Rozdział 15
Środa.
Dzień, w którym miałam stawić czoła nie tylko zawodowym wyzwaniom, ale i przeszłości, która uparcie wracała do mojego życia.
Stałam przed lustrem w swoim pokoju w domu mojej matki. Wróciłam tu by ten dom stał się moim schronieniem przed światem. Ale dzisiaj nie mogł, już mnie chronić.
Dzisiaj musiałam wyjść z tej bezpiecznej strefy i stanąć twarzą w twarz z nim. Z Lukiem i całym zespołem.
Założyłam elegancką, granatową sukienkę – prostą, ale bardzo profesjonalną, z subtelnym dekoltem i lekko zwężaną talią, która dodawała mi pewności siebie.
Chciałam dziś wyglądać nienagannie.
Wiedziałam, że każde moje zachowanie, każdy gest będzie dziś oceniany. I nie tylko przez Stevena Jones'a, menedżera zespołu, który na pewno będzie mnie obserwował uważnie, ale także przez Nathaniel'a, Samanthe i cały zespół.
A Luke... Luke na pewno będzie patrzył na mnie jak na osobę, która kiedyś była całym jego światem, ale teraz była dla niego tylko kimś, kogo zranił.
Nie mogłam tego znieść, ale musiałam stawić temu czoła.
Pociągnęłam delikatnie usta szminką w odcieniu zgaszonej czerwieni i spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Włosy były perfekcyjnie ułożone – lekkie fale dodające elegancji. Wszystko było na swoim miejscu.
Wyglądaj profesjonalnie.
Pokaż im, że jesteś gotowa.
To było moje zadanie. To był mój moment, by udowodnić wszystkim, że zasługuję na to stanowisko.
Westchnęłam ciężko, po raz ostatni przeglądając się w lustrze, po czym chwyciłam torebkę i wyszłam z pokoju.
Moja matka była w kuchni, robiąc kawę. Spojrzała na mnie z uśmiechem, ale w jej oczach widziałam troskę.
– Wyglądasz wspaniale, Ano – powiedziała, wyciągając do mnie filiżankę kawy. – Dasz sobie radę.
– Dzięki, mamo – odpowiedziałam, próbując uśmiechnąć się w odpowiedzi, ale moje serce biło zbyt szybko, bym mogła to zrobić szczerze.
Wsiadłam do samochodu i ruszyłam w stronę agencji. Droga wydawała się ciągnąć w nieskończoność, mimo że biuro było niedaleko. Czułam, jak nerwy napinają mi mięśnie, a w głowie kłębiły się myśli o tym, co mnie czeka.
Steven Jones. Luke. Jake. Ryan. Tyler – cały zespół Four King's. I ja. W jednej sali konferencyjnej, omawiając szczegóły promocji ich nowego albumu.
Wiedziałam, że Steven nie będzie przekonany co do mojej roli. Młoda, niedoświadczona... – Tak będzie mnie widział. Ale Luke nalegał na to, bym to właśnie ja zajęła się tym zadaniem.
Dlaczego?
Nie mogłam pozbyć się myśli, że Luke miał w tym swoje własne motywy, które niekoniecznie miały coś wspólnego z moimi kompetencjami zawodowymi.
Dotarłam do biura i weszłam do środka, starając się uspokoić oddech.
Nathaniel stał przy drzwiach do sali konferencyjnej, jak zawsze ubrany w idealnie skrojony garnitur, z tą swoją wyniosłą miną. Samantha rozmawiała z nim, a gdy mnie zauważyła, skinęła głową w geście, który miał dodać mi otuchy.
– Gotowa? – zapytała.
– Oczywiście – odpowiedziałam, choć wewnętrznie czułam, że wcale nie jestem gotowa.
Weszłam do sali konferencyjnej, czując, jak napięcie narasta.
Samantha i Nathaniel usiedli na przeciwległych końcach stołu. Ja zajęłam miejsce obok Nathaniela, który wydawał się być w dziwnie dobrym humorze, jakby miał nadzieję, że coś pójdzie nie tak.
Musiałam zapanować nad sobą i skupić się na pracy.
Zegar wskazywał punkt dziesiątą, kiedy drzwi do sali konferencyjnej otworzyły się i do środka wszedł Steven Jones – wysoki, elegancki mężczyzna w garniturze, z nienagannym uśmiechem i spojrzeniem, które od razu oceniałoby każdego, kto znajdował się w jego zasięgu.
Jego twarz wydawała mi się znajoma. Jakbym gdzieś go już wcześniej spotkała. Może na koncercie na stadionie? A może mi się tylko wydawało.
Za nim weszli członkowie zespołu Four King's. Luke był na czele – pewny siebie, a jego sylwetka wciąż emanowała tą samą charyzmą, którą zawsze miał, ale... w jego oczach widziałam coś więcej. Jakąś niepewność, której wcześniej u niego nie dostrzegałam.
Za Lukiem szli pozostali członkowie zespołu – Ryan, Tyler i Jake. Jake od razu, jak zawsze, szeroko się uśmiechnął, gdy zobaczył mnie przy stole. Jego uśmiech był zaraźliwy, a ja poczułam, że moje napięcie nieco się rozluźnia.
Ale Luke... jego obecność wciąż sprawiała, że serce biło mi szybciej.
– Dzień dobry wszystkim – powiedział Steven, zajmując miejsce obok Samanthy. – Dziękuję za spotkanie. Jesteśmy podekscytowani nowym albumem i chcemy, aby kampania promocyjna była naprawdę wyjątkowa.
Samantha uśmiechnęła się profesjonalnie, kiwając głową.
– Cieszymy się, że wybraliście naszą agencję. Jesteśmy przekonani, że Anastasia Evans, która poprowadzi ten projekt, sprosta waszym oczekiwaniom.
Spojrzenia wszystkich zwróciły się ku mnie, a ja, mimo że byłam przygotowana, poczułam, jak rumieńce wkradają się na moje policzki, ale z całej siły starałam się je ukryć.
– Anastasia – zaczął Steven, spoglądając na mnie z nieco krytycznym spojrzeniem – przyznam, że mam pewne obawy. Jesteś młoda, a projekt tego kalibru wymaga doświadczenia. Luke... – spojrzał na niego, a Luke przytaknął lekko – bardzo nalegał, żebyś to ty zajęła się promocją. Zresztą cała ekipa... – Steven skinął głową w stronę reszty zespołu – popierała jego wybór. Ale nadal mam wątpliwości, czy to odpowiedni krok.
Wzięłam głęboki oddech.
Wiedziałam, że ten moment nadejdzie. Steven miał rację – nie byłam najbardziej doświadczoną osobą w agencji. Ale musiałam pokazać, że jestem gotowa sprostać temu wyzwaniu.
– Rozumiem pańskie obawy – zaczęłam, starając się brzmieć pewnie. – Ale zapewniam, że dam z siebie wszystko. Mam pełną świadomość, jak ważny jest ten projekt i ile od niego zależy. Pracowałam nad kilkoma mniejszymi kampaniami, ale ten projekt to moja szansa, by pokazać, na co mnie stać. Jestem przekonana, że wspólnie stworzymy coś wyjątkowego.
Czułam na sobie spojrzenia wszystkich, a szczególnie Luke'a, który nie odrywał ode mnie wzroku. To było trudne – próbować zachować profesjonalizm, wiedząc, że każde jego spojrzenie przypominało mi o naszej przeszłości.
Nie mogłam dać się rozproszyć.
– To prawda, Steven – wtrącił Jake, uśmiechając się w moją stronę. – Ana jest dokładnie tym, kogo potrzebujemy. Myślę, że będzie świetna.
Tyler i Ryan przytaknęli, a Steven wyraźnie się zastanawiał, jak zareagować na poparcie zespołu.
– Mamy pełne zaufanie do Anastasii – wtrącił Luke, a jego głos był cichy, ale stanowczy. – Wiem, że to może być jej pierwsze tak duże zadanie, ale czasami potrzebujesz świeżej perspektywy. A ja wierzę, że ona ją wniesie.
Jego słowa dotknęły mnie głęboko.
Mówił tak, jakby nie tylko próbował mnie bronić przed Stevenem, ale też chciał przekazać mi, że wciąż wierzy we mnie na każdym poziomie.
Steven zmrużył oczy, ale ostatecznie skinął głową.
– W porządku, skoro zespół jest tego zdania, damy temu szansę. Ale ostrzegam – powiedział, zwracając się do mnie – nie możemy sobie pozwolić na żadne błędy.
Poczułam, jak Nathaniel obok mnie lekko się porusza. Znałam go wystarczająco dobrze, żeby wiedzieć, że najchętniej widziałby, jak coś idzie nie tak.
– Proszę się nie martwić, Steven – powiedział Nathaniel, wyczuwając, że ma okazję do pokazania swojej władzy. – Będę osobiście nadzorował postępy Anastasii.
Zachował poważną minę, ale ja mogłam wyczuć jego ukryte intencje. Oczywiście chciał, żebym czuła jego oddech na karku, bo wiedział, że to wywoła presję.
Ale nie dam mu tej satysfakcji.
Luke spojrzał na Nathaniela, jakby oceniał go z dystansem, a potem szybko przeniósł wzrok na mnie.
– Jesteśmy pewni, że Anastasia poradzi sobie świetnie – powiedział cicho, a jego głos miał w sobie nutę ciepła.
Nathaniel zmarszczył brwi, jakby wyczuwając coś więcej w tych słowach. Jego oczy delikatnie przelotnie przebiegły po mojej twarzy, a potem po twarzy Luke'a.
Rozmawialiśmy o szczegółach kampanii – wydarzeniach promocyjnych, współpracy z mediami, strategiach marketingowych.
Starałam się skupić na pracy, ale obecność Luke'a sprawiała, że było to trudniejsze, niż chciałam przyznać.
Co jakiś czas jego wzrok przyciągał mój, a ja czułam, jak napięcie rośnie między nami. To były ledwo zauważalne gesty – jego uśmiech, odrobina flirtu w jego głosie, jakby chciał mi przypomnieć, co było kiedyś między nami.
Jake natomiast, jak zawsze, rozluźniał atmosferę swoimi żartami. W pewnym momencie, gdy Steven wydawał się wciąż niezdecydowany, Jake klepnął go w ramię i powiedział:
– Daj jej szansę, stary. Ta dziewczyna wie, co robi. Nie patrz na wiek, tylko na umiejętności.
Po dłuższej dyskusji Steven w końcu przytaknął.
– Dobrze. Macie moją zgodę – powiedział, a potem spojrzał na mnie. – Ale pamiętaj, Anastasio. Nie będzie taryfy ulgowej.
Przyjęłam to z pokorą, wiedząc, że przed nami długa droga.
Spotkanie dobiegło końca. Steven rozmawiał z Samanthą, Nathaniel rzucał jakieś komentarze do reszty zespołu, ale ja czułam, że nie mogę po prostu od tak zakończyć tego dnia.
Ciążyło mi coś znacznie większego.
Wiedziałam, że Luke musiał mieć w tym wszystkim swój udział, a nie chciałam dłużej udawać, że nie widzę, co się dzieje.
Podniosłam się i ruszyłam w stronę drzwi, gdzie Luke stał oparty o framugę. Nasze spojrzenia spotkały się na krótką chwilę, ale ten moment wystarczył, żebym poczuła, że muszę to wszystko z niego wydobyć. Musiałam wiedzieć, czy to on naprawdę za tym stoi.
Gdy wszyscy byli zajęci rozmowami, odwróciłam się i wyszłam na korytarz. Nie czekałam długo. Luke poszedł za mną, zamykając za sobą drzwi do sali konferencyjnej.
Korytarz był pusty, oświetlony bladym światłem, które tworzyło niemal intymną atmosferę. Idealną do konfrontacji.
Zatrzymałam się i odwróciłam twarzą do niego. Stał tam, patrząc na mnie z tym samym wyrazem twarzy, jaki miał, gdy mówił, że mnie zostawia.
– Ana... – zaczął, ale ja podniosłam dłoń, by go uciszyć.
– Nie, Luke. Zanim powiesz cokolwiek, muszę to z siebie wyrzucić. Wiem, że to ty stoisz za wyborem mnie do tego projektu. – Słowa wypadły z moich ust szybciej, niż się spodziewałam, ale nie mogłam tego dłużej trzymać w sobie. – To nie przypadek, że Steven wcześniej tak bardzo nalegał, żebym to ja się tym zajęła. Nie ma sensu udawać, że to była jego decyzja. Widziałam dzisiaj, że nie jest chętny na mój udział w tym. Więc powiedz mi Luke... To była twoja decyzja, prawda? Dlaczego to zrobiłeś?
Luke patrzył na mnie przez długą chwilę, a ja mogłam dostrzec, jak jego twarz wyraża coś więcej niż tylko zaskoczenie. Było tam coś głębszego, jakby próbował walczyć z czymś wewnętrznie.
W końcu westchnął i przygładził włosy dłonią, jakby próbował zyskać na czasie.
– Masz rację, Ana – powiedział, w końcu zniżając głos. – To ja za tym stoję. Wiedziałem, że to musisz być ty.
Czułam, jak krew napływa mi do głowy.
Nie dlatego, że byłam zaskoczona, ale dlatego, że potwierdził moje obawy.
– Dlaczego? – zapytałam, próbując utrzymać spokój, ale moje serce biło jak szalone. – Po tym, co zrobiłeś, po tym wszystkim, dlaczego znowu próbujesz wejść do mojego życia, po tym jak tak brutalnie mnie zostawiłeś?
W jego oczach dostrzegłam cień bólu, a może nawet wyrzuty sumienia. Zacisnął usta, a jego dłonie lekko się zacisnęły, jakby sam nie wiedział, co odpowiedzieć.
– Bo byłem głupi, Ana – zaczął cicho, jego głos pełen emocji. – Byłem głupi, że pozwoliłem ci odejść. Zrobiłem to, bo myślałem, że tak będzie dla ciebie lepiej. Więc odsunąłem cię od tego świata, myśląc, że tak będzie dla ciebie lepiej.
Poczułam, jak moje serce ściska się w bólu. To, co mówił, było takie podobne do tego, co podejrzewałam, ale słyszeć to od niego... to było co innego.
– A teraz? – zapytałam, próbując zapanować nad drżeniem w głosie. – Co teraz, Luke? Co się zmieniło? Dlaczego znowu próbujesz wrócić do mojego życia?
Zrobił krok w moją stronę, ale odsunęłam się lekko, nie chcąc zbliżać się do niego za bardzo.
Zbyt wiele emocji kłębiło się we mnie.
– Zmieniło się wszystko, Ana – powiedział, patrząc mi głęboko w oczy. – Odkąd zobaczyłem cię na tym pokazie mody, nie mogłem przestać o tobie myśleć. Wiem, że to wszystko zniszczyłem, ale teraz nie mogę udawać, że to się nie liczyło. Nie mogę dłużej udawać, że życie bez ciebie jest lepsze, bo to kłamstwo. Od tamtego dnia nie mogłem przestać o tobie myśleć. Potrzebowałem cię z powrotem w moim życiu, a to był jedyny sposób, by znowu być blisko ciebie.
Zamarłam.
Te słowa... były dokładnie tym, czego bałam się usłyszeć.
Z jednej strony to, co mówił, brzmiało tak, jakby chciał naprawić wszystko. Ale z drugiej strony... to było zbyt wiele, zbyt szybko.
– Luke, to nie jest takie proste – odpowiedziałam, próbując opanować emocje, które kłębiły się w mojej głowie. – Nie możesz po prostu zniszczyć wszystkiego, odejść, a potem wrócić, bo nagle zrozumiałeś, że to była pomyłka.
– Wiem – powiedział szybko, jego głos był pełen desperacji. – Wiem, że to nie jest proste. Ale, Ana, ja muszę spróbować. Jeśli teraz cię stracę, nie wybaczę sobie tego nigdy.
Milczałam przez chwilę, pozwalając tym słowom opaść na mnie jak ciężar.
Jego słowa miały w sobie tyle bólu, tyle prawdy, ale też tyle ryzyka.
– Nie wiem, czy jestem na to gotowa, Luke – powiedziałam w końcu, spuszczając wzrok. – Nie wiem, czy mogę ci zaufać.
Luke westchnął głęboko, jakby zrozumiał, że odpowiedzi nie dostanie tak łatwo.
– Nie proszę cię, żebyś od razu mi zaufała – powiedział cicho. – Ale daj mi szansę. Daj mi szansę, żeby ci pokazać, że się zmieniłem. Że mogę być tym, kogo potrzebujesz.
Cisza na korytarzu była przytłaczająca.
Wiedziałam, że muszę podjąć decyzję. Ale ta decyzja była znacznie trudniejsza, niż kiedykolwiek mogłabym sobie wyobrazić.
– Luke, ja... muszę to wszystko przemyśleć – powiedziałam, czując, jak słowa wychodzą z moich ust z trudem. Mój głos był bardziej zdławiony niż chciałam. Oczy Luke'a, w których dostrzegałam tyle nadziei i bólu, sprawiały, że jeszcze trudniej było się z nim rozstać.
Kiwnął głową, jego spojrzenie stężało, ale nie powiedział ani słowa. Wiedział, że to nie jest moment na dalsze naciski.
Zrobił krok do tyłu, pozwalając mi odejść.
– W porządku, Ana. Zrobię, co musisz. Poczekam, dam ci przestrzeń... cokolwiek potrzebujesz – powiedział cicho. Jego słowa miały w sobie jakąś ostateczność, jakby wiedział, że to, co zrobię dalej, zdecyduje o wszystkim.
Spojrzałam na niego ostatni raz, a potem odwróciłam się i odeszłam w stronę korytarza, czując, jak moje nogi drżą pod ciężarem emocji.
Musiałam się stąd wydostać. Musiałam ochłonąć.
Znalazłam drzwi prowadzące do toalety, weszłam szybko, zamykając się w jednej z kabin. Wzięłam głęboki oddech, czując, jak ściany wokół mnie wirują.
Dlaczego to musiało być tak skomplikowane?
Po tych wszystkich miesiącach starań, bym się od niego odcięła, teraz stał znowu w moim życiu, próbując wkroczyć z siłą, której nie mogłam zignorować. Ale to nie było takie proste. Nie mogłam po prostu zapomnieć o tym, jak mnie zostawił. O tym, ile bólu mi zadał.
Opierając się plecami o drzwi kabiny, wzięłam kilka głębokich oddechów, próbując uspokoić bicie serca.
Muszę wrócić. Muszę stawić temu czoła.
Przecież teraz chodziło o pracę, a nie o nas. Nie mogłam pozwolić, żeby emocje wzięły górę.
Po kilku minutach, gdy poczułam, że udało mi się zebrać myśli, wyszłam z toalety, spoglądając na swoje odbicie w lustrze. Poprawiłam włosy i makijaż, chcąc wyglądać jak najbardziej opanowana, chociaż wewnątrz wszystko się we mnie kotłowało.
Kiedy wróciłam do biura, od razu zauważyłam, że Jake opiera się nonszalancko o biurko Madison. Oboje wydawali się pochłonięci rozmową, ale to, co od razu rzuciło mi się w oczy, to to, jak Madison odpowiadała na jego zaloty. Jej spojrzenie było nieco speszone, a policzki lekko zaróżowione, ale jednocześnie widziałam, że jej to odpowiada.
Jake, z szerokim uśmiechem na ustach, pochylał się ku niej, a jego ręka delikatnie spoczywała na krawędzi biurka, jakby chciał zbudować wokół nich bańkę prywatności.
– Cieszę się, że to ty zajmiesz się promocją – powiedział nagle Jake, odrywając wzrok od Maddie i patrząc na mnie, gdy usiadłam za swoim biurkiem. – Będzie z tego coś naprawdę fajnego, jestem pewien.
Starałam się uśmiechnąć, choć moja głowa wciąż była pełna zamętu po rozmowie z Lukiem.
– Dzięki, Jake – odpowiedziałam, starając się brzmieć naturalnie. – Zrobię wszystko, co w mojej mocy.
Jake skinął głową, jego uśmiech się poszerzył, a potem, na pożegnanie, delikatnie dotknął podbródka Madison. Jego dotyk był subtelny, ale zauważalny, a w powietrzu wyczułam coś więcej.
– Mam nadzieję, że i dla ciebie znajdzie się miejsce przy tym projekcie – rzucił do Maddie, puszczając jej oczko.
Madison zarumieniła się jeszcze bardziej, ale nie odpowiedziała od razu. Jake odsunął się i ruszył w stronę wyjścia, a na odchodnym jeszcze raz mrugnął do niej, po czym zniknął za drzwiami. Gdy tylko wyszedł, poczułam, jak napięcie, które przez chwilę wisiało w powietrzu, zaczyna opadać.
Spojrzałam na Madison, która stała obok swojego biurka, wyraźnie speszona. Nigdy wcześniej nie widziałam jej w takim stanie.
– Maddie... – zaczęłam, unosząc brew. – Co to miało być? Co jest między tobą a Jake'iem?
Madison w końcu opadła na swoje krzesło, a jej twarz wyrażała mieszankę zawstydzenia i lekkiego podniecenia.
Jakby trzymała w sobie tajemnicę, którą długo próbowała ukryć.
– Wiem, że powinnam była ci o tym powiedzieć wcześniej – zaczęła, patrząc na mnie niepewnie – ale... Jake i ja... od tamtego afterparty zaczęliśmy pisać ze sobą. I... cóż... naprawdę wydaje się super.
Zaskoczyło mnie to. Choć przecież powinnam była zauważyć wcześniej, że Jake zawsze miał w sobie coś, co przyciągało ludzi. Był czarujący, pewny siebie i zawsze wiedział, jak sprawić, by ktoś poczuł się wyjątkowy. Ale Maddie? Moja Maddie?
– Pisałaś z nim? – zapytałam, starając się nie brzmieć osądzająco, choć trudno było ukryć zaskoczenie.
Maddie spuściła wzrok, a jej palce zaczęły bawić się długopisem leżącym na biurku.
– Tak. Wiesz, najpierw to były tylko takie luźne wiadomości, ale potem... zaczęliśmy pisać codziennie. Naprawdę dobrze się dogadujemy. Jest zabawny, miły i... nie wiem, Ana, po prostu czuję, że coś między nami jest. – Jej głos był cichy, jakby bała się, że ją oceniasz, ale jednocześnie pełen ekscytacji, której nie potrafiła ukryć.
Patrzyłam na nią, próbując przetrawić to wszystko. Z jednej strony byłam w szoku, ale z drugiej... może to nie było takie złe. Jake miał swoją reputację, ale zawsze wydawał się być dobrym człowiekiem, a jeśli sprawiał, że Maddie była szczęśliwa...
– Maddie... – zaczęłam, nieco zaskoczona swoim tonem. – Jeśli on naprawdę cię interesuje i sprawia, że jesteś szczęśliwa, to... to chyba dobrze, prawda?
Jej oczy rozjaśniły się, jakby nie spodziewała się, że przyjmę to tak spokojnie.
– Naprawdę tak myślisz? – zapytała, jej twarz rozpromieniła się w uśmiechu.
– Oczywiście, że tak. Tylko bądź ostrożna. Jake to... Jake – dodałam, przypominając sobie, jak bardzo potrafił być czarujący. – Ale jeśli to coś więcej niż tylko flirt, to trzymam za was kciuki.
Maddie uśmiechnęła się szeroko, a ja poczułam, że wreszcie udało mi się jej ulżyć. Jednak w głębi duszy czułam, że to nie tylko sprawa między nią a Jake'em miała dla mnie znaczenie.
Moje życie też było w chaosie, a to, co się działo między mną a Lukiem, było zbyt skomplikowane, by tak po prostu o tym zapomnieć.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro