie uda, Nathaniel mnie zwolni. Widzisz? To nie są wakacje, Mad.

Madison spojrzała na mnie uważnie, a potem uśmiechnęła się szeroko.

– Wiesz co, Ana? Myślę, że dasz sobie radę. Zawsze dajesz. A Nathaniel? On tylko wygląda na strasznego, ale w głębi duszy wie, że jesteś jedną z najlepszych. Dlatego to ty dostałaś to zadanie, a nie ktoś inny.

Chciałam w to uwierzyć. Chciałam wierzyć, że to wszystko jest częścią jakiejś gry, którą mogę wygrać. Ale w głębi duszy czułam, że Nathaniel nie chciał mojego sukcesu – wręcz przeciwnie. Sabotaż wisiał w powietrzu, a ja miałam wrażenie, że cokolwiek zrobię, on zawsze znajdzie sposób, by mnie przyłapać na błędzie.

Samolot zaczął kołować na pasie startowym, a ja poczułam znajome ukłucie w żołądku, które towarzyszyło mi za każdym razem, gdy odrywaliśmy się od ziemi. Madison chwyciła moją rękę i uścisnęła ją delikatnie, jakby chciała mi przekazać część swojego spokoju.

– Będzie dobrze – powiedziała miękko. – Zobaczysz.

Zamknęłam oczy, próbując wyobrazić sobie scenariusz, w którym faktycznie mam wszystko pod kontrolą, ale to nie była zwykła podróż służbowa. Każdy kilometr oddalał mnie od względnego bezpieczeństwa biura, a przybliżał do wielkiego wyzwania, które mogło zadecydować o mojej przyszłości.

Madison wydawała się zrelaksowana, wręcz rozluźniona atmosferą lotu. Uśmiechała się, obserwując chmury za oknem, podczas gdy ja ponownie otworzyłam teczkę, przewijając kolejne profile modelek, które Nathaniel wręczył mi w ostatniej chwili.

Myśli kłębiły się w mojej głowie: dlaczego je zmienił? Czy specjalnie wybrał te, które były trudniejsze do przekonania? A może liczył, że nie zdążę się z nimi zapoznać i zawiodę?

Madison odwróciła się do mnie, wyrywając mnie z zamyślenia.
– Naprawdę musisz się tak stresować? – zapytała, patrząc na ekran mojego laptopa. – Mówiłam ci już, że wszystko będzie dobrze. A nawet jeśli, to przecież jesteś w tym dobra.

Przewróciłam oczami, starając się nie dać po sobie poznać, jak bardzo mnie to wszystko przytłaczało.

– Nie rozumiesz, Mad. Nathaniel chce, żebym zawiodła. To nie jest przypadek, że zmienił te dokumenty w ostatniej chwili. On to zrobił specjalnie. A jeśli temu nie sprostam, to wylecę z pracy.

Madison spojrzała na mnie z niedowierzaniem, jakby nie mogła zrozumieć, jak bardzo się denerwuję.

– Ana, przesadzasz. Po prostu to zrób. Znam cię, jesteś w tym dobra, więc przestań się zamartwiać.

Chciałam jej uwierzyć. Chciałam, żeby te słowa miały dla mnie jakieś znaczenie, ale nie mogłam. W mojej głowie wciąż rozbrzmiewały ostatnie słowa Nathaniela, wypowiedziane z lodowatym spokojem, gdy żegnałam się z jego gabinetem: „Jeśli zawiedziesz, nie masz czego szukać po powrocie."

Wróciłam do przeglądania danych. Profile były skrupulatne, pełne szczegółów o karierze każdej modelki, ale brakowało tych subtelnych informacji, które mogłyby mi pomóc przekonać je do naszej agencji. Nie mogłam sprawdzić ich aktualnych postów, nie wiedziałam, na czym im najbardziej zależy. To była gra w ciemno, a ja nie lubiłam takiej gry.

Próbując jakoś poukładać swoje myśli, zamknęłam teczkę i odetchnęłam głęboko. Czułam, jak powietrze w samolocie robi się ciężkie. Brakowało mi tchu, a ręce zaczynały się pocić. To był ten moment, kiedy stres zaczynał mnie fizycznie przytłaczać.

– Spokojnie, Ano – powiedziałam do siebie w myślach. – Poradzisz sobie. Nie ma innej opcji.

Podczas lotu Madison zdawała się kompletnie ignorować moje napięcie, opowiadając mi o wszystkich planach na wieczór w San Diego. Chciała, żebyśmy poszły na kolację, a potem odwiedziły kilka modnych klubów, dzisiejszego wieczora.

„Małe wakacje" – mówiła, jakbyśmy nie miały przed sobą jednego z najważniejszych zawodowych wyzwań mojego życia.

Kiedy samolot w końcu zaczął zniżać się do lądowania, spojrzałam przez okno na rozciągające się w dole San Diego.

Miasto tętniło życiem, z jego błyszczącymi wieżowcami i oświetlonymi ulicami. A ja? Miałam wrażenie, że jestem na granicy wyczerpania, choć nasza podróż dopiero się zaczynała.

– Dobra, jesteśmy prawie na miejscu – powiedziała Madison, uśmiechając się szeroko. – Zróbmy to, Ana. Pokaż wszystkim, co potrafisz!

Westchnęłam, chowając dokumenty do torby. Musiałam znaleźć w sobie siłę, nawet jeśli każda cząstka mojego ciała krzyczała, że to się nie uda.

Gdy samolot wylądował, a my wyszłyśmy na zewnątrz, uderzyło nas ciepłe powietrze San Diego. Wzięłam głęboki oddech, próbując uspokoić myśli, ale stres wciąż trzymał się mnie kurczowo. Czekała nas długa droga do hotelu, gdzie miałyśmy się zameldować, a potem od razu ruszyć na przygotowania do spotkań. Madison, oczywiście, była w swoim żywiole – śmiała się, żartowała, próbując mnie rozweselić, ale ja byłam kompletnie wyłączona.

W drodze do hotelu, siedząc w taksówce, wciąż przeglądałam notatki na temat modelek, które miałam zwerbować. To nie były byle jakie nazwiska. Każda z nich miała już swoje miejsce w świecie mody, a ja miałam przekonać je do dołączenia do naszej agencji. Było to jak misja niemożliwa, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że Nathaniel zmienił ich nazwiska w ostatniej chwili. Nie miałam czasu, by przygotować się tak, jak chciałam.

– Ana, weź oddech – Madison szturchnęła mnie w ramię. – Zobaczysz, że wszystko będzie dobrze.

– Łatwo ci mówić – odpowiedziałam, zamykając laptopa i wciskając go do torby. – Jesteś tutaj, żeby się bawić, a ja mogę stracić pracę.

Madison przewróciła oczami.

– Musisz przestać tak się zamartwiać. Robisz z tego większy problem, niż jest w rzeczywistości. Nathaniel tylko cię testuje. Chce zobaczyć, jak radzisz sobie w stresie.

– Testuje mnie, bo chce, żebym zawiodła – wyszeptałam, bardziej do siebie niż do niej.

Nie odpowiedziała. Może w końcu zrozumiała, że nie zmieni mojego zdania. A może po prostu postanowiła dać mi chwilę na poukładanie myśli.

Gdy weszłyśmy do pokoju hotelowego, od razu uderzył mnie charakterystyczny zapach chłodnego powietrza z klimatyzacji i neutralny, hotelowy wystrój. Dwa pojedyncze łóżka stały obok siebie, a między nimi mała szafka nocna z lampką. Madison rzuciła swoją walizkę na jedno z łóżek, a ja powoli odłożyłam swoją na drugie.

– To tutaj będziemy się regenerować po całym stresie – rzuciła Madison, rozglądając się po pokoju. – Chociaż jak znam ciebie, pewnie połowę tego czasu spędzisz z nosem w dokumentach.

Uśmiechnęłam się blado, a w myślach już analizowałam plan na jutrzejszy dzień. Podeszłam do walizki i zaczęłam rozpakowywać rzeczy. Zaledwie kilka ubrań, laptop, teczka z dokumentami, którą przycisnęłam jakby była jedynym ratunkiem.

Oparłam się o łóżko i usiadłam, przeglądając ostatnie kartki z danymi modelek, które miałam spotkać. Nie mogłam przestać myśleć o tym, jak niewiele czasu miałam na przygotowanie się do tego wszystkiego.

Madison, nie tracąc czasu, otworzyła małą hotelową lodówkę.

– Bingo! – zawołała z radością, wyciągając dwa zimne piwa. – Idealne na dobry start wieczoru!

Wyciągnęła jedno w moją stronę, a ja spojrzałam na butelkę, nieco zaskoczona.

– Naprawdę? Piwo? Teraz? – zapytałam z lekką niepewnością, patrząc na Madison, która już zdążyła otworzyć swoją butelkę i przyłożyć ją do ust.

– Tak! A dlaczego nie? Wiesz, że to nie będzie wyglądać dobrze, jeśli jutro będziesz taka spięta. Musisz się trochę rozluźnić. Chociaż jeden łyk. Nie umrzesz od tego.

Spojrzałam na nią, a potem na dokumenty rozłożone na łóżku. Wiedziałam, że miała rację. Może naprawdę potrzebowałam choć chwili oddechu przed tym wszystkim, co mnie czekało. Wzięłam butelkę i odkręciłam ją, słysząc syk uwalniającego się powietrza. Zimno piwa w mojej dłoni było kojące, podobnie jak pierwszy łyk, który zaskakująco dobrze smakował.

– No widzisz! – zaśmiała się Madison, opadając na swoje łóżko z otwartymi ramionami. – Czasami trzeba po prostu odpuścić, Ano. Zrobiłaś już wszystko, co mogłaś. Teraz po prostu rób swoje i nie stresuj się tym, czego nie możesz kontrolować.

Westchnęłam ciężko i opadłam na poduszki. Było coś w jej beztroskim podejściu, co sprawiało, że choć na chwilę mogłam poczuć się lżej. Spojrzałam na sufit, próbując uspokoić bijące serce, a potem przeniosłam wzrok na dokumenty, które wciąż miałam przed sobą.

– Mam nadzieję, że masz rację – mruknęłam, biorąc kolejny łyk piwa. – Bo jeśli tego nie dopilnuję, Nathaniel zniszczy moją karierę.

– Ooo, znowu Nathaniel? – Madison przewróciła oczami. – Serio, Ana, on cię nie zwolni. Testuje cię, to wszystko. Po prostu pokaż mu, że nie jesteś taka łatwa do złamania.

– Łatwiej powiedzieć, niż zrobić – odpowiedziałam, ale wiedziałam, że Madison ma częściowo rację. Nie mogłam pozwolić, żeby mnie złamał. Nawet jeśli robił wszystko, bym czuła się niekompetentna.

Madison odpoczywała, rozłożona na swoim łóżku, przeglądając telefon, podczas gdy ja wciąż skupiałam się na dokumentach. Ale z każdym kolejnym łykiem piwa, mój umysł zaczynał się trochę rozluźniać. Może faktycznie, choć na chwilę, powinnam przestać się tak zamartwiać.

Zmęczenie zaczęło w końcu brać górę. Przez ostatnie godziny czułam, że mój umysł jest rozproszony i nie mogę już dłużej skupić się na analizowaniu tych dokumentów. Odłożyłam teczkę na bok, przymknęłam oczy, a potem sięgnęłam po swój telefon. Odruchowo zaczęłam przeglądać aplikacje, aż palce same kliknęły w ikonę Instagrama.

Zanim się zorientowałam, przeglądałam profil Four King's. Moje serce automatycznie przyspieszyło, gdy zobaczyłam zdjęcie Luke'a, które wrzucił z trasy koncertowej. Wyglądał na zadowolonego, jakby wszystko ułożyło się idealnie po naszym rozstaniu, a ja... ja wciąż tkwiłam w tej niewygodnej pustce.

Właśnie miałam zacząć przeglądać komentarze, gdy nagle Madison kątem oka zauważyła, co robię.

– Znowu? – mruknęła zirytowana, a zanim zdążyłam zareagować, wyrwała mi telefon z ręki.

– Madison! Oddaj! – krzyknęłam, natychmiast wstając z łóżka. Madison, ze śmiechem, odskoczyła na drugi koniec pokoju.

– O nie, kochanie, już dość tego – powiedziała, unosząc telefon nad głową, żebym nie mogła go sięgnąć.

– Madison, to nie jest zabawne! Oddaj mi go! – rzuciłam się w jej stronę, próbując go wyrwać, ale ona była szybsza. Zsunęła się z łóżka i zaczęła biec wokół pokoju, trzymając telefon z dala ode mnie.

– Przestań go stalkować, Ana! – wołała, kręcąc się w kółko i robiąc wszystko, by mi uciec. Śmiała się, ale w jej głosie było słychać nutę poważnej troski.

– To nie stalking, po prostu sprawdzam, co u niego słychać! – broniłam się, próbując jeszcze raz ją złapać, ale ona była zwinna jak kot.

– Jasne, sprawdzasz co u niego, jak co wieczór! – Madison w końcu zatrzymała się przy drzwiach łazienki i otworzyła mój telefon. – Dość tego! – krzyknęła triumfalnie, a zanim zdążyłam do niej podbiec, usunęła fałszywy profil, który stworzyłam, żeby śledzić życie Luke'a bez zostawiania śladów.

– Co ty robisz?! – zawołałam, przerażona, widząc jak usunęła konto.

– Zakończ to, Ana – powiedziała poważnym tonem, wyciągając rękę z telefonem w moją stronę. – On już dawno poszedł dalej, a ty wciąż stoisz w miejscu. To cię niszczy, a ja nie mogę patrzeć, jak tracisz czas na tego dupka.

Stanęłam jak zamurowana, ciężko oddychając. Madison miała rację, choć trudno było mi to przyznać. Patrzyłam na nią, a potem na telefon, który teraz trzymała w moją stronę. Sięgnęłam po niego, ale już nie miałam siły na walkę.

– To dla twojego dobra – dodała, widząc moje milczenie. – Zacznij żyć swoim życiem, a nie jego.

Westchnęłam i usiadłam na łóżku, czując, jak opada ze mnie resztka energii. Przeglądanie profilu Luke'a było moją ukrytą obsesją, a teraz, gdy Madison usunęła ten fałszywy profil, poczułam, jakby odcięła mnie od czegoś, co dawało mi złudne poczucie kontroli. Ale może właśnie tego potrzebowałam.

– Może masz rację – mruknęłam cicho, wpatrując się w ekran telefonu.

Madison usiadła obok mnie i objęła mnie ramieniem.

– Oczywiście, że mam rację. Zasługujesz na coś lepszego niż życie w cieniu jego sukcesów.

Przytaknęłam niepewnie, ale w głębi duszy wiedziałam, że ona mówi prawdę. Czas przestać żyć przeszłością i ruszyć do przodu – nawet jeśli nie było to łatwe.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro