Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

☆Puszysta kuleczka w kolorze bursztynu.☆

- Eziu - napomknęła dziewczyna, chowając głowę w rękach, leżąc na ławce.

- Hm?

- Co byś zrobił, gdybyś był wśród ludzi, a jednak był samotny ? - powiedziała, podnosząc nieco głowę i wpatrując się w jego błękitne oczy.

Zdawał się jej nie rozumieć, bo to zachowanie było do niej niepodobne.

- Nie wiem - odparł zgodnie z prawdą. - Ale pewnie nie za dobrze to się prezentuje - dodał wpatrując się w tablicę, na której widniały działania matematyczne, jedne łatwiejsze, inne trudniejsze.

Jednak klasa była pusta i to nie bez powodu. Lekcje dawno się skończyły, a ta dwójka została. W zasadzie to Nakano nie rozumiała dlaczego Murakami nadal tu siedział i od dziwo jej nie dogryzał. Czyżby jako jedyny dostrzegł, że coś jest nie tak?

- Późno już, chyba będę się zbierał - odezwał się chłopak i podniósł z krzesła. Przed odejściem zatrzymało go jednak lekkie szarpnięcie i chłodna, mniejsza dłoń na jego.

- Nie idź... - wyszeptała speszona. - Nie chcę zostać sama - dodała, chowając czerwoną twarz za [kolor], opadającymi na jej bladą twarz włosami.

Zapadła chwila krępującej ciszy, ale żadne z nich nawet nie drgnęło.

- Eizo... - odezwała się w końcu [____].

- Co... chwila - oprzytomniał nagle, - czy ty nazwałaś Mnie po imieniu? Tak normalnie? - mówił, nie dowierzając. - Naprawdę muszę już iść - ciągnął, oczekując, że dziewczyna puści jego rękę.

- Będę do ciebie mówiła per san, czy jak tam wolisz, ale... zostań - wydukała, mocniej zaciskając rękę.

To już całkowicie zbiło go z tropu, a potulny ton jej głosu sprawił, że jego serce przez moment zabiło mu szybciej.

- Nie możemy tu zostać, bo zamykają szkołę - zaczął raczej normalnym, a nie pełnym wyższości tonem. - Jak nie chcesz być sama, to dam ci ten zaszczyt i będziesz mogła zostać odprowadzona przeze Mnie - dokończył unosząc przy tym nieznacznie głowę.

Dziewczyna kiwnęła głową oraz posłusznie podniosła się, nie puszczając jednak jego dłoni, którą ściskała mocno nawet kiedy szli powoli chodnikiem. Jakby osoba, której rzekomo nienawidziła mogła ja teraz od wszystkiego ochronić.

- Co się stało? - wypalił nagle.

Cisza.

- Masz Mi powiedzieć, bo zostaniesz sama - dodał tonem nieznoszącym sprzeciwu.

Nakano przez chwilę się zastanawiała i po części nie dowierzała, że tak się w stosunku do niego zachowała. Zwaliła cała winę na negatywne emocje.

- Wiesz, że mieszkam tylko z mamą, a ona dużo pracuje - powiedziała niezwykle cicho, - ale ostatnio jest sporo wydatków i prawie w ogóle jej nie widuję, no i... - przerwała i na moment się zadumała. - .... po prostu jestem całkiem sama we własnym domu.

- A jakiś zwierzak? - wtrącił niby od niechcenia.

- Tu pojawia się kolejny problem... miałam takiego uroczego kotka, ale zdechł ze starości, a... - nie mogła dokończyć, bo łzy zaczęły się zbierać w kącikach jej oczu. - Już go nie ma! - dokończyła, wysilając się na jako takie opanowanie.

- Hmm... takie buty. Sam mam kotkę, ale nie... - chciał powiedzieć ,,nie tak znerwicowaną jak ty", ale powstrzymał się od tego nieco złośliwego komentarza. - No. Też ją bardzo lubię - skwitował, przeczesując wolną ręką włosy.

Kto by pomyślał, że kiedykolwiek ta dwójka będzie normalnie rozmawiała. Nawet Murakami, a może właśnie t y l k o on, mógł dostrzec zmianę w zachowaniu dziewczyny i jakoś ją pocieszyć.

Właśnie dotarli do skrzyżowania, na którym się rozstawali. Może i mogli jeździć autobusem, ale gdyby na to spojrzeć inaczej, to wcale nie mieli tak okropnie daleko do domów.

- Dziękuję, Eizo-kun - powiedziała, znikając mu z pola widzenia.

Otworzył szerzej oczy nie dowierzając jej słowom. Może i nie użyła ,,sama" lub czegoś podobnego, ale samo ,,kun", jeśli się o niej myślało, oznaczało wielki postęp i zarazem jakiś szacunek.

Chłopak uśmiechnął się i poszedł w swoją stronę.

*

W drodze powrotnej Murakami jakoś nie mógł przestać myśleć o dołującej minie Nakano i zanim się zorientował, był już przed własnym domem.

Rzucił szybkie ,,wróciłem" i udał się do swojego pokoju, by rzucić się na łóżko i rozkoszować faktem, że jutro będzie mógł spać do późna. Bynajmniej. Ciągle chodziły mu po głowie różne myśli i w końcu nie wytrzymał i chwycił za telefon.

Do Nakanuś:

Jest dzisiaj twoja mama?

Teraz mógł do niej pisać w każdej chwili. Nie tylko z pomocą internetu, a wszystko przez głupi projekt z geografii.

Od Nakanuś:

No niby jest, ale śpi, bo jutro rano wychodzi na swoja zmianę i będzie dopiero w niedzielę rano.

Chłopak zagryzł wargę i zastanowił się co powinien napisać. Sam fakt, że dziewczyna mu odpisała był już jako takim wyczynem, ale...

Do Nakanuś:

Zrób sobie kakałko, czy coś i włącz sobie głupie filmiki.

Nawet jego zszokowało to, że na chwile zapomniał o tym, że jest niczym bóg i przejął się kimś poza sobą, ale wkrótce zasnął mając w głowie pewien plan.

*rano*

- Ej, siostra, gdzie one są? - krzyczał, zaglądając pod meble.

Do pomieszczenia weszła błękitnooka kobieta o jasnych włosach i nikłym wzroście.

- Po co ich szukasz? - zapytała, poprawiając okulary o czarnych oprawkach.

Eizo drgnął lekko i zmarszczył brwi. Nie chciał wyjawiać swojej głupiej, starszej siostrze jaki jest powód.

- A co cię obchodzi, co Ja robię? - syknął i podniósł się tak, że teraz był od niej wyższy.

- Po co szukasz tych kotów? - ciągnęła coraz bardziej ciekawa.

- Hmpf... Nie twój interes - parsknął i wyszedł z pomieszczenia z dumnie uniesiona głową.

- Cóż to nasz Księciunio wymyślił? - szepnęła błękitnooka sama do siebie i wyszła do pracy dorywczej, gdyż była na trzecim roku studiów, a miała zamiar zostać weterynarzem i pracowała w sklepie zoologicznym w weekendy.

- Chodź tu ty mały....

Bursztynowo-włosy ganiał po całym domu za nieszczęsnymi kociakami, usiłując je złapać, a kiedy mu się udało....

- Eizo?? - [____] o mały włos nie zeszła na zawał widząc chłopaka z dość nietypową miną, ale zdziwiła się jeszcze bardziej, gdy wepchnął jej do rąk coś małego i puszystego.

- Proszę Nakanuś - burknął, lekko się rumieniąc.

[_____] spojrzała na maleńką kuleczkę o futerku w kolorze bursztynu, która zaskakująco przypominała jej chłopaka stojącego przed nią.

- Kotek?

- A na co ci to wygląda? - oburzył się i skrzyżował ręce na piersi.

Nakano spojrzała na okrągłe oczka kociaka i podrapała go delikatnie za uszkiem.

- Może wejdziesz.... na kakałko? - zapytała, uśmiechając się szczerze, a na jej nieco zarumienionej twarzy pojawiło się coś, co można było odebrać jako szczęście i zarazem wdzięczność. - Muszę ci podziękować. - zaśmiała się spoglądając na kotka.

Chłopak po krótkim przemyśleniu za i przeciw, wszedł zdejmując w progu buty. Dziewczyna za to dała mu kapcie należące zapewne do jej ojca.

Usiedli w kuchni, a [____] zaproponowała Murakamiemu coś do picia oraz jakąś przekąskę, bo było zaledwie po dziewiątej, a poranne wizyty należały do rzadkości.

- Mura - palnęła nagle dziewczyna. - A może Kami? - ciągnęła podczas nalewania do malutkiego talerzyka ciepłego mleka.

- O czym ty gadasz? - wtrącił zdezorientowany chłopak, bo Mura+Kami=Murakami, czyli jego nazwisko.

- Imię dla kotka - odparła podając mu kubek ciepłego cappuccino i stawiając obok mleko.

Zamarła, a po chwili wydała z siebie ciche ,,kawaii !"

- CO?! - parsknął, nie zważając na powód, a mianowicie to, że kotek, którego trzymał do tej pory, przyłożył mu różowy nosek do jego własnego, co wyglądało po prostu przeuroczo. Jednak jeszcze bardziej zdziwił go wyraz twarzy Nakano - jej oczy błyszczały i były skierowane na niego, a na policzkach zagościły rumieńce, natomiast usta ułożyły się w literkę ,,o".

Normalnie jej nie poznaję - pomyślał, odkładając kotka na podłogę, by ten mógł napić się mleka.

- Chcesz może ciastko owsiane do cappuccino? - odezwała się dziewczyna wpatrująca się nadal w puchate zwierzątko.

- Dla Mnie? Zwykłe sklepowe ciastka? - prychnął zdegustowany.

- Nie - zaprzeczyła. - Sama je robiłam.

Murakami przygryzł wargę i zamilkł, jednak po chwili Nakano postawiła mu przed nosem talerzyk ze smakołykiem.

- Smacznego - rzuciła, wydymając policzki.

Błękitnooki niechętnie spróbował, ale przekonał się od razu, że [_____] jest całkiem dobrą kucharką.

- Jak to wyjaśnisz - powiedział po czym wziął gryza chrupiącego przysmaku.

- Hmm?

- Kot - odparł wymijająco.

- Aaa... no tak... muszę to teraz jakoś wyjaśnić rodzicom...

C.D.N.

1380 słów


Czemu ja porzuciłam to opowiadanie? W sumie to z tego da się coś wyciągnąć xD

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro