Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1

Przekraczając próg biura agencji, poczułam, jak moje serce bije spokojniej. Ostatnie miesiące były jak niekończąca się noc – ciemne, pełne bólu, który wydawał się nie do przezwyciężenia. Rozstanie z Lukiem Harrisonem rozdarło mnie na kawałki, ale dziś, stając na korytarzu pełnym biurowego szumu, miałam wrażenie, że po raz pierwszy od dawna łapię oddech. To nie było łatwe, ale ta praca... ta praca była moim wyjściem z mroku.

Czułam się dziwnie spełniona. Może nie była to kariera moich marzeń, ale wypełniała pustkę, która po nim pozostała. Jako asystentka miałam ręce pełne roboty. Każdy dzień był zapełniony spotkaniami, dokumentami, telefonami – a im więcej było do zrobienia, tym mniej czasu zostawało na rozpamiętywanie przeszłości.

W ten sposób, paradoksalnie, zaczęłam się leczyć. Pracując, nad każdym kolejnym zleceniem, czułam, że zostawiam za sobą kawałek tej mrocznej przeszłości.

W dłoniach ściskałam plik dokumentów, które przedstawiały listę nazwisk wybranych do współpracy przy nowej kampanii marketingowej. To było moje pierwsze większe zadanie, zlecone mi bezpośrednio przez Nathaniela Blake'a.

Wchodząc do jego biura, byłam z siebie dumna. Włożyłam w to dużo wysiłku, a teraz nadszedł moment, by przedstawić efekty.

Stanęłam przy jego biurku, kładąc dokumenty na gładkim blacie.
Nathaniel uniósł wzrok znad ekranu komputera, uśmiechając się lekko.

Ten uśmiech... za każdym razem, kiedy widziałam ten błysk w jego oku, czułam dziwny niepokój. Nie mogłam zignorować tego, jak na mnie patrzył. To co kryło się w jego spojrzeniu, było dalekie od profesjonalizmu.

— A więc to są te nazwiska, Evans? — zapytał, biorąc do ręki plik dokumentów. Jego głos miał ten specyficzny ton, który przyprawiał mnie o dreszcz. Spojrzałam na niego, próbując utrzymać neutralny wyraz twarzy, chociaż wewnątrz czułam się nieswojo.

— Tak, sprawdziłam każdą propozycję. Myślę, że to odpowiednie osoby do współpracy przy tej kampanii — odpowiedziałam, krzyżując ramiona na piersi, jakby to miało mnie w jakiś sposób osłonić przed jego wzrokiem.

Nathaniel spojrzał na mnie znad papierów, unosząc brew. Potem, jakby to była rzecz zupełnie naturalna, przesunął spojrzeniem po moim ciele, zatrzymując się na mojej twarzy, a potem zsunął wzrok niżej. Poczułam, jak moje policzki płoną z zawstydzenia i złości.

— Dobra robota, Anastasio — powiedział, akcentując moje imię w sposób, który wywołał we mnie jeszcze większe zakłopotanie. — Wiedziałem, że zatrudnienie cię było strzałem w dziesiątkę. Nie tylko jesteś kompetentna, ale... no cóż, urozmaicasz to biuro, jak mało kto.

Jego słowa wywołały we mnie mieszankę złości i zażenowania. Wiedziałam, że Nathaniel ze mną flirtuje. Wiedziałam to od pierwszego dnia, kiedy zaczęłam tu pracować. Były to drobne uwagi, spojrzenia, czasami komentarze, które przekraczały granicę dobrego smaku. Teraz jednak byłam pewna, że nie jest to przypadkowe. Co gorsza, byłam w takim momencie życia, w którym najmniej na świecie potrzebowałam kolejnych komplikacji.

Nie szukałam romansu. Nie teraz. Nie tutaj. Wciąż byłam rozdarta po rozstaniu z Lukiem i każde takie spotkanie z Nathanielem przypominało mi, że nie mogę sobie pozwolić na kolejny błąd. Nie w pracy. Nie z nim.

— Cieszę się, że mogłam pomóc — odpowiedziałam szybko, starając się zakończyć tę wymianę zdań. Odwróciłam wzrok, udając zainteresowanie czymś na ścianie za jego plecami.

— Jeśli chcesz, moglibyśmy omówić twoje wybory w mniej... oficjalnym miejscu — dodał Nathaniel, uśmiechając się szeroko. — Kolacja? A może drink po pracy?

Zacisnęłam usta, czując, jak narasta we mnie frustracja. Nie chciałam być niegrzeczna, ale też nie mogłam pozwolić, by sytuacja się pogłębiła.

— Doceniam propozycję, ale mam już plany na wieczór — skłamałam, posyłając mu wymuszony uśmiech. Miałam nadzieję, że nie będzie naciskał.

Nathaniel przyjrzał mi się chwilę, jakby ważył, czy powinien spróbować ponownie, ale ostatecznie tylko machnął ręką.

— Jak chcesz, Evans. Ale oferta pozostaje otwarta.

Kiwnęłam głową, odwróciłam się i opuściłam jego biuro. Kiedy tylko drzwi zamknęły się za mną, wzięłam głęboki oddech. Byłam wdzięczna za to, że tu pracuję, ale wiedziałam, że muszę znaleźć sposób, by poradzić sobie z Nathanielem. To nie była gra, w którą chciałam grać, a już na pewno nie z nim.

Nathaniel to mój przełożony. Owszem, był przystojny i nie można było tego nie zauważyć. Wysoki, o szerokich ramionach i nienagannym stylu, zawsze pachniał drogimi perfumami, które unosiły się w powietrzu, gdy przechodził obok. Jego krótko przycięte, ciemne włosy i wiecznie lekko nieogolona twarz nadawały mu nieco surowego wyglądu. Miał w sobie coś, co przyciągało spojrzenia – pewność siebie, która wypełniała pokój, gdy tylko w nim się pojawiał. Może to właśnie dlatego tak wiele osób w agencji go podziwiało.

Jednak za tym urokiem kryło się coś więcej. Coś, co sprawiało, że czułam się nieswojo. Każdy jego komentarz, choć na pierwszy rzut oka niewinny, był na granicy, a czasem nawet ją przekraczał. Flirtowanie? Owszem. Ale w tej sytuacji było to bardziej jak gra, w której stawką było coś, czego nie chciałam ani nie potrzebowałam.

Każde jego spojrzenie przypominało mi, że dla niego byłam czymś więcej niż tylko asystentką. Czasami wydawało mi się, że widzi we mnie trofeum, które chce zdobyć, a nie współpracowniczkę, którą powinien szanować. Było to trudne do zignorowania, zwłaszcza teraz, kiedy próbowałam odbudować siebie po rozstaniu z Lukiem.

Luke...
Jego wspomnienie przebiegło przez moje myśli jak niechciany duch. Rany po nim nadal były świeże. Nasz związek skończył się boleśnie, a ja nie byłam gotowa na kolejne emocjonalne zawirowania.

Starałam się trzymać Nathaniela na dystans, choć nie zawsze było to łatwe. Czasami jego uwagi były na tyle subtelne, że trudno było mu zarzucić cokolwiek konkretnego. Jednak z każdym kolejnym komentarzem czułam, jak narasta we mnie frustracja. Nie byłam tą samą Anastasią, którą byłam kilka miesięcy temu. Nie chciałam być bierna i pozwalać, by ktoś przekraczał moje granice, niezależnie od tego, jak przystojny był.

Musiałam znaleźć sposób, by jasno dać mu do zrozumienia, że nie jestem zainteresowana. Może nie wprost, ale na pewno stanowczo.

Idąc w stronę firmowej kuchni, próbowałam uspokoić myśli. Ciepły kubek kawy był teraz dokładnie tym, czego potrzebowałam, zanim usiądę do nowego zlecenia. Chociaż starałam się nie przejmować Nathanielem, jego obecność wciąż ciążyła mi na ramionach, jakby to spojrzenie, które rzucił mi chwilę temu, nadal ze mną było.

Weszłam do małej, przytulnej kuchni, gdzie aromat świeżo zaparzonej kawy unosił się w powietrzu. Przy ekspresie do kawy stała Madison Davis, moja biurowa przyjaciółka.

Miała na sobie czerwoną bluzkę, która idealnie pasowała do jej ciemnych włosów spiętych w luźny koczek. Kiedy mnie zobaczyła, uśmiechnęła się szeroko.

— Hej, Ana! — zawołała, nalewając sobie kawy. — Przerwa na kawę przed nowym projektem?

— Coś w tym stylu — odpowiedziałam, podchodząc bliżej i wyciągając kubek z szafki. — Muszę się jakoś zmotywować.

Madison przyglądała mi się chwilę, jakby coś wyczuła. Zawsze była spostrzegawcza, a jej intuicja nigdy nie zawodziła.

— No dobra, co się stało? — zapytała, podpierając się biodrem o blat. — Dzisiaj też ci się narzucał?

Westchnęłam, wlewając sobie kawę do kubka. Nie chciałam tego przyznawać na głos, ale Maddie miała rację. Nathaniel znów próbował przekroczyć granicę.

— Nic nowego, Maddie. Znowu te jego... uwagi — odpowiedziałam, przewracając oczami. — Nie potrafi się powstrzymać.

Madison uniosła brew i przyłożyła kubek do ust. — Serio? Co tym razem? Kolejna "oferta nie do odrzucenia"?

— Oczywiście — przytaknęłam. — Zaproponował kolację, a jak nie to drinka po pracy, aby omówić moje propozycje do kompanii. I tak, jak zwykle, próbował zrobić to w taki sposób, żeby wyglądało jak niewinna propozycja, ale wszyscy wiemy, co ma na myśli.

Madison prychnęła, odkładając kubek na blat. — Facet jest bezczelny. Wszyscy wiedzą, że flirtuje z każdą, która mu się spodoba, ale z tobą to już przesadza. Nie masz ochoty mu czegoś powiedzieć? Albo zgłosić to gdzieś?

— I co? — wzruszyłam ramionami. — Przecież to wszystko jest na tyle subtelne, że teoretycznie nie mogę mu niczego zarzucić. To tylko komentarze, uśmiechy, niby przypadkowe zaproszenia... A ja po prostu chcę robić swoje i nie pakować się w żadne dramaty.

Madison westchnęła, kręcąc głową. — Rozumiem cię, ale... musisz być ostrożna. Nathaniel nie wygląda na faceta, który tak po prostu odpuści, jeśli nie dostanie, czego chce. Uważaj na niego, okej?

— Wiem, Maddie — odpowiedziałam z wdzięcznością w głosie. — Staram się go trzymać na dystans, ale czasami to trudniejsze niż się wydaje.

— Znam ten typ — dodała. — A wiesz, że im bardziej go ignorujesz, tym bardziej będzie się starał. Może pora porozmawiać z kimś wyżej?

Zamyśliłam się na chwilę, wpatrując w parę unoszącą się z mojego kubka kawy. Z jednej strony Madison miała rację. Z drugiej... byłam tutaj nowa, podobnie jak ona. Nie chciałam od razu narobić sobie wrogów, a Nathaniel był przecież jednym z moich szefów. Odrzucenie jego „zainteresowania" to jedno, ale złożenie skargi na niego, mogło przynieść mi więcej problemów niż korzyści.

— Zastanowię się nad tym — odpowiedziałam w końcu, uśmiechając się słabo. — Ale póki co, skupmy się na pracy. Kto wie, może nowe zlecenia nas uratują od tych biurowych dramatów.

Madison roześmiała się i sięgnęła po swój kubek. — Oby. A teraz do roboty, zanim Nathaniel znowu znajdzie pretekst, żeby cię zaczepić.

— Oby nie — mruknęłam, upijając łyk kawy, czując jak gorący napój rozlewa ciepło w moim wnętrzu. Kawa i praca – na tym teraz chciałam się skupić.

Z kubkiem kawy w dłoni wróciłam na swoje miejsce. Mój stolik stał obok biurka Madison, co było jednym z plusów tej pracy – miałyśmy siebie na wyciągnięcie ręki, a jej obecność pomagała mi przetrwać te wszystkie dziwne sytuacje.

Usiadłam, wpatrując się w ekran komputera. Stos dokumentów czekał, a na górze leżało nowe zlecenie od Nathaniela.

Westchnęłam. Praca asystentki nie była łatwa, ale pozwalała mi oderwać myśli od wszystkiego.

Otworzyłam plik z zadaniem i zaczęłam przeglądać dane. Kampania marketingowa, nad którą pracowałam, wymagała skoordynowania kilku różnych zespołów. To było wyzwanie, ale właśnie takich rzeczy teraz potrzebowałam – wyzwań, które pochłaniały moją uwagę i odciągały od spraw osobistych. Dobrze, że przynajmniej Nathaniel zlecił mi konkretne zadania, które miały sens.

Przez chwilę w biurze panowała cisza, przerywana tylko stukaniem klawiatur i szumem klimatyzacji. Zanurzyłam się w pracy, klikając, analizując i notując kolejne nazwiska i propozycje. Skupienie na zadaniach było jak terapia – pozwalało mi zapomnieć o wszystkich zawirowaniach, zarówno tych w agencji, jak i w moim życiu.

Czas płynął, a ja tonęłam w liczbach i harmonogramach. W pewnym momencie, kątem oka zauważyłam, jak Madison pochyla się w moją stronę.

— Jak idzie? — zapytała szeptem, zerkając na ekran mojego komputera.

— Nawet nieźle — odpowiedziałam, nie odrywając wzroku od arkusza kalkulacyjnego. — Już prawie kończę.

Madison uśmiechnęła się i upiła łyk kawy, po czym odchyliła się na krześle i zerknęła na mój ekran. — Dobrze ci idzie, Ano.

— Dzięki. Ale przyznam, że mam już dość tych harmonogramów i danych. — Uśmiechnęłam się krzywo. — Ile jeszcze kawy trzeba, żeby przetrwać dzień?

— Pewnie całą masę — zaśmiała się Madison. — Ale powiedz mi... Czy tylko mi się wydaje, czy Nathaniel ostatnio coraz bardziej cię obciąża zadaniami? Jakby specjalnie chciał, żebyś spędzała więcej czasu w jego biurze.

Zamilkłam na moment. Madison mogła mieć rację, chociaż starałam się nie myśleć o tym w ten sposób.
— Może — przyznałam w końcu. — Staram się to ignorować. Potrzebuję tej pracy, Maddie.

— Wiem, wiem. Ale pamiętaj, że masz prawo się bronić, jeśli coś pójdzie za daleko. — Jej głos był pełen troski, za co byłam jej wdzięczna.

— Na razie radzę sobie — odparłam. — Po prostu muszę być ostrożna. No i... lepiej się skupiać na zadaniach, niż myśleć o tym, wszystkim. — Te słowa przyszły mi z trudem, ale Madison była jedną z nielicznych osób, którym mogłam się zwierzyć.

Już na naszym drugim spotkaniu z Madison, po pracy na drinku, opowiedziałam jej o tym, co zaszło między mną a Luke'iem. Nie planowałam tego, ale słowa same zaczęły wtedy wypływać ze mnie, jakby przez cały ten czas tylko czekały, żeby się wydostać.

Opowiedziałam jej o tym, jak się poznaliśmy – o tym jednym, przypadkowym wieczorze w hotelu. Opowiedziałam jej o tym jak zabrał mnie na swój koncert i do studia nagraniowego. A także o tym, jak uciekliśmy przed dziennikarzami najpierw do domku w środku lasu, a później do słonecznej Santa Monica.

Opowiedziałam jej o każdych moich wątpliwościach, smutkach i szczęściu przy nim, a także o tym jaka byłam naiwna, wierząc, że mogę być częścią jego świata.

Opowiedzenie tej historii Maddison, przyniosło mi ulgę. Bo czasem człowiek musi wypowiedzieć na głos to, co go boli, żeby naprawdę to zrozumieć i ruszyć dalej.

— Czasem trudno jest zostawić przeszłość za sobą, co? — powiedziała cicho, wyrywając mnie z rozmyślań. — Ale dasz radę, Ano. Już teraz idziesz do przodu.

Uśmiechnęłam się blado, wracając do pracy. Miała rację – praca była moją ucieczką, a jednocześnie drogą do tego, by poukładać swoje życie na nowo. Może nie wszystko działo się tak, jak chciałam, ale przynajmniej teraz czułam, że mam kontrolę. Przynajmniej nad czymś.

Siedząc przy biurku, wpatrywałam się w ekran komputera, gdzie zaczęłam tworzyć pierwsze notatki do kolejnego nowego zlecenia.

Pomysł na event promujący singiel niszowej piosenkarki powinien być wyjątkowy, coś, co przyciągnie uwagę mediów i nowych fanów. Myślałam nad tym, jak połączyć jej wizerunek z czymś unikalnym, co pozwoliłoby jej wyróżnić się w zatłoczonym świecie muzyki.

Jednak każda myśl o muzyce niosła za sobą nieuchronne skojarzenie – Luke.

Jego imię, twarz, wspomnienia o nas dźwięczały w mojej głowie, podobnie jak jego piosenki, które ciągle leciały w radiu.

Odkąd wrócił do Four King's, zespół był na fali. Ich nowe single stały się hitami, a ja nie mogłam uciec od jego głosu. Zawsze, kiedy gdzieś przypadkiem włączyłam radio, słyszałam ten charakterystyczny wokal – głos, który kiedyś budził mnie z rana i uspokajał wieczorem, teraz przypominał o wszystkim, co straciłam.

Czasem wydawało mi się, że nie potrafię uwolnić się od przeszłości. Wciąż zastanawiałam się, co by było, gdybyśmy nie rozstali się w taki sposób. Czy udałoby nam się uratować nasz związek, gdyby nie te wszystkie napięcia i różnice, które narastały między nami? Luke kochał muzykę, to było całe jego życie, a ja... ja chyba byłam tylko kolejnym dodatkiem do jego kariery.

Czułam ukłucie bólu, gdy przypomniałam sobie ostatnie dni naszego związku. A teraz, kiedy wrócił do zespołu, ich wspólne hity były wszędzie – nie dało się od nich uciec. Podobnie jak nie dało się uciec od tych bolesnych wspomnień, naszego rozstania.

Westchnęłam, patrząc na puste notatki przede mną. Miałam wymyślić event promujący singiel, a tymczasem każda myśl o muzyce przypominała mi o tym, czego nie mogłam już mieć.

Czy kiedykolwiek w ogóle uda mi się naprawdę odciąć od przeszłości i skupić na teraźniejszości? Na pracy? Na sobie?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro