rozdział 1
Matthew pov.
Byłem gotowy jak nigdy. Moje platynowe włosy lekko zaczesałem do tyłu, a szare oczy przyozdobiłem oprawkami okularów przeciwsłonecznych. Włożyłem na siebie granatowe spodnie i białą koszule, żeby potem wsunąć czarne buty na stopy.
Gdy usłyszałem dzwonek do drzwi, wziąłem swoją torbę i ruszyłem do wyjścia. Pożegnałem się jeszcze z moimi rodzicami, a potem z Sophie ruszyłem w kierunku nowej placówki.
Kaskada jej blond włosów pięknie sunęła po ramionach i kończyła się na łopatkach, a jej zielone oczy, które idealnie kontrastowały z bladą cerą błyszczały jakby miała w nich iskierki. Gdybym nie był gejem, zarywałbym od razu.
W sumie nie wiem z czego się tak cieszyła. U mnie radość kończyła się na tym, że będziemy w jednej klasie.
Po około dwudziesto minutowym spacerze, dostaliśmy się do środka liceum. Duży budynek wyglądał przyjaźnie i odzwierciedlał nowoczesność. W środku był bardzo przestronny i przytulny. Po ogarnięciu gdzie ma zacząć się uroczystość, udaliśmy się tam.
~time skip~
Po jakże zacnej uroczyści ruszyliśmy całą klasą pierwszą do pomieszczenia, które od teraz będzie funkcjonować jako miejsce katorżniczej trzyletniej nauki. Gdy z Sophie zajęliśmy ostatnie miejsce w 3 rzędzie od okna, facetka zaczęła pitolić o nie wiadomo czym.
Potem kazała nam się przedstawić, wychodząc na środek. Każdy po kolei mówił coś o sobie i zasnąłbym chyba gdyby nie jedna osoba.
-hej, jestem Christopher, jednak mówcie mi Chris, lubię football i pływanie. Pochodze z Włoch.
Jego uśmiech był zniewalający. Posiadał dwukolorowe włosy. te blond były w idealnym nieładzie, natomiast brązowe były perfekcyjnie równo przecięte. piwne oczy zasłaniane przez falę gęstych rzęs dostrzegłem nawet z tej odległości. 'bóg seksapilu'
Usłyszałem szepty jakimś lasek za mną i mogłem przyznać im rację.
-co się tak patrzysz? Pff, jesteś gejem czy co?- szturchnęła mnie Sophie.
-po prostu wygląda nieźle jak na szesnaście lat, tyle.- odpowiedziałem jej.
Nieświadomie miała racje, szkoda, że nie może wiedzieć. Strach przed tym, że mnie znienawidzi był większy niż prawda. Potem przyszła kolej na mnie. Od małego nienawidziłem być w środku zainteresowania. Kiedyś potrafiło się to kończyć utratą przytomności, albo wymiotami. Z czasem udało mi się to opanować i teraz nie mam z tym problemu.
-ummm, jestem Matthew, ale wole jak mówi się na mnie Matt. Staram się nie wyróżniać z tłumu.- odparłem na szybko, wróciłem do ławki i od razu zaczepiła mnie blondyna.
-no to dużo o sobie powiedziałeś, wszyscy mówią o zainteresowaniach, a ty nie. Pff Matt wielbie cie za tą oryginalność, ucz mnie miszczu.- zaśmiała się Sophie, a ja tylko wywróciłem oczami.
Po całych trzech godzinach paplaniny i nudów, wyszliśmy z Sophie na zewnątrz, by po chwili udać się w kierunku naszych domów. Słońce raziło po gałach, a gorąc piekł w skórę. Dzień zaliczam do tych znośnych.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro