Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4

Westchnęłam ciężko patrząc na olbrzymią podłogę sali balowej, którą miałam do umycia i ruszyłam do najdalszej ściany, by od niej zacząć mycie. Blask świec rzucał na posadzkę i ściany delikatną poświatę w miejscach do których nie sięgało światło słoneczne, wpadające przez wielkie okna. Nucąc sobie pod nosem jakąś melodie, znużyłam mop w wiadrze z wodą i zabrałam się do mycia.

Niestety już po chwili okazało się, że mycie tak wielkiej podłogi jest niebywale nudne, tak więc by choć trochę urozmaicić sobie te żmudne zadanie i nie nudzić się tak okropnie, w takt melodii, którą sobie sama nuciłam, zaczęłam wirować po parkiecie, razem z mopem jako moim partnerem.

Lawirując tak po sali balowej, z nieodłącznym mopem, którym myłam podłogę, początkowo nie zauważyłam, że drzwi do sali balowej się otwarły. Dopiero chwilę później kątem oka, między dwoma obrotami, dostrzegłam stojącą w progu sylwetkę jakiegoś człowieka. Zatrzymałam się gwałtownie, prawie się przy tym wywracając, kiedy nierozważnie potknęłam się o kij mopa. W ostatniej chwili utrzymałam równowagę i spojrzałam uważnie na niespodziewanego przybysza.

W otwartych drzwiach stał chłopak w moim wieku, no może odrobinę starszy. Kasztanowe włosy, które w blasku świec wydawały się mieć kolor ciemnego blondu, opadły mu lekko na czoło i oczy. Nie potrafiłam określić jaką funkcję pełni w zamku, bo miałam wrażenie, że wszyscy mężczyźni ubierają się tu tak samo, w eleganckie spodnie i wyprasowane koszule, więc równie dobrze mógł być lokajem jak i synem jednego z doradców króla. Chłopak wydawał się zaskoczony moją obecnością tutaj, tak samo jak ja jego nagłym wtargnięciem do sali. Jeśli szukał spokojnego kąta, w którym mógłby sobie podumać, to źle trafił. Przez najbliższych kilka godzin będę rezydować w tej komnacie, męcząc się z myciem tej przeklętej podłogi. Więc staliśmy oboje naprzeciwko siebie, oboje niezdecydowani co robić.

- Widziałem jak tańczysz i przyznam, że całkiem dobrze ci szło, ale czy mop był dobrym partnerem, nadążającym za taktem muzyki? - odezwał się w końcu chłopak, ewidentnie będąc lekko rozbawionym, po czym wszedł do sali i zamknął za sobą drzwi.

- Mop ma wielki talent taneczny, nie martw się o niego, a taniec to chyba jedyna rzecz jaka mi wychodzi, bo we wszystkim innym jestem niesamowitą niezdarą – przyznałam lekko zaczepnie, ale szczerze.

Nigdy nie potrafiłam tego zrozumieć, jakim cudem całe życie poruszam się jakbym miała dwie lewe nogi i potrafiłam wywrócić się na równej podłodze czy wejść w słup, ale kiedy zaczynałam tańczyć, nagle cała moja fajtłapowatość wyparowywuje, zastąpiona niewymuszoną gracją. Audrey stwierdziła kiedyś, że jakiś pomniejszy demon musiał rzucić na mnie urok, obdarzając mnie tym samym niespotykanym darem tańca. To wyjaśnienie wydawało się mocno naciągane i mityczne, ale jedyne do jakiego udało nam się dojść. Taniec był jedną z niewielu rzeczy, w których rzeczywiście byłam dobra i szczerze to uwielbiałam.

- Może przyda ci się do tańca jakiś inny partner niż ten biedny mop? - ciągnął dalej chłopak.

Czy ten kawaler naprawdę nie miał nic ciekawszego do roboty, niż zaczepiać służącą? Choć z drugiej strony, jeśli to rzeczywiście był jeden z nastoletnich synów królewskich doradców, który praktycznie wychował się mieszkając w pałacu, to przyznać trzeba, że tu faktycznie nie ma zbyt wiele rozrywek i nawet przekomaznaki z służąca są ciekawe.

Przemyślałam jego propozycje. Z czysto teoretycznego punktu widzenia, nie powinnam zajmować się teraz niczym innym niż pracą, ale przez najbliższy czas zapewne nikt nie zajrzy do sali balowej, bo niby po co, więc nikt się nie dowie, że tak naprawdę nie myję podłóg, a perspektywa, że miałabym wrócić do tego żmudnego zadania na resztę dnia, nie była zbyt zachęcająca.

- A co, zgłaszasz swoją kandydaturę, na miejsce mopa? - zagaiłam, trochę rozbawiona tą całą absurdalną sytuacją.

- Jeśli panienka da się skusić do tańca, to jak najbardziej – powiedział z prawdziwa elegancją dżentelmena, lecz w kąciku jego ust czaił się flirciarski uśmieszek.

- Mycie podłóg nie ucieknie, więc chyba dam się skusić na jeden taniec.

Chłopak wyciągnął ku mnie dłoń, którą z chęcią przyjęłam, w międzyczasie odkładając mopa. Kiedy tylko to zrobiłam, młodzieniec przysunął mnie do siebie, kładąc swoją rękę na mojej tali i zaczął mnie prowadzić w pierwsze takty walca, do nieistniejącej muzyki.

- Czy panienka zdradzi swoje imię, czy będzie się chować za aurą tajemniczej pokojówki, która napastuje mopa? - zagadnął podczas tańca.

Parsknęłam lekko na jego słowa i nie potrafiłam powstrzymać uśmiechu.

- Mówisz to w taki sposób, jakbyś naprawdę współczuł temu kijowi z sznurkami na końcu, lecz jednak chętnie zająłeś jego miejsce.

- Musiałem wybawić biedak od tych tortur. Biedny mop już dłużej by nie wytrzymał, nie widziałaś, że ledwo zipał?

- Ja uważam, że był niezwykle wiernym tancerzem i jeszcze do niego wrócę, bo jak widzisz, parkiet aż się prosi by ktoś przejechał po nim naszym kochanym mopem.

Mój partner w tańcu tylko pokręcił rozbawiony głową.

- To jak z twoim imieniem panno tajemnicza? Zdradzisz mi ten sekret?

- Jeśli sobie na niego zasłużysz – powiedziałam zalotnie.

W odpowiedzi na moje słowa, chłopak zakręcił mnie w fantazyjnym piruecie. Kiedy znów stanęłam naprzeciwko niego, moje oczy znalazły się na wysokości jego oczu. Były zielone. Lecz nie w takim zwykłym bladym i mdłym odcieniu zieleni, o nie, jego oczy były o niespotykanie intensywnej barwie i patrzały na mnie teraz psotnie i kusząco. Po chwili znów obrócił mną w tańcu, odrywając mnie od widoku jego oczu.

- Ty też niebywale dobrze tańczysz – zauważyłam.

- Kiedy wychowujesz się w zamku, wśród tej całej etykiety, ciężko nie umieć podstawa tańca towarzyskiego.

Potem tańczyliśmy już w ciszy, tylko co jakiś czas wymieniając zabawne uwagi lub przytyki.

Co powiedziała wczoraj Audrey przy kolacji? „A nuż jakiś kawaler lubi takie słodkie niezdary", jakoś tak to szło. Może miała trochę racji, biorąc pod uwagę, że choć raz udało mi się zaprezentować ze strony w której nie jestem ostatnią fajtłapą na świecie.

Kiedy dostaliśmy do ostatnich taktów naszej nieistniejącej muzyki, młodzieniec ukłonił się przede mną, dziękując mi za taniec. Również wykonałam przed nim ukłon, na tyle dworki na ile potrafiłam, a uśmiech nadal nie schodził mi z twarzy.

- Czy teraz dane mi będzie poznać twe imię, które tak pieczołowicie skrywasz w sekrecie? - zapytał młodzieniec.

- Myślę, że swoim tańcem udowodniłeś, że jesteś tego godzien. Jestem Melania, Melania Anderson.

- A zatem Melanio, jest mi niezmiernie miło, że mogłem cię poznać. Na mnie mówią Peter.

- Peter bez nazwiska? Dziękuję ci w takim razie za ten wspaniały taniec Peterze Bez Nazwiska. Bawiłam się naprawdę przednio.

- Cieszę się, że czas w moim towarzystwie nie był czasem straconym. A teraz wybacz mi, ale zostawię cię z twoim byłym towarzyszem, bo obawiam się, że mop się za tobą stęsknił.

- Obowiązki wzywają – westchnęłam lekko zawiedziona, że tak szybko będę musiała wrócić do mojej nieciekawej pracy.

- Zatem żegnam cię moja droga, choć coś czuje, że jeszcze na siebie wpadniemy – mówiąc to opuścił salę balową, znów zostawiając mnie samą z myciem popłód.

- Żegnaj – powiedziałam cicho, kiedy drzwi już się za nim zatrzasnęły.

Zrobiłam krok do tyłu, chcąc wrócić do pracy, lecz nieopatrznie wpadłam na wiadro z wodą, które zostawiłam wcześniej na środku podłogi. Potknęłam się o nie i poleciałam na ziemię, wywracając przy tym również wiadro, z którego wylała się cała niezbyt czyta zawartość. Westchnęłam ciężko, kiedy okazało się, że wylądowałam tyłkiem w mokrej plamie wody. Jak widać moja dobra pascha właśnie się skończyła.

Kiedy kilka godzin później skończyłam w końcu myć podłogę i padałam z nóg, okazało się, że niestety podczas mojej pracy, wbrew moim nierealnym nadziejom, nikt nie sprzątnął schowka w którym zrobiłam wcześniej demolkę. Tak więc, zanim dane mi było udać się na obiad, musiała posprzątać ten bałagan. Kiedy w końcu znalazłam kogoś kto wymienił przepaloną wcześniej żarówkę i nareszcie coś było widać w niewielkim schowku, niechętnie wzięłam się do pracy.

Sprzątanie trochę utrudniał fakt, że nie miałam zielonego pojęcia co gdzie wcześniej stało, więc upychałam rzeczy na półkach dość przypadkowo, w pierwsze wolne miejsce. Nie miałam wątpliwości, że kolejna osoba, która tu zajrzy w poszukiwaniu czegoś konkretnego, nieźle się wkurzy, kiedy nie będzie potrafiła niczego znaleźć. W końcu wreszcie wszystko z powrotem poukładałam gdzieś na półkach, modląc się by lada moment znów wszystko się nie posypało.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro