Rozdział 10
Kiedy Vanessa i Kendall – ostatnie dziewczyny na mojej liście, wymknęły się z afterparty, nie pozostawiając mi żadnych gwarancji współpracy, poczułam nagłe ukłucie rozczarowania.
Próbowałam je zwerbować, walczyłam o ich uwagę, ale każda z nich, choć na chwilę zainteresowana, w końcu zniknęła, zostawiając mnie bez odpowiedzi. Zamiast cieszyć się pełnym sukcesem, teraz stałam pośrodku tłumu, z poczuciem, że coś ważnego wymknęło mi się z rąk.
Ale czy naprawdę straciłam wszystko?
Odetchnęłam głęboko, patrząc na klub pełen tańczących ludzi, migoczących świateł i rozmów, które wirowały wokół mnie jak tło jakiejś surrealistycznej sceny.
Nie zwerbowałam Vanessy ani Kendall.
Ale wciąż zrobiłam dużo.
Zwerbowałam inne modelki, nawiązałam kontakty i wykonałam swoją pracę.
Po raz pierwszy tej nocy, a może nawet od dłuższego czasu, poczułam coś, co przypominało ulgę.
Nie wszystko wyszło perfekcyjnie, ale mimo wszystko, czułam, że odniosłam dziś sukces.
Moja praca nie poszła na marne, a choć nie wszystko poszło zgodnie z planem, w końcu mogłam poczuć dumę z tego, co udało mi się osiągnąć. Byłam gotowa, by teraz w pełni to świętować.
Z daleka dostrzegłam Maddie i Jake'a. Stali na parkiecie, śmiejąc się głośno, tańcząc do rytmicznych bitów, które wypełniały klub.
Jake, w swoim nieodłącznym, beztroskim stylu, przyciągał spojrzenia, a Maddie, kręcąc się wokół niego, wydawała się szczęśliwa jak nigdy.
Jej śmiech był zaraźliwy, a ja, mimo zmęczenia, poczułam, że może nadszedł czas, bym i ja odpuściła i pozwoliła sobie na odrobinę relaksu.
Podeszłam bliżej, a kiedy Maddie mnie zobaczyła, machnęła do mnie ręką, zachęcając, żebym do nich dołączyła. Jej twarz rozpromieniła się szerokim uśmiechem, a ja nie mogłam się nie uśmiechnąć na jej widok.
– No, nareszcie! – krzyknęła, ledwo słysząc mnie przez głośną muzykę. – Myślałam, że nigdy nie oderwiesz się od tych rozmów! Chodź, musisz z nami zatańczyć!
Jake, który stał tuż obok, objął Maddie ramieniem i uśmiechnął się do mnie tym swoim rozbrajającym, pewnym siebie uśmiechem.
– Ana, co tak długo? Chodź się z nami bawić! – krzyknął, jakby cała ta noc była jedną wielką zabawą, nie bacząc na stresy, które przez nią przeszłam.
Zawahałam się tylko na moment. Ale zaraz potem odpuściłam wszelkie wątpliwości. Tak. Zasłużyłam na to. Nawet jeśli nie wszystko poszło po mojej myśli, ten wieczór nie był porażką.
Uśmiechnęłam się, poczułam, jak napięcie z całej nocy zaczyna powoli odpływać, jakby było to nieistotne w tej chwili.
Podeszłam bliżej nich i pozwoliłam Maddie, i Jake'owi wciągnąć się w wir tańca. Na parkiecie, wśród wirujących świateł i ludzi, wreszcie poczułam się wolna. Nagle wszystko, co działo się wcześniej, wydawało się odległe. To była ta chwila, w której mogłam odetchnąć pełną piersią i pozwolić sobie na relaks, na cieszenie się tym, co udało mi się osiągnąć.
Maddie chwyciła mnie za rękę, kręcąc się wokół mnie, a ja nie mogłam powstrzymać śmiechu. Jake uśmiechał się szeroko, ruszając się w rytm muzyki, a ja – po raz pierwszy tego wieczoru – czułam, że wszystko jest na swoim miejscu.
Może nie zwerbowałam wszystkich modelek, ale zrobiłam więcej, niż myślałam, że zdołam.
Muzyka pulsowała w powietrzu, a ja zaczynałam czuć, jak każda sekunda spędzona na parkiecie pozwalała mi odetchnąć głębiej, zapomnieć o wszystkich stresach, które mnie otaczały. Światła migotały, tłum wirował wokół nas, a ja tańczyłam, czując wolność, jakiej nie czułam od dawna.
To było to.
Ten moment, który od dawna wydawał mi się poza moim zasięgiem – pełne odpuszczenie.
Maddie zaśmiała się, kręcąc się dookoła, zaskakująco zwinnie w swoich wysokich szpilkach. Jej energia była zaraźliwa.
Jake, jak zawsze z łatwością odnajdujący się w tłumie, był jak centrum tego małego, wirującego świata, śmiejąc się i podając Maddie drinka, który udało mu się zdobyć, nie przerywając tańca.
– No i jak, Ana? – Jake zawołał w moją stronę, podając mi kieliszek. – To twój wieczór! Wszyscy widzieliśmy, jak ciężko pracowałaś, teraz czas się bawić!
Chwyciłam kieliszek i uśmiechnęłam się szeroko, pozwalając, by ciepło alkoholu rozlało się po moim ciele, a resztki stresu, które wciąż gdzieś we mnie tliły, zaczynały topnieć.
– Masz rację, Jake! – krzyknęłam, podnosząc kieliszek w górę, w geście toastu. – Zasłużyłam na to!
Poczułam się lekka, niemal beztroska. Wszystkie moje obawy, gniew i rozczarowanie zaczynały ustępować miejsca czemuś nowemu – satysfakcji. Może to była mieszanka tańca, alkoholu i towarzystwa, ale czułam, jakby ten wieczór naprawdę należał do mnie.
Z każdym kolejnym utworem i z każdym kolejnym drinkiem czułam, jak moje ciało odpręża się coraz bardziej. Śmiałam się z Maddie, gdy Jake próbował nas wciągnąć w jakieś dziwaczne układy taneczne. Jego ruchy były absurdalne, ale nie mogliśmy przestać się śmiać.
To było coś, czego potrzebowałam. Czysta zabawa, bez myślenia o konsekwencjach, bez zmartwień.
Maddie tańczyła blisko mnie, łapiąc mnie za rękę i wirując mnie w rytm muzyki, śmiejąc się głośno. Czułam, że w tej chwili nie było miejsca na stres ani na żadne myśli o pracy. Teraz liczyła się tylko chwila, tylko ten moment, który należał do mnie.
To było moje zwycięstwo. Nawet jeśli nie wszystko poszło zgodnie z planem, udało mi się dotrzeć tutaj, do tego momentu, gdzie mogłam naprawdę świętować.
Jake podniósł mnie lekko w powietrze, obracając mnie tak, że aż kręciło mi się w głowie, ale śmiałam się, nie mogąc powstrzymać tej radości, która mnie przepełniała.
– Jesteś królową tego wieczoru, Ana! – zawołał Jake, a Maddie, nie mogła przestać chichotać.
W końcu opadłam na parkiet, próbując złapać oddech, ale śmiech wciąż wydobywał się z moich ust.
Kiedy ostatni raz czułam się tak swobodnie?
Tak wolna?
No tak. Z Luke'iem.
Maddie zbliżyła się do mnie, trzymając drinka w jednej ręce, a drugą obejmując mnie ramieniem.
– Wiesz co, Ana? – powiedziała, ledwo słyszalna w głośnej muzyce. – Niezależnie od tego, co myślisz o tej nocy, to, co zrobiłaś, było niesamowite. Znasz siebie, prawda? Jesteś silna, utalentowana i wiesz, czego chcesz. Ta noc należy do ciebie.
Te słowa wywarły na mnie większy wpływ, niż chciałam przyznać. Spojrzałam na nią, a potem na Jake'a, którzy śmiali się, tańcząc dalej w rytmie muzyki. Wiedziałam, że miała rację.
To była moja noc.
Nagle poczułam, że mogę w pełni cieszyć się tym, co zrobiłam. Moje osiągnięcia były moje – bez względu na to, co myślałam o Luke'u, czy o niepowodzeniach tego wieczoru. Wciąż zrobiłam więcej, niż myślałam, że jestem w stanie i to był powód do dumy.
Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam tańczyć z nimi, pozwalając się porwać muzyce, śmiechowi, tej chwili. Teraz nie było już miejsca na wątpliwości. To był czas, by się cieszyć, by świętować sukces – nawet jeśli nie był on perfekcyjny, był mój.
W końcu czułam się wolna.
Muzyka i światła klubu pulsowały wokół mnie, a ja wirując z Maddie i Jake'em, czułam się, jakbym w końcu zostawiła za sobą wszystko, to co bolało. Przez chwilę mogłam naprawdę cieszyć się tą beztroską – śmiechami, tańcem, rytmem, który wyzwalał we mnie energię.
Ale życie nie pozwala mi tak łatwo zapomnieć, szczególnie o jednej osobie.
Gdy Luke pojawił się na parkiecie, mój świat nagle zwolnił. Jego sylwetka, wyraz twarzy – wszystko w nim mówiło, że to nie był czas na zabawę. Przez chwilę miałam nadzieję, że może po prostu przyszedł się pożegnać albo życzyć mi miłego wieczoru, ale jego spojrzenie mówiło co innego.
On chciał czegoś więcej.
– Ana, moglibyśmy porozmawiać? – zapytał, a jego głos, mimo muzyki, dotarł do mnie wyraźnie, jakby nagle wyciszył wszystko wokół.
Po co teraz?
Po co teraz wracać do tego wszystkiego?
Przez chwilę walczyłam z myślami, ale w końcu przytaknęłam, czując, że cokolwiek Luke chce powiedzieć, nie mogę tego uniknąć.
Maddie patrzyła na mnie z delikatnym uśmiechem, jakby dawała mi ciche przyzwolenie. Jake uniósł brew, ale nie skomentował. Wszyscy wiedzieli, że ta rozmowa wisi w powietrzu od momentu, gdy Luke znowu pojawił się w moim życiu.
– Jasne – powiedziałam w końcu, starając się brzmieć spokojnie. Ale wewnątrz mnie wszystko się gotowało.
Czy naprawdę byłam gotowa na to, co chciał mi powiedzieć?
Luke wskazał schody prowadzące na górę, a ja podążyłam za nim, czując, jak każdy krok sprawia, że napięcie narasta. Było coś w jego postawie, co sprawiało, że wiedziałam, że to nie będzie zwykła rozmowa.
To nie mogło być proste.
Nic z Luke'em nigdy nie było proste.
Weszliśmy po wąskich, oświetlonych schodach, a gdy dotarliśmy na górne piętro, zaskoczyła mnie cisza. Był to jakby inny świat, strefa relaksu, gdzie muzyka była tylko odległym echem, a atmosfera sprzyjała rozmowie.
Luke otworzył drzwi do małego, przytulnego pokoju, wypełnionego wygodnymi kanapami i przygaszonym światłem – wyglądał tak jakby stworzony był po to, aby przeprowadzać w nim intymne rozmowy.
To miejsce wydawało się takie nierealne po tym, co działo się na dole.
Usiedliśmy naprzeciwko siebie, a cisza w pokoju była niemal namacalna. Luke nie od razu zaczął mówić, jakby zbierał myśli. Przez chwilę nie wiedziałam, czy powinnam coś powiedzieć, czy po prostu czekać.
– Ana... – zaczął w końcu, a jego głos był cichy, jakby bał się, że nie wypowie wszystkiego, co chce powiedzieć. – Wiem, że to, co ci wtedy powiedziałem, było dla ciebie okrutne.
Cofnęłam się w myślach do tamtej chwili, kiedy zakończył naszą relację.
Byłaś tylko kolejną dziewczyną w moim życiu. Te słowa paliły mnie wtedy jak ogień. Pamiętałam, jak zamarłam, nie mogąc zrozumieć, co poszło nie tak. Byłam przekonana, że mnie kochał, a jednak okazało się wtedy, że wcale tak nie było.
– Powiedziałeś, że mnie nie kochasz – odparłam, a w moim głosie brzmiała mieszanina żalu i złości. – Że byłam tylko kolejną dziewczyną w twoim życiu, Luke.
Spojrzał na mnie, a jego oczy były pełne emocji, których nigdy wcześniej nie widziałam u niego tak wyraźnie.
– Tak, powiedziałem to – odpowiedział cicho. – I kłamałem.
Czułam, jakby ktoś wyrwał mi ziemię spod nóg. Zmrużyłam oczy, nie wierząc własnym uszom.
– Kłamałeś? – powtórzyłam, czując, jak serce wali mi w piersi.
Kłamał? Po co?
Luke westchnął i spuścił wzrok, jakby teraz dopiero odważył się zmierzyć z prawdą, którą tak długo ukrywał.
– Zrobiłem to, żeby cię chronić, Ano – powiedział, wciąż unikając mojego wzroku. – Nie mogłem pozwolić, żeby dziennikarze wciąż cię nękali, żeby media zniszczyły twoje życie. Widziałaś, co się działo. Zaczęli śledzić każdy twój krok, atakowali cię. Chciałem cię od tego uwolnić. Myślałem, że jeśli powiem, że cię nie kocham, że byłaś tylko jedną z wielu... to będzie łatwiej ci odejść.
Siedziałam w ciszy, czując, jak moje serce zaczyna drżeć.
Zrobił to, żeby mnie chronić?
Wszystko, co wiedziałam o tamtym rozstaniu, zaczynało się rozmywać, jak mgła. Byłam przekonana, że to ja nie byłam dla niego wystarczająco ważna. Że to, co mieliśmy, nie było prawdziwe. Ale teraz... teraz dowiadywałam się, że Luke zrezygnował ze mnie z miłości.
– Dlaczego nie powiedziałeś mi prawdy? – zapytałam, choć mój głos był ledwo słyszalny. W głowie krążyło mi tysiąc myśli, ale nie potrafiłam uporządkować żadnej z nich.
Luke w końcu spojrzał mi w oczy, a jego wyraz twarzy zdradzał, jak bardzo żałował swojego wyboru.
– Myślałem, że to będzie dla ciebie lepsze – powiedział. – Że jeśli ci powiem, że to koniec i że nic do ciebie nie czuję, szybciej się ode mnie uwolnisz. Że będziesz mogła żyć normalnie, bez tego medialnego piekła. Nie chciałem, żebyś cierpiała przez mój świat. Przez to, kim jestem.
Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszałam.
Przez cały ten czas myślałam, że po prostu mnie odrzucił. Że nie byłam wystarczająco dobra.
– Więc kłamałeś, żeby mnie ochronić? – powtórzyłam, wciąż próbując zrozumieć, dlaczego zrobił coś takiego.
Luke skinął głową, a w jego oczach widziałam ból, który krył się za tym wyznaniem.
– Tak, Ana. Kochałem cię. Kochałem cię do tego stopnia, że myślałem, że odpuszczenie będzie najlepszym sposobem, żeby cię chronić.
Siedziałam tam, czując, jakby świat wokół mnie nagle się zatrzymał. Wszystko, co czułam po naszym rozstaniu – złość, smutek, poczucie odrzucenia – zaczynało teraz wyglądać inaczej.
On mnie kochał. I kochał mnie na tyle, żeby pozwolić mi odejść, dla mojego dobra.
– A teraz? – zapytałam, nie wiedząc, co innego mogłabym powiedzieć. Moje myśli były chaosem, a serce waliło mi tak mocno, że niemal je słyszałam.
Luke nie odpowiedział od razu. Zamiast tego wstał z kanapy i zrobił kilka kroków w stronę okna, jakby szukał odpowiednich słów.
– Teraz... – zaczął, a jego głos był pełen goryczy. – Teraz nie wiem, co jest najlepsze. Wiem tylko, że nie mogę o tobie zapomnieć. I że nie mogę już dłużej ukrywać tego przed tobą.
Patrzyłam na niego, próbując przetrawić te wszystkie słowa, te emocje, które znowu wypłynęły na powierzchnię.
Czy mogłam mu wybaczyć? Czy mogłam znowu pozwolić, żeby stał się częścią mojego życia?
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć.
Wszystko wydawało się takie nierealne, takie... trudne.
Ale jedno wiedziałam na pewno – nic już nie będzie takie samo.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro