Rozdział 30
Pod koniec tego rozdziału, znajdziecie scenę, w której kluczową rolę odgrywa konkretna piosenka. Aby pomóc wam jeszcze bardziej wczuć się w nastrój i emocje, które towarzyszą bohaterom, dołączyłam do tego rozdziału właśnie ten utwór. Zachęcam do puszczenia go sobie podczas lektury tej sceny – dzięki temu jeszcze głębiej zanurzycie się w klimacie tej historii.
Siedziałam na łóżku, otulona miękkim kocem, który przyjemnie ogrzewał mnie w ten chłodny wieczór. Zza lekko uchylonego okna wpadał rześki powiew powietrza, pachnący wilgotnymi liśćmi i niedalekim zapachem jesieni.
W pokoju panował przyjemny półmrok, rozświetlany tylko blaskiem waniliowej świecy stojącej na nocnej szafce. Jej ciepły, słodki aromat powoli wypełniał przestrzeń, przynosząc mi ukojenie po długim dniu.
W dłoniach trzymałam kubek gorącej herbaty miętowej z miodem i cytryną. Unoszący się z niego aromat był orzeźwiający, a ciepło naparu delikatnie rozgrzewało moje chłodne dłonie.
Upiłam powoli łyk, czując, jak herbata rozchodzi się po moim ciele, rozluźniając spięte mięśnie i przynosząc uczucie komfortu.
Oparłam się wygodnie o poduszki, pozwalając sobie na chwilę oddechu i zatapiając się w ciszy tego wieczoru.
Na zewnątrz noc była spokojna, a świat zdawał się zwolnić na moment. Liście drzew, wciąż przesiąknięte ciepłymi barwami, delikatnie poruszały się na lekkim wietrze.
W takim momencie czułam, że niczego więcej nie potrzebuję – tylko tej chwili spokoju, mojego ulubionego koca i ciepłej herbaty, ale wiedziałam, że ta błoga chwila nie może trwać długo, ponieważ czekała mnie dzisiaj jeszcze praca.
Sięgnęłam po laptopa, który leżał na moich kolanach i przybliżyłam go do siebie.
Na ekranie widniał pierwszy projekt filmiku, który montowałam dla zespołu. Miałam przed sobą jeszcze wiele godzin pracy, ale to była praca, która dawała mi radość i to było dla mnie najważniejsze.
Moim dzisiejszym zadaniem było stworzenie krótkiego zwiastuna zapowiadającego premierę teledysku i nowej piosenki zespołu.
Materiały, które zebrałam podczas nagrań w Santa Monica, były pełne życia, energii i emocji. Każdy kadr opowiadał własną historię, a ja musiałam to wszystko połączyć w jedno, w kilkadziesiąt sekund pełnych emocji, które przyciągną uwagę fanów.
Na ekranie przede mną, przesuwały się kolejne ujęcia – plaża o zachodzie słońca, niespokojne fale uderzające o brzeg, chłopacy bawiący się w wodzie, pryskający siebie wzajemnie wodą i śmiejący się beztrosko.
Zatrzymałam się na moment przy tym kadrze, przyglądając się ich twarzom, pełnym szczęścia, jakby czas dla nich na chwilę zatrzymał się w miejscu, jakby przez te kilka chwil nic innego się nie liczyło.
Wciągnęłam głęboko powietrze, pozwalając sobie zatracić się na chwilę w tym obrazie. To były te małe momenty, które przypominały mi, dlaczego kochałam swoją pracę. Uwielbiałam to uczucie, kiedy mogłam połączyć te fragmenty w coś spójnego i w coś, co wywoła emocje u ludzi.
Wróciłam do montażu, przeglądając kolejne ujęcia. Dodałam do filmiku fragment gdzie Luke i Clara, odgrywali romantyczną scenę w wodzie, kiedy to fale delikatnie obmywały ich ciała, tworząc atmosferę ciepła i bliskości.
Jeszcze niedawno na widok ich dwojga tak blisko siebie, coś mnie ściskało w środku. Czułam wtedy ten znajomy ucisk w żołądku, a zazdrość powoli zakradała się do mojego serca.
Ale teraz?
Teraz patrzyłam na to z zupełnie innej perspektywy. Teraz wiedziałam, że moje wcześniejsze obawy były nieuzasadnione.
Uśmiechnęłam się pod nosem, wspominając, jak Clara na imprezie przyznała mi się, że jest lesbijką. W tej jednej chwili cała moja zazdrość wydała mi się nie tylko niepotrzebna, ale też absurdalna. Clara była piękna, to fakt, ale była także totalnie nie zainteresowana Luke'iem.
W tamtym momencie przestałam dręczyć się myślami o tym, co nie było prawdą, a tylko moją wyobraźnią.
Wróciłam do montażu, dodając do klipu jeszcze kilka kadrów z wesołego miasteczka, gdzie chłopacy bawili się jak dzieci, śmiejąc się na cały głos i przepychając się w kolejce do karuzeli.
To były proste, radosne chwile, które miały kontrastować z emocjonalną głębią scen w wodzie. Już widziałam w głowie gotowy obraz – filmik pełen życia, energii, a jednocześnie niosący za sobą pewną dawkę nostalgii.
Nagle mój telefon, leżący na szafce nocnej, zaczął dzwonić, wybudzając mnie z tego twórczego transu.
Spojrzałam na wyświetlacz, a gdy zobaczyłam imię Luke, na mojej twarzy automatycznie pojawił się uśmiech.
Ostatnie dni z nim były jak emocjonalna huśtawka – od rozczarowania, po wyznania, które zmieniły wszystko.
Teraz czułam się, jakbym była na nowym etapie, bardziej pewna siebie i bardziej świadoma tego co tak naprawdę było między nami.
– Cześć – powiedziałam, odbierając połączenie, z trudem ukrywając nutę ekscytacji w głosie.
– Hej – jego niski, aksamitny głos rozbrzmiał po drugiej stronie słuchawki, jakby bezpośrednio oddziaływał na każdą część mojego ciała. Nawet po tylu miesiącach, jego głos robił na mnie to samo wrażenie. – Co porabiasz?
– Pracuję – odparłam, starając się brzmieć profesjonalnie, ale wiedziałam, że Luke wyczuje każdą nutę w moim głosie, jakbyśmy byli zgranym duetem w tej cichej grze. Z pewnością wiedział, że skrycie liczyłam na jego telefon.
– A czy nie chciałabyś zrobić sobie krótkiej przerwy?
Uniosłam brew, uśmiechając się lekko, mimo że Luke nie mógł tego zobaczyć.
Zamknęłam laptopa, odchylając się na poduszki i uśmiechając się szerzej.
Luke miał w sobie ten sposób bycia, który sprawiał, że nawet najprostsze rozmowy z nim brzmiały jak jakaś tajemnicza gra.
– To zależy – droczyłam się z nim, czując nagły przypływ pewności siebie. – Czy będzie to tego warte?
Usłyszałam jego cichy śmiech po drugiej stronie. Uwielbiałam, kiedy się śmiał – było w tym coś tak szczerego, a jednocześnie tak pełnego emocji.
– Mam nadzieję, że uznasz, że było warte.
Zmarszczyłam brwi, choć wciąż się uśmiechałam. Ciekawość zaczęła narastać, a z nią lekka ekscytacja.
– W takim razie... – przeciągnęłam, aby zbudować napięcie. – Mogę zrobić sobie chwilę przerwy.
– Świetnie. Będę po ciebie za godzinę – odparł z wyczuwalną pewnością w głosie. – Ubierz się elegancko.
Czułam, jak moje serce zaczyna bić szybciej. Powoli podniosłam się z łóżka, trzymając telefon przy uchu, próbując nie wybuchnąć natychmiastową lawiną pytań.
Elegancko?
Co takiego zaplanował?
– Luke, co planujesz? – spytałam, starając się brzmieć niewinnie, choć moje serce już ścigało się z myślami.
– To niespodzianka – odpowiedział, a w jego głosie pobrzmiewała nutka tajemniczości, którą uwielbiałam, ale której jednocześnie też nie cierpiałam, gdyż zawsze oznaczała, że muszę jeszcze trochę poczekać, zanim dowiem się co takiego planował – Do zobaczenia za godzinę!
Po tych słowach rozłączył się, a ja odstawiłam telefon z powrotem na szafkę i od razu ruszyłam w stronę szafy, aby wybrać coś odpowiedniego.
Stałam przed otwartą szafą, a mój wzrok błądził po rzędach ubrań, jakbym szukała między nimi odpowiedzi na pytania, które tkwiły głęboko w mojej głowie: co on zaplanował? I jak powinnam się ubrać?
Luke był mistrzem niespodzianek, był zawsze jeden krok przede mną, a jego beztroskie słowa „ubierz się elegancko" rzuciły mnie w wir rozważań i lekkiego, ale ekscytującego stresu.
Zegar nieubłaganie odliczał czas, a ja wciąż stałam przed szafą, niezdecydowana do powinnam ubrać.
Na co w ogóle powinnam się nastawiać?
Kolacja? Koncert? Kino? Jakiś spektakl?
Westchnęłam, przyglądając się sukienkom wiszącym na wieszakach. Z jednej strony chciałam wyglądać zjawiskowo, z drugiej – nie chciałam przesadzić.
Moja ręka automatycznie sięgnęła po czarną, dopasowaną sukienkę o klasycznym kroju.
Przymierzyłam ją, zerkając na swoje odbicie w lustrze. Sukienka podkreślała talię, miała subtelny dekolt, ale była... zbyt przewidywalna. Może nawet zbyt poważna.
Potrzebowałam czegoś, co będzie eleganckie, ale z odrobiną swobody, coś, co pokaże, że nie staram się na siłę.
Zdjęłam ją, rzucając niedbale na łóżko i znów zaczęłam przeglądać szafę. Moje palce natrafiły na granatową sukienkę, która wisiała na końcu. Była zapomniana, ale kiedy teraz na nią patrzyłam, wiedziałam, że to będzie strzał w dziesiątkę.
Satynowy materiał, lekko połyskujący, sięgający aż do ziemi. Sukienka miała w sobie nutę elegancji ale i swobody. A ja zdecydowanie tego potrzebowałam dzisiejszego wieczoru.
Przymierzyłam ją, spoglądając na swoje odbicie w lustrze. Materiał delikatnie muskał moją skórę, układając się perfekcyjnie na mojej sylwetce.
To było dokładnie to. Idealna równowaga pomiędzy elegancją a swobodą, pomiędzy romantyzmem a odrobiną zmysłowości.
Zegar na nocnej szafce przypomniał mi, że czas ucieka. Spojrzałam na włosy, które opadały mi luźno na ramiona. Przeczesałam je szybko, tworząc lekki nieład, który podkreślał naturalność całego wyglądu.
Wiedziałam, że Luke lubi mnie taką – prostą, bez zbędnych ozdobników. To była jedna z tych rzeczy, które w nim kochałam. Przy nim wiedziałam, że nie muszę być idealna, by czuć się piękna.
Podbiegłam do toaletki, szybko nakładając podkład, róż na policzki, tusz do rzęs i delikatny błyszczyk. Moja skóra nabrała świeżości, a kilka warstw tuszu na rzęsach dodało mojemu spojrzeniu wyrazistości.
Przez moment zastanawiałam się nad czerwoną szminką, ale w końcu wybrałam delikatny błyszczyk w odcieniu nude, który lepiej komponował się z sukienką.
Spojrzałam na swoje odbicie jeszcze raz – subtelny, ale elegancki look. Idealny na wieczór pełen niespodzianek.
Spojrzałam na zegar. Dziesięć minut do przyjazdu Luke'a. Poczułam, jak serce przyspiesza. Wyciągnęłam małą srebrną kopertówkę, wrzuciłam do niej telefon, klucze i błyszczyk, po czym usiadłam na łóżku.
Próbowałam się uspokoić, ale czułam, jak ekscytacja stopniowo we mnie narasta.
Ostatnie miesiące były dla nas burzliwe – pełne niedopowiedzeń, emocji, starych ran, które trzeba było ponownie zabandażować. Ale teraz... coś się zmieniało. Czułam to w każdym jego spojrzeniu, każdym dotyku. Nie byliśmy już tymi samymi ludźmi, którzy zakochali się w sobie kilka miesięcy temu. Czułam jakbyśmy teraz zaczynali od zera.
Usłyszałam dźwięk dzwonka do drzwi, a serce zabiło mi mocniej.
Wstałam, przeczesałam włosy, wygładziłam sukienkę i ruszyłam na dół.
Kiedy otworzyłam drzwi, zobaczyłam Luke'a. Stał tam w ciemnym, idealnie skrojonym garniturze, który doskonale podkreślał jego sylwetkę. Miał na sobie białą koszulę, ale bez krawata, co nadawało mu odrobinę luzu, choć jednocześnie wyglądał oszałamiająco elegancko.
Ale to nie ubranie przykuło moją uwagę, a jego oczy. Jego spojrzenie, pełne ciepła, delikatności i czegoś jeszcze... czegoś, czego nie umiałam odczytać, ale co sprawiło, że poczułam dreszcz na skórze.
– Wow – powiedział, patrząc na mnie, jakby zobaczył mnie po raz pierwszy. – Wyglądasz... – zatrzymał się na chwilę, szukając słów, a ja poczułam, jak moje policzki się rumienią. – Niesamowicie.
– Ty też – odpowiedziałam, czując, jak robi mi się ciepło. – Więc, dokąd się wybieramy?
Luke uśmiechnął się, a w oczach pojawiła się iskierka tajemnicy.
– Zobaczysz – powiedział, podając mi rękę.
Jego dotyk był ciepły i pewny, jakby chciał mi przekazać, że wszystko jest dokładnie takie, jakie powinno być.
Przyjęłam jego dłoń, czując, jak nasze palce splatają się razem, a ekscytacja ponownie zaczęła we mnie pulsować. Cokolwiek Luke zaplanował, wiedziałam, że ten wieczór będzie wyjątkowy.
Gdy tylko wyszliśmy z domu, Luke delikatnie pociągnął mnie za rękę i poprowadził w stronę swojego samochodu. Jego czarny, elegancki wóz, lśnił w świetle ulicznych lamp, a każdy jego szczegół mówił o luksusie, ale w sposób subtelny, nie nachalny.
Kiedy podeszliśmy bliżej, Luke zatrzymał się i z gracją otworzył przede mną drzwi pasażera. Jego ruchy były płynne, pełne wdzięku, jakby od zawsze wiedział, jak być dżentelmenem.
Pochylił się lekko, trzymając drzwi szeroko otwarte, a jego oczy na moment spotkały się z moimi.
To spojrzenie... głębokie, intensywne, pełne czegoś, co sprawiło, że zapomniałam o oddechu.
Delikatnie wsunęłam się na fotel, a on nadal trzymał moją rękę i jakby nie chciał puścić, nawet kiedy już siedziałam.
Dopiero gdy upewnił się, że siedzę wygodnie, puścił mnie i zamknął drzwi, a ja obserwowałam, jak spokojnie i z gracją okrąża auto, by wsiąść na swoje miejsce za kierownicą.
Cały ten ruch wydawał się niemalże filmowy – Luke zawsze miał w sobie tę niewymuszoną elegancję, której nie sposób było zignorować.
Kiedy zasiadł za kierownicą, przez chwilę nic nie mówił. Oparł się o fotel, a jego oczy znowu spoczęły na mnie, tym razem pełne intensywności, której wcześniej nie widziałam.
Jego uśmiech był powolny, ale pełen pewności siebie. Zatrzymał na mnie wzrok, jakby chciał, żebym wiedziała, że widzi mnie w pełni, bez żadnych przeszkód. U niego zawsze każde słowo, każdy gest miały znaczenie.
– Naprawdę pięknie dzisiaj wyglądasz – powiedział, a jego głos brzmiał tak nisko, że poczułam dreszcz przechodzący przez całe moje ciało.
Nie mogłam ukryć rumieńca, który szybko wypełnił moje policzki. Niby zwykły komplement, ale w jego ustach brzmiało to niczym wyznanie miłosne.
Chciałam coś powiedzieć, ale zamiast tego tylko uśmiechnęłam się nieśmiało, odwracając wzrok ku oknu. Miasto migało za szybą, a jego światła tworzyły rozmyte obrazy, które odbijały się w moich myślach.
Silnik warknął cicho, gdy ruszyliśmy, a nocne miasto przesuwało się przed moimi oczami jak film.
Ulice Los Angeles były pełne życia, ale w tym momencie, będąc w jego samochodzie, wszystko wydawało się jakby przytłumione i oddalone. Skupiałam się na dźwięku jego oddechu, na każdym skręcie kierownicy, a moje serce biło szybciej z każdą mijaną minutą.
Samochód poruszał się płynnie przez ulice Los Angeles, jakby noc była stworzona tylko dla nas.
Każdy zakręt, każde zatrzymanie się na światłach zdawało się przybliżać mnie do momentu, w którym wyjaśni się w końcu, co zaplanował dla nas na dzisiaj.
Po kilku minutach podjechaliśmy pod jedną z najpiękniejszych restauracji w mieście. Elewacja była oświetlona delikatnym, ciepłym światłem, a wnętrze przez szklane drzwi wyglądało jak oaza spokoju w środku zatłoczonego miasta.
Luke zatrzymał samochód na poboczu i wysiadł, a w jego ruchach była ta swobodna pewność, która zawsze mnie fascynowała. Kiedy obszedł auto, otworzył drzwi po mojej stronie, uśmiechając się w ten sposób, który potrafił rozproszyć wszystkie moje myśli. Wyciągnął do mnie dłoń, a ja chwyciłam ją bez wahania, czując ciepło jego dotyku.
Gdy nasze palce splątały się ze sobą, poczułam ciepło jego dotyku, które przenikało mnie, jakby było czymś więcej niż tylko gestem.
– Gotowa? – zapytał cicho.
Kiwnęłam głową, ledwie powstrzymując uśmiech, a on prowadził mnie do wejścia, wciąż trzymając za rękę.
Drzwi otworzyły się przed nami, a w progu stał kelner, który od razu skłonił się lekko.
– Dobry wieczór, Panie Harrison. Stolik już na państwa czeka – powiedział uprzejmie, a moje brwi uniosły się w zaskoczeniu.
Poczułam, jak moje serce przyspiesza. Spojrzałam na Luke'a z lekkim zaskoczeniem, ale on tylko uśmiechnął się tajemniczo, jakby wiedział, że ten moment wywoła moje zdziwienie.
Weszliśmy do środka, a wnętrze restauracji oszołomiło mnie swoją prostotą i elegancją. Świece, które płonęły na każdym stole, oświetlały przestrzeń ciepłym blaskiem, tworząc atmosferę intymności i romantyzmu.
Ale to, co naprawdę przykuło moją uwagę, to fakt, że nie było tutaj nikogo. Cała restauracja była pusta.
Kelner prowadził nas pomiędzy stolikami, a każdy krok wydawał się potęgować magię tego miejsca. Tylko my, świece i delikatna muzyka w tle.
W końcu dotarliśmy do stolika ustawionego w samym centrum sali. Gdy tylko zatrzymaliśmy się, Luke puścił moją dłoń, by odsunąć dla mnie krzesło.
Usiałam, patrząc na niego z niedowierzaniem. Wszystko wokół mnie było jak sen – sen, z którego nie chciałam się budzić.
Gdy zajął swoje miejsce naprzeciwko mnie, nasze spojrzenia spotkały się ponownie.
Miałam wrażenie, że jego oczy są jeszcze bardziej intensywne w tym świetle, a atmosfera wokół nas stała się gęstsza.
Oparłam dłonie na stole, czując, jak delikatne napięcie w moim ciele rośnie.
– Dlaczego jesteśmy tutaj sami? – zapytałam w końcu, nie mogąc powstrzymać się przed pytaniem.
Luke oparł się o stół, uśmiechając się powoli, jakby czekał na ten moment, jakby wiedział, że to pytanie w końcu padnie z moich ust.
– Obiecałem ci, że zachowamy naszą relację w tajemnicy – powiedział cicho, a jego głos przepełniony był szczerością. – Ale to nie oznacza, że musimy rezygnować z takich rzeczy jak randki w restauracji. Chcę, żebyś czuła się wyjątkowo... tak, jak na to zasługujesz.
Wzruszenie ścisnęło moje serce.
Spojrzałam na niego, próbując ukryć rosnącą falę emocji, ale było to niemożliwe.
To, co zrobił, nie było tylko gestem. Był to wyraz troski, coś, co mówiło więcej niż jakiekolwiek słowa.
Wynajął całą restaurację, byśmy mogli cieszyć się sobą, bez obaw, że ktokolwiek nas zauważy, bez presji świata zewnętrznego.
To było coś więcej niż romantyczny wieczór – to była jego obietnica, że w tym świecie pełnym zgiełku, nasza relacja może być tylko nasza.
Kelner wrócił po chwili, przynosząc nam karty menu, ale ja ledwie zwracałam uwagę na to, co było na nich napisane.
– Czy życzą sobie państwo coś do picia? – zapytał.
– Poproszę o butelkę najlepszego czerwonego wina jakie macie tu w ofercie – odparł bez wahania Luke.
Kelner tylko skinął głową i zniknął z sali, a ja nadal patrzyłam na Luke'a, nie mogąc uwierzyć, jak bardzo ten wieczór przekraczał moje najśmielsze oczekiwania.
Luke zerknął na menu, przeglądając je z zainteresowaniem, ale czułam, że jest w pełni obecny przy mnie.
Jego dłoń spoczywała na stole blisko mojej, a atmosfera wypełniała się cichą, przyjemną intymnością.
– Jak ci idzie w pracy? – zapytał, unosząc wzrok znad menu i spoglądając na mnie tym swoim uważnym, łagodnym spojrzeniem, które zawsze sprawiało, że czułam się jak w centrum jego świata.
Oparłam się lekko na krześle, unosząc brew i uśmiechając się rozbawiona.
– Szło całkiem dobrze – zaczęłam z udawaną powagą. – Dopóki ktoś bezczelnie nie przerwał mi.
Luke uniósł kącik ust, a jego oczy rozbłysły w odpowiedzi na moją zaczepkę.
– Bezczelnie? – powtórzył, udając zaskoczenie, ale jego uśmiech zdradzał, że dokładnie wiedział, co robi. – Oj przepraszam, nie wiedziałem, że przeszkadzam ci w czymś ważnym.
– No wiesz... – przeciągnęłam, drocząc się z nim. – Moja kreatywność potrzebuje ciszy i przestrzeni, a tu nagle dzwoni pewien niecierpliwy muzyk z tajemniczą propozycją. Ale trudno było mi odmówić.
– Niecierpliwy muzyk, powiadasz? – Jego głos nabrał ciepłego, figlarnego tonu. – Mam nadzieję, że nie żałujesz, że przerwałem ci ten twórczy proces.
Uśmiechnęłam się szerzej, kręcąc głową.
– Nie żałuję. Ale wiesz... będę musiała nadrobić to wszystko.
Luke zerknął znów na menu, jakby próbując skupić się na wyborze jedzenia, choć widziałam, że bawił go nasz słowny ping-pong.
– Może mogę ci to jakoś wynagrodzić – powiedział w końcu, wracając do mnie wzrokiem. – Kolacja to chyba dobry początek?
Przygryzłam wargę, udając, że zastanawiam się nad jego propozycją.
– Hmm, może – odparłam z udawaną powagą. – Zależy, co mi zamówisz.
Zaśmiał się cicho, odłożył menu i spojrzał na mnie z pełnym uwagą spojrzeniem, jakby to, co miało się wydarzyć, było o wiele ważniejsze niż sama kolacja.
– A więc... na co ma ochotę nasza kreatywna mistrzyni?
Zacisnęłam palce na krawędzi stołu, nie spuszczając z niego wzroku.
– Na kolejną niespodziankę – odparłam z nutką tajemniczości w głosie, powtarzając jego własne słowa sprzed kilku godzin.
Luke uśmiechnął się szerzej, słysząc moją odpowiedź, a ja poczułam, jak atmosfera wokół nas jeszcze bardziej się zagęszcza, wypełniona tym delikatnym napięciem, które zawsze między nami istniało. Było coś wyjątkowego w tej naszej grze – w żartach, niedomówieniach, które kryły pod spodem coś głębszego, coś, czego żadne z nas nie chciało nazywać wprost.
– Niespodzianka? – powtórzył, jakby smakując to słowo, a jego oczy błądziły po mojej twarzy, jakby próbował przewidzieć, co kryję w zanadrzu. – Ciekawe... Zaczynam podejrzewać, że ta przerwa od twojej pracy była bardziej potrzebna, niż myślałem.
Pochyliłam się nieco nad stołem, wpatrując się w niego z lekkim uśmiechem.
– Może... – odpowiedziałam, próbując udawać, że wciąż trzymam się naszej żartobliwej gry, ale czułam, że coraz trudniej mi to robić, gdy jego spojrzenie dosłownie mnie pochłaniało. – A może to ty potrzebowałeś przerwy?
Luke zaśmiał się cicho, a jego dłoń wreszcie znalazła moją na stole, delikatnie przesuwając palcami po mojej skórze. Ten prosty gest sprawił, że ciepło rozlało się po moim ciele, a nasze dotychczasowe droczenie się powoli przeradzało się w coś bardziej intensywnego.
– To prawda – przyznał, nie spuszczając ze mnie wzroku. – Może właśnie dlatego postanowiłem zadzwonić. Czasem potrzebuję... kogoś, kto przypomni mi, że świat poza pracą też istnieje.
Jego słowa uderzyły we mnie mocniej, niż się spodziewałam. To była prawda, której Luke często unikał. W jego życiu pełnym sławy, tras koncertowych i nieustannej presji medialnej, ta przerwa, ta chwila tutaj, była jak oddech, którego oboje potrzebowaliśmy.
Przez chwilę milczałam, pozwalając, by nasze spojrzenia mówiły więcej, niż jakiekolwiek słowa mogłyby teraz wyrazić.
– Cieszę się, że zadzwoniłeś – powiedziałam cicho, uśmiechając się delikatnie, a moje palce nieśmiało splątały się z jego. – Chociaż... nie jestem pewna, czy teraz uda mi się wrócić do pracy.
Luke zaśmiał się znów, a jego dłoń mocniej uścisnęła moją.
– Nie musisz dzisiaj wracać do pracy – powiedział, a w jego głosie zabrzmiała nuta powagi. – Dzisiaj jest czas na coś innego. Na nas.
Poczułam, jak coś ciepłego rozlewa się w mojej klatce piersiowej na te słowa. „Na nas." Brzmiało to tak prosto, ale jednocześnie miało w sobie tak ogromne znaczenie.
W świecie, który zawsze próbował nas rozdzielić, te dwie małe sylaby zdawały się mówić więcej, niż potrzebowałam usłyszeć.
– Na nas? – zapytałam z lekkim uśmiechem, choć w moich oczach błysnęła ciekawość i coś więcej – nadzieja, której nie umiałam w pełni stłumić.
– Na nas – potwierdził, pochylając się bliżej, a jego uśmiech rozjaśnił całą przestrzeń wokół nas. – I na kolejne niespodzianki.
W momencie, kiedy Luke miał coś dodać, przy naszym stoliku pojawił się kelner, przerywając tę subtelną, ale znaczącą chwilę.
Oboje szybko się wyprostowaliśmy, a ja nie mogłam powstrzymać się od lekkiego uśmiechu, czując, że na moment zostaliśmy wyrwani z naszej własnej bańki.
Kelner stanął nad nami z butelką wina i dwoma kieliszkami. Delikatnie postawił je na stole, a jego uprzejma obecność na moment przerwała naszą rozmowę, ale też dała mi chwilę, by zebrać myśli.
Luke spojrzał na kelnera, a potem na mnie z nieodgadnionym uśmiechem.
– Przyniosłem wino, które zamówili państwo wcześniej – powiedział kelner, nalewając ciemnoczerwony płyn do kieliszków z taką precyzją, jakby była to ceremonia.
Czułam, jak Luke przygląda się każdemu mojemu ruchowi, a jego obecność stawała się coraz bardziej intensywna. Odsunęłam kieliszek bliżej siebie, kiedy kelner skończył nalewać, a Luke zrobił to samo, podnosząc szkło w stronę światła.
– Dziękuję – powiedział Luke, nie odrywając wzroku od mojego, kiedy kelner oddalał się dyskretnie.
Zostaliśmy z powrotem sami, zanurzeni w tej intymnej chwili.
Luke uniósł kieliszek w moją stronę, a jego oczy były pełne ciepła.
– To co, wznieśmy toast? – zaproponował.
– A za co? – zapytałam, sięgając po swój kieliszek i unosząc go lekko, przekomarzając się z nim.
Luke uśmiechnął się szerzej, a jego spojrzenie spoczęło na mnie z tą subtelną intensywnością, którą tak dobrze znałam.
– Za dzisiejszy wieczór – odpowiedział miękko. – I za wszystko, co jeszcze przed nami.
Uniosłam kieliszek, a ciepło jego słów rozlało się we mnie jak to wino, które teraz delikatnie wirowało w szkle.
Przez moment po prostu wpatrywałam się w Luke'a, zastanawiając się, co dokładnie kryje się za tym wszystkim, co powiedział.
Coś w jego spojrzeniu było inne, głębsze, bardziej... osobiste.
– Za wszystko, co przed nami – powtórzyłam, uśmiechając się.
Stuknęliśmy się kieliszkami z delikatnym, czystym dźwiękiem, który wydawał się wypełniać przestrzeń między nami.
Upiłam łyk wina, czując na języku jego bogaty smak, a potem odłożyłam kieliszek, wpatrując się w Luke'a, który teraz obracał swój kieliszek w dłoni, jakby próbując zebrać myśli.
– A więc – zaczęłam, przełamując ciszę, która, mimo swojej przyjemności, zaczynała nabierać niebezpiecznie intensywnego charakteru – co takiego planujesz jeszcze na ten wieczór, skoro już bezczelnie przerwałeś mi dzień pracy?
Luke zaśmiał się cicho, odkładając kieliszek na stół i opierając się wygodniej na krześle.
Jego uśmiech był rozbrajający, jak zawsze, a ja znów poczułam to delikatne mrowienie, które jego obecność we mnie wywoływała.
– Cóż, przerwałem ci dzień pracy, bo wydawało mi się, że potrzebujesz oddechu – odpowiedział, patrząc na mnie uważnie. – Ale prawda jest taka, że może to ja bardziej tego potrzebowałem. Ostatnio... za dużo rzeczy dzieje się wokół, a ja potrzebowałem przypomnieć sobie, co tak naprawdę jest ważne.
Spojrzałam na niego zaskoczona tą szczerością, której nie oczekiwałam. Luke rzadko kiedy otwierał się w ten sposób, zazwyczaj otaczał się lekkim humorem, chowając głębsze emocje za ścianą sarkazmu. Ale teraz, tutaj, coś się zmieniało.
– Co masz na myśli? – zapytałam cicho, nie chcąc naciskać, ale czując, że to, co powiedział, ma większe znaczenie, niż pozwalał sobie pokazać.
Luke wziął głęboki oddech, a jego oczy przyciemniały, kiedy spoglądał na mnie, jakby ważył każde słowo, zanim je wypowie.
– Może to wszystko, co tak długo starałem się trzymać na dystans, było tym, czego tak naprawdę potrzebowałem. – wyznał.
Jego słowa wisiały w powietrzu, a ja czułam, jak moje serce bije coraz szybciej.
– Luke... – zaczęłam, nie wiedząc do końca, co powiedzieć. Moje myśli były jak wir, a jego słowa wywoływały we mnie sprzeczne emocje – tęsknotę, radość, a jednocześnie lęk przed zranieniem.
On jednak wyciągnął do mnie rękę i położył ją leniwie na stoliku. Nie musnął mnie, nie próbował dotknąć, po prostu czekał.
– Ana – powiedział cicho, a jego głos był miękki i pełen autentyczności – Nie wiem, co się wydarzy jutro, ale wiem jedno. Dziś chcę być tutaj, z tobą, w pełni i bez żadnych barier.
Położyłam dłoń na jego ręce, delikatnie, ale pewnie, czując pod palcami ciepło jego skóry. Na chwilę zapomniałam o wszystkim wokół.
Teraz liczył się tylko on.
– Ja też tego pragnę, Luke – wyszeptałam.
Nagle kelner ponownie zjawił się przy naszym stoliku, a my rozłączyliśmy nasze dłonie.
– Czy jesteście państwo gotowi, by złożyć zamówienie? – zapytał kelner z uprzejmym, profesjonalnym uśmiechem.
Luke zerknął na mnie, dając mi pierwszeństwo.
Przez chwilę przeszukiwałam menu, ale prawdę mówiąc, jedzenie było ostatnią rzeczą, o której teraz myślałam. Jedyne czego pragnęłam, to jego bliskości
– Hmm... – zaczęłam, chcąc się skupić. – Wezmę sałatkę z kozim serem i orzechami.
Kelner zanotował moje zamówienie, po czym spojrzał na Luke'a.
– A dla pana?
Luke rzucił okiem na menu, jakby już wcześniej wiedział, co zamówić, ale teraz chciał to jeszcze potwierdzić.
– Wezmę stek medium rare i... również poproszę tę samą sałatkę.
Kelner skinął głową i odszedł, zostawiając nas znów w tej intymnej ciszy.
Oboje przez chwilę patrzyliśmy za nim, jakbyśmy potrzebowali kilku sekund, by wrócić do rozmowy.
– A więc... gdzie skończyliśmy? – zapytałam, próbując wrócić do tego, co było wcześniej, choć czułam, że po tamtych słowach wszystko się zmieniło.
Luke uśmiechnął się, jego oczy wciąż przyciągały mnie do siebie jak magnes. Opierał się na krześle, jego dłoń nadal leżała niedaleko mojej na stole, gotowa do ponownego splecenia się z moją.
– Mówiłem o nas – przypomniał miękko. – O tym, że dzisiaj to nasz czas. Bez pracy, bez zmartwień. Tylko my. Co o tym myślisz?
Moje serce zabiło szybciej, a uśmiech pojawił się na mojej twarzy bezwiednie. Podobała mi się ta idea, ale jednocześnie bałam się, co mogła oznaczać. Bałam się zaryzykować, znów się otworzyć, choć tak bardzo tego pragnęłam.
– Brzmi... kusząco – odparłam, patrząc mu prosto w oczy, starając się nie dać się porwać emocjom, które z każdym jego kolejnym słowem narastały we mnie coraz mocniej.
Jego spojrzenie było intensywne, a ja poczułam, że to, co powiedział, miało większe znaczenie, niż chciałabym przyznać przed samą sobą.
– Kusząco? – powtórzył z lekkim uśmiechem, a jego głos brzmiał nisko, niemalże intymnie. – Myślę, że to najlepszy plan, jaki mogliśmy mieć na ten wieczór.
Zawiesił głos na chwilę, jakby czekał, by zobaczyć moją reakcję, a ja nie mogłam powstrzymać się od uśmiechu.
– Czasami myślę, że potrafisz przekonać mnie do wszystkiego, Luke – przyznałam, czując, jak ciepło rozlewa się w mojej klatce piersiowej.
Jego uśmiech poszerzył się, a on oparł się o stół, pochylając się w moją stronę.
– Może dlatego, że zawsze staram się przekonać cię do rzeczy, które są warte twojego czasu – odpowiedział miękko. – A dzisiaj... chcę, żebyś wiedziała, że my, że nasza relacja jest warta twojego czasu, Anastasio.
Zamilkliśmy na moment, a wokół nas unosiła się atmosfera czegoś niewypowiedzianego, czegoś, co oboje wiedzieliśmy, że zmieniało wszystko. Spojrzałam na niego, czując, że mimo całej naszej przeszłości, byliśmy gotowi zacząć coś nowego, coś, co miało trwać.
– Wiem to, Luke – odpowiedziałam w końcu. – Chcę, żeby to, co mamy, było czymś prawdziwym. Nie chcę już żadnych niedomówień i żadnych barier między nami.
Luke uśmiechnął się delikatnie, a jego dłoń ponownie odnalazła moją na stole, ściskając ją mocniej niż wcześniej.
– Żadnych barier – powtórzył cicho, patrząc na mnie z tą samą czułością, która pojawiła się w jego oczach na początku tego wieczoru. – Obiecuję.
Siedziałam przy stoliku, z pustym talerzem po kolacji, przede mną, czując, jak atmosfera między mną a Luke'em powoli się zmienia.
Kolacja dobiegła końca, ale czułam, że wieczór jeszcze się nie skończył. Miałam wrażenie, że Luke planuje coś więcej, jakby jego wcześniejsze słowa i gesty były tylko wstępem do czegoś większego, bardziej znaczącego.
Nagle Luke wstał od stołu.
Spojrzałam na niego, a w jego oczach dostrzegłam coś, czego wcześniej nie widziałam – głęboką, skrywaną emocję, której nie potrafiłam jeszcze nazwać.
Uśmiechnął się lekko, po czym zniknął za drzwiami prowadzącymi do kuchni. Zdezorientowana, przez chwilę zastanawiałam się, dokąd idzie. Rozejrzałam się po pustej restauracji, czując, jak niepewność zaczyna wypełniać ciszę.
Nagle muzyka, która do tej pory była tylko delikatnym tłem, zaczęła się zmieniać. Dźwięki stawały się coraz głośniejsze, melodia powoli wypełniała całe pomieszczenie, aż w końcu rozpoznałam pierwsze akordy. Moje serce na moment przestało bić.
To była ta piosenka.
Piosenka z nowej płyty zespołu – ballada, którą Luke napisał. Ale ta piosenka nie była tylko jednym z utworów. Była dla mnie.
Wiedziałam to od momentu, gdy po raz pierwszy ją usłyszałam. Każde słowo, każda nuta, wszystko w niej mówiło o nas. O tym, co przeżyliśmy, co przeszliśmy i co próbujemy teraz odbudować.
Zanim zdążyłam w pełni zrozumieć, co się dzieje, Luke wrócił.
Pojawił się, a jego uśmiech był tym razem głębszy, bardziej czuły. Stał przez chwilę w bezruchu, patrząc na mnie, jakby sprawdzał, czy piosenka wywołała we mnie to, co zamierzał.
Nasze spojrzenia się spotkały, a w moim sercu narastała fala emocji, których nie potrafiłam kontrolować.
Zbliżył się do mnie powoli, a każdy jego krok był jak wyczekany moment.
Zatrzymał się tuż przede mną, a jego oczy błyszczały w delikatnym świetle świec. Nie powiedział ani słowa, tylko wyciągnął do mnie dłoń.
– Co robisz? – zapytałam, ale mój głos był ledwie szeptem, pełnym emocji, które próbowałam ukryć.
Luke pochylił się lekko, jego twarz była teraz blisko mojej, a w jego oczach pojawiła się mieszanka tajemnicy i miłości, której nie mogłam już ignorować.
– Proszę cię do tańca – szepnął, a jego głos, niski i pełen czułości, przeszył mnie na wskroś.
Przez moment wpatrywałam się w niego, czując, jak moje serce zaczyna bić szybciej. Jego dłoń wciąż była wyciągnięta, a ja wiedziałam, że jeśli ją chwycę, to nie będzie to zwykły taniec. To będzie coś więcej.
Delikatnie położyłam swoją dłoń na jego, a kiedy nasze palce się splątały, poczułam ciepło, które rozlało się po całym moim ciele.
Luke poprowadził mnie na ubocze sali, gdzie nie było już stolików – jedynie puste miejsce, które wydawało się stworzone tylko dla nas.
Piosenka wciąż rozbrzmiewała, a pierwsze słowa zaczęły wypełniać przestrzeń:
„I left you in the silence with a heart full of scars
Thought pushing you away would heal like a thousand stars."
Zadrżałam. Każde słowo tej piosenki uderzało prosto w moje serce, przypominając mi o bólu tamtego czasu, o samotności i niezrozumieniu, które wtedy czułam. Ale teraz, w tej chwili, z jego dłońmi splecionymi z moimi, wiedziałam, że te słowa nie były tylko bólem. Były również nadzieją.
Luke położył rękę na moim biodrze i przyciągnął mnie bliżej siebie. Jego dotyk był delikatny, ale pewny, a jego obecność tak bliska, że mogłam poczuć ciepło jego ciała, zapach jego skóry. Zaczęliśmy się kołysać w rytm muzyki, a ja oparłam głowę na jego torsie, słuchając bicia jego serca. Każde uderzenie było jak przypomnienie, że jesteśmy tutaj razem, że po wszystkich przeszkodach nadal mamy szansę na coś więcej.
Piosenka płynęła dalej, a kiedy rozbrzmiał refren, poczułam, jak moje serce na nowo pęka:
„Oh Ana forgive this foolish heart
Oh Ana we were torn apart
All the last words were false in the end
But the truest is love my heart can't pretend."
Łzy zaczęły napływać do moich oczu, a jedna z nich, niechciana, spłynęła cicho po moim policzku. To było silniejsze ode mnie. Ta piosenka, te słowa, które były dla mnie wyznaniem miłości, przebaczenia, i prośbą o drugą szansę – nie mogłam powstrzymać wzruszenia.
Luke natychmiast to zauważył. Zatrzymał się na moment, spojrzał mi w oczy, a jego dłoń delikatnie dotknęła mojego policzka, odgarniając łzę. Jego palce były ciepłe, a w jego oczach dostrzegłam czułość, której nigdy wcześniej nie widziałam tak wyraźnie. Było w tym coś tak głębokiego, że nie musiał mówić ani słowa. Wszystko, co czuł, było wypisane w jego spojrzeniu.
– Przepraszam – szepnął, a jego głos był pełen emocji. – Za wszystko.
Zamiast odpowiedzieć, owinęłam ramiona wokół jego szyi i przyciągnęłam go mocniej do siebie, wtulając się w jego ciało.
Jego ramiona objęły mnie jeszcze ciaśniej, a ja poczułam, jak obejmuje mnie całym sobą, jakby nigdy więcej nie chciał mnie puścić.
Zaczęliśmy znowu tańczyć, a nasze ciała poruszały się w rytm muzyki, ale to, co działo się między nami, było czymś więcej niż tylko tańcem. Czułam, jak każdy jego ruch, każdy dotyk mówi mi, że jest gotów walczyć o nas, że już nie odejdzie i nie zostawi mnie samej.
W tej chwili byliśmy tylko my, spleceni w jednym rytmie, w jednej melodii, w jednej miłości.
Piosenka dobiegała końca, a ostatnie dźwięki powoli cichły, jakby chciały nas zostawić w tej ciszy, którą stworzyliśmy między sobą.
Luke nie przestawał mnie trzymać, a ja nie chciałam, żeby to się skończyło. Czułam się bezpieczna w jego ramionach, tak blisko niego, jakbym w końcu znalazła swoje miejsce.
Kiedy piosenka umilkła, zostaliśmy w tej ciszy jeszcze przez chwilę, nie chcąc się od siebie oddzielać.
Spojrzałam na niego, a w jego oczach dostrzegłam miłość, której tak długo szukałam. To było więcej niż zwykłe wyznanie – to było jego serce, otwarte, prawdziwe, gotowe na wszystko.
Luke pochylił się, delikatnie przyciskając swoje czoło do mojego, a ja zamknęłam oczy, chłonąc ten moment, zapisując go w swojej pamięci na zawsze.
– Ana – szepnął z czułością. – Zawsze będziesz moją ulubioną piosenką.
Wzięłam głęboki oddech, czując, jak serce bije mi szybciej. Jego słowa były jak melodia, którą chciałam słyszeć w nieskończoność.
– A ty zawsze będziesz moim domem – odpowiedziałam cicho, z trudem powstrzymując kolejną falę łez.
W tej chwili wiedziałam, że nasza historia, pełna przeszkód i bólu, wreszcie znalazła swój szczęśliwy początek.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro