Rozdział 18
Byłam pewna, że świat na chwilę przestał się kręcić i się zatrzymał, a potem ruszył z ogromną prędkością, całkowicie wytrącając mnie z równowagi. Przez chwilę miałam głęboko nadzieję, że widok mojej siostry w pałacu jest tylko halucynacją albo snem z którego zaraz się obudzę, ale niestety nadal stała przede mną w kuchni. Całkowite przeciwieństwo mnie, zgrabna, niska o platynowych włosach, z dużymi niebieskimi oczami. Potwór w małym ciele. Miałam wrażenie, że w pomieszczeniu nagle było za mało tlenu.
- Witaj, Melanio - jej melodyjny głos mógł by się wydawać słodki, jakbym nie wiedziała kim rzeczywiście jest moja siostra.
- Co tutaj robisz? - zapytałam przez zaciśnięte zęby, stając przed nią i krzyżują ręce na ramionach. W głębi ducha liczyłam, że minie dużo czasu zanim znów ją zobaczę, ale niestety minęło tylko kilka tygodni od naszego ostatniego spotkania, w którym Elisa zniszczyła naszą rodzinę i nasz majątek.
- Przyjechałam odwiedzić siostrę - powiedziała uśmiechając się słodko i niewinnie.
- Ty już nie masz siostry, więc możesz wracać skąd przybyłaś.
- Książę ma na ten temat inne zdanie. A właśnie, wspomniałam, że pozwolił mi się tu zatrzymać na tak długi jak będę chciała? Nie? - jej głos był podszyty drwiną i sztuczną dobrocią. - Tak się składa, że jak dowiedziałam się jak dobre układy masz z księciem i zapytałam księcia czy mogę przyjechać, a on chcąc sprawić ci niespodziankę wizytą siostry, pozwolił mi przyjechać i tu zostać na jakiś czas. Popatrz, znów będziemy rodzeństwem!
Łatwo można by się nabrać na jej piękne słówka, gdyby nie jej oczy przepełnione chorą satysfakcją, że udało jej się postawić w tak korzystnej sytuacji. Peter nie wiedział o moich złych stosunkach z siostrą i zapewne rzeczywiście chciał mi sprawić przyjemność pozwalając zostać w zamku Elisie. Nie wiedział tylko, że wpuścił lwa do zamku na własne życzenie.
- Dobrze wiem, że jesteś tu tylko na pieniędzy, które liczysz, że uda ci się zdobyć, dzięki mojej dobrej relacji z księciem, ale dobrze ci radze, wybij to sobie z głowy, nic na tym nie zyskach - powiedziałam patrząc na nią groźnie z góry, ale Elisa nic sobie z tego nie robiła.
- Jeszcze zobaczymy - powiedziała uśmiechając się chytrze i minęła mnie by, kiedy nikt nie patrzył, zabrać ze stołu jedną z cynamonek przygotowanych dla rodziny królewskiej.
- A co z twoim hrabią, któremu tak bardzo chciałaś się przypodobać? - zawołałam za nią, wiedząc, że trafię w czuły punkt. Normanie nie byłam złośliwa, ale moja siostra wydobywała ze mnie to co najgorsze.
Elisa zamarła i powoli odwróciła się w moją stronę, mrużąc groźnie oczy.
- A jak twoje studia, droga siostro? - odwiedziła się pytaniem, uśmiechając się złośliwie, również wiedząc, gdzie atakować.
- Miałby by się dobrze gdyby nie pewna złośliwa siostra.
- Czyli dalej się gniewasz? Podejrzewałam, że szybko ci nie przejdzie.
- Nigdy mi nie przejdzie! - wybuchłam. - Zmarnowałeś moją szansę na studia, pragnąc przypodobać się nadętemu hrabiemu, któremu jedyne co się podobało w tobie, to twoje cycki!
- Ja przynajmniej mam odwagę wykorzystywać swoje cycki, by zdobyć to czego pragnę.
- To czego pragniesz? Jakoś nie widzę, żeby twoje plany się powiodły, inaczej nie byłoby tutaj żadnej z nas.
- Kto nie ryzykuje, nie zyskuje.
- Kto nie ryzykuje, nie niszczy rodziny, majątku i szansy innych na dobre wykształcenie.
- Odpuściłbym wreszcie Melania. Uwiodłaś księcia, nie mam pojęcia co on w tobie widzi, bo twoje cycki nie dorównują moim, ale ci się udało. Czego jeszcze więcej chcesz? Możesz mieć władzę, popularność i pieniądze, a ty tylko narzekasz.
- To tobie należy na władzy, popularności i pieniądzach. Ja chciałam mieć tylko spokojne życie i mieć szansę iść na studia, by mieć dobrą pracę, a nie skończyć w pałacu jako służąca.
- Ale na dobre ci to wyszło, poznałaś księcia, choć jeśli go nie chcesz, to ja chętnie się za niego zabiorę.
- Trzymaj swoje oślizgłe łapska z dala od Petera! - sama nie wiedziałam skąd u mnie ten wybuch złości i konieczność zaznaczenia swojego terenu, ale zaskoczyło to i mnie i moją siostrę.
- No proszę, moją drogą siostrę coś obchodzi, mimo że zapiera się jak to jej życie jest beznadziejne - sarkazm był obecny w każdym słowie Elisy, a jej śmiech nie miał nic wspólnego z wesołością. - Zatem zobaczymy czy książę nie woli jednak młodszej z sióstr. Wiesz, z reguły faceci wolą młodsze kobiety, ja daję mu większe szanse na spłodzenie potomstwa.
Byłam pewne, że lada moment wybuchnę i że nie wytrzymam w towarzystwie Elisy ani chwili dłużej. Wiedziałam, że pewnie musiałyśmy zrobić w kuchni niezłą scenę, ale w tym momencie mnie to nie obchodziło. Wiedziałam, że muszę się stąd wydostać, bo mogłam nie wytrzymać i nie ręczyć za siebie. Nie patrząc na Elise, minęłam ją i czym prędzej wyszłam z kuchni.
Czułam jak całą się trzęsę od nadmiaru emocji i wiedziałam, że potrzebuję spokojnego miejsca by się uspokoić, bo miałam wrażenie, że emocje lada moment mnie rozsadzą. Przypomniałam sobie, że Peter w ramach jednej z naszych umów obiecał mi, że będę miał wstęp do królewskiej oranżerii, więc udałam się w tej stronę licząc, że będzie tam pusto i będę mogła odetchnąć oraz się uspokoić.
Przed oranżerią stali strażnicy, ale wpuścili mnie, więc całkiem możliwe, że Peter szepnął im słówko, bym mogła tu wejść. Kiedy tylko przekroczyłam próg oranżerii, znalazłam się w krainie zieleni. Oranżeria była osadzona na samym końcu zamku, więc cała jedna ściana zewnętrzna i sufit były wykonane ze szkła, dzięki czemu wpadało tu mnóstwo słońca i można było się poczuć jakby się było na zewnątrz. Wszędzie gdzie tylko się spojrzało, rosła jakaś roślina, krzak, drzewo czy kwiaty. Ogrom zieleni i duża ilość pięknych, kolorowych kwiatów działa na mnie uspokajająco.
Usiadłam na jednej z wielu ławeczek, niedaleko małego stawiku z fontanną. Czułam się jak w ogrodzie zamkniętym szklanym kloszem. Było widać, że ogrodnicy mieli ręce pełne roboty, bo każda roślina była dopieszczona, zdrowa i piękna. Poczułam, że mogłabym się zakochać w tym miejscu. Mimowolnie poczułam jak część napięcia związanego z moją siostrą ze mnie schodzi. Mimo to złość, rozpacz i gorycz cały czas się we mnie tliły.
Wszystko wydarzyło się wcale nie tak dawno temu, parę tygodniu temu, zanim zaczęłam pracować w zamku. Moja rodzina była zamożna, razem z rodzicami i moją siostrą Elisą mieszkaliśmy w stolicy, w najbogatszej dzielnicy w dość wystawnej kamiennicy. Nie byłyśmy rozpieszczonymi dziewuchami, poprawka, ja nie byłam, bo Elisa zdecydowanie była. Rodzice nigdy nie chcieli, by nasz majątek uderzyły nam do głowy, ale Elisa od zawsze była zafiksowana na punkcie pieniędzy i kiedy rodzicom udało się wychować mnie na powściągliwą i oszczędną osobę, która znała wartość pieniądza, to w przypadku Elisy coś poszło nie tak. Stała się typową rozpieszczoną panienką z wysokich sfer. Wystawne suknie, wykwintne posiłki, wielkie imprezy, idealne fryzury, a każda niedoskonałość krytykowana krzykiem i awanturą.
No ale jakoś to żyliśmy w naszym dość idealnym życiu. Ładne ubrania, zawsze ciepły i obfity posiłek, bez zmartwień o podstawowe problemy jak dom, ogrzewanie czy dostęp do wody. Mieliśmy nawet parę luksów jak własna kareta, dobra szkoła średnia dla mnie i Elisy, przestronne pokoje, których mieliśmy nadwyżkę jak na nasza czwórkę, parę zwierzaków domowych, piękne obrazy i wytworne kotary ozdobne oraz inne luksusy. Innym słowem, nie mogliśmy narzekać na brak czegokolwiek, no może poza Elisą, która zawsze znajdowała powód do narzekania, ale to było tylko lekkie utrapienie.
I tak idealnie było do czasu.
To czego nie można powiedzieć o Elisie, to że jest rozważna i najpierw myśli potem robi. Moja siostra jest typem osoby podejmujących decyzje pod wpływem chwili oraz emocji i nigdy nie są to dobre decyzje. Elisa ma zdecydowanie zbyt wysokie ego i jakby tego było mało, jest przekonana, że wszyscy inni powinni zauważać jej wspaniałość. Po prostu cierpi na zbyt wygórowaną ocenę o samej sobie, przez co jest próżna i roztropna. I to właśnie przyczyniło się do zguby całej mojej rodziny i jej rozpadu.
Pewnego dnia, pomimo zakazu rodziców i surowego nakazu trzymania się z dala od kasy, Elisa udała się wieczorem do jednego z pobliskiego kasyn, które nie mogło się poszczycić opinią rzetelnych i uczciwych klientów, ale oczywiście moja siostra, się tym nie przejęła, jak to ona.
To właśnie tam spotkała bogatego hrabiego. Nie wiem czy rzeczywiście się w nim zadurzyła czy poleciała tylko na jego pieniądze, tak jakby sama miała ich za mało, tak czy inaczej zafiksowała się na jego punkcie. Potrafiłabym ją zrozumieć jakby rzeczywiście go kochała, nie wybaczyła bym jej głupoty, ale bym ją rozumiała, ale nie wierzyłam aby darzyła szczerym uczuciem hrabiego z którym rozmawiała po raz pierwszy w życiu. Najistotniejsze jest jednak to, że za wszelką cenę pragnęła zwrócić na siebie jego uwagę, kosztem wszystkiego. Bogaty, przystojny i pochodzący z wysokich sfer hrabia, kogo by nie urzekł. Szkoda tylko, że był równie nadęty i zadzierający nosa jak sama Elisa i inni ludzie byli dla niego tylko zabawkami, a nie istotami z uczuciami.
Tak się składało, że owy hrabia często grywał pokera i moja siostra pragnąc mu zaimponować, zasiadła z nim do stołu by rozegrać z nim parę partyjek. Od dawna wiadomo, że granie na pieniądze nie może się skończyć dobrze, przed czym zawsze przestrzegali nas rodzice, więc liczę tylko na to, że moja siostra nie zrobiła tego, tylko po to by się bardziej wzbogacić, bo pieniędzy miała więcej niż potrzebowała, a jak wiadomo, w pokerze łatwiej coś stracić niż zyskać.
Nie wiem co dokładnie kierowało moją siostrą tamtej nocy. Chęć zaimponowanie hrabiemu, zwrócenie na siebie jego uwagi, wzbogacenie się czy wszystko powyższe na raz. Tak czy inaczej Elisa zastwiła cały nasz majątek na jednym rozdaniu. Mają na myśli cały majątek, mówię o wszystkich naszych pieniądzach w banku, naszym mieszkaniu z całym wyposażeniem, karetą, moimi oszczędnościami na studia i kilkoma długami na przyszłe pokolenia włącznie. Tak więc Elisa zastawiła to wszystko w jednej partii.
I przegrała.
I tak oto w jeden wieczór moja siostra zniszczyła nam wszystkim życie, pozbawiając nas wszystkiego co mieliśmy. Nie byłam rozpieszczoną panienką, która potrzebuje majątku do życia, ale nie potrafiłam jej wybaczyć, że jedną głupią decyzją i pragnieniem zaimponowaniu obcemu hrabiemu o bezlitosnym sercu, przegrała moje pieniądze na studia i szanse na moją dalszą edukacje i wszystkie życiowe plany. Rodzice mimo wielu chęci przebaczenia Elisie, w końcu była ich dzieckiem, pozostał w nich żal i otępienie oraz zwątpienie w racjonalne decyzje ich najmłodszej córki.
Tak oto z wytwornej kamienicy i z życia z dużym luksusem, skończyliśmy w małej obskurnej chatce na obrzeżach miasta, próbując wyżyć z prac dorywczych, których udało nam się złapać. Elisa gdzieś przepadła, ulotniła się zaraz po tym jak przegrała cały nasz majątek, a ja zatrudniłam się w pałacu by wesprzeć rodziców i przesyłałam im część pieniędzy, które udało mi się zarobić.
- Melania? - usłyszałam swoje imię, co przywróciło mnie do rzeczywistości. Podniosłam głowę, spoglądając w miejsce skąd dochodził głos. Ujrzałam Audrey, która podlewała akurat jedną z okolicznych roślin. - Wszystko w porządku? - zapytała. Musiałam wyglądać naprawdę strasznie, skoro pomimo złości na mnie, postawiła się do mnie odezwać.
- Moja siostra przyjechała do zamku - powiedziałam cicho.
- O matko - twarz Audrey zbladła. Wiedziała jak wygląda sytuacja z moją siostrą, pewnego razu postanowiłam się jej z tego zwierzyć, więc wiedziała jak okropna jest dla mnie obecność mojej siostry w zamku.
Audrey nie powiedziała nic więcej, ale w milczeniu usiadła obok mnie na ławce i przyciągnęła mnie do siebie, przytulając. Wiedziałam, że Audrey tak szybko mi nie wybaczy, ale miała dobre serce i powinno naszego sporu, nie potrafiła odmówić bycia dla mnie podporą. Siedziałyśmy tak w ciszy, a ja cieszyłam się z jej obecności i milczącego wsparcia, bo żadne słowa i tak nie poprawiłby sytuacji.
~~.~~
Audrey posiedziała ze mną przez jakiś czas, ale w końcu potrzebowałam zostać sama, przemyśleć wszystko, zarówno kwestie wizyty mojej siostry, jak i sprawy z Peterem, tego co usłyszałam ostatnio w bibliotece od Panny Babeczki. Na myśl o księciu bolało mnie wszystko wewnątrz mnie.
Moje serce, które jeszcze jakiś czas temu biło z zachwytu na obecność Petera, tuż obok, teraz pragnęło znaleźć się jak najdalej od niego. Miałam wrażenie, jakby ktoś cały czas mnie zwodził. Jakbym żyła w cudownej bańce marzeń i pragnień, a teraz ktoś przyszedł z szpilką i rozbił tą bańkę. I nawet nie wiedziałam czy to Panna Babeczka zniszczyła moją bańkę ujawniając to wszystko czy sam Peter postępując tak, a nie inaczej. Możliwe, że peter wykorzystywał mnie publicznie, by ratować swój wizerunek, a potajemnie kręcił z inną. Chciałam wierzyć, że to wszystko działo się naprawdę, że moje uczucia miały znaczenie, że Peter też czuł to co powstało między nami, ale może się myliłam, może nie miałam racji...
Usłyszałam kroki na ścieżce, bo ktoś zmierzał w moim kierunku. Skupiłam się na ławce, licząc, że nie zostanę zauważona, że ten ktoś pójdzie sobie dalej. Niestety, kroki się zatrzymały, a ja chcąc nie chcąc, musiałam spojrzeć, kto się przede mną zatrzymał.
Przede mną stał Peter.
Patrzył na mnie oczami z których zionął smutek, który mogłabym wziąć za szczery, ale juz sama nie wiedziałam co jest prawdziwe.
- Melaniu... - powiedział zbolałym głosem, jakbym to on również był zraniony.
Spojrzałam na niego twardo, nie chcąc mu pokazać, że mnie zranił, że to co cokolwiek dla mnie znaczyło, ale wiedziałam, że widzi łzy w kącikach moich oczu.
- Byłeś z tamtą damą w relacji - nawet nie zapytałam tylko stwierdziłam, bo przecież wiedziałam, że to prawda, nie miałam o to pytań
Peter westchnął ciężko, jakby nie chciał o tym mówić.
- Tak, miałem z nią romans - przyznał cicho.
Poczułam jak pęka mi serce. Miałam wrażenie, że jego ostre kawałki wbijają mi się w ciało, raniąc, niszcząc płuca, tak, że nie umiałam oddychać.
- Ale to było zanim cię poznałem.
Odwróciłam gwałtownie głowę w jego stronę. Zanim? Ale przecież Panna Babeczka mówiła, że w tym samym czasie. Tak powiedziała, prawda? A może ona sama nie wiedziała, kiedy Peter mnie poznał, czy przed czy po tym jak zakończył relacje z nią?
- Nie rozumiem - przyznałam zmieszana, bo już wszystko mi się mieszało, nic nie rozumiałam i nic z tego wszystkiego nie wiedziałam. Zaczęłam się gubić, nie wiedząc w co wierzyć.
- Miałam z nią potajemny romans. Żyjąc ciągle pod pałacowym kloszem, ciągle będąc kontrolowanym, miałem dość, że nawet moje relacje, moje uczucia i moja miłość jest kontrolą i mogę publicznie wchodzić w relacje z ludźmi zatwierdzonymi przez koronę. Chciałem w końcu coś poczuć, coś przeżyć, a tamta damę, którą widziałaś, najwyraźniej kręciła wizja potajemnego romansu z księciem, więc się zeszliśmy. Nie było to nic znaczącego i poważnego i dość szybko się skończyło z czym, jak widać, ona się nie pogodziła. Ale to wszystko było zanim się spotkaliśmy po raz pierwszy. Nigdy nie kręciłem z nią, kiedy znałam ciebie. To wszystko nie tak jak zrozumiałaś.
Patrzyłam na niego oniemiała, a jego słowa powoli do mnie docierały. Nigdy nie był z inną będąc jednocześnie ze mną. Nie wykorzystywał mnie publicznie, kręcąc z inną na boku. To wszystko działo się wcześniej, przecież mógł wchodzić z relacje z innymi, nie zranił mnie przecież. To wszystko było nie tak, to nie była prawdą.
Wciąż patrzyłam na niego w małym szoku od tego wszystkiego czego właśnie się dowiedziałam.
- Naprawdę? - tylko tyle byłam w tym momencie w stanie z siebie wydusić.
- Naprawdę - przytaknął Peter, uśmiechając się lekko i siadając obok mnie na ławce. - Nigdy nie bawiłem się tobą, nie zrobiłbym czegoś co mogłoby się skrzywdzić - wyznała, a moje głupie serce, znów zaczęło się do niego wyrwać.
Poczułam jak moje ciało nawiedza poczucie ulgi, jak nagle płuca pracują normalne, a ostre odłamki mojego serca nie wbijając się boleśnie w moje ciało. Uśmiechnęłam się nieśmiało do niego, na co on przysunął się do mnie, obejmując mnie w swoich uspokajających ramionach. Może jednak to wszystko było prawdziwe?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro