Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Epilog

- Moja królowo - poczułam jak czułe ramiona Petera otaczają mnie w tali i przyciągają do znajomego torsu, a usta wyznaczają linie pocałunków na mojej szyi.

- Dalej nie potrafię się przyzwyczaić do tego tytułu - wyznałam poddając się rozkoszy i zatapiając w jego czułościach i jego objęciach.

Peter odwrócił mnie w swoją stronę, patrząc na mnie roziskrzonymi oczami pełnymi miłości. Uśmiech sam wkradał się na moje usta, a serce zaczynało szybciej bić i wyrywać się w jego stronę. Miałam wrażenie, że każdego dnia zakochuję się w nim coraz bardziej i mimo, że od nasze ślubu minęło już dość dużo czasu i dość sporo od koronacji, która miała miejsce jakiś czas później, nie wyobrażałam sobie bym miała kiedykolwiek przestać go kochać i żyć bez niego. Czułam się od niego uzależniona, ale w tym dobrym tego słowa znaczeniu. Czułam się szczęśliwa, po prostu niesamowicie szczęśliwa i spokojna. W końcu wszystko się ułożyło, mogliśmy być razem, a to mi wystarczało, nie pragnęłam niczego więcej.

- Jesteś wspaniałą królową, poddani cię kochają, a twoje rządy są dobre sprawiedliwe - powiedział Peter, dając mi całusa w czółko.

- To dlatego, że mam obok siebie tak wspaniałego króla - odpowiedziałam, ściskając jego dłonie w wyrazie miłości.

- Mam wrażenie, że mojemu ojcu na dobre wyszło odsunięcie go od władzy - powiedział zamyślony Peter.

Odkąd to my przejęliśmy koronę i władzę w królestwie, ojciec Petera stracił swoje wpływy i panowanie, więc wyjechał z zamku do letniej rezydencji razem z swoją żoną, byłą królową. Brak władzy sprawił, że stał się spokojniejszym człowiekiem i zaczęła poświęcać więcej uwagi swojej żonie. Tak więc żyli spokojnie z dala od zamku, co jakiś czas tylko wpadając na krótkie wizyty. Jak cieszyłam się z odwiedzin byłej królowej, z którą faktycznie nawiązałam dobre relacje i pijałyśmy razem herbatę z zamkowymi ploteczkami, tak obecność byłego króla, wciąż powodowała we mnie dyskomfort i niepewność, mimo że to ja teraz byłam królową. Na szczęście nie bywał w zamku dość często.

- Nie jemu jedynemu - powiedziałam mając na myśli księżniczkę Violettę.

Po tym jak została odrzucona przez księcia i jej szanse na zostanie królową legły w gruzach, w końcu przestała gonić za władzą i bogactwem. Doszły mnie słuchy, że postanowiła wyjść za Lorda Nathaniela, za tego samego, z którym cały czas miała potajemnie romans. Jak widać okazał się kimś więcej niż tylko dobrą zabawą i przygodą. Cieszyłam się, że jej także udało się znaleźć nieco szczęścia.

- Jak się mają twoi rodzice? - zapytał mnie Peter.

Odkąd zostałam żoną księcia, a potem królową, moja rodzina znów się wzbogaciła i zdobyła wysoki status w społeczeństwie. Kupili sobie nową kamienice w stolicy, blisko zamku i często ich widywałam, spotykaliśmy się na wspólne podwieczorki, jeździliśmy razem na wycieczki po państwie i byli obecni na każdej królewskiej uroczystości. Bez problemu odnaleźli się w arystokrackiej społeczności, w końcu już kiedyś do niej należeli, więc przyszło im to naturalnie. Bardzo polubili Petera, co do tego nie miałam wątpliwości, że tak będzie.

A moja siostra... Kiedy zostałam żoną Petra, po cichu i niezauważalnie spakowała swoje rzeczy i zniknęła z zamku. W końcu chyba zarozumiała, że nic tutaj nie ugra i postanowiła się zmyć. Byłam pewna że patrząc, że dzięki mojemu ślubowi i koronacji, jej status również znacznie się podniósł i dał jej nowe pole do popisu, zapewne bez problemu sobie poradziła.

- Moja rodzina nigdy nie miała się lepiej. Wydaję mi się, że wszyscy jesteśmy szczęśliwi - powiedziałam, bo naprawdę tak uważałam.

- Szczęśliwa królowa, to szczęśliwy kraj.

Faktycznie w kraju, odkąd przejęliśmy rządy, zaczęło się dziać dużo lepiej. Rebelia prawie całkowicie zniknęła. Dzięki moim powiązaniom z rebeliantami, udało nam się z nimi porozmawiać w cywilizowany sposób i omówić wiele ważnych dla społeczeństwa spraw, o których korona do tej pory nie zdawała sobie sprawy z ich wagi. W wielu kwestiach doszliśmy do ugody i porozumienia odnośnie zmian. Tak więc rebelianci prawie zupełnie przestali się pojawiać, a w królestwie dzięki nam doszło do wielu dobrych zmian. Miałam świadomość, że jeszcze dużo rzeczy trzeba naprawić w naszym królestwie, ale z każdym dniem powoli szliśmy do przodu, zmieniając kawałek po kawałku, kraj na lepsze.

Dalej miewałam sporadyczny kontakt z Jackiem. Udało mu się wyremontować swój Bar pod śledziem i zrobić z niego całkiem przyjazne i poczciwe miejsce. Biznes zaczął się kręcić , a bar utrzymywać sam na siebie. Dotychczasowe spotkania rebeliantów zamieniły się w wieczory tematyczne i imprezy w barze.

Rozległo się pukanie do naszej komnaty. Wciąż nie do końca wierzyłam, że królewska komnata Petra jest naszą komnatą, a położone obok nich pokoje, w których spałam kiedyś pijana po balu, kiedy Peter mnie uratował, należą teraz do mnie. Nadal nie dowierzałam w to wszystko, że naprawdę byłam żoną Petra i prawdziwą królową. Miałam wrażenie, że to piękny sen z którego zaraz się obudzę i okaże się, że to Violetta wyszła za Petera, a ja wciąż mieszkam w mieszkaniu Jacka. Ale każdego ranka budzę się u boku Petra, w naszym królewskim łóżku i serce pęka mi z radości, że naprawdę nam się udało.

- Można wejść - zawołał Petra, a do komnaty weszła Audrey.

Audrey została mianowana damą dworu, już nie robiła za pokojówkę, obie wiodłyśmy teraz nowe, lepsze życie. Audrey i Eleonora zostały przy moim boku w pałacu, obie były moimi damami dworu i były mi bliskimi przyjaciółkami, z których zdaniem się liczyłam. Byłam szczęśliwa w ich towarzystwie, sprawiały że życie w pałacu jako królowa nie było aż tak straszne.

- Nie chcę przeszkadzać waszym wysokością, ale królewskie obowiązki czekają - powiedziała Audrey, kłaniając się.

- Audrey! Ileż mam prosić byś mówiła mi po imieniu i się nie kłaniała, wciąż jesteśmy przyjaciółkami - oburzyłam się.

- Widzisz, ja cały czas czułem się tak samo jak ty teraz - powiedział do mnie rozbawiony Peter.

Westchnęłam ciężko, ale tak naprawdę miałam się ochotę roześmiać z radości. To wszystko było tak dziwne, a razem tak wspaniałe i idealne.

- Nie chcę poganiać, ale obowiązki wzywają - pomagała Audrey.

- Choć moja królowo, królestwo czeka aż się nim zajmiemy - powiedział Peter.

- Idę mój królu - odpowiedziałam.

- Nie króluj mi tu, obiecałaś, że jak cię poślubię, będziesz mi w końcu mówić po imieniu - oburzył się Peter.

- Zatem choć mój Peterze. Królestwo nas wzywa.

Mimo tego, że moje życie nie było bajką, spotkałam w nim swojego księcia.

Koniec

A może dopiero początek?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro