Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 19

Następny poranek nie należał do przyjemnych. Leżąc bladym świtem w łóżku niewyspana, nie chciało mi się wstawać mają świadomość, że moja siostra śpi w tym samym zamku. Mimo ogromnej wielkości budynku, wiedziała, że nie uda nam się wiecznie siebie nawzajem unikać, a już na pewno Elisa o to zadba, chcąc mi podgryzać. Jedyną radosną myślą tego ranka był fakt, że relacje między mną, a Audrey się poprawiły.

Mimo wszystko zmusiłam się do wstania z łóżka i dowlekłam się do kuchni w stroju pokojówki. Tam zastała mnie miła niespodzianka. Przy moim miejscu przy stole, oprócz tradycyjnej porcji owsianki, które dostawała cała służba w ramach posiłku, stała również miseczka z truskawkami. Ale taka miseczka nie stała przy każdej owsiance, tylko przy mojej. Uśmiechnęłam się pod nosem. Tylko jedna osoba wiedziała jak bardzo uwielbiałam truskawki i była w stanie dopilnować, by owo miska z truskawkami znalazła się przy moim śniadaniu. Ahhh Peter, jak mam się w tobie nie zakochiwać?

Truskawki poprawiły mi nieco nastrój, tworząc nadzieję, że może jednak nie będzie tak źle i wszystko się jakoś ułoży. Lecz oprócz miseczki z truskawkami na moim miejscu znalazłam jeszcze coś. To była koperta. Zaproszenie od Petera na wieczorny bankiet w towarzystwie rodziny królewskiej i ważnych osobistości. Książę chciał bym się pojawiła po raz kolejny w wysoko postawionym towarzystwie jako dama dworu u jego boku. Ucieszyłam się na tą wiadomość, bałam się, że nasze relacje z Peterem się pogorszą po naszej sprzeczce, ale fakt, że chciał żebym z nim poszła na bankiet, chyba oznaczał, że nie ma mi tego aż tak bardzo za złe i jest nadzieję jednak uda nam się pozostać w dobrych relacjach.

Przez większość dnia się martwiłam co ma na siebie ubrać, ale na szczęście problem się rozwiązał, kiedy wieczorem wróciłam do pokoju i zostałam na moim łóżku czerwoną wąską sukienkę wykonaną z satyny z dołączonym liścikiem:

Chciałem Ci coś podarować i długo myślałem co to mogło by być. Wiem jak kochasz taniec, a stroje pokojówek, nie nadają się do tego, dlatego postanowiłem Ci dać rozkloszowaną suknię, która będzie wirować i kręcić się w tańcu razem z tobą. Jestem pewien, że będziesz w niej naprawdę dobrze wyglądać.

Peter

Uśmiechnęłam się sam do siebie i poczułam jak robi mi się cieplej na sercu. Nie byłam dziewczyną, którą łatwo przekupić ładnymi rzeczami, ale rzadko otrzymywałam prezenty i tęskniłam za modnymi strojami, które nosiłam do czasów bankructwa naszej rodziny. Dlatego podarunek w postaci sukienki sprawił, że poczułam ciepło na sercu i kiedy się w nią ubrałam i upięłam włosy w ozdobną fryzurę, nie potrafiłam się nie uśmiechnąć.

Moje szpilki stukały o marmurową podłogę kiedy wyszykowana zmierzałam do sali bankietowej. Poprawiałam właśnie suknie, kiedy nagle zza rogu wyszła Violetta, na którą o mało nie wpadłam. Wyglądało to jakby na mnie czekała i specjalnie weszła mi w drogę bym na nią wpadła. Tak jakby kiedykolwiek indziej dało się przejść obok niej nie będąc zaczepionym. W duchu przewróciłam oczami, ale spojrzałam na nią posłusznie, zastawiając się czego chce tym razem.

Violetta patrzała na mnie z zadowolony z siebie uśmiech, który przypomniał mi uśmiech kota, który zaraz rzuci się na mysz, wiedzą, że ona już mu nie ucieknie, więc mimowolnie poczułam się zaniepokojona. Z tą kobieta zawsze można było się spodziewać wszystkiego, a jej szczęście oznaczał zazwyczaj moje kłopoty. Spięłam się cała, czekając jaką bombę zrzucić na mnie tym razem. Z jej strony pochlebiało mi, że widzi we mnie takie zagrożenie i konkurencję, że bierze mnie na poważnie, a z drugiej strony udawanie damy dworu bez jej depczącej mi ciągle po piętach byłoby dużo łatwiejsze. Ukrywanie sekretu przy kimś kto bardzo chciał go odkryć, nie było łatwe i bałam się, że w końcu się zdradzę.

- Widzę, że ci gdzieś spieszno - powiedział Violetta śpiewnym tonem, a jej oceniające oczy prześlizgnęły się po całej mojej sylwetce. Nie pozwoliłam sobie się wzdrygnąć pod tym spojrzeniem, mimo że miałam wrażenie, że przeszył mnie chłód.

- Nawet jeśli, to nie jest to twoja sprawa - wyminęłam ją obojętnie, postanawiając, że nie dam się wciągnąć w tą jej grę uprzykrzania mi życia. Wiedziałam, że chce mi po prostu zrobić na złość, a nie zamierzałam dać się podejść. Nigdzie się nie wybierałam i musiała w końcu zrozumieć, że nie porzucę księcia, przez jej złośliwość wycelowaną we mnie.

- Myślę, że to moja sprawa, pokojóweczko.

Zatrzymałam się gwałtownie na jej słowa. Powoli znów odwróciłam się w jej stronę.

- Co powiedziałaś? - wydusiłam przez zaciśnięte gardło, cała sparaliżowana. Musiałam się przesłyszeć, prawda? Prawda?!

- Myślałaś, że się nie dowiem? - jej uśmiech był drapieżny i tak samo jak za pierwszym razem, wciąż uważałam, że był przerażający i okrutny.

To nie było możliwe, żeby Violetta wiedział, to nie mogła być prawda. Czułam jak moje ręce zaczynają dygotać z nerwów, a kolana się pode mną uginają jakbym miała się lada moment wywrócić. Miałam ochotę rzucić się do ucieczki i oddalić się od księżniczki jak najdalej się da, licząc, że tym samym uda mi się uciec od tego, że Violetta poznała najbardziej skrywaną przeze mnie tajemnice.

- Tak się składa, że inne pokojówki lubią plotkować - powiedziała Violetta napawając się moim przerażeniem i władzą jaką właśnie nade mną miała - zwłaszcza o innych pokojówkach, których nie lubią i pragną się pozbyć.

- Tracy - wysyczałam przez zęby, już wiedząc kto mnie wkopał i skąd Violetta o wszystkim wie.

- Najwyraźniej chciała się ciebie skutecznie pozbyć. A może była zazdrosna, że to ty dostałaś okazję by zostać damą dworu, a nie ona? - księżniczka wzruszyła obojętnie ramionami, jakby w ogóle jej nie obchodził motyw Tracy. - Więc chętnie się ze mną podzieliła pewnym informacjami, które mogą cię skutecznie pogrążyć.

Złość gotowała się w każdym kawałku mojego ciała, mieszając się ze strachem i szokiem. Tracy była jak wrzód na tyłku, zawsze musiała mi wszystko utrudnić, a fakt, że zrobiły z Violettą wspólną sztame, mógł mi przynieść tylko problemy, czego właśnie byłam świadkiem. Miałam ochotę ukatrupić Tracy, za to, że bez poczucie inny na mnie nakablowała. Ale w tym momencie miałam większy problem, którym była Violetta i to co ona wiedziała.

Czułam się jak w koszmarze, w momencie w którym wszystko zaczyna się walić. Jeśli księżniczka o wszystkim wiedziała mogła bez problemu mnie zrujnować i zaprzepaścić cały misterny plan, który ukartowaliśmy z księciem. To wszystko mogło się tragicznie skończyć nie tylko dla mnie, ale również dla księcia. Wizerunek Petera zostanie jeszcze bardziej nadszarpnięty, a ja oczerniona w opinii publicznej, a może nawet wyrzucona z pracy z pałacu. Nie mogło do tego dojść. Nie mogłam na to pozwolić.

Jeszcze nie wszystko było stracone. Może i głupia Tracy powiedziała o wszystkim Violettecie, ale księżniczka była na razie tylko jedyną osobą z arystokracji, która znała mój sekret i musiałam tylko dopilnować by tak zostało. Może i Violetta znała mój sekret, ale tak się składało, że ja też wiedziałam niej co co może ja mocną pogrążyć. Najwyraźniej przyszedł czas bym i ja zagrała w arystokratyczne gierki.

Poczułam jak opanowanie wpływa na moje ciało i powraca mi jasność myślenia. Jeszcze nie wszystko zaprzepaszczone, ja też potrafiłam wykorzystać sekrety innych do własnych celów.

Cwany uśmiech wypłynął po woli na moje usta, przez co zadowolenie z siebie zaczęło znikać z zdezorientowanej twarzy Violetty.

- Tak się składa, że w tym zamku jest wiele więcej sekretów, które nie powinny ujrzeć światła dziennego. Może zapytamy lorda Nathaniela czy nie ma jakiś sekretów do wyjawienia?

Spojrzałam na nią z niewinnym uśmiechem, a w duchu poczułam niezdrową satysfakcję, że odpłaciłam się pięknym za nadobne.

Tym razem to twarz księżniczki zrobiła się biała jak ściana. Otworzyła usta w niemym szoku, ale po chwili je zamknęła, jakby sama nie wiedziała co chciała powiedzieć. Patrzyła na mnie jakbym miała druga głowę, a jej dłonie zacisnęły się w pięści. Widziałam jak cała się aż trzęsie od złości i wyglądała jakby chciała się na mnie rzucić z tymi pięściami.

- Coś ty właśnie powiedziała? - wysyczała, a ja napawałam się tym, że chociaż raz to ja kontrolują sytuację i to ją mam na haczyku, a nie ona mnie.

- Nie byliście z swoim romanse tak dyskretni jak wam się wydawało - powiedziałam wprost, by nie miała wątpliwości, że wiem o jej zakazanym romansie i mam dokładną świadomość wszystkiego.

Na zawsze bladych policzkach księżniczki wstąpiły wściekłe rumieńce. Role szybko się odwróciły. Myślała, że ma mnie w garści, lecz również ja miałam ją na haku.

- Obie wiemy o tej drugie coś czego nie chcemy żeby ktoś inny wiedział. Proponuję zatem układ - powiedziałam pewnym siebie głosem, przynajmniej udając, że kontroluję sytuację.

Violetta milczała, ale patrzyła na mnie wyczekująco. Chciała grać w pałacowe gierki? Proszę bardzo, ja też umiem w nie grać.

- Ja nie powiem nic o twoim romansie z lordem Nathanielem, jeśli ty nic nie powiesz o mojej udawanej roli damy dworu i tym kim naprawdę jestem. Umowa stoi?

Jeśli Violetta miałaby zdolność zabija ludzi swoim wzrokiem, chyba bym właśnie leżała trupem na podłodze. Na szczęście tego nie potrafiła, dlatego wciąż stałam ku jej niezadowoleniu. Przeskanowała mnie ponownie wzrokiem, ale chyba zdawała sobie sprawę, że jest postawiona pod ścianą i nie ma możliwości negocjacji. Była pewna, że złapała mnie w pułapkę i nie spodziewała się, że ja też mam asa w rękawie i będzie się musiała do mnie dostosować.

- Stoi. Ale nie myśl sobie, że to koniec. Jeszcze nie skończyliśmy tej rozgrywki.

Rzuciła mi swoje słynne gardzące spojrzenie i ominęła mnie, oddalając się korytarzem, nie patrząc już na mnie ani razu więcej.

Poczułam małą satysfakcję, że udało mi się znaleźć wyjście z sytuacji i do tego utarłam nosa Violettcie. Wiedziałam, że teraz mi nie odpuści. Musiałam się teraz mieć jeszcze bardziej na baczności, kiedy wiedziałam, że Violetta ma świadomość kim naprawdę jestem. Zwykłe odgrywanie damy dwory stało się niebezpieczną grą na krawędzi.

Wygrałam bitwę, ale wojna wciąż się toczyła i nie mogłam o tym zapominać.. Z tą myślą ruszyłam do sali bankietowej spotkać się z Petrem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro