Rozdział 13
Pov. Czkawka
TRZECI ROK NAUKI
Już od początku tego roku szkolnego towarzyszyło mi bardzo dziwne przeczucie, że wydarzy się coś złego.. bardzo złego. Bez wahania podzieliłem się tym z Heatherą, która o dziwo nie wyśmiała mnie, a wręcz przytuliła i powiedziała, że cokolwiek się stanie, to będzie przy mnie. W tamtej chwili nie obchodziło mnie to, że dopiero co wróciła ze swojej wyspy ani to, że za niecałe pięć minut zaczynamy pierwszą lekcję. Pod wpływem nagłego przypływu odwagi zapytałem ją, czy zechciałaby być moją dziewczyną. Ku mojemu zdziwieniu czarnowłosa bez namysłu rzuciła się na mnie i mocno przytulając powiedziała, że od jakiegoś czasu zastanawiała się czy mam zamiar zrobić jakiś krok w tą stronę. Zamierzałem, ale nie wiedzieć czemu bałem się, że ją stracę. Jak widać niepotrzebnie. Miesiące spokojnie przemijały, a ja ciągle uczyłem się jak panować nad ziemią. Nie wiedzieć czemu szło mi to bardzo opornie, ale z tego co powiedziała mi nauczycielka, z którą się tego uczyłem, to po prostu może być wina mojego zbyt łagodnego charakteru. Do władania nad ziemią potrzebna jest pewność siebie i siła charakteru, na którą ja niestety będę musiał solidnie popracować. Po lekcjach pod czujnym okiem Szczebatka, Heathera udzielała mi prywatnych lekcji. Z każdym takim spotkaniem podziwiałem ją coraz bardzie, jej siłę i upór, który naprawdę mi imponował. Była idealną nauczycielką, a nasze lekcje prawie zawsze po dwóch godzinach kończyły się wspólnym leżeniem na delikatnej trawie, tuleniu i wspaniałej rozmowie. Co do moich lekcji smokologi, to miałem taką godzinkę dziennie z każdą klasą. Każdy był bardzo zainteresowany i nie przerywał mi bez potrzeby, a ja chętnie opowiadałem o wszystkim, co wiedziałem. Po pół roku w szkole mieliśmy świetnie latających jeźdźców, którzy pomagali mi w utrzymaniu pokoju na prawie całym Archipelagu. Udało mi się również w końcu skończyć mój kombinezon, który wymagał o wiele więcej czasu niż siodło, które przez wakacje było zrobione, a nawet dodatkowo udoskonalone. Tak więc wyspa Avalon dzięki mnie otworzyła się na świat, a uczniowie z pomocą swoich smoków walczyli przeciwko Łowcom. Nie wiedzieć czemu, ale Herma również mi przydzieliła zarządzanie organizacją MiS, czyli Magów i Smoków, która to właśnie pomagała mi utrzymywać ten pokój i walczyć z wysłannikami Drago. Tak więc razem z Heatherą, moją wspaniałą dziewczyną i jednocześnie zastępczynią stworzyliśmy różne oddziały jeźdźców, których przydzieliliśmy na dany teren. W tym wszystkim nie zmieniła się tylko jedna rzecz.. że to ja zaprowadzałem na danej wyspie pokój ze smokami. Nie da się zaprzeczyć, moja twarz była bardzo rozpoznawalna, więc większość ludzi niemal od razu mi ufała. Natomiast za jego utrzymanie była odpowiedzialna dana grupa na danym terenie. Tak więc mijały kolejne tygodnie, a wszystko szło do przodu.. wszystko oprócz mojego ciągle utrzymującego się złego przeczucia. Starałem się je ignorować i cieszyć się życiem, opisywać wszystko co się dzieje Pyskaczowi, urządzać różne wypady z przyjaciółmi oraz nieprzerwanie uczyć się, co mi w tym pomagało. Pewnego dnia postanowiłem wziąć Heatherę na niespodziewaną, romantyczną randkę na jednej z małych wysp, z których to można było oglądać najpiękniejsze zachody słońca. Spakowałem koc, jedzenie i na godzinę przed zachodem słońca wylecieliśmy. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że to będzie mój ostatni świadomy dzień. Gdy byliśmy w połowie drogi, to natknęliśmy się na duży statek Łowców, z którego słychać było przerażone ryki kilku smoków. Bez wahania oboje tam polecieliśmy i zaczęliśmy zacięcie walczyć z Łowcami. Moja zarówno walka w ręcz jak i mieczem była już na całkiem wysokim poziomie przez ciągłe treningi oraz liczne walki, toteż pokonywałem przeciwników z nieskrywaną łatwością. Do czasu. Spod pokładu wyszedł mężczyzna o średniej budowie ciała i ciemnobrązowych włosach. Tak jak wszyscy inni miał tęczówki oraz białka w krwiście czerwonym kolorze, jednak różniła go jedna rzecz.. na jego policzkach, czole oraz po bokach twarzy były szerokie, czarne żyły. Z lekcji demonologi wiem, że to oznaka posiadania w sobie naprawdę potężnego demona, z którym niestety będziemy musieli się dziś zmierzyć. Jednak mężczyzna ten tak jakby miał inny plan i zamiast stanąć ze mną do walki, to skierował się w stronę Heathery. Cały czas na mnie patrząc, wyciągnął w jej kierunku rękę, z której zaczęła wypływać czarna, bezkształtna masa, o której kiedyś śniłem. Wiedziałem, że nie mogę pozwolić na skrzywdzenie ukochanej, więc bez wahania przebiegłem dzielące nas metry i przejąłem tego demona zamiast niej. Ostatnie co pamiętam, to krzyk Heathery i bezczelny uśmiech tego mężczyzny.. potem była już tylko czarna pustka i nicość.
Pov. Heathera
Nie mogłam uwierzyć, że Czkawka się dla mnie poświęcił. On mnie chyba.. naprawdę kocha.. a ja głupia wątpiłam w niego, bo przez natłok obowiązków miał trochę mniej czasu dla mnie. Jestem głupia. Gdy w jego ciało wszedł demon, to od raz upadł na drewnianą podłogę łodzi. Ciało uprzedniego jego posiadacza po chwili również opadło bezwładnie, po czym.. zniknęło. To musiał być demon klasy szóstej, ten najpotężniejszy, bo po oczach można było domyślić się, że będzie to klasa piąta lub szósta.. jednak tylko szóstka powoduje natychmiastowy rozkład zwłok po wyjściu demona. Po chwili Czkawka wstał i spojrzał na mnie tymi okropnymi oczami, mówiąc przy tym, że właśnie tak potężnego żywiciela szukał. Na początku nie zrozumiałam o co chodzi, ale gdy otworzył portal do Mrocznego Wymiaru to byłam pewna, że to ten demon przez niego przemówił. Ze łzami w oczach poleciałam razem z naszymi smokami do szkoły i załamanym głosem opowiedziałam o wszystkim. Bałam się o ukochanego jak nigdy dotąd.. bałam się że już nigdy go nie odzyskam, a on.. umrze. Od razu wszczęłam poszukiwania Czkawki, które trwały nieprzerwanie do końca roku szkolnego, a także całe wakacje. Wysłałam krótki list do taty, żeby go o wszystkim poinformować i wyjaśnić czemu razem z Dagurem nie wrócimy do domu na wakacje. Zrozumiał to.
CZWARTY ROK NAUKI
Nasze bezowocne poszukiwania trwały aż do trzeciego miesiąca szkoły, czyli prawie sześć miesięcy. Większość uczniów oraz nauczycieli traciła już nadzieję, ale nie ja. Nadal latałam, nadal szukałam, nadal wierzyłam. W końcu pewnego dnia jak gdyby nigdy nic Czkawka stanął na progu drzwi wejściowych, blady i w podartych ubraniach. Gdy tylko go zobaczyłam, to bez wahania podbiegłam do niego i go przytuliłam, co o dziwo odwzajemnił. Herma szybko go wzięła do gabinetu, a ja jako że nie chciałam aby był sam, również dostałam zgodę na obecność. Opowiadał jak to przebywał w jakieś czarnej pustce, która z czasem stała się czarną mazią. Wtedy uświadomił sobie, że to ciało demona, który zepchnął go w głąb podświadomości. Wiedział, że skoro w jakiś sposób jeszcze żyje, to może uda mu się odzyskać swoje ciało. Opowiadał jak z dnia na dzień starał się stawiać coraz to większy opór, aż w końcu z czarnej mazi zrobiła się czerwona z widokiem na to, co dzieje się na zewnątrz. Chciałyśmy się dowiedzieć jak wygląda Mroczny Wymiar i co robił przez te sześć miesięcy, ale chłopak powiedział, że nie jest jeszcze gotowy, aby o tym mówić. Uszanowałyśmy to, a ja już wyobrażałam sobie te wszystkie przerażające rzeczy, które mój biedaczek musiał przeżyć. Mówił nam, jak to w końcu udało mu się odzyskać kontrolę i zepchnąć potężnego demona w czeluści swojej podświadomości. Przeraziłam się, gdy tylko usłyszałam, że mój chłopak nadal ma w sobie demona, bo gdyby nie to, że jest trochę bardziej blady i wychudzony, to powiedziałabym, że wcale się nie zmienił. Każdy uczeń starł się nie wypytywać go o to, co się działo i traktować tak jak dotychczas. Czkawka powoli wdrażał się do szkolnego życia, a dzięki mnie, Zoe i Dagurowi na jego twarzy coraz częściej gościł uśmiech. Oczywiście szatyn musiał nadrobić stracony czas z okropnie stęsknionym smokiem oraz odpisać na pokaźną stertę listów od Pyskacza. Niby znamy się już cztery lata, ale od niedawna jesteśmy razem i nie chciałam naruszać jego prywatności. Reszta roku szkolnego minęła na jego ponownie rozpoczętych zajęciach smokologi, kierowaniu MiS oraz nauce magii ziemi i ognia. Bacznie śledziłam jego postępy i obserwowałam. Dzięki temu zauważyłam, że gdy się denerwuje, to na jego twarzy pojawiają się czarne żyły.. możliwe, że to właśnie wtedy ten demon przejmuje nad nim kontrolę. Od tamtego czasu staram się zawsze być przy nim i w razie czego go uspokajać. Jeszcze w ciągu roku szkolnego przeszedł trzy rytuały, które teoretycznie miały na celu usunięcie demona i nie zabicie chłopaka.. ale niestety nie powiodły się. W końcu pod koniec roku szkolnego zdał na raz egzaminy końcowe z magii ziemi i ognia, kończąc przy tym swoją edukację oraz ustalił z Hermą nowy plan pozbycia się demona. Zobaczymy jak tym razem się to skończy.
***
A więc moi Kochani, skończyliśmy całą naukę Czkawki i w końcu (bynajmniej dla mnie xD) zaczniemy normalną akcję, którą zaplanowałam :D
Co sądzicie o demonach? Jak Wam się podoba to, że Czkawka chodzi z Heatherą? No i najważniejsze.. co myślicie o tym, że Czkawka ma w sobie demona?
Jestem bardzo ciekawa Waszych reakcji na ten rozdział ^^
Do następnego poniedziałku ;*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro