Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 28

Podniosłam się powoli z kanapy, czując jak moje mięśnie protestują po długim czasie spędzonym w jednej pozycji.

Luke wstał zaraz za mną, a ja odruchowo poprawiłam swoją sukienkę, wygładzając jej materiał i odgarniając włosy z twarzy.

Jego ciepło wciąż było wyczuwalne na mojej skórze, chociaż staliśmy już obok siebie, a nie wtuleni, jak przez te ostatnie minuty.

Luke sięgnął po swoją czarną koszulę, tę samą, którą wcześniej zsunęłam z jego ramion, a teraz zapiął guziki z tą samą pewnością, z jaką wcześniej mnie obejmował.

Spojrzał na mnie, lekko unosząc brwi, jakby miał nadzieję, że odczytam jego myśli.

W końcu odezwał się cicho, choć jego głos miał tę znajomą, niską barwę, która zawsze budziła we mnie dreszcze.

– Chyba pora wracać – powiedział z nutą niechętnej rezygnacji.

Kiwnęłam głową, czując, jak ciężar rzeczywistości powoli nas dogania.

Sięgnęłam po swoje szpilki, które wcześniej odłożyłam na bok, i wsunęłam je na stopy.

Gdy skierowałam się w stronę drzwi, gotowa wyjść i ponownie stanąć w tłumie ludzi, Luke niespodziewanie złapał mnie za rękę. Poczułam znajome ciepło jego dotyku, które momentalnie zatrzymało mnie w miejscu. Obrócił mnie delikatnie, a potem przyciągnął do siebie, jakby chciał powiedzieć, że to jeszcze nie koniec.

– Myślałem o tym wszystkim – zaczął, patrząc mi prosto w oczy. Jego głos był miękki, ale pełen przekonania. – Jeśli chcesz, możemy nie mówić nikomu, że się pogodziliśmy. Dla dobra kampanii... i dla twojego. Mogę udawać, że łączą nas tylko sprawy zawodowe.

Zaskoczył mnie tym. Cieszyłam się, że pomyślał o tym rozwiązaniu, ale wciąż nie mogłam uwierzyć, że był gotów to zrobić, żeby mnie chronić.

Spojrzałam na niego, starając się odczytać z jego twarzy, czy jest przekonany do tej decyzji.

– Jesteś pewien? – zapytałam cicho, choć w głębi duszy czułam ulgę.

– Niczego nie jestem bardziej pewien niż tego, że chcę twojego dobra, Ano – odpowiedział, a jego głos brzmiał tak szczerze, że nie miałam już żadnych wątpliwości.

Przyciągnął mnie bliżej, a potem złożył delikatny pocałunek na moim czole, jakby przypieczętowując tę obietnicę.

Jego dotyk był ciepły, kojący, ale kiedy nasze dłonie się rozłączyły, poczułam, jak natychmiast brakuje mi jego obecności.

Zrobił krok w tył, a ja od razu wiedziałam, że to najlepsze rozwiązanie, nawet jeśli serce krzyczało, by zostać jeszcze chwilę.

– Wyjdę pierwsza – powiedziałam, zbierając się na siłę, aby ruszyć w stronę drzwi. – Faktycznie lepiej będzie jeśli zostanie to między nami.

Otworzyłam drzwi, przed wyjściem rzucając mu ostatnie spojrzenie. Luke uśmiechnął się lekko, a ten subtelny uśmiech dodał mi odwagi, choć wiedziałam, jak bardzo będzie mi brakować jego bliskości.

Odwróciłam się i wyszłam, kierując się schodami na pokład.

Gdy wyszłam na zewnątrz, impreza była w pełnym rozkwicie. Muzyka grała głośniej, ludzie rozmawiali i śmiali się jeszcze intensywniej. Zobaczyłam, jak Steven, Nathaniel oraz członkowie zespołu, z wyjątkiem Luke'a, stoją w kółku, każdy z kieliszkiem szampana w dłoni.

Obok Jake'a była Madison, a Nathaniel patrzył na nią z dziwnym wyrazem twarzy, jakby zastanawiał się, co ona tu robi. Zwykle zachowywał się pewnie, kontrolując każdą sytuację, ale teraz jego wzrok wydawał się nieco zagubiony.

Steven dostrzegł mnie jako pierwszy.

– Ana! – zawołał, machając ręką. – Chodź tutaj!

Uśmiechnęłam się nieco nerwowo, starając się przywołać na twarz naturalną minę, choć czułam, jak moje serce bije szybciej. Wszyscy rozstąpili się, robiąc mi miejsce w kręgu. Jake podał mi kieliszek szampana, a ja uniosłam go do swoich ust.

– Wiesz, gdzie jest Luke? – zapytał Steven, spoglądając na mnie z zainteresowaniem.

– Nie, nie wiem – odpowiedziałam szybko, ale czułam, jak rumieniec rozlewa się na mojej twarzy. Wspomnienie tego, co przed chwilą działo się na dole, nagle uderzyło mnie z pełną siłą. Byłam pewna, że to widać, że muszę wyglądać podejrzanie.

Opuszczając głowę, próbowałam ukryć zawstydzenie, ale kiedy ją po chwili podniosłam, moje spojrzenie spotkało się z oczami Maddie. Patrzyła na mnie z tym swoim charakterystycznym uśmiechem, jakby doskonale wiedziała, co się działo. I rzeczywiście, znała mnie na tyle, że mogła się domyślać, że wiem gdzie jest Luke. Jej wzrok był wymowny, a ja poczułam, że muszę szybko zmienić temat, zanim ktoś jeszcze coś zauważy.

Na szczęście Steven nagle zawołał:

– O, Luke! Chodź do nas!

Poczułam, jak rumieńce na mojej twarzy robią się jeszcze intensywniejsze. Luke dołączył do kręgu, uśmiechając się z tym swoim łobuzerskim, tajemniczym uśmiechem, który zawsze miał, gdy chciał coś zatuszować. Wziął kieliszek szampana od przechodzącej kelnerki i rzucił mi subtelne, ale pełne znaczenia spojrzenie. Moje serce zabiło mocniej, ale starałam się zachować spokój.

Steven uniósł swój kieliszek w górę, a wszyscy dołączyli do toastu.

– Chciałem wam wszystkim podziękować za niesamowitą współpracę na planie – powiedział, a jego głos przebił się przez gwar wokół nas. – Jestem przekonany, że kampania będzie wielkim sukcesem.

Obrócił się w moją stronę, a jego wyraz twarzy zmienił się na bardziej serdeczny.

– Ana, przepraszam, że w ciebie nie wierzyłem na początku. Ale po tym, co widziałem na planie, zmieniłem zdanie. Twoje zaangażowanie jest nieocenione i wiem, że twoja praca wyniesie promocję płyty na zupełnie nowy poziom.

Zaskoczyły mnie jego słowa, ale uśmiechnęłam się i podziękowałam cicho. To była chwila, w której powinnam czuć dumę, ale czułam coś innego – nerwowość, jakby cała sytuacja była zbyt piękna, żeby była prawdziwa.

Spojrzałam na Nathaniela, który patrzył na mnie z wymuszonym uśmiechem, a w jego oczach kryło się coś, co trudno było odczytać.

Po toaście Stevena, ludzie zaczęli wychodzić na parkiet, świętując sukces w sposób, który pasował do tej luźnej, wieczornej atmosfery. Przez chwilę stałam na uboczu, patrząc na wirującą wokół mnie energię, ale w końcu ktoś pociągnął mnie w stronę tańczącego tłumu.

Impreza na pokładzie jachtu rozkręciła się na dobre. Śmiechy, muzyka i brzęk kieliszków z szampanem wypełniały noc, a ja czułam się, jakby wszystko wokół nabrało wyjątkowej lekkości.
Gdzieś po drugiej stronie parkietu zobaczyłam Luke'a. Tańczył w swoim swobodnym stylu, z grupą ludzi z zespołu, unosząc w dłoni kieliszek, ale co jakiś czas zerkał w moją stronę.

Jego spojrzenia były subtelne, ledwo widoczne dla innych, ale dla mnie miały głębsze znaczenie.

Za każdym razem, gdy nasze oczy się spotykały, jego usta układały się w łobuzerski uśmiech, który przypominał mi o tym, co działo się wcześniej. A jednak, mimo że serce mi przyspieszało, wiedziałam, że Luke dotrzymuje obietnicy. Zachowywał się profesjonalnie, jakby łączyła nas wyłącznie praca.

Rytm muzyki przyspieszał, a ja czułam, jak atmosfera imprezy pochłania wszystkich coraz bardziej. Tańczyłam z kieliszkiem w ręce, śmiejąc się z Maddie i Jake'a, którzy robili z siebie kompletnych głupków na parkiecie, ale ich radość była zaraźliwa.

Prawdziwe szaleństwo imprezy ogarniało wszystkich – drinki się lały, a parkiet nie pustoszał ani na chwilę.

W pewnym momencie Maddie nachyliła się w moją stronę, śmiejąc się, ale jej spojrzenie nagle stało się bardziej przenikliwe.

– Ana – zaczęła, przekrzykując muzykę. – Czy coś... stało się między tobą a Luke'em?

Zaskoczyła mnie tą bezpośredniością, ale to była Maddie. Zawsze wiedziała, kiedy coś jest na rzeczy. Przez chwilę patrzyłam na nią, myśląc, jak odpowiedzieć, ale zamiast słów na mojej twarzy pojawił się tylko uśmiech. Nie powiedziałam ani słowa, ale widziałam, że ona już wie.

Maddie tylko uniosła brew i uśmiechnęła się w odpowiedzi, jakby dając mi znać, że rozumie. Nasza rozmowa nie była potrzebna – znała mnie na tyle dobrze, żeby domyślić się prawdy.

Muzyka zmieniała się na coraz szybszą, ludzie tańczyli, krzycząc z radości, wznosząc toast za toastem. Czułam, jak całe moje ciało rozluźnia się w tej atmosferze. Chciałam cieszyć się tą chwilą, skupić na radości chwili, nawet jeśli wiedziałam, że między mną a Luke'iem jest coś, czego nikt inny nie mógł dostrzec.

Mimo że Luke tańczył po drugiej stronie parkietu, nasze spojrzenia nieustannie się spotykały. Z każdym uśmiechem, który mi posyłał, czułam motyle w brzuchu, choć wiedziałam, że musimy trzymać się naszych ustaleń.

To była nasza mała gra – subtelne spojrzenia, tajemnicze uśmiechy, ale na zewnątrz wszystko wyglądało jak zwykła zawodowa relacja. I to było najlepsze. Tylko my wiedzieliśmy, co naprawdę się między nami dzieje, a ta tajemnica dawała nam coś, czego nie mogłam opisać słowami.

W pewnym momencie Luke podszedł do baru, nadal wymieniając z zespołem przyjacielskie śmiechy. Obserwowałam go ukradkiem, czując, jak wzrasta we mnie ciepło. Choć nie byliśmy oficjalnie razem, to, co się między nami działo, miało zupełnie inny, głębszy wymiar.

Maddie znów podeszła bliżej, tym razem obejmując mnie ramieniem i pochylając się, żeby coś szeptem powiedzieć.

– Nie musisz mi mówić, co się stało. Ja wiem – uśmiechnęła się szeroko, a ja tylko zaśmiałam się w odpowiedzi, lekko szturchając ją łokciem.

– Czasem, Maddie, wiesz aż za dużo – odparłam, śmiejąc się.

Ona jednak spojrzała na mnie z wyrozumiałością, po czym kiwnęła głową, jakby chciała dać mi do zrozumienia, że rozumie, dlaczego muszę to zachować w tajemnicy.

– Cieszę się, że jesteś szczęśliwa – powiedziała nagle, jej głos był cichy, ledwo słyszalny wśród głośnej muzyki.

Uśmiechnęłam się do niej, czując, jak wdzięczność zalewa mnie falą ciepła. Maddie zawsze była przy mnie, a teraz jej słowa były jak obietnica, że cokolwiek się stanie, nie będę musiała przez to przechodzić sama.

Impreza trwała, muzyka stawała się coraz bardziej żywiołowa, a my wirując wśród tańczących, świętowaliśmy nasz sukces. W tle czułam spojrzenie Luke'a, którego obecność była jak niewidzialne wsparcie, przypomnienie, że niezależnie od tego, co się działo na zewnątrz, między nami było coś, co nie potrzebowało słów, by to zrozumieć.

Impreza trwała do 3:00 w nocy. Choć świetnie się bawiłam to odczułam ulgę, gdy przekroczyłam próg mojego pokoju hotelowego. Ten dzień był pełen różnorodnych emocji, które zdecydowanie wyczerpały limit mojej energii na ten dzień.

Leżałam w swoim hotelowym łóżku, wpatrując się w sufit, gdzie delikatne cienie przesuwały się w rytm reflektorów z ulicy za oknem. Cała impreza, zgiełk, muzyka i śmiech wydawały się teraz tak odległe, jakby były częścią innego świata. Tutaj, w ciszy pokoju, byłam tylko ja i moje myśli.

Uśmiechnęłam się sama do siebie, czując ciepło rozlewające się po całym ciele na wspomnienie wieczoru. Na wspomnienie Luke'a.

To było jak przebudzenie ze snu, który długo był dla mnie poza zasięgiem. Przez te wszystkie miesiące, kiedy nasze drogi były rozdzielone, myślałam, że to koniec. Że nigdy więcej nie będziemy mieli szansy naprawić tego, co kiedyś między nami było tak piękne, a co tak nagle się rozpadło. A teraz? Teraz, leżąc tutaj, wiedziałam, że wszystko znowu zaczyna się układać. Między nami było dobrze i to dobrze na poziomie, którego nie da się wyrazić słowami.

Wciąż czułam dotyk jego dłoni na swojej skórze, delikatność jego pocałunków i ciepło jego ciała, kiedy przyciągnął mnie do siebie przed chwilą na imprezie. Ale to, co cieszyło mnie najbardziej, to coś więcej niż fizyczna bliskość. To fakt, że nasza relacja – to, co teraz działo się między nami – była ukryta przed światem. Była nasza, tylko nasza. I nikt nie miał pojęcia. Była czymś ukrytym, czymś, co dawało mi dziwne podniecenie.

Owszem, moglibyśmy ogłosić wszystkim, że znowu jesteśmy razem, że wszystko między nami się ułożyło. Ale ta tajemnica, to, że mieliśmy coś, czego nikt inny nie mógł zrozumieć, sprawiało, że czułam się wyjątkowo. Jakby nasza relacja była schronieniem od całego świata – od jego brutalności, mediów, plotek. Była tylko dla nas, zamknięta w tej niewidzialnej bańce, do której nikt inny nie miał dostępu.

Przewróciłam się na bok, tuląc policzek do miękkiej poduszki. Na ustach wciąż błąkał się uśmiech, którego nie mogłam powstrzymać. Myślałam o tym, jak Luke rzucał mi te dyskretne spojrzenia na imprezie. Jak każdy jego subtelny uśmiech mówił więcej niż jakiekolwiek słowa. Mieliśmy swoją własną grę, swoje sekrety, które tylko nas dwoje mogło zrozumieć. A to było piękne – piękniejsze niż cokolwiek, co mogłabym sobie wyobrazić.

Był moment, kiedy tańczyliśmy po przeciwnych stronach parkietu. Otaczało nas mnóstwo ludzi, wszyscy w swoim świecie, pijący, świętujący, tańczący, ale mimo tego chaosu czułam, jak między mną a Luke'em istnieje cicha, niewidzialna więź. Co chwilę nasze spojrzenia się spotykały, jakbyśmy byli jedynymi osobami w tym tłumie. Każdy jego uśmiech był jak obietnica. Obietnica, że to, co jest między nami, będzie trwało, nawet jeśli na razie musimy to ukrywać.

Było coś fascynującego w tej tajemnicy. Czułam ekscytację, jakąś nieopisaną przyjemność z tego, że świat nie wie. Że mogę chodzić między ludźmi, uśmiechać się, rozmawiać, pracować, a oni nie mają pojęcia, co naprawdę dzieje się za kulisami. To było nasze małe porozumienie, nasz sekret. I było to cudowne, bo po raz pierwszy od dłuższego czasu czułam, że mam nad czymś kontrolę. Że to my decydujemy, jak i kiedy świat dowie się o nas. A może nigdy się nie dowie?

Zamknęłam oczy, przypominając sobie, jak Luke przyciągnął mnie do siebie przed wyjściem. Jak jego dłoń delikatnie uniosła moją, jak jego oddech musnął moją skórę, zanim złożył na moim czole ten delikatny, niemal obietniczny pocałunek. Czułam, jak przez ten moment wszystko się uspokoiło, jakby świat stanął na chwilę w miejscu, tylko dla nas. I w tej chwili wiedziałam, że zrobiłby wszystko, by mnie chronić.

Myśl o tym, jak bardzo zależy mu na moim dobru, sprawiła, że moje serce zabiło mocniej. Nie musiał nic mówić, wiedziałam, że jego uczucia są prawdziwe. A ja... ja czułam, że teraz naprawdę możemy zacząć od nowa. Bez presji, bez pośpiechu, bez tego, co kiedyś nas rozdzieliło.

Leżąc w ciszy hotelowego pokoju, czułam to przyjemne uczucie ciepła rozchodzące się po całym ciele. Wspomnienia o tym, co wydarzyło się tej nocy, sprawiały, że moja skóra mrowiła z podniecenia. Ta relacja, nasza relacja, była teraz czymś więcej niż kiedyś. Była wolna od ciężaru świata zewnętrznego, od presji, od oczekiwań. Była tylko nasza. Czułam to ekscytujące dreszcze za każdym razem, kiedy przypominałam sobie, że ta miłość, ta bliskość, należała tylko do nas, ukryta przed światem.

Z każdą chwilą spędzoną z Luke'iem, czułam, jak nasze życie splata się na nowo. Jak te małe fragmenty, które kiedyś były rozsypane, teraz wracały na swoje miejsce. I choć przed nami było jeszcze wiele do przejścia, to teraz wiedziałam jedno – byliśmy gotowi. Gotowi, by kochać się w cieniu fleszy, w tajemnicy, w ukryciu przed światem. I cieszyłam się z tego. Cieszyłam się z każdej chwili, którą mieliśmy tylko dla siebie.

Przewracałam się z boku na bok, czując, jak po moim ciele przechodziły na zmianę fale ciepła i chłodu, zbyt silne, by pozwolić mi zasnąć.

Emocje z całego wieczoru krążyły w mojej głowie jak nieustający wir myśli, które nie dawały mi spokoju. Każde wspomnienie, każdy dotyk, każde ukradkowe spojrzenie Luke'a wracało do mnie z pełną mocą, rozpalając we mnie coś, co nie mogło zostać zgaszone ani przez ciemność, ani przez ciszę tego hotelowego pokoju.

Westchnęłam ciężko, wiedząc, że walka z bezsennością była bezcelowa. Moje serce biło zbyt szybko, a myśli biegły za szybko, bym mogła choć na chwilę odpocząć.

Zrezygnowana usiadłam na łóżku, opierając plecy o zimną ścianę, starając się jakoś uspokoić. Sięgnęłam po telefon, przeglądając ekran w nadziei, że coś mnie rozproszy od moich nieznośnych myśli. Ale widok jednego nazwiska sprawił, że moje serce zaczęło bić jeszcze szybciej.

Luke Harrison.

Był aktywny. Moje palce same uniosły się nad ekranem, a ja, nie mogąc się powstrzymać, napisałam krótką wiadomość.

Ana: Śpisz?

Kliknęłam „wyślij", czując dziwne podniecenie i niepewność. Przez chwilę wpatrywałam się w ekran, czekając, aż zobaczę trzy małe kropeczki sygnalizujące, że odpisał. Ale nic się nie wydarzyło. Cisza. Żadnej odpowiedzi.

Westchnęłam cicho, opadając plecami na poduszki, ale wiedziałam, że to nic nie da. Coś we mnie mówiło, że muszę go zobaczyć. Jeszcze tej nocy. Potrzebowałam jego obecności, jego dotyku. To było silniejsze ode mnie, jakby moje ciało i umysł nie mogły znaleźć spokoju, dopóki nie upewnię się, że jest przy mnie. Walczyłam ze sobą przez chwilę, wmawiając sobie, że powinnam zostać w łóżku, ale w końcu nie mogłam dłużej tego ignorować.

Wstałam, starając się nie robić hałasu i sięgnęłam po czarny satynowy szlafrok, który zwisał na oparciu fotela. Okryłam nim swoje ciało, a chłodny dotyk materiału wywołał dreszcz na mojej skórze.

Wyszłam na korytarz, czując, jak podłoga pod moimi stopami wydaje się chłodniejsza niż wcześniej. Hotelowy korytarz był pogrążony w półmroku, a jedyne dźwięki, jakie słyszałam, to cichy szum klimatyzacji i moje przyspieszone tętno.

I wtedy, nagle, przed moją twarzą pojawiła się twarz Luke'a. Zatrzymałam się gwałtownie, a serce prawie wyskoczyło mi z piersi.

Wzrok miał intensywny, jakby szukał czegoś w moich oczach, czegoś, co już doskonale wiedziałam, że tam znajdzie.

Przez chwilę wstrzymałam oddech, a następnie zrobiliśmy w tym samym momencie krok w swoją stronę.

Zanim zdążyłam pomyśleć, Luke chwycił moją twarz w swoje dłonie i z namiętnością, której nie dało się powstrzymać, jego usta zderzyły się z moimi.

Całował mnie tak, jakby świat przestał istnieć, jakbyśmy byli tylko my – zanurzeni w tym momencie, w tej niepowstrzymanej fali emocji, które przez całe tygodnie czekały, by wybuchnąć. Jego dłonie pieściły moją skórę, a ja czułam, jak zapominam o wszystkim poza nim.

Przycisnął mnie mocno do ściany, a moje ręce owinęły się wokół jego szyi, przyciągając go jeszcze bliżej.

Jego pocałunki były głębokie, intensywne, jakby nie mógł się nasycić, a ja czułam, jak moje ciało poddaje się każdemu jego dotykowi. Nasze oddechy mieszały się w gorączkowym tempie, a ja wiedziałam, że nie chcę, żeby ta chwila się kończyła.

Luke podniósł mnie za uda, a ja instynktownie owinęłam nogi wokół jego bioder, czując, jak nasze ciała idealnie się do siebie dopasowują.

Nawet teraz, w tej pełnej pożądania chwili, był delikatny i pewny siebie, jakby każdy jego ruch był dokładnie przemyślany. Przesunął się w stronę drzwi do mojego pokoju, które były uchylone i jednym ruchem dłoni otworzył je szerzej, nie przestając mnie całować.

Zanim zdążyłam pomyśleć, już byłam na łóżku, a Luke pochylał się nade mną, jego oddech był płytki, a jego oczy płonęły pożądaniem. Jego usta nie opuściły moich, nawet gdy nasze ciała znalazły się na miękkiej pościeli.

Każdy pocałunek, każdy dotyk, był jak niepowstrzymana fala, która przepełniała mnie do granic. Mój umysł był zamglony od nadmiaru emocji, a jedyne, co czułam, to jego bliskość – gorącą, potrzebną, jedyną, której pragnęłam.

Jego dłonie przesuwały się po mojej skórze, palce delikatnie błądziły po moich ramionach, szyi, aż w końcu zatrzymały się na moich włosach, przyciągając mnie jeszcze bliżej. Nasze ciała poruszały się w idealnej harmonii, jakby wszystko, co kiedykolwiek było między nami, teraz znalazło swoje miejsce.

Czas przestał mieć znaczenie. Wszystkie myśli o tym, co było, co będzie - zniknęły w jednej chwili.

Leżeliśmy na łóżku, a świat poza nami zdawał się zniknąć. Luke pochylał się nade mną, jego oddech był płytki, a spojrzenie intensywne, jakby chciał zapamiętać każdy detal tej chwili.

Czułam jego ciepło, bliskość, jego dłonie delikatnie przesuwające się po mojej skórze. Wszystko wokół nas było pełne subtelnej, niemal magnetycznej energii, która zdawała się przyciągać nas coraz bliżej siebie.

Jego palce błądziły po mojej szyi, ramionach, jakby próbował odkryć na nowo każdą część mnie. Delikatność jego dotyku kontrastowała z intensywnością naszych emocji, które wypełniały pokój, a każdy gest, każde muśnięcie skóry wywoływało u mnie dreszcz. Luke zatrzymał się na chwilę, nasze spojrzenia spotkały się i w tym momencie czas naprawdę przestał istnieć. Był tylko on – jego ciepłe, czułe spojrzenie, które mówiło więcej, niż mógłby kiedykolwiek wypowiedzieć słowami.

Przyciągnął mnie bliżej, a nasze wargi złączyły się w długim, głębokim pocałunku, który przesycał nas uczuciem. To nie była tylko fizyczność – to było coś znacznie głębszego. Każdy pocałunek, każde muśnięcie ust, było wyrazem tego, co czuliśmy do siebie przez te wszystkie miesiące – miłości, tęsknoty, ale także nadziei na nowy początek.

Moje dłonie wędrowały po jego plecach, czując napięcie mięśni, ale też ciepło, które emanowało z jego ciała. Wszystko w nim było znajome, ale jednocześnie nowe – jakbyśmy odkrywali siebie na nowo. Czułam, jak jego serce bije szybko, a jego ruchy, choć pełne pasji, były jednocześnie czułe, pełne troski.

Zatrzymaliśmy się na chwilę, nasze czoła stykały się, a nasze oddechy mieszały się ze sobą. Było w tym coś wyjątkowego – ta chwila, w której oboje wiedzieliśmy, że to, co nas łączy, jest znacznie głębsze niż fizyczna bliskość. To była nasza więź, nasze uczucie, które przetrwało wszystko.

– Kocham cię, Anastasio Evans – wyszeptał Luke, jego głos był cichy, ale pełen emocji, jakby te słowa nosił w sobie od długiego czasu.

Odpowiedziałam, patrząc mu w oczy i wiedziałam, że to była prawda. Czułam to w każdym jego dotyku, w każdym pocałunku, w każdym oddechu, który dzieliliśmy w tej chwili. To uczucie, które przepełniało mnie do granic, było silniejsze niż wszystko inne.

– Ja ciebie też, Luke'u Harrisonie.

Byliśmy tylko my – zamknięci w tej chwili, która była naszą prywatną, intymną przestrzenią.

Nie potrzebowaliśmy słów, aby wiedzieć, co się działo między nami. Nasze ciała poruszały się w idealnej harmonii, w rytmie, który był tylko nasz. Każdy dotyk, każde spojrzenie było wyrazem tego, co naprawdę czuliśmy. Było w tym coś niesamowicie pięknego, coś, co sprawiało, że czułam się bezpieczna, kochana, w pełni zrozumiana.

Z każdą chwilą czułam, jak zatracamy się w sobie coraz bardziej. Świat poza nami przestał mieć znaczenie – liczyło się tylko to, co działo się między nami. Jego ciepło, jego dotyk, jego miłość. I choć wiedziałam, że w końcu wrócimy do rzeczywistości, ta chwila była nasza. I w tym momencie, w jego ramionach, czułam, że to jest wszystko, czego kiedykolwiek pragnęłam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro