☆Księciunio Pospolity☆
Kolejny dzień okazał się być zbawieniem dla Nakano. Nie. Murakami żył i miał się dobrze, ale nauczycielka angielskiego stwierdziła, że każdy może usiąść, gdzie tylko zapragnie. Tym oto sposobem dziewczyna zajęła miejsce w ostatniej ławce od strony okna. Do tego na języku obcym byli podzieleni inaczej i mogła dzielić deskę na metalowych nogach z koleżanką.
Do tego przed nią siedziały tylko osoby, które tolerowała, a one jako tako ją lubiły. Mimo swojego tytułu tsundere, miała dobrych znajomych, a nawet przyjaciółkę. Pewnie, gdyby nie fakt, że zachorowała pierwszego dnia, to siedziałyby razem, a Księciunio siedziałby sam. Choć teraz pojawiło się wolne miejsce (bo dnia wczorajszego pewien chłopak pomylił klasy), to nauczycielka surowo zabroniła je zmieniać, bo ,,byłoby to problemem, znów uczyć się, gdzie kto siedzi".
Co jej przeszkadza, skoro to było wczoraj? - myślała [____] wlekąc się z przystanku autobusowego w kierunku liceum. - Myśli poczwara, że w jeden dzień zapamiętała?
Po raz pierwszy tak bardzo cieszyła się na myśl o lekcji angielskiego. Nie żeby miała z nim jakiekolwiek problemy...no może czas Present Simple i Perfect...ale to była jej pięta achillesowa od gimnazjum, a może nawet podstawówki.
Wtem dostrzegła ofiarę na linii ognia - Murakami lazł sobie nucąc piosenkę z reklamy proszku do prania i nieświadomy zagrożenia, szedł dalej.
Jaki cudowny dzień! Nie dość, że nie siedzę z Nakanuś na angolu, to jeszcze zajmuję ostatnią ławkę od strony drzwi i mogę grać na telefonie całą lekcję. - radował się w duszy bursztynowo-włosy.
- Ezio!! - usłyszał głos podobny do psa gotowego do rzucenia się listonoszowi do gardła lub tylnej kieszeni.
- Z jakiegoż to powodu nawiedzasz mnie o tak wczesnej porze? - zapytał z nutką irytacji w głosie.
- Żądam miejsca po lewej stronie ławki! Od okna - burknęła, niechętnie podchodząc do niego i marszcząc brwi.
- Całkowity brak szacunku. Okrutne. - przyłożył sobie teatralnie rękę do czoła i udał, że ociera łzy.
- Skończ z tym, Pasożycie i idź żerować po drugiej stronie globu - warknęła przymrużając oczy.
- Jaki pasożycie?!
- Pijawka? Praktykujący czopek? Bóstwo kaszaka? Wypierdek? - wymieniała z niesamowitą powagą.
- Zamknij jadaczkę, Znerwicowana Kotko - odgryzł się niebieskooki, a jej powieka zaczęła niebezpiecznie drgać.
- Tępy kobieciarz?
- Ej, nie jestem kobieciarzem.
- No dobra. To może Langusta? - zastanawiała się. - O! Kamidere Pospolity - palnęła ozięble, jak zawsze.
- Stwierdzam brak seksapilu - odezwał się Murakami i tym samym nadepnął na minę.
Spodziewał się wybuchu złości i już nawet przygotował się do uniku, ale dziewczyna stała nieco zszokowana.
Ma rację. Ma, kretyn, rację - powtarzała w myślach, z trudem ukrywając swoje zażenowanie przed otoczeniem.
- Sam nie masz za grosz seksapilu! - warknęła i kopnęła chłopaka w piszczel, po czym odeszła.
- Może troszeczkę przesadziłem? - pomyślał Murakami powoli kierując się do budynku.
☆
Na lekcjach [____] siedziała sama. Murakami nie pojawił się już tego dnia. Nie musiała oglądać chłopaka, który tak bardzo ją znieważył.
Nie żeby powodem było to, że zamknęła go w damskiej toalecie, a on by nie stracić reputacji i tym bardziej dumy, siedział cicho.
Nie poproszę dziewczyn o pomoc. Niedoczekanie - myślał, zajmując się słuchaniem muzyki na telefonie, w ciasnej kabinie. - Tyle dobrego, że tu ostatnio sprzątają.
W tym samym czasie dziewczyna wyżywała się na nieszczęsnej firance, a następnie dobrała się do kwiatka. Na koniec wypatroszyła gumkę, a jej szczątki wrzuciła do doniczki po roślinie [*].
Po lekcjach, nie mając co robić, udała się do toalety z zamiarem oswobodzenia Kamidere Pospolitego.
- Co za ohyda - parsknęła na widok wściekłego chłopaka.
- Nakano, co tam jest?
[____] w napływie emocji trzasnęła drzwiami i wymusiła nader krzywy, a zarazem niewinny uśmieszek.
- Aaaa... nic - odparła chowając drżące ręce za plecami. - Ch-chyba ktoś nie spuścił wody. Takie obrzydlistwo tam jest i się już pewnie długo gnieździ.
- Och, rzeczywiście paskudztwo - skrzywiła się niska blondynka. - Dzięki, że mnie uprzedziłaś, bo miałam tam wejść - dodała i wyszła.
Nakano odetchnęła z ulgą i po jakimś czasie, gdy była pewna, że nikt nic nie zobaczy, otworzyła drzwi.
- Ty szujo! - warknął Murakami, trzymając się za nos.
- Co ci się dzieje troglodyto z kompleksami? - skwitowała ponuro.
On tylko przeklął pod obolałym nosem i wyszedł z kabiny. Niestety od razu niemal się wywalił. Pewnie uderzenie było mocne, ale mógł się tego chłopina spodziewać.
- Krew ci leci, Eziu - wtrąciła Nakano idąca tuż obok wściekłego chłopaka i podała mu chusteczkę.
- Weź się już do Mnie nie zbliżaj parszywa gnido - odpowiedział niechętnie ocierając nos. - Czyżby się w niej litość obudziła? - pomyślał.
Rozstali się dopiero na przystanku, bo po dziewczynę przyjechała wyjątkowo matka. Okazało się, że musiała coś załatwić i miała po drodze.
- Cześć, Eziu - burknęła dziewczyna.
- Do jutra - syknął chłopak, wystawiając środkowy palec.
W odpowiedzi otrzymał to samo.
Nie ma to jak uprzejme pożegnanie.
Rozdział krótki, tylko 820 słów
Kolejny powinien (musi) być dłuższy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro