Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 26

Niedługo potem wróciliśmy z festyny do zamku, zakradając się tak samo jak się wykradliśmy, starając się nie być przez nikogo zauważonym. Kiedy wróciłam do swojego pokoju, miałam ochotę po prostu paść do łóżka i raz za razem, w kółko odtwarzać we wspomnieniach dzisiejszy wieczór. Stał się on chyba jednym z moich ulubionych wspomnień i pragnęłam więcej takich wieczorów i chwil z Peterem. Musiałam w końcu przed samą sobą przyznać, że naprawdę się w nim zakochałam i dalsze wypieranie się tego nic nie da.

Kiedy już miałam paść na wznak do łóżka, moją uwagę przyciągnęło coś leżącego na szafce nocnej. byłam przekonana, że nic na niej nie zostawiłam, więc ze zmarszczonym czołem podeszłam do mebelka. Na szafce leżała brązowa metalowa przypinka i dołączony do niej list. Podniosłam go nieufanie. Poczułam jak lekko się spinam. Ktoś był w moim pokoju, kiedy mnie nie było.

Dla lepszego jutra królestwa!

Liścik od buntowników. Widocznie wtyczka, o której mówiła mi Violetta, która pracuje w zamku jako szpieg, była w moim pokoju i mi to podrzuciła. Przyjrzałam się uważnie przypince. Listek dębu. Niby zwykłą niewinna przypinka, a jednocześnie symbol rebeli. Na początku myślałam, że buntownicy to tylko nic nieznaczący ruch oporu, który ucichnie równie szybko jak każda inna opozycja króla, ale z biegiem czasu uświadamiałam sobie, jak silni są rebelianci i że nadchodzą potężne zmiany w królestwie. Zmiany, którym ja muszę dopomóc zdobywając dokumenty o fabryce szkła.

W tym momencie wszystkie marzenia i wyobrażenia o księciu zostały zastąpione przez plan zdobycia dokumentów. Czułam się źle z tym, że mają tak bliskie relacje z księciem, jednocześnie planuje obalenie jego ojca, ale wiedziałam, że robiłam to co konieczne, a sam Peter nie miał nic do tego, więc postawiłam oddzielać te dwie sprawy od siebie grubą linią i nie powiązywać ich ze sobą. Byłam zakochana w Peterze i chciałam spędzać z nim czas, ale fabryka nie mogła powstać i trzeba było temu zapobiec.

Audrey postanowiła udawać, że nie byłyśmy w żadnej kwaterze rebeliantów, wyparła to z pamięci i zaprzeczała temu, nie chcąc się wpakować w żadne kłopoty i oskarżenie o bycie w rebelii. Rozumiałam ją i nie zamierzałam wciągać jej w moje sprawy.

Jednak potrzebowałam jej pomocy w wykradnięciu dokumentów z biura króla. Król wyjechał dzisiaj nad ranem i miało go nie być przez trzy najbliższe dni, więc wcale nie miałam dużo czasu. Nie miałam stuprocentowej pewności, że dokumenty będą akurat w biurze, ale to wydawało się najbardziej prawdopodobne.

- Nie chcę być w to zamieszana - powiedział cicho Audrey, kiedy siedziałyśmy przy stole podczas śniadania.

- Nie będziesz, nikt cię z tym nie powiąże - powiedziałam równie cicho, by nikt nas nie usłyszał, próbując ją przekonać, by mi pomogła wkraść się do gabinetu. - Muszę się dostać do gabinetu króla.

- Króla nie, ma, więc jego gabinet będzie zamknięty na klucz do jego powrotu - zauważyła.

- Dlatego muszę zdobyć kluczę do niego. A kto ma klucze do wszystkich pomieszczeń w zamku?

- Ochmistrzyni - zauważyła Audrey, marszcząc brwi, bo nie wiedziała do czego zmierzałam.

- No właśnie - ochmistrzyni, która mnie nie znosi, bo moja niezdarność kosztowała ją wiele waz i zastawy. - Potrzebuję tylko żebyś odwróciła jej uwagę, kiedy ja wezmę klucze. Możesz po prostu wywrócić donice z kwiatem, czy wylać wodę z wiadra. Kiedy jej uwaga skupi się na tym, ja mając klucze dostanę się do gabinetu, a ona będzie zbyt zajęta zdarzeniem, które spowodujesz by to zauważyć - uśmiechnęłam się zadowolona z siebie i swojego planu.

- No nie wiem...

- Nawet jak coś pójdzie nie tak i mnie przyłapią, odpukać, to nikt cię z tym nie powiąże, bo przecież ty tylko wywrócisz doniczkę, niby jak ma to pomóc rebeliantom?

- No niby tak...

- Proszę, Audrey, potrzebuję twojej pomocy.

Moja przyjaciółka westchnęła ciężko.

- No niech będzie, robię to tylko ze względu na ciebie i będziesz mi coś dłużna. W razie czego wszystkiego się wyprę.

- Jej! Dzięki, dzięki, dzięki! - rzuciłam się jej w ramiona, o mało nie potrącając przy tym szklanki z wodą.

Nie było co tracić czasu, zaraz po śniadaniu wzięłyśmy się do realizacji planu. Kiedy udało nam się zlokalizować ochmistrzynię, Audrey kilka korytarzy dalej wywróciła, niby przypadkiem, ogromną donicę z rośliną. Ja w tym czasie, podeszłam do ochmistrzyni

- Proszę pani - zaczęłam niepewnie, ściągając na siebie jej groźny wzrok. - Schowek na miotły się zatrzasnął i nie da się go otworzyć bez klucza, czy mogłaby go pani otworzyć?

- Gdzie ten schowek? - zapytała starsza kobieta wzdychając ciężko.

Ochmistrzyni nigdy nie dałaby mi tak po prostu do ręki tak ważnych kluczy i również bardzo szybko zorientowała by się jakby jej klucze zginęły, ważyły z tyle, że nie dało się przeoczyć braku ich ciężaru.

Ochmistrzyni już miała ruszyć za mną, by otworzyć zatrzaśnięty schowek, który wcale się nie zatrzasnął, kiedy korytarzem nadbiegła Audrey.

- Proszę pani! Ta ogromna donica przewróciła się w holu, nie wiem jak nią podnieść! A co jeśli para królewska będzie tamtędy właśnie przechodzić? Nie mogą zobaczyć tego bałaganu! A jeśli... - Audrey specjalnie rozdmuchała sprawę, nadając jej dużo więcej tragizmu niż w rzeczywistości, ale to idealnie wytrąciło ochmistrzynie z równowagi.

- Ale proszę pani, schowek - atakowałam ją z drugiej strony, co kołowało starszą kobita, która nie wiedziała, którą sprawą ma się zająć najpierw - Niech pani po prostu da mi kluczę, otworzę schowek i zaraz je pani odniosę, a pani w tym czasie zajmie się donica - zaproponowałam niewinnie, jakby dopiero co wpadła na ten pomysł.

Ochmistrzyni chwilę się wahała nad tym pomysłem, ale Audrey ciągle ją poganiała, co utrudniało kobiecie racjonalne myślenie. W końcu dała mi klucze i poszła za moją przyjaciółką. Wiedziałam, że będę musiała się streszczać, bo donica nie zajmie ochmistrzyni wiele czasu, a jak będę zbyt długo otwierać owy schowek, ochmistrzyni zacznie mnie szukać. Ruszyłam najszybciej jak się dało by nie wzbudzić podejrzeń w stronę gabinetu króla.

Dłuższą chwilę straciłam na próbie odgadnięcia, który klucz pasuje do zamka gabinetu.

- No dalej, dalej - poganiałam samą siebie, bo miałam mało czasu i lada moment ktoś mógł zobaczyć, że majstruje przy zamku do gabinetu króla.

W końcu udało mi się otworzyć drzwi i czym prędzej zniknęłam w środku. Wnętrze było takie jak zapamiętałam, nic się nie zmieniło. Ciemne drewniane meble, dużo książek i dokumentów i wielkie masywne biurko. W pierwszej kolejności zabrałam się za przeszukiwanie szuflad w biurku i sprawdzeniu czy żadna z nich nie ma drugiego dna. Musiałam być bardzo ostrożna, by nic nie poprzestawiać i by król nie zauważył, że ktoś grzebał w jego rzeczach, bo od razu nabrał by podejrzeń.

Jednak w biurku oprócz całej masy nudnych dokumentów, zszywaczy i przycisków do papieru nic nie znalazłam. Od razu rzuciłam się w stronę regałów i książek. Krew dudniła mi w uszach, a serce waliło jak młot, zagłuszając wszystkie inne dzięki. Bałam się, że ktoś lada momentu tu wejdzie i mnie nakryje, a wtedy żadne usprawiedliwienia by mnie nie uratowały. Wertowałam pobieżnie książki, zaglądałam na półki, podniosłam książki, ale nie było na regale nic oprócz książek, żadnych podejrzanych dokumentów, które król mógł by chciał schować. Dla pewności zajrzałam jeszcze pod meble i za obrazy, ale tam też nic nie było.

Przez jedną straszną chwilę myślałam, że może król zniszczył wszystkie obciążające dokumenty, ale odgoniłam tą myśl od siebie, bo to by znaczyło, że nie uda się powstrzymać budowy fabryki szkła. Nie. Na pewno ich nie zniszczył i gdzieś pewnie są. Gdzieś, ale nie w gabinecie króla, przeszukałam wszystkie zakamarki jakie się dało.

Wiedziałam, że czas mnie goni i ochmistrzyni lada moment zacznie się zastanawiać, gdzie są jej klucze. Kończył mi się czas, a ja nic nie znalazłam. Rozejrzałam się jeszcze raz po pokoju. Nic. Ani śladu dokumentów. Załamana, zamknęłam za sobą drzwi i czym prędzej pobiegłam do ochmistrzyni, by oddać jej klucze.

Zdążyłam w ostatnim momencie, bo kiedy ją znalazłam, właśnie pomagała zamieść ostatnią kupkę ziemi, po wywróconej donicy.

- Pani klucze - powiedziałam oddając pęk i starając się ukryć, że byłam zdyszana po biegu z gabinetu.

- Długo to zajęło - powiedziała na co poczułam jakby mnie przyłapała, ale po chwili się oddaliła, nie zwracając już na mnie uwagi. W końcu byłam tylko pokojówką, kto by mógł się spodziewać po mnie czegokolwiek więcej?

- I co? udało się? - zapytała Audrey.

Pokręciłam zrezygnowana głową, a adrenalina dalej krążyła mi w żyłach po ryzykownym zadaniu.

- Nic nie było, sama nudna papirologia i masa książek. Kto w ogóle czyta Historia narodzin owadów? Król nie ma lepszych rzeczy do roboty?

- Wydaje mi się, że jest jeszcze jedno miejsce w którym mógłby schować dokumenty - powiedziała z namysłem Audrey.

- Gdzie? W skarbcu? Raczej nie schował by razem z pieniędzmi poddanych dokumentów świadczących o toksynach z fabryki.

- Nie skarbiec. Jego sypiania.

Spojrzałam na nią zaskoczona, bo o tym nie pomyślałam. Trybiki w mojej głowie zaczęły pracować. Sypialnia króla, miejsce wypoczynku, pomieszczenie gdzie raczej nikt nie planuje szukać ważnych dla państwa dokumentów.

- Audrey, jesteś genialna!

- Ale wybij sobie z głowy, że ci pomogę. Więcej się w to nie mieszam - podkreśliła, na co pokiwałam ze zrozumieniem głową. Drugi raz nie będę jej namawiać do takich planów. To że narażałam siebie na złapanie, to jedno, ale nie chciałam narażać też jej.

Zaczęłam intensywnie myśleć, jak mogę się dostać do sypialni króla. Przekręt z kluczami drugi raz się nie uda, będzie zbyt podejrzany. Nie uda mi się tam też dostać pod przykrywką sprzątania sypialni króla, bo ma on swoje prywatne pokojówki i zmiana personelu ściągnęła by uwagę strażników. Jak mogłam się tam dostać, tak by nikt nie przyczepił się do mojej obecności tam? Peter. On na pewno miał tam wstęp jako iż był synem króla. On mógłby mnie tam oficjalnie i bez podejrzeń wprowadzić.

Przepraszam cię Peterze, że wykorzystam cię do zniszczenia twojego własnego ojca, mam nadzieję, że kiedyś zrozumiesz, że ta fabryka za wszelką cenę nie może powstać. W głębi duszy liczyłam, że może nic nie uda się znaleźć i nie będę się musiała winić, że go wykorzystałam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro