Rozdział 25
Obudziłam się zaledwie po czterech godzinach snu, czując, jak moje ciało zapada się głęboko w materac, jakby chciało jeszcze bardziej przylgnąć do miękkiej powierzchni, błagając o więcej odpoczynku.
Ostatnie nagrania skończyliśmy dopiero o czwartej nad ranem. Mimo że mogłam wyjść wcześniej, uparcie zostałam do końca, pilnując każdego ujęcia, każdej sceny, której ewentualny brak mógłby mi umknąć. To, że mój mózg był już w trybie półświadomości, nie miało dla mnie znaczenia. Liczyła się perfekcja – tylko to mogło mnie zadowolić.
Kiedy otworzyłam oczy, miałam wrażenie, że rzeczywistość mnie przytłacza. Głowa mi pulsowała od nadmiaru myśli, a powieki zdawały się ważyć tonę, niemal uniemożliwiając ich pełne otwarcie.
Przypomniałam sobie koszmary, które nawiedzały mnie tej nocy – te zbyt realne sny, które wciąż krążyły wokół Luke'a i naszych ostatnich wyznań. Wszystko było tak intensywne, że nawet sen nie przyniósł ulgi. Moje ciało odpoczywało, ale mój umysł wciąż działał na najwyższych obrotach, przetwarzając każdą rozmowę, każdy gest, każdy cień wątpliwości.
Nie mogłam do niego wrócić. To wszystko wydawało się zbyt skomplikowane, zbyt ryzykowne. Wiedziałam, że kocham Luke'a. Ale co, jeśli wracając do niego, znów wszystko się zawali? Jak wpłynie to na moją pracę? Na naszą codzienność? A może bardziej – na mnie?
Wydobyłam się z łóżka, jakby każdy ruch był przeciwstawieniem się siłom grawitacji. Każdy mięsień w moim ciele domagał się więcej odpoczynku, ale wiedziałam, że nie mogłam sobie na to pozwolić.
Nadciągał kolejny dzień nagrań, a czas gonił. Weszłam do łazienki i odkręciłam prysznic. Zimny strumień wody spływał po moim ciele, ale zamiast obudzić mnie i dać mi nową energię, poczułam, jak moje zmęczenie przenika jeszcze głębiej.
Liczyłam na to, że zimny strumień mnie orzeźwi, ale nawet on nie mógł wyrwać mnie z otępienia, które mnie ogarniało.
Gdy w końcu wyszłam spod prysznica, czułam się niemal tak samo wyczerpana jak wcześniej.
Spojrzałam w lustro, mokre włosy przylgnęły do mojej twarzy, a oczy... pod nimi widniały cienie, świadczące o braku snu i burzy myśli.
Podniosłam korektor i z niemalże mechaniczną precyzją zakryłam podkrążone oczy, próbując zamaskować rzeczywistość. Makijaż zawsze był moją zbroją, tarczą, za którą mogłam się schować przed światem. Kilka lekkich pociągnięć różem po policzkach, tusz na rzęsach, delikatna szminka.
Teraz wyglądałam, jakbym miała wszystko pod kontrolą. A wewnątrz? Chaos.
Sięgnęłam po swój strój – czarne spodnie o wysokim stanie i białą koszulę z podwiniętymi rękawami. Wszystko starannie dobrane, by stworzyć wrażenie równowagi między elegancją a swobodą.
Kiedy zapięłam zegarek na nadgarstku, przypomniałam sobie o nadchodzącym planie dnia. Czas gonił, a ja musiałam przynajmniej udawać, że jestem gotowa, że kontroluję wszystko wokół siebie. Ale czułam, że moje wnętrze się rozsypuje.
Wyszłam z pokoju, czując się jak maszyna – każdy krok był wymuszony, jakby moje ciało działało według zaprogramowanej rutyny, a nie mojego umysłu.
Hotelowe korytarze wypełnione były dźwiękami porannej krzątaniny, ludzie mijali mnie, rozmawiając o nadchodzących planach, ale ja czułam się, jakby świat kręcił się zbyt szybko, a ja zostawałam w tyle.
Kiedy weszłam do hotelowej restauracji, zapach świeżo parzonej kawy uderzył mnie z pełną siłą, przyciągając do ekspresu jak magnes. To była jedyna rzecz, która miała dla mnie sens – gorący napój, który choć na chwilę mógłby przegnać zmęczenie i chaos w mojej głowie.
Podeszłam do ekspresu, ustawiając filiżankę pod dyszę. Kiedy gorąca, ciemna ciecz zaczęła wypełniać filiżankę, sięgnęłam po karton sojowego mleka. Wlałam jego niewielką ilość, patrząc, jak miesza się z kawą, tworząc gładką, kremową powierzchnię. Wciąż wpatrując się w filiżankę, wzięłam łyk.
Odwróciłam się, unosząc filiżankę do ust, i wtedy go zobaczyłam.
Luke stał tuż przede mną.
Serce mi zamarło. Gorąco uderzyło mi do głowy, a dłonie, które jeszcze chwilę temu pewnie trzymały filiżankę, zaczęły lekko drżeć. Oczywiście, że nie spodziewałam się go tutaj, nie teraz, nie po tym, co się stało wczoraj.
– Cześć, Ana – rzucił spokojnie, z takim profesjonalnym dystansem, jakbyśmy byli tylko kolegami z pracy, a nie dwojgiem ludzi, którzy jeszcze wczoraj wieczorem wyznali sobie miłość.
Jego wyprostowana postawa i opanowanie tylko pogłębiły we mnie chaos. Unikając mojego wzroku, przemknął obok mnie, jakby nasze spojrzenia były zbyt ciężkie do udźwignięcia.
Stanął przy ekspresie, nalewając sobie kawę, a ja... ja po prostu stałam tam, próbując zapanować nad rosnącymi we mnie emocjami.
Byłam nieruchoma, jakby jego obojętność wbijała się we mnie jak setki drobnych szpilek. Próbowałam zrozumieć, co się dzieje, próbowałam znaleźć w sobie siłę, żeby nie pozwolić, by to wszystko mnie przytłoczyło. Ale prawda była taka, że w środku wszystko we mnie drżało.
Ruszyłam w stronę najdalszego stolika, licząc na to, że tam znajdę chwilę wytchnienia.
Usiadłam przy oknie, trzymając filiżankę kawy w dłoniach, choć jej ciepło nie było w stanie przebić się przez chłód, który opanował moje wnętrze. Każdy łyk przypominał mi o tym, jak zmęczona jestem, jak zdezorientowana.
Nie minęła chwila, gdy kątem oka zauważyłam, że Jake skinął w moją stronę, zapraszając mnie do swojego stolika. Przy nim siedziała już reszta zespołu.
Przez moment się zawahałam. Nie byłam pewna, czy mam siłę, by udawać, że wszystko jest w porządku, ale Jake patrzył na mnie z takim życzliwym uśmiechem, że nie potrafiłam go zignorować.
Niepewnie wstałam i ruszyłam w stronę ich stolika. Z każdym krokiem czułam, jak moje ciało staje się cięższe, jakbym przedzierała się przez niewidzialną barierę, która oddzielała mnie od reszty świata.
– I jak po wczorajszych nagrywkach? Jak wrażenia? – zapytał Tyler, kiedy usiadłam, uśmiechając się szeroko, jakby wczorajszy dzień był pełen radości i ekscytacji.
Próbowałam zebrać myśli.
– Było ciekawie... choć męcząco – odpowiedziałam cicho, wiedząc, że moje słowa nie oddają tego, co naprawdę myślę.
Prawda była taka, że wczorajszy dzień wcale nie był ciekawy. Cały czas myślałam o Luke'u. Każda scena z Clarą przypominała mi, że choć chciałam trzymać go na dystans, nie mogłam znieść myśli, że mogłabym go stracić.
Jak na zawołanie, Clara weszła do restauracji. Jej uśmiech był szeroki, a oczy błyszczały, jakby nocne nagrywki w ogóle jej nie zmęczyły. Patrzyłam, jak podchodzi do stolika, witając się z chłopakami i ze mną. Każdy jej gest, każda oznaka pewności siebie była dla mnie jak przypomnienie, że nie mogłam się z nią równać.
Kiedy Clara odeszła od naszego stolika i podeszła do Luke'a, zobaczyłam, jak rozmawiają przy ekspresie. Wybuchli śmiechem, a ja poczułam, jak zazdrość rozrywa mnie od środka.
Zacisnęłam dłonie na filiżance, próbując zapanować nad emocjami, które rosły we mnie z każdą sekundą.
To ja odepchnęłam Luke'a. Sama podjęłam tę decyzję, sądząc, że tak będzie najlepiej. A teraz? Teraz nie mogłam znieść widoku ich razem.
Jake zauważył moją reakcję i delikatnie szturchnął mnie ramieniem.
– Hej, Ana, nie wyglądaj tak ponuro. Zmęczenie minie, a twoje nagrania na pewno wyjdą świetnie – próbował mnie pocieszyć, ale jego słowa odbijały się ode mnie, jakby nie mogły dotrzeć do mojego wnętrza.
Odwzajemniłam uśmiech, ale czułam, że to jedynie cienka zasłona ukrywająca moje prawdziwe uczucia. Wewnątrz wszystko we mnie drżało. Jake miał dobre intencje, zawsze próbował mnie rozchmurzyć, ale jego słowa nie miały mocy, by odsunąć od mnie chaos, który powoli mnie pochłaniał.
– Tak, może... – dodałam, choć ledwo słyszałam własny głos. Próbowałam skupić się na rozmowie przy stole, ale mój wzrok co chwilę mimowolnie wracał do Luke'a i Clary.
Oni stali teraz obok siebie, rozmawiając przy ekspresie, a każde ich słowo wydawało się być dla mnie ostrzem, które wbija się coraz głębiej. Nie chciałam tego czuć. Nie powinnam tego czuć. Przecież to ja odsunęłam Luke'a, bojąc się, jak nasze uczucia mogłyby wpłynąć na moją pracę, na moje życie. A teraz, widząc ich razem, czułam, że coś wymyka mi się z rąk.
Luke na chwilę spojrzał w moją stronę, a jego wzrok na ułamek sekundy spotkał się z moim. W jego oczach widziałam jakby walczył z własnymi uczuciami, ale zaraz wrócił do rozmowy z Clarą, jak gdyby nigdy nic.
Ten moment jednak wystarczył, by moje serce przyspieszyło, a myśli zaczęły się kłębić w głowie.
Czy naprawdę była szansa, że to, co powiedział mi wczoraj, było szczere? A może przez moją decyzję, odwrócił się ode mnie całkowicie i szukał teraz pocieszenia w kimś innym?
Jake zauważył moje zamyślenie i przysunął się bliżej, patrząc na mnie z wyrazem troski.
– Ana, naprawdę nie musisz się tym aż tak przejmować. Clara to świetna dziewczyna, ale nie ma w niej nic, czego ty byś nie miała. – Spojrzał w stronę Luke'a i Clary, a potem znów na mnie, jakby próbował mi udowodnić, że to, co się dzieje, nie ma większego znaczenia.
Westchnęłam, wiedząc, że Jake nie rozumie, jak bardzo to wszystko mnie rani. Nie wiedział, jak skomplikowana była sytuacja z Luke'iem, i w jaki sposób każda chwila przy nim, każda jego rozmowa z kimś innym, rozrywała moje serce na kawałki. A przecież nie mogłam o tym mówić. Nie mogłam się otworzyć. Nie teraz, nie tutaj, gdy wszyscy patrzyli.
– Może – odpowiedziałam, choć w głębi duszy wiedziałam, że Jake się myli.
Clara miała wszystko – pewność siebie, energię, urok – wszystko, czego ja teraz nie mogłam odnaleźć w sobie. Była promieniem światła, który przyciągał ludzi, podczas gdy ja czułam się, jakbym tonęła w cieniu własnych obaw i lęków.
Siedziałam przy stoliku, próbując skupić się na rozmowie chłopaków, ale moje myśli wciąż krążyły wokół Luke'a i wczorajszego wieczoru. To było zaledwie kilka godzin temu, kiedy wyznaliśmy sobie miłość, a ja... ja go odrzuciłam. Zrobiłam to, choć każda komórka mojego ciała pragnęła czegoś zupełnie innego. Zrobiłam to, bo wiedziałam, że tak będzie lepiej – dla nas obojga.
Teraz, patrząc, jak Luke i Clara zbliżają się do naszego stolika z filiżankami kawy w dłoniach, czułam, jak żołądek zaciska mi się coraz mocniej. Luke wydawał się spokojny, opanowany, jakby wczoraj nic się nie wydarzyło. Clara, pełna energii, śmiała się z czegoś, co Luke właśnie powiedział. W ich spojrzeniach nie było ani cienia niewygody, podczas gdy ja czułam się, jakby wszystko wokół mnie pękało.
Usiedli naprzeciwko mnie, a Clara od razu zaczęła mówić.
– Ana, wczoraj było niesamowicie, prawda? – zapytała z entuzjazmem, siadając naprzeciwko mnie. Jej twarz promieniała, a w oczach błyszczało podniecenie. – Te sceny z końcówki teledysku wyszły tak dobrze, że chyba wszyscy będziemy dumni z efektu końcowego!
Odwzajemniłam jej uśmiech, choć czułam, jak moje wnętrze się kurczy. Nie miałam ochoty rozmawiać o nagraniach, nie teraz. Ale wiedziałam, że muszę udawać, że wszystko jest w porządku.
– Tak, było... intensywnie – odpowiedziałam, starając się zachować spokój. Moje słowa były puste, a serce waliło mi jak oszalałe.
Luke pił swoją kawę, patrząc na mnie ukradkiem, ale jego twarz nie zdradzała emocji. Udawał, że wszystko jest normalne, ale ja wiedziałam, że czeka na odpowiedni moment, by poruszyć temat wczorajszej rozmowy. Wiedziałam, że nie mogę tego uniknąć, ale teraz, w tej chwili, czułam się jak na krawędzi. Musiałam zapanować nad sobą.
– Myślisz, że dzisiejsze ujęcia będą jeszcze lepsze? – kontynuowała Clara, wciąż z uśmiechem na twarzy. – Mam przeczucie, że teledysk może być naprawdę czymś wyjątkowym.
– Tak, na pewno – odpowiedziałam automatycznie, choć mój głos ledwo przebił się przez moje myśli. Próbowałam się skupić, ale nie potrafiłam.
Jake i Tyler wciągnęli Clarę do rozmowy o technicznych aspektach nagrań, a ja poczułam, że oddycham nieco swobodniej. Przynajmniej na chwilę mogłam ukryć się za rozmowami innych, próbując zebrać myśli. Ale wtedy, nagle, Luke odłożył filiżankę i nachylił się lekko w moją stronę, mówiąc na tyle cicho, że tylko ja mogłam go usłyszeć.
– Ana, możemy porozmawiać? – zapytał, a jego głos był spokojny, ale pełen powagi.
Zamarłam, próbując zapanować nad chaosem, który wybuchł w moim wnętrzu. Wiedziałam, że to, co chce powiedzieć, dotyczy nas – wczorajszego wieczoru i tego, co między nami zaszło. Odkładałam tę rozmowę tak długo, jak mogłam, ale teraz nie było już ucieczki.
Spojrzałam na niego, próbując nie zdradzać swoich uczuć.
– Luke, teraz? Tutaj? – zapytałam, starając się zachować spokój. Przecież nie mogliśmy rozmawiać o tym przy reszcie, w tej restauracji, wśród ludzi.
Luke skinął głową, jego spojrzenie było pełne determinacji.
– Wiem, że to nie jest najlepszy moment, ale muszę to powiedzieć. Wczoraj... – zawahał się na moment, patrząc mi prosto w oczy. – Wczoraj podjęłaś decyzję, ale myślę, że popełniasz błąd.
Te słowa uderzyły mnie prosto w serce. Wiedziałam, że Luke nie odpuści łatwo, ale to tylko sprawiało, że ta rozmowa stawała się jeszcze trudniejsza.
Spojrzałam na niego, próbując znaleźć w sobie siłę, by powiedzieć to, co musiałam powiedzieć.
– Luke, ja... – zaczęłam, biorąc głęboki oddech. – Wczoraj mówiłam poważnie.
Moje słowa zawisły w powietrzu, a na twarzy Luke'a pojawił się cień bólu, który próbował ukryć. Patrzył na mnie, czekając na wyjaśnienie, a ja czułam, że to moment, w którym muszę być szczera, nawet jeśli to go zrani.
– To wszystko jest zbyt skomplikowane – powiedziałam cicho, starając się nie patrzeć mu prosto w oczy. – Dobrze wiesz, jak to może wpłynąć na moją pracę.
Luke patrzył na mnie przez dłuższą chwilę, jakby próbował zrozumieć, co tak naprawdę mówię. Czułam, że chce coś powiedzieć, przekonać mnie, ale milczał.
– Nie chcę stracić mojej pracy – dodałam po chwili, czując, że muszę to powiedzieć.
Przez chwilę między nami zapanowała cisza. Czułam, jak napięcie przy stole wzrasta, mimo że reszta była zajęta rozmową. Luke spuścił wzrok, jakby chciał zebrać myśli, a potem spojrzał na mnie z determinacją.
– Rozumiem, że się boisz – powiedział cicho, a w jego głosie była szczerość, która mnie poruszyła. – Ale poradzilibyśmy sobie z tym.
Patrzył na mnie, a jego spojrzenie było pełne nadziei, ale ja wiedziałam, że już podjęłam decyzję. Moje serce pękało, ale musiałam być silna.
– Luke, proszę, nie rób tego trudniejszym niż już jest – odpowiedziałam, czując, jak łzy napływają mi do oczu. – Nie mogę. Po prostu... nie mogę.
Spojrzał na mnie jeszcze przez chwilę, jego oczy błyszczały smutkiem, ale nie powiedział już nic więcej.
Odwrócił wzrok, a ja czułam, jak napięcie między nami opada, ale nie przynosi ulgi. To było jak ciężar, który nagle spadł na nas oboje, zmieniając wszystko, co mogło się wydarzyć.
Clara, która skończyła rozmowę z Jake'em, zwróciła się do Luke'a, nieświadoma napięcia, które właśnie miało miejsce.
– Gotowi na dzisiejsze nagrania? – zapytała wesoło, a Luke skinął głową, choć jego twarz była teraz wyraźnie zamyślona.
Ja natomiast siedziałam, starając się zapanować nad emocjami, które rozrywały mnie na kawałki.
Wstałam z zamiarem odetchnięcia, choćby na chwilę. Powiedziałam Jake'owi, że idę po croissanta, ale w rzeczywistości potrzebowałam momentu dla siebie, by móc zebrać myśli. Ruszyłam w stronę bufetu, starając się ignorować niepokój, który rozciągał się w mojej klatce piersiowej, jakby każda rozmowa, każde spojrzenie miało mnie przerosnąć.
Nie spodziewałam się, że Luke pójdzie za mną. Ale gdy usłyszałam jego kroki, serce zabiło mi mocniej. Stanął obok mnie, podczas gdy ja starałam się skoncentrować na wybraniu idealnego croissanta, choć tak naprawdę nie miałam na niego ochoty. Czułam jego obecność, jakby wypełniała całą przestrzeń.
– Ana, nie dokończyliśmy naszej rozmowy – powiedział cicho, jego głos przesiąknięty mieszanką determinacji i niepewności.
Zamarłam na chwilę, nie wiedząc, czy chcę słuchać tego, co miał mi do powiedzenia. Wiedziałam, że ta rozmowa nadejdzie, ale nie sądziłam, że stanie się to tutaj, między stolikiem z pieczywem a ludźmi przechodzącymi obok.
– Luke, naprawdę nie wiem, czy to dobry moment, aby ją kontynuować – odpowiedziałam, nie patrząc na niego, skupiając się na wyborze jedzenia, jakby to miało mnie ocalić przed tym, co nadchodziło.
– Ana, nie ma dobrego momentu. I oboje o tym wiemy – jego głos był spokojny, ale czułam, że walczył z sobą, by nie wybuchnąć. – Wczoraj... wczoraj mnie odrzuciłaś, ale wiem, że twoja praca to nie jedyny powód, twojej decyzji.
Westchnęłam, czując, jak napięcie we mnie narasta. Odłożyłam szczypce na blat, w końcu odwracając się do niego twarzą.
– Luke, wczoraj mówiłam to, co musiałam. Dobrze wiesz, że to wszystko jest dużo bardziej skomplikowane – odpowiedziałam, próbując brzmieć pewnie, ale mój głos lekko drżał.
– Skomplikowane? – zapytał, a jego oczy błyszczały intensywnie. – To nie skomplikowane, Ana. To my. To nasze uczucia. Wiem, że to przerażające, ale kiedy mówisz, że nie możesz, czuję, że nie chcesz... a nie, że naprawdę nie możesz.
Zacisnęłam usta, próbując powstrzymać emocje, które zalewały mnie niczym fala. Jak miałam mu wytłumaczyć, że to nie tak proste? Że strach, o którym mówiłam, był prawdziwy, choć czasem trudno było to ubrać w słowa?
– Luke, to nie jest tak, że nie chcę – przyznałam w końcu, spuszczając wzrok. – Ale boję się, że jeśli wrócimy do siebie, to znowu się rozpadnie. A ja nie wiem, czy jestem w stanie to przeżyć po raz kolejny. Ty masz swoje życie, swoją karierę, ja swoją pracę... Wiesz, jak wygląda ten świat. Wszystko może się rozsypać przez jedno złe słowo w prasie, jeden głupi błąd.
Luke patrzył na mnie z bólem w oczach, jakby moje słowa go raniły, ale jednocześnie starał się mnie zrozumieć.
– Więc to dlatego? – zapytał cicho, nachylając się bliżej, żeby inni nas nie słyszeli. – Boisz się, że prasa nas zniszczy? Że to się nie uda?
– Tak, między innymi – odpowiedziałam, choć wiedziałam, że to tylko część prawdy. – Ale to nie tylko o prasę chodzi. Tu... chodzi o nas. Co, jeśli nie damy rady? Co, jeśli nasze uczucia nie wystarczą, żeby przejść przez to wszystko?
Luke wziął głęboki oddech, jego dłoń zacisnęła się na krawędzi blatu z pieczywem. Patrzył na mnie z intensywnością, której trudno było znieść.
– Wiem, że to ryzyko – powiedział cicho. – Ale miłość zawsze nim jest. Nie mogę cię zmusić, żebyś uwierzyła, że nam się uda, ale Ana... jeśli teraz z tego zrezygnujemy, zawsze będziemy się zastanawiać, co mogło być, a ja nie chcę żyć z tym pytaniem.
Czułam, jak łzy napływają mi do oczu, ale starałam się je powstrzymać. Luke mówił szczerze, a jego słowa trafiały prosto w moje serce, ale mój strach był silniejszy. Nie mogłam ryzykować. Nie teraz.
– Luke... – zaczęłam, próbując zebrać się na odwagę, by powiedzieć to, co musiałam. – Ja... nie mogę. Nie teraz. Nie chcę cię ranić, ale też nie chcę, żeby to wszystko zniszczyło nas oboje.
Spojrzał na mnie, a w jego oczach błyszczała mieszanka rozczarowania i zrozumienia. Wiedział, że nie mogę teraz tego przyjąć, ale widział też, że to nie jest decyzja, którą podejmuję lekko.
– Rozumiem – powiedział po chwili ciszy, jego głos był miękki, ale pełen smutku. – Nie mogę cię zmusić, żebyś zaryzykowała. Ale wiedz jedno, ja zawsze będę gotów. Zawsze.
Przełknęłam ślinę, patrząc na niego przez chwilę, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Czułam, że to moment, który zmieni wszystko między nami, ale nie byłam w stanie go zatrzymać.
Luke wziął głęboki oddech, po czym odwrócił się i powoli odszedł, zostawiając mnie z tym ciężarem, który teraz wydawał się jeszcze większy. Stałam tam, patrząc, jak jego sylwetka znika w tłumie, a ja czułam, jak świat dookoła mnie powoli się rozmywa.
W końcu odetchnęłam głęboko, sięgając po croissanta, choć wiedziałam, że nie jestem w stanie go teraz przełknąć.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro