☆Sklep zoologiczny? Same problemy!☆
[_____] weszła po schodach na piętro i od razu przekroczyła próg prowadzący do jej pokoju, oczywiście ciągle tuląc do piersi małego kotka, którego nazwała ostatecznie Kamichan*. Musiała też teraz wyjaśnić jakoś rodzicom, skąd go wzięła. Oczywiście to nie był jedyny problem.
* Z tego, co kojarzę Mura oznacza w języku japońskim wieś, ale nie mam pewności, bo nie używam tłumacza, gdyż mu nie ufam. Z kolei samo kami oznacza włosy, a kamisama - Boga. Nie popełniłam banalnego błędu, gdyż Kami z Murakami nie będzie oznaczało włosów a boga, ponieważ chłopak każe do siebie mówić per sama/san/heika, co daje znaczenie ,,bóg". Koniec wyjaśnień z mojej logiki. *
Kami-chan traktuję jako ,,potoczne" bożek, czy coś, bo to tylko opowiadanie.
- Halo? Czego ode Mnie chcesz o tej porze? - odezwał się zaspany głos w słuchawce.
- Jest 18:23 i dzwonię w sprawie Kamichana - odpowiedziała dziewczyna.
- Bożek? Serio? - zapytał. - Świetnie imię dla kota z Mojego domu - ożywił się nagle.
Nakano skrzywiła się do telefonu i kontynuowała.
- Nie bardzo wiem czym go karmić, nie mam kuwety ani posłania czy czegoś takiego - wymieniała po kolei lekko się przy tym wiercąc, a siedziała po turecku na łóżku i starała się dopilnować kociaka, który niebezpiecznie zbliżał się do firanek.
- Moja głupia siostra pracuje w zoologicznym - burknął, przeciągając się leniwie we własnym pokoju. - Idź do niej, to ci wszystko wytłumaczy.
- Ale-
- Żadnych ,,ale".
- Słuchaj Ezio! - warknęła, a on palnął coś pod nosem o braku szacunku i pozwolił jej dokończyć. - Nie wiem, gdzie to jest i nie znam twojej siostry.
- I? Liczysz, że JA tam z tobą pójdę? - wycedził, mrużąc oczy i jednocześnie powstrzymując ziewnięcie.
- Eee... - zasępiła się. - A-a kto jeśli nie t-ty? - wydukała, rumieniąc się mimowolnie i zapominając na moment o kociaku, który na szczęście zajął się zabawą małą kulką z papieru, którą [_____] zrobiła dla niego.
- Hmmm... Nie wiem czy mam się czuć zaszczycony, czy może wykorzystany - ciągnął niebieskooki, choć był już niemal pewny jaką podejmie decyzję. - Jak Mnie poprosisz, ale tak ładnie, to zaszczycę cię swoją obecnością.
Nakano przemyślała to dogłębnie, rozważając czy może się tak przed nim ,,płaszczyć", ale z drugiej strony w jego wypadku nie był to jakiś specjalny wyczyn.
- N-no dobrze...
- Poważnie?! - niemalże krzyknął do słuchawki. - Znaczy...poważnie? Dobra decyzja - poprawił się i odchrząknął.
- Eizo - zaczęła.
- Sa-ma - wtrącił półszeptem.
- Eizo-sa...Eizo-san, proszę pójdź ze mną w poniedziałek do sklepu zoologicznego - wydusiła dziewczyna, a kosztowało ją to naprawdę wiele.
- Ech...no dobra ,,san" też ujdzie - burknął nie w pełni usatysfakcjonowany i przetarł oczy. - Do poniedziałku, Nakanuś - dodał na pożegnanie.
- Do zobaczenia...Eizuś - powiedziała lekko chichocząc.
- Czekaj, czy ty Mnie nazwałaś...
Nie dane mu było dokończyć, gdyż połączenie było już przerwane.
C.D.N.
Wiecie co... będę dodawała krótsze rozdzialiki...Tjaa
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro