Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 8

Kiedy wybrzmiały ostatnie nuty melodii, poczułam się lekko zawiedziona, że to już koniec. Odsunęłam się od księcia i dygnęłam w podziękowaniu za taniec, a Peter odwzajemnił się tym samym. To był naprawdę dory taniec, musiałam przyznać przed samą sobą.

- Widzisz, mówiłem, że będzie dobrze – powiedział do mnie na tyle cicho, że baron, który bił nam teraz niemrawo brawo, nie mógł nas usłyszeć.

- Muszę częściej ci wierzyć, książę, bo jak widać dobrze na tym wychodzę – powiedziałam rozbawiona, bo mimo tego, że teraz już wiedziałam, że jest koronowaną głową, miał w sobie coś takiego, że żarty same opuszczały moje usta. Chyba powinnam się przed tym powstrzymać, ale nie potrafiłam. Kiedyś mnie to zgubi, wiedziałam po tym.

Peter roześmiał się cicho, ale szybko zamaskował to kaszlnięciem, kiedy baron do nas podszedł. Książę zwrócił się do starszego mężczyzny z uśmieszkiem samozadowolenia na twarzy:

- No i co baronie powie na jej umiejętności taneczne? Robią wrażenie, nieprawdaż?

Baron odchrząknął, jakby musiał się zmusić do wypowiedzenia kolejnych słów.

- Tak, nie da się zaprzeczyć, że dziewczyna ma talent – powiedział, lecz nie patrzył na mnie tylko na jakiś punkt ponad moją głową. Ewidentnie czułam jego niechęć do mojej osoby, ale i tak poczułam się z siebie zadowolona na ten komplement. Na większą pochwałę nie mogłam liczyć, więc doceniłam ten jej mały skrawek.

- Zatem postanowione, Melania będzie moją partnerką na czas balu. Baronie, przypilnuj by wszystko poszło sprawnie i bez przeszkód, trzeba z oto tej panienki zrobić prawdziwą damę, by żaden z naszych gości nie miał wątpliwości co do tego, że jej miejsce jak najbardziej jest na balu.

- Tak, wasza wysokość – baron próbował powstrzymać grymas cisnący mu się na twarz, ale nie bardzo mu wyszło. Myślę, że dogadał by się z ochmistrzynią, połączyła by ich niechęć do mnie.

- Oczywiście Melanio ty też popierasz ten pomysł, prawda? - zwrócił się do mnie Peter, lekko zaniepokojony tym, że dopiero teraz mnie pyta mnie o zdanie i że wcześniej zapomniał spytać czy się zgadzam na to wszystko.

W odpowiedzi pokiwałam gorliwe głową, no bo jak mogłam bym się nie zgodzić, zwłaszcza, że prosi mnie o to sam książę, a wizja królewskiego balu urzekła by chyba każdą dziewczynę. Peter uśmiechnął się do mnie ciepło, uradowany z mojej zgody.

- Jak na razie to już wszystko – zwrócił się do mnie. - Możesz wracać do swoich obowiązków. Będę cię na bieżąco o wszystkim informował.

- Dobrze i dziękuję. Życzę ci dobrej nocy wasza wysokość – powiedziałam dygając, by móc się oddalić.

- Peter, nazywam się Peter. Mów mi po imieniu, w końcu tak się poznaliśmy.

- Zatem śpij dobrze Peterze – poprawiłam się, choć mówienie do księcia po imieniu wydało mi się dziwne. Po tych słowach opuściłam salę balową.

~~.~~

Wciąż nie do końca do mnie docierały wydarzenia ostatnich godziny, kiedy szłam w kierunku kuchni na kolację. Idąc zmyślona korytarzami zamku, przetrząsałam w głowie każde wypowiedziane przez księcia słowo i nadal próbowałam się oswoić z tym kim rzeczywiście jest. To było tak bardzo odrealnione. Zdecydowanie wydarzyło się zbyt dużo w zbyt krótkim czasie. Czułam się jakby świat wokół mnie wciąż był przytłumiony, a ja bezradnie próbowała się w nim odnaleźć, jakby poruszała się we mgle. Peter był księciem. I do tego chciał bym była jego partnerką na wielki królewskim balu. Przecież to było niemożliwe. Niemożliwe, a jednak się działo naprawdę.

Kiedy zawitałam do kuchni, wśród pokojówek siedzących przy stole, rozeszły się szepty i wszystkie zerkały na mnie zaciekawione, chcąc dowiedzieć się o czym książę ze mną rozmawiał, lecz żadna nie miała dość odwagi by o to zapytać. Kiedy zajęłam swoje miejsce przy stole i zaczęłam jeść kolacje, dorwała mnie Audrey.

- Opowiadaj wszystko ze szczegółami! - zażądała podekscytowana, siadając naprzeciwko mnie i nachylając się do mnie nad stołem, by wszystko dobrze słyszeć.

- No cóż... - zaczęłam, ale nie dane było mi skończyć, bo Audrey mi przerwała, zaczynając paplać bez wdechu na przerwę.

- Jak mogłaś mi nie powiedzieć, że przyjaźnisz się z księciem?! I czego on od ciebie chciał? Czyś to wszystko nie jest ekscytujące? Ja też bym chciała poznać księcia. Masz z nim romans?! - wykrzyknęła nagle ściągając tym uwagę wszystkich pokojówek.

- Ciszej! - obrzuciłam ją surowym wzrokiem, lecz sama też nie potrafiłam powstrzymać rozbawienia tą całą sytuacją. - I nie, nie mam z nim romansu - prychnęłam oburzona na tą insynuacje.

- Ja to bym nie miała oporów poromansować sobie z takim księciem – powiedziała rozmarzona, a ja nie potrafiłam się nie roześmiać. Cała Audrey, tylko na tym skupiały się jej myśli.

- Nie wiedziałam, że on jest księciem – wyznałam cicho, nachylając się w jej stronę, by inni nie słyszeli o czym mówimy. - Dopiero co go poznałam i wtedy jeszcze byłam pewna, że to zwykły lokaj. Nie moja wina, że wszyscy mężczyźni w tym zamku ubierają się podobnie! – wyrzuciłam w górę ręce by podkreślić tą absurdalność. - No trochę wtedy ze sobą pogadaliśmy, ale nic więcej się nie wydarzyło. Nie zdążyłam ci o nim opowiedzieć, bo wszystko się rozwinęło w takim dziwnym kierunku.

- Ale czego on od ciebie chciał? - Audrey zafascynowana spijała każde słowo z moich ust.

- No cóż... - zniżyłam głos jeszcze bardziej, bo ostatnie czego chciałam to cały zamek plotkujący na ten temat.

Potem wyjaśniłam jej wszystko co pozwiedzał mi książę, a z każdym moim słowem jej oczy coraz bardziej świeciły niedowierzaniem i ekscytacją. Pod koniec widziałam jak Audrey powstrzymuje się by nie wybuchnąć i usiedzieć spokojnie w miejscu. Kiedy skończyłam, spojrzałam na nią wyczekująco, spodziewając się całej litanii westchnień i zachwytów, ale ona z uśmiechem powiedziała tylko:

- Myjesz za mnie okna jadalni - powiedziała zadowolona z siebie.

- Co? - spojrzałam na nią, niczego nie rozumiejąc z tej nagłej zmiany tematu.

- Taka była umowa, że jeśli znajdzie się jakiś kawaler, który zainteresuje się taką niezdarą jak ty, będziesz myła za mnie okna – wyjaśniła przypominając naszą rozmowę sprzed kilku dni i popatrzyła na mnie z triumfem w oczach.

Jęknęłam zrezygnowana, kiedy przypomniałam sobie sytuacje, kiedy o tym rozmawiałyśmy. Ale się wkopałam. Nie było sensu wyjaśniać Audrey, że Peter nie jest zainteresowany moją osobą w sposób jaki ona insynuuje, bo jak ona się uprze, to nic nie zmieni jej zadania. Koniec i basta. Szkoda było żebym strzępiła sobie język, bo i tak bym jej nie przekonała, znałam ją już na tyle długo by o tym wiedzieć. Zatem westchnęłam tylko bezradnie.

- Dobra, umyje te okna – odburknęłam obrażana. Nigdy nie sadziłam, że rzeczywiście będę musiała dopełnić tą umowę. Los czasem bywa zaskakujący.

Audrey uśmiechnęła się szeroko zadowolona z siebie.

- Dalej nie wierze, że masz wziąć udział w królewskim balu! I to z księciem - powiedziała, a jej oczy błyszczały podekscytowaniem, jakby to ona sama szła na ten bal.

Dopiero teraz zaczęło to do mnie powoli docierać. Musiałam się przytrzymać krawędzi stołu, by zachować równowagę, a świadomość tego, co ma się wydarzyć napierała na mnie ze wszystkich stron i zabierała mi powietrze z płuc. W tym momencie zaczęłam panikować na myśl co to wszystko oznacza. Dopiero teraz dotarło do mnie znaczenie i powaga tego na co się zgodziłam.

- Audrey, a co jeśli zawiodę? Jeśli się kompromituje, na oczach tych wszystkich ważnych osobistości? Jeśli się domyślą, że jestem tylko pokojówką? Co się wtedy stanie?! - mój głos był piskliwy i spanikowany.

Zaczęłam gwałtownie i szybko oddychać, nie umiejąc złapać powietrza. Moja przyjaciółka uśmiechnęła się do mnie dobrodusznie i wzięła mnie za rękę, by mnie uspokoić.

- Będzie dobrze, nie zawiedziesz. Nigdy jeszcze nie pomyliłaś się w tańcu, więc i tym razem się tak nie stanie, więc nikt się nie dowie kim tak naprawdę jesteś – powiedziała nad wyraz opanowana i przemawiała spokojnie, co było dla niej rzadkością, więc to chyba dlatego rzeczywiście jej uwierzyłam i nieco się uspokoiłam na jej słowa.

Audrey miała rację. Musiałam być silna i uwierzyć w siebie.

- No i pomyśl o tym wspaniałym balu w którym będziesz miała okazję wziąć udział. Przecież to będzie niesamowite, powinnaś się tym cieszyć! - dodała już radośniej.

Miała rację, druga taka okazja mi się w życiu nie nadarzy, nie mogłam zmarnować tej szansy. Postanowiłam sobie zatem, że będę się cieszyć każdą chwilą balu jaka będzie mi dana, będę czerpać radość z spędzonego czasu na uroczystości u boku księcia i zrobię wszystko by zaprezentować się z jak najlepszej strony. Tym razem to ja będę panią swojego losu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro